Moja kolej ;-)
: 2 stycznia 2012, o 01:02
No więc tak.. Trafiłam na to forum dopiero dzisiaj. Na wstępie skopiuję moją wypowiedź z innego forum, kiedy nie miałam jeszcze pojęcia, co mi jest..
"Oto mój problem: Mam 16 lat. Do tej pory zdarzały mi się okresy kiedy miałam 'doła', płakałam z byle powodu, nie miałam ochoty ruszać się z łóżka.. Ale cóż, chyba niemal każdy ma takie chwile. Ale od mniej-więcej 2 tygodni zaczęłam się czuć o wiele gorzej.. Zaczęłam mieć uczucie, że patrzę na moje życie z boku, a nie mam w nim udziału. Że jestem jak robot, który ma zaprogramowane reakcje i odpowiedzi, które bezmyślnie powtarza. Jak marionetka, którą ktoś steruje.. Jak zombie. Na zmianę mam wrażenie, że już nic nie czuję i nic mnie nie obchodzi, i mam ataki płaczu z bardzo błahych powodów. Czasem mam wrażenie, że już nie umiem samodzielnie myśleć i podejmować decyzji, po prostu robię to, co powinnam robić, czego ludzie ode mnie oczekują, i nie do końca jestem tego wszystkiego świadoma, czasem nachodzi mnie myśl: "Ale właściwie, to co ja tutaj robię?". Boję się, że.. tracę siebie, że moje życie przeleci, a ja nawet tego nie zauważę. Dodatkowo, pojawiły się u mnie problemy z zasypianiem, których wcześniej nie miałam. Leżąc w łóżku, zastanawiam się, skąd bierze się to 'nieswoje' uczucie, jakby moje ciało nie należało do mnie i dodatkowo mnie to dołuje. Wczoraj, być może pod wpływem takich myśli, miałam coś, co doskonale pasuje do opisu 'ataku paniki' na Wikipedii (wiem, jakże wiarygodne źródło wiedzy ), wystąpiły u mnie mdłości, gwałtowne skoki ciśnienia, bardzo wysoki puls, nieopanowane dreszcze. Po tym przeraziłam się jeszcze bardziej, pojawiły się myśli, że już nad niczym nie panuję..
Co mam z tym wszystkim zrobić? Czy psycholog mógłby mi pomóc, czy takie problemy się 'nie nadają' do psychologa? A może to objawy jakiejś choroby?
Nie mam pojęcia, co mam robić, ogarnia mnie poczucie beznadziei- boję się, że w końcu zupełnie stracę świadomość tego, co robię.. Nie chcę stracić siebie."
No cóż, czytając na tej stronie objawy depersonalizacji otwierałam usta ze zdumienia, bo nawet sformułowania, które są tam użyte brzmią identycznie jak te moje, a przecież pisząc to, nie miałam pojęcia, co mi jest. Czasem czytając wypowiedzi innych ludzi myślę: "No tak, ale pewnie nikt nie ma tego w aż tak nasilonym stopniu, jak ja..", ale znalazłam także posty z identycznymi wnioskami, więc to pewnie jest także charakterystyczne dla d/d. W sumie, cały czas gdy opisuję mój problem, mam to dziwne wrażenie 'Hmm, ale co ja właściwie robię?".
Muszę powiedzieć, że ta strona strasznie mi pomogła, od ponad godziny czytam posty innych ludzi z depersonalizacją i w głowie mam głównie "DOKŁADNIE!". Czytałam wątek o stanie po d/d i.. przyznaję, że już teraz, gdy pomyślę, że odzyskam normalność mam łzy szczęścia w oczach- myślę, że dopiero, kiedy d/d minie (bo musi minąć!) docenię tak naprawdę to wszystko, co miałam.Ale przede wszystkim to forum uświadomiło mi, że niepotrzebnie wmawiam sobie schizofrenię, niepotrzebnie obawiam się utraty świadomości i tego, że pewnego dnia otworzę oczy i okaże się, że znajduję się w szpitalu psychiatrycznym. No i ta myśl: "Nie tylko ja oszalałam!
". Ostatnie dni spędziłam w większości płacząc, byłam przerażona tym, że to uczucie już nigdy nie minie i tak naprawdę nigdy nie będę żyła pełnią życia, bo jak tu żyć, kiedy własne ciało wydaje się być obce?
Teraz tak naprawdę progi do pokonania to rozmowa z rodzicami oraz pokonanie lęków..
Moje problemy z lękami zaczęły się od sprawy.. wychowania fizycznego. Miałam z tym ogromne problemy, kiedyś schudłam 2 kg tylko z powodu myśli o tym, 'co będzie w szkole', po tym stałam się rozchwiana psychicznie i łatwo wpadałam w 'doły'. Kończy się data ważności mojego zwolnienia z tego przedmiotu, pewnie stąd atak paniki w ostatnich dniach (przerażające uczucie..) i depersonalizacja. No cóż, dobra rada? Oglądanie filmów pokroju 'Requiem dla snu' w takim stanie nie pomaga, po tym nakręciłam się strasznie myślami o schizofrenii i innych chorobach psychicznych
