Juliaaa78569 pisze: ↑18 marca 2022, o 12:07
To zależy tak w zasadzie co dla nas znaczy odburzenie i co ono znaczy w ogóle. Bo wiele osób myśli, że odburzenie jest to stan co najmniej nirwany, stan ogromnej szczęśliwości, gdzie nie ma lęków i w końcu możemy żyć pełnią życia. Otóż niestety nie :
Dla mnie odburzenie to stan, w którym pojawia się każda emocja, a nie tylko lęk, depresja, smutek i przygnębienie. Raczej jestem zwolenniczką podejścia, że życie to mieszanka przyjemnych i nieprzyjemnych emocji. Nie raz spotkałam się właśnie tutaj z takim podejściem, że odburzenie nie polega na całkowitym szczęściu i wiecznym spokoju. Oczywiście się z tym zgadzam, ale np. mnie to dość mocno demotywowało, gdy byłam w opłakanym stanie. Traktowałam to w taki sposób, że już zawsze będę się tak czuć nawet, jeśli się odburze. Coś na zasadzie: przyzwyczaj się, bo lepiej nie będzie. A ja uwazam, że będzie, gdy zrozumie się o co w tych emocjach chodzi i nie musimy wpakować się w ponowne zaburzenie. To, że lęk się pojawi to wiadomo (tak powinno być), ale nasza rekcja nie powinna nas prowadzić w sidła zaburzenia.
Odburzenie to nie brak objawów, to nie brak myśli, to nie brak stresu, lęku itp. Odburzenie to zupełnie nowe podejście do tego wszystkiego, czym nas straszyła nerwica. Nie zmienia ono życia, ale zmienia ono nasze postrzeganie na życie, na stres, problemy itp. Warto również po ogarnięciu samego mechanizmu lękowego przepracować rzeczy, które nas do tej nerwicy doprowadziły, ponieważ gdy znów natkniemy się na większy stres (co jest w życiu nieuniknione) to znów jeżeli źle zareagujemy może nam się "odpalić" stan awaryjny i znów możemy czuć się jak na początku.
Odburzenie u każdego to bardzo indywidualna sprawa, ale uogólniając wyżej tak to wydaje mi się, że mniej więcej wygląda.
Nerwica nie bierze się z powietrza, ona przyszła po coś i od nas zależy czy coś z tego wyniesiemy, czy też nie.
Ja np. gdy już rozpracowałam mechanizm lękowy, i pracuje teraz na tym co mnie do niej doprowadziło zrozumiałam, że nerwica przyjść musiała, bo inaczej tkwiłam bym w złych schematach i moje życie byłoby pasmem lęku jak było do tej pory. Teraz z kolei akceptuje życie takim jakim jest, czyli tym, że jest szczęścia, ale jest również cierpienie. To, że spotykają nas dobre rzeczy i te złe. I to jest okej! W końcu zrozumiałam, że tak ma być. I życzę wszystkim żeby doszli do podobnych wniosków
Zdecydowanie! Nerwica otwiera oczy na to jak potrafimy być w niezdrowej relacji z samym sobą. Ja weszłam w zaburzenie powtarzając jak mantrę stwierdzenia, że objawy przychodzą, bo nie umiem sobie radzić z życiem (robię coś zle, skoro czuje się zle) . Odkręcenie takich schematów wymaga czasu, cierpliwości. Na pewno da się to zrobić czego życzę każdemu

.