Porównuj się tylko do siebie samego
: 2 maja 2018, o 20:46
Przypomnienie, by nie podcinać sobie skrzydeł.
Bez względu na to, czy pracujesz nad odburzeniem, czy chcesz coś innego pokonać w sobie, to porównując się swojego najgorszego dnia do kogoś innego w jego najlepszej formie, tworzysz jedynie przepaść, z której ciężko psychicznie się wydobyć.
Taki zabieg jest niesprawiedliwy względem samego siebie i niekonstruktywny. Do wszelkiego wewnętrznego samodoskonalenia (psychicznego) trzeba podchodzić delikatnie i z wyrozumiałością dla własnej osoby. Ciężko bowiem sprawiedliwie porównać skomplikowane życie wewnętrzne dwojga ludzi, uwzględniając przy tym ich charakter i okoliczności funkcjonowania. Dotyczy to też porównywania się do innych osób, które są w trakcie odburzania, bądź do historii osób już odburzonych.
To, co w moim przekonaniu może konstruktywnie motywować, to dostrzeganie poszczególnych etapów, według własnych standardów, zgodnie z własnymi możliwościami na dany moment.
Porównywanie się, to czasem także myślenie skrajne, nie uwzględniające tego, co już wiele razy na Forum było wspominane, że droga ku dobremu, to proces. Porównywanie się więc tylko do wersji końcowej pomija czas, wysiłek i pracę wykonaną po drodze oraz wszelkie indywidualne czynniki dotyczące każdej osoby.
Jeśli wciąż będzie się zadzierało głowę ku ostatecznemu celowi (często wręcz wyidealizowanemu), to nieustająco będzie się nie dość dobrym, nie w tym miejscu co trzeba, i sto lat za krajami trzeciego świata.
Porównywanie się może wywołać wachlarz negatywnych emocji, np. rezygnację/spadek motywacji (Jak ja mam to ogarnąć, skoro ta przepaść jest tak wielka? Czemu nie mam szybszego tempa?), niechęć do siebie, spadek wiary w siebie, podkopanie samooceny, frustrację, smutek, złość na sytuację i/lub siebie, itp. Jednym słowem wszystko, co niepotrzebnie jeszcze przeciąża i tak przeciążoną psychikę. Do tego mogą się pojawić wątpliwości czy w ogóle możliwe jest dojście do upragnionego stanu i czy ma się w sobie predyspozycje, które miałyby na to pozwolić, w końcu z dołka kiepsko widać górę. Doliczmy do tego jeszcze ewentualną możliwość tymczasowego pogłębienia objawów przez takie podcinanie sobie skrzydeł.
Jeśli zaś najdzie was pytanie jak to jest, że niektórzy ludzi nigdy nie zapadają na nerwicę i zawsze ogarniają tę kuwetę, to zawsze pomyślcie, że mają całą ciężarówkę innych problemów na przestrzeni życia (może nawet problemów, których wy nie uznajecie za problemy-wszak może być to subiektywne), bo każdy niesie jakiś krzyżyk, albo będzie niósł, a poza tym nie wszystko złoto, co się świeci, pozornie tylko jest tak, że czyjeś życie jest tak idealne, jak może wygląda w naszej głowie.
Dlatego zawsze kiedy najdzie was jeszcze większy dół niż ten, w którym i tak siedzieliście, bo porównaliście sobie kogoś mega wysoko funkcjonalnego ze swoim aktualnym stanem, albo lepiej radzącego sobie waszym zdaniem, zadajcie sobie takie przykładowe pytania:
- Jakie JA zrobiłem postępy względem tego jak u mnie było?
- Jakie nawet najmniejsze kroki udało MI się osiągnąć?
- Czy pamiętam, że odburzanie to proces, podczas którego idąc po nitce w górę czasem muszę rozwiązać na swojej drodze supełki?
- Czy rozumiem, że zawsze mimowolnie staram się być najlepszą wersją siebie, więc jest OK, jeśli chwilowo jestem tu, gdzie jestem?
- Czy zdaję sobie sprawę, że istnieją inne osoby, które doświadczają teraz tego, co ja i to jest w porządku, by się tak czuć?
Także jeśli już macie się porównywać, to porównujcie się tylko do samych siebie z początków nerwicy, czy z początków czegokolwiek, nad czym w sobie pracujecie (np. samoocena, lęk społeczny, publiczne przemawianie, rozrzutność, itp.).
Jeśli zaś porównujecie się do siebie samych sprzed nerwicy, to miejcie świadomość, że NAWET NAJWIĘKSZEGO WOJOWNIKA ŻYCIE MOŻE CZASEM SPONIEWIERAĆ, BO CZĘSTO TO NIE PRZEJAW SŁABOŚCI, A BYCIA SILNYM ZBYT DŁUGO.