Co do rozmowy z rodzicami, problem polega na tym, że moja mama na większość moich stwierdzeń odpowiada: "przesadzasz" lub "weź się w garść", na temat wf-u rozmawiałam z nią przez bardzo długi czas, a i tak do tej pory nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo to wpłynęło na mój charakter i psychikę..
W każdym razie, chyba pora już kończyć te wywody.
Przepraszam za obszerność tego wszystkiego, musiałam to z siebie wyrzucić, już mi trochę lepiej.
Jeżeli ktoś to przeczytał, to jestem bardzo wdzięczna, jeżeli nie.. no cóż, nie dziwię się za bardzo
Kluczowe pytanie: Wybrać się do psychologa, czy psychiatry? (Pewnie będę miała możliwość iść prywatnie, a jednak co jak co, ale słowo 'psycholog' przerazi moich rodziców mniej niż 'psychiatra'
)
Złota myśl na koniec.. Mam nadzieję, że kiedyś przeczytam to wypracowanie które tu naskrobałam i zrobię to z uśmiechem na ustach, wiedząc że ten koszmar już minął. I wiecie co? Pisanie tego było naprawdę śmiesznym doświadczeniem, te inteligentne pytania w głowie: "To pisze mój mózg, czy ręce?"
"Oto mój problem: Mam 16 lat. Do tej pory zdarzały mi się okresy kiedy miałam 'doła', płakałam z byle powodu, nie miałam ochoty ruszać się z łóżka.. Ale cóż, chyba niemal każdy ma takie chwile. Ale od mniej-więcej 2 tygodni zaczęłam się czuć o wiele gorzej.. Zaczęłam mieć uczucie, że patrzę na moje życie z boku, a nie mam w nim udziału. Że jestem jak robot, który ma zaprogramowane reakcje i odpowiedzi, które bezmyślnie powtarza. Jak marionetka, którą ktoś steruje.. Jak zombie. Na zmianę mam wrażenie, że już nic nie czuję i nic mnie nie obchodzi, i mam ataki płaczu z bardzo błahych powodów. Czasem mam wrażenie, że już nie umiem samodzielnie myśleć i podejmować decyzji, po prostu robię to, co powinnam robić, czego ludzie ode mnie oczekują, i nie do końca jestem tego wszystkiego świadoma, czasem nachodzi mnie myśl: "Ale właściwie, to co ja tutaj robię?". Boję się, że.. tracę siebie, że moje życie przeleci, a ja nawet tego nie zauważę. Dodatkowo, pojawiły się u mnie problemy z zasypianiem, których wcześniej nie miałam. Leżąc w łóżku, zastanawiam się, skąd bierze się to 'nieswoje' uczucie, jakby moje ciało nie należało do mnie i dodatkowo mnie to dołuje. Wczoraj, być może pod wpływem takich myśli, miałam coś, co doskonale pasuje do opisu 'ataku paniki' na Wikipedii (wiem, jakże wiarygodne źródło wiedzy ), wystąpiły u mnie mdłości, gwałtowne skoki ciśnienia, bardzo wysoki puls, nieopanowane dreszcze. Po tym przeraziłam się jeszcze bardziej, pojawiły się myśli, że już nad niczym nie panuję..
Co mam z tym wszystkim zrobić? Czy psycholog mógłby mi pomóc, czy takie problemy się 'nie nadają' do psychologa? A może to objawy jakiejś choroby?
Nie mam pojęcia, co mam robić, ogarnia mnie poczucie beznadziei- boję się, że w końcu zupełnie stracę świadomość tego, co robię.. Nie chcę stracić siebie."
No cóż, czytając na tej stronie objawy depersonalizacji otwierałam usta ze zdumienia, bo nawet sformułowania, które są tam użyte brzmią identycznie jak te moje, a przecież pisząc to, nie miałam pojęcia, co mi jest. Czasem czytając wypowiedzi innych ludzi myślę: "No tak, ale pewnie nikt nie ma tego w aż tak nasilonym stopniu, jak ja..", ale znalazłam także posty z identycznymi wnioskami, więc to pewnie jest także charakterystyczne dla d/d. W sumie, cały czas gdy opisuję mój problem, mam to dziwne wrażenie 'Hmm, ale co ja właściwie robię?".
Muszę powiedzieć, że ta strona strasznie mi pomogła, od ponad godziny czytam posty innych ludzi z depersonalizacją i w głowie mam głównie "DOKŁADNIE!". Czytałam wątek o stanie po d/d i.. przyznaję, że już teraz, gdy pomyślę, że odzyskam normalność mam łzy szczęścia w oczach- myślę, że dopiero, kiedy d/d minie (bo musi minąć!) docenię tak naprawdę to wszystko, co miałam.Ale przede wszystkim to forum uświadomiło mi, że niepotrzebnie wmawiam sobie schizofrenię, niepotrzebnie obawiam się utraty świadomości i tego, że pewnego dnia otworzę oczy i okaże się, że znajduję się w szpitalu psychiatrycznym. No i ta myśl: "Nie tylko ja oszalałam!

