Strona 1 z 1

Konflikty wewnetrzne a nerwice, przyczyny część 2

: 24 marca 2014, o 17:21
autor: Victor
O przyczynach tak ogólnie napisałem tutaj: mozliwe-przyczyny-nerwic-zaburzen-lekowych-t3434.html
ale chciałem jednak poszerzyć trochę tamten temat, a w zasadzie nie chciało mi się poprzedniego zmieniać dlatego też powstaje drugi, akurat w tych tematach im więcej wyjaśnień tym nawet może lepiej :)

Najpierw trochę o konfliktach wewnętrznych.
Bardzo często podaje się, że źródłem nerwic są konflikty wewnętrzne, nierozwiązane oraz nieuświadomione, o ile z tym nieuświadomieniem to różnie bywa to ogólnie to jest fakt, konflikty wewnętrzne są źródłem zaburzeń psychicznych.
Tyle tylko, że zazwyczaj osoba, która to czyta ma pewność, ze konflikty o, których mowa są to jakieś zdarzenia, sytuację z dzieciństwa czy jakieś bardzo zawikłane i zakorzenione, zagłębione problemy o których ona nie ma zielonego pojęcia.
Co dla wielu bywa kłopotliwe, bowiem u nich np.
Nie było wielu kłopotów w życiu czy jakiś traumatycznych chwil czy wydarzeń ale jednak mają nerwice, lęki, depresje.

Bowiem konflikt wewnętrzny to jest nic innego jak stres oraz presja, która czasem wynika z jakiś sytuacji, zdarzeń, które rozgrywały się na przestrzeni dłuższego czasu w młodości czy też później ale także na przestrzeni chwili (jak np. jakaś trauma, stres nagły mniejszy czy wiekszy)
Myślę, że konflikt wewnętrzny to po prostu presja pewnych sytuacji, zablokowanych emocji w wyniku tego, że postępujemy nie tak jakbyśmy chcieli czy też mamy problem z decyzją co jest słuszne.

Takim przykładowym konfliktem będzie facet, który jadąc samochodem wieczorem potrącił pieszego i zwiał do domu.
Po pewnym czasie zaczęły się u niego ataki paniki jakieś stany depresyjne, pojawił się lęk wolnopłynący, objawy, może depersonalizacja.
Człowiek ten zaczął żyć objawami, jak to w tych stanach zwykle bywa. W końcu wszelkie zaburzenia lękowe to ucieczka umysłu od problemów, przeciążenia, która ma skłonić nas do skupienia się na czymś innym a do tego od ciągłego stresu i jakiś presji umysł uruchomił w końcu reakcje walcz bądź uciekaj czyli stan awaryjny, mechanizm obronny, bowiem uznał, że skoro my tyle się stresujemy to widocznie wymagana jest ta reakcja bo coś nam zagraża.

A potem to kreci się kołem, bo za zagrożenie zaczynamy uznawać sam lęk i objawy i tak to później trwa.
Pierwsze co, to facet ten musi mimo wszystko nauczyć sie aby nie żyć na ten moment objawami, aby nie porzucac realności mimo istniejącej tam presji, na rzecz objawów i zaburzenia, jakie by one nie były i objawy i myśli.
Czyli to co opisujemy, przełamywanie, akceptacje objawów i lęku, nastawienie normalnościowe itd.podsumowanie-leczenia-plus-nowy-wazny-e ... t3862.html oraz klucz-odburzenia-nastawienie-normalnosciowe-t3695.html
Następnie mimo tych stanów lęku należy zaangażować się w życie, które dało nam jakąą presję i albo można to rozwiązać, w powyższym przykładzie poddając się np na policji i ponosząc odpowiedzialność bądź po prostu nastawiając się do danej sytuacji.
Tu warto własnie powiedzieć, że jak nie da się zadziałac, trzeba się nastawić, mógłby on po prostu darowac sobie myślenie o tym, mówiac, ze poddając się nic nie zmieni, ewetntualnie ananimowo wspierac rodzinę ofiary itp.
To oczywiście taki przykład, a wszystko zależy jaki ten facet miał temperament, jak był wychowany i co mu łatwiej przyjdzie zrobić.