<boks> <super>

Bez względu na to, czy pracujesz nad odburzeniem, czy chcesz coś innego pokonać w sobie, to porównując się swojego najgorszego dnia do kogoś innego w jego najlepszej formie, tworzysz jedynie przepaść, z której ciężko psychicznie się wydobyć.
Taki zabieg jest niesprawiedliwy względem samego siebie i niekonstruktywny. Do wszelkiego wewnętrznego samodoskonalenia (psychicznego) trzeba podchodzić delikatnie i z wyrozumiałością dla własnej osoby. Ciężko bowiem sprawiedliwie porównać skomplikowane życie wewnętrzne dwojga ludzi, uwzględniając przy tym ich charakter i okoliczności funkcjonowania. Dotyczy to też porównywania się do innych osób, które są w trakcie odburzania, bądź do historii osób już odburzonych.
To, co w moim przekonaniu może konstruktywnie motywować, to dostrzeganie poszczególnych etapów, według własnych standardów, zgodnie z własnymi możliwościami na dany moment.
Porównywanie się, to czasem także myślenie skrajne, nie uwzględniające tego, co już wiele razy na Forum było wspominane, że droga ku dobremu, to proces. Porównywanie się więc tylko do wersji końcowej pomija czas, wysiłek i pracę wykonaną po drodze oraz wszelkie indywidualne czynniki dotyczące każdej osoby.
Jeśli wciąż będzie się zadzierało głowę ku ostatecznemu celowi (często wręcz wyidealizowanemu), to nieustająco będzie się nie dość dobrym, nie w tym miejscu co trzeba, i sto lat za krajami trzeciego świata.
Porównywanie się może wywołać wachlarz negatywnych emocji, np. rezygnację/spadek motywacji (Jak ja mam to ogarnąć, skoro ta przepaść jest tak wielka? Czemu nie mam szybszego tempa?), niechęć do siebie, spadek wiary w siebie, podkopanie samooceny, frustrację, smutek, złość na sytuację i/lub siebie, itp. Jednym słowem wszystko, co niepotrzebnie jeszcze przeciąża i tak przeciążoną psychikę. Do tego mogą się pojawić wątpliwości czy w ogóle możliwe jest dojście do upragnionego stanu i czy ma się w sobie predyspozycje, które miałyby na to pozwolić, w końcu z dołka kiepsko widać górę. Doliczmy do tego jeszcze ewentualną możliwość tymczasowego pogłębienia objawów przez takie podcinanie sobie skrzydeł.
Jeśli zaś najdzie was pytanie jak to jest, że niektórzy ludzi nigdy nie zapadają na nerwicę i zawsze ogarniają tę kuwetę, to zawsze pomyślcie, że mają całą ciężarówkę innych problemów na przestrzeni życia (może nawet problemów, których wy nie uznajecie za problemy-wszak może być to subiektywne), bo każdy niesie jakiś krzyżyk, albo będzie niósł, a poza tym nie wszystko złoto, co się świeci, pozornie tylko jest tak, że czyjeś życie jest tak idealne, jak może wygląda w naszej głowie.
Dlatego zawsze kiedy najdzie was jeszcze większy dół niż ten, w którym i tak siedzieliście, bo porównaliście sobie kogoś mega wysoko funkcjonalnego ze swoim aktualnym stanem, albo lepiej radzącego sobie waszym zdaniem, zadajcie sobie takie przykładowe pytania:
- Jakie JA zrobiłem postępy względem tego jak u mnie było?
- Jakie nawet najmniejsze kroki udało MI się osiągnąć?
- Czy pamiętam, że odburzanie to proces, podczas którego idąc po nitce w górę czasem muszę rozwiązać na swojej drodze supełki?
- Czy rozumiem, że zawsze mimowolnie staram się być najlepszą wersją siebie, więc jest OK, jeśli chwilowo jestem tu, gdzie jestem?
- Czy zdaję sobie sprawę, że istnieją inne osoby, które doświadczają teraz tego, co ja i to jest w porządku, by się tak czuć?
Także jeśli już macie się porównywać, to porównujcie się tylko do samych siebie z początków nerwicy, czy z początków czegokolwiek, nad czym w sobie pracujecie (np. samoocena, lęk społeczny, publiczne przemawianie, rozrzutność, itp.).
Jeśli zaś porównujecie się do siebie samych sprzed nerwicy, to miejcie świadomość, że NAWET NAJWIĘKSZEGO WOJOWNIKA ŻYCIE MOŻE CZASEM SPONIEWIERAĆ, BO CZĘSTO TO NIE PRZEJAW SŁABOŚCI, A BYCIA SILNYM ZBYT DŁUGO.
<boks> <super>