Teraz tak naprawdę progi do pokonania to rozmowa z rodzicami oraz pokonanie lęków..
Moje problemy z lękami zaczęły się od sprawy.. wychowania fizycznego. Miałam z tym ogromne problemy, kiedyś schudłam 2 kg tylko z powodu myśli o tym, 'co będzie w szkole', po tym stałam się rozchwiana psychicznie i łatwo wpadałam w 'doły'. Kończy się data ważności mojego zwolnienia z tego przedmiotu, pewnie stąd atak paniki w ostatnich dniach (przerażające uczucie..) i depersonalizacja. No cóż, dobra rada? Oglądanie filmów pokroju 'Requiem dla snu' w takim stanie nie pomaga, po tym nakręciłam się strasznie myślami o schizofrenii i innych chorobach psychicznych

W każdym razie, chyba pora już kończyć te wywody.

Jeżeli ktoś to przeczytał, to jestem bardzo wdzięczna, jeżeli nie.. no cóż, nie dziwię się za bardzo

Kluczowe pytanie: Wybrać się do psychologa, czy psychiatry? (Pewnie będę miała możliwość iść prywatnie, a jednak co jak co, ale słowo 'psycholog' przerazi moich rodziców mniej niż 'psychiatra'

Złota myśl na koniec.. Mam nadzieję, że kiedyś przeczytam to wypracowanie które tu naskrobałam i zrobię to z uśmiechem na ustach, wiedząc że ten koszmar już minął. I wiecie co? Pisanie tego było naprawdę śmiesznym doświadczeniem, te inteligentne pytania w głowie: "To pisze mój mózg, czy ręce?"