Podałem taki dość banalny przykład konfliktu, takiej presji sytuacji ale podam inny bardzo częsty wśród ludzi z nerwicami. A mianowicie, konfliktem może być wchodzenie w dorosłe życie czyli presja tego wydarzenia, rozpoczęcie studiów, presja czy nam się uda, presja czy damy radę ogarnąć pracę, szkołę, czy się utrzymamy.
Możemy miec dodatkowa presję bo mozliwe, że znikad nie mamy wsparcia, nie możemy liczyć na wsparcie finansowe.
To także jest konflikt, czyli presja sytuacji, może to dać początki objawom, nerwic, natręctw, lękowych myśli, derealizacji itp.
Taka osoba od razu oczywiście zaczyna żyć tym wyimaginowanym zagrożeniem, podobnie jak pisałem to wcześniej.
I wtedy jak zawsze- przełamywanie leków, nie popadanie w naiwne wierzenie myślą lękowym, akceptowanie tego, ze tak się stało, nastawienie normalnościowe itd ORAZ ingerencja w swoje życie.
Świadome zmniejszanie presji, pozwolenie sobie, że nie wszystko się może udać, ale jednak starać się i nie pozwalać na to aby wpaśc w uciekanie od problemów i presji/konfliktów w zaburzenia lękowe.
Działanie mimo wszystko, powolne oswajanie się z nową sytuacją, nauka, że nie wszystko jest kolorowe i czasem trzeba robić kroki w tył, które nie oznaczają porażki.

Innym konfliktem/presją może być ślub, narodziny dziecka, co wiązac się może z obawami czy będę dobrym małżonkiem, rodzicem, presja sytuacji polegająca na obawach czy damy radę, czy chcemy to robić, czy takie miało być nasze życie itd.
W tym wypadku tak samo, uwazać aby nie zapedzić się w błedne lękowe koło wyimaginowanych lęków i objawów i działac, akceptować nasze życie, dac sobie wizję, że w trakcie wszystko można zmienić i, że nie trzeba być idealnym.
Niektórzy powiedzą, trudno tak myślec, ale powtarzanie takich mysli i utrwalanie tego w sobie niesie automatyczne zmiany w naszych wizjach naszego świata.
Jak zawsze będziesz tylko dulczał, to wizja będzie zawsze do dupy.

Inny przykład konfliktu to choćby osoba, która zawsze była nieśmiała, małomówna, miała trudności w kontaktach z innymi, nie jest zadowolona ze swojego życia, rozgląda się i wszyscy dookoła, są bardziej żywiołowi, żyją, a ona tak jakoś trwa w tej stabilizacji.
W końcu zaczyna dostawać jakiś depresji, dołów, lęków, złych mysli, bo umysł ma dość tego myslenia tylko problemowego, smutnego, więc ucieka, odcina się.
Taka osoba zaczyna zaszywać się w tych objawach, ciągle będąc niezadowolona ze swojego życia, a teraz tym bardziej bo uwikłana jest w objawy.
Brakuje jej rozwoju, który według niej blokowany jest przez zaburzenie i to jaka jest.
To jest konflikt między pragnieniami a możliwościami.
Jednakże taki ktoś jak zawsze musi najpierw wyjśc z poczucia strasznej choroby, z poczucia tego, ze zawsze będzie źle, wyjść z tych lęków, aby lęki nie były ograniczeniem.
Brak zadowolenia z życia musi zacząć wiązać się z ingerencją w nie, albo akceptacją siebie i swoich cech samotnika, które nie muszą być i nie są niczym tragicznym, można zrobić z tego niezłe życie, poświecając się pasji, nauce a za parę lat zrozumieć, że tak szczęśliwsi to nigdy nie byliśmy.
Możemy iść na jakieś kursy asertywności aby lepiej wyrażać swoje zdanie (tego można się naprawdę wyszkolić na poziome dobrym).

Inny konflikt to nadmierne pozwalanie na wykorzystywanie się, jak ja to nazywam "syndrom dobrej cioci", taka osoba wiecznie myśli o innych, skupia się pomimo swojego już dorosłego życia czy wchodzenia w nie w życie matki, ojca, rodziny, angażuje się za bardzo próbując prostować życie za innych.
Często nie dostając wdzięczności a wręcz po czasie jeszcze oblegi czy narzekania, bo zwykle osoby, które same nie chca dbac o rozwój swoje go życia i zmian w nim stają się po czasie wampirami energetycznymi, które tylko liczą, ze przeżyją życie czyimś kosztem i czyimś staraniem.
Konflikt polega na emocjach do rodziny, bliskich przyjaciół a zmeczeniem tym wszystkim, brakiem czasu dla siebie, jak pojawią się do tego pierwsze objawy leku, to jesteśmy od razu przez tych ludzi zwykle do tego niezrozumiani, osoby, które do tej pory polegały na nas, odwracają się i mówią, weź się w garść, to daje dodatkowy żal.
Tak to się może właśnie toczyć.
I tu tak samo, brak pozwalanie na to aby leki i objawy zaczeły nam rządzić, jak już zaczeły to przełamywanie, akceptacja, dialogi wewnętrzne itd oraz ingerencja! w życie nasze, wieksze łapanie dystansu do problemów innych, nawet najbliższych, trzeba zacząć także myślenie także o sobie, oraz przyjąć prostą filozofię, ze za kogoś życia przeżyć się nie da i zrozumieć, ze nie jesteśmy niczemu winni, że inni nie chca bądź nie potrafią się za to zabrać.


I to by było na tyle, takich przykładów, chciałem po prostu podkreślić, że konflikty wewnetrzne to presja, stresy, nie trzeba przez konflikty rozumieć jakiś analizy życia aż po badanie odbytu :)

Nie do końca uważam jednak, ze konflikty takie są nieuświadomione ale być może tak uważam, bo tymi tematami na własny użytek "zajmuję się" od dawna i nie mam problemów jakby z widzeniem tych konfliktów u siebie czy czasem i u innych.
Jednakże wydaje mi się, że kazdy kto ruszy głową taki konflikt dostrzeże, bo konflikt zwykle wiąże sie z życiem i naszym rozwojem, jak czujemy, ze coś blokue ten rozwój, że coś daje nam poczucie, ze robimy to źle, albo że czegoś nie robimy to to jest to.
Myślę, że konflikt, presję można po prostu zauważyć.

No ale teraz okey, są konflikty, jest presja stres i dlaczego ja?
Wiele osób zadaje to pytanie sobie, jak to możliwe, że Zosia, Tomek z boku, ma 3 dzieci, same problemy a nie ma nerwicy a ja bystry w miare, ogólnie kumaty i wpadłem w coś takiego.

A to dlatego, że każdy człowiek ma różną granice odporności na stresy i presje, która jest warunkowana przez różne rzeczy.
Te pytania "dlaczego ja?" są wynikiem dziwnego traktowania naszej psychiki, zupełnie tak jakby psychika ludzka to było coś czego nie da się opisac, wyrazić słowami, jakby to było coś nienaturalnego, nie z tego świata, coś czego nie można dotknąć, zbadać, zobaczyć.
Podczas gdy psychika to jest po prostu układ nerwowy, bardzo wazny układ w ludzkim organizmie.
I tak jak niektórzy mogą rodzić się z silniejszym sercem a inni ze słabszym tak jak jedni mogą mieć bardziej rozbudowany układ oddechowy i szybciej biegać, tak samo psychika ludzka a dokładnie odporność na stresy i presje może być różna.
Wielu uważa, ze to słabośc, słabością można to nazwać wtedy kiedy nie chcesz brac udziału w poprawie tego, bo psychikę czyli jakość reagowania naszego układu nerwowego można poprawiać sobą samym, naszymi działaniami, myslami, nastawieniem i to jest najważniejsze.
Dlatego, ze żadne zaburzenia lekowe, zaburzenia osobowości czy inne zaburzenia emocjonalne, nie są chorobami psychicznymi, tutaj my mamy na to wpływ poprzez zmiane siebie i swojego zapatrywania się na świat oraz na to jak o tym wszystkim myślimy.

No ale dobra, presje stresy a jakie czynniki moga wyzwalac to, że objawy się pojawiają, jakie predyspozycje?

Na pewno co do tego predysponuje to kwestie biologiczne, czyli stan właśnie układu nerwowego (nie choroba układu ale jego rozmaite reakcje na różne bodźce, ta włąśnie granica odporności każdego z nas), na pewno pewne cechy a także tą granicę możemy mieć przekazywani genami, w końcu tak działa ewolucja.
Ale także bagaż emocjonalny od naszych rodziców dostajemy podczas wychowywania (choćby wpajanie wzorców zachowań lękowych), tak więc czynniki wychowacze mają bardzo duży wpływ na kształtowanie się u nas tej granicy odporności na presje/konflikty czy stresy.

Tu warto wspomnieć o tym o co wielu pyta, a mianowicie czy każdy kto ma nerwicę musi być zaraz wielkim lękowcem, który jest od zawsze bardzo zaburzony, czy każdy musi miec zwalone dzieciństwo aby móc predysponowac do miana posiadania nerwicy?
Wiele osób prześwietla swoje życia wstecz i dopatruje się tam zachowań lękowych, sprawdza czy zawsze byli jacyś "dziwni" smutni itp.
To są troche zbyteczne działania, bo jak jesteśmy mali możemy bac się wielu rzeczy, duchów, ciemności, niekoniecznie to musi wiązać się z nerwicą tu i teraz.
Takie działenia to trochę jest zbytnie wybieganie przed szereg.

Nie kazdy kto nabawił się zaburzeń lekowych, depresji musiał mieć zwalone dzieciństwo czy złe wychowanie.
Bo jak mówie predyspozycja może tkwić w tej granicy odporności, układzie nerwowym, temperamencie danego człowieka.

Natomiast czynnikami, które mogą wywoływać powoli (nawet latami) nerwice aż pojawi się ona dopiero po pewnym czasie, przy własnie konflikcie/presji, stresie mocnym, traumie są zwykle po prostu dłużej trwające stresy i problemy.
Możemy mieć dłuższe problemy rodzinne, zdrowotne, finansowe, które powoli osłabiają naszą granice odporności, umysł coraz bardziej ma dośc ciągłego pesymizmu i smutku, aż w końcu przy jakimś bezpośrednim silniejszym stresie czy po prostu za długo trwającym obecnym dostajemy pierwszy objawów.
Możemy mieć blokowany przez coś rozwój osobisty, co zaczyna powodować niezadowolenie z życia i potem nagle bach objawy.

Ale też nerwica może pojawiać się od razu, granica odporności na stres może być przekroczona natychmiastowo
A czynniki te to zwykle traumy, smierć bliskich, a także nagły stresor jak atak paniki przy zażywaniu narkotyków, może to być nagła presja/konflikt o których pisałem wcześniej, który przeciążył układ i przekroczył granice odporności.
Może to byc stres nawet egzaminem, coś co nagle za bardzo nas rozhula emocjonalnie a umysł od razu wieje.

Tak więc nie trzeba być wielkim zawczasu nerwicowcem aby dostać objawów nerwicy i wpaść w lękowe błedne koło.

Natomiast ci, którzy jednak mieli złe wychowanie, byli wyuczani zachowań lękowych, mieli w rodzinie osoby z nerwicami np. matkę, ojca, którzy nieświadomie zapewne przekazywali im te cechy, tworzą przez lata dorastania w sobie, pewne cechy po prostu człowieka lękowego.
Człowieka wybitnie wrażliwego na zdarzenia, opinie, sytuację i wydarzenia na świecie.
Taka osoba nie jest skazana do końca życia na nerwice ale jej podatnośc zwykle na stany lęku i depresji jest dośc duża.
Czynniki jak brak własciwej opieki rodzicielskiej w dzieciństwie, duża niekonsekwencja rodziców i właśnie to wyuczanie zachowań lekowych – unikających, awantury w dzieciństwie, alkoholizm, szumne rozwody, znęcania sie, gwałty, ogólnie niedostateczna opieka rodziców, brak poczucia bezpieczeństwa, brak osób akceptujących, zwykle przez dłuższy okres dorastania tworzy osobę, która jest o wiele bardziej podatna na przekraczanie granicy odporności na stres.
Łatwiej taka osoba wpada w zaburzenia lękowe przy kazdym konflikcie/presji, stresie.

Bynajmniej taka osoba nie jest skazana na to wszystko do konca życia, wydawać by się mogło, że osobowość to rzecz niezmienialna ale to bzdura.
Oczywiście można mieć więcej w sobie zachowania lekowego bądź mniej, ale najważniejsze to nigdy nie robić z siebie z tego powodu osoby chorej i nie uważać, że skoro mamy cechu osoby lekowej to już zawsze tak będzie oraz, że nie damy rady.
Pojawienie się nerwic u takich osób zwykle zmusza je (jeżeli naprawdę chcą i się postarają) do zmian swojego nastawienia do całego życia, zmusza do większego zaangażowania w przełamywanie lęków oraz zmiany podejścia do chorób i życia.
Tym sposobem ich osobowośc zmienia się również na plusy, stare wzorce reagowania lękiem na wszystko czy na wiele, zmieniają się na nowe, zdrowsze emocjonalnie.


A o osobowości więcej tutaj : link niedłuugo

Oczywiście dodam, że najlepiej wspomagać się w tym wszystkim terapeutycznie, w każdym wypadku, dobry terapeuta nie tylko pomoże w przełamywaniu leków, mysli lękowych itd nie tylko pomoże zrozumieć jak to działa ale także pomoże w tej bardzo waznej ingerencji w nasze życia, bo ta ingerencja jest równie wazna jak przełamywanie.
Rozwój osobisty jest niezmiernie ważny, a dążenie do rozwoju z pozwoleniem sobie na porażki i nie pozwalanie na ograniczanie się ewentualnym objawom jest czymś co wyklucza nerwice :)
Tyle, ze najpierw trzeba wyjśc zwykle z lękowego błednego koła ;)