Jestem załamana.
: 6 maja 2016, o 20:02
Witajcie.
Nie wiem, czy mi to pomoże, czy nie, aczkolwiek muszę coś napisać, bo nikt mnie nie rozumie.
Wszystko zaczęło się tak poważnie 25 Kwietnia, czyli praktycznie niedawno, jednak pewne objawy pojawiły się wcześniej.
Przełom stycznia/lutego, kiedy to zaczęłam mieć dziwne napady w sklepach.
Produkty leżące na półkach zlewały mi się w jedną całość, miałam wrażenie, że obraz mi klatkuje, myślałam, że zaraz zemdleje... gula w gardle, serce kołacze jak szalone.
Te objawy pojawiły się zawsze w sklepach, kościele. Nigdy nie zemdlałam, nigdy nie musiałam wołać pomocy, ale zawsze byłam pewna, że zemdleje, więc starałam się jak najszybciej wychodzić.
Jednak objawy teraz bardzo się nasiliły, do tego stopnia, że boję się otwierać oczy, bo czuję to "odrealnienie", ten otępiały wzrok, mam wrażenie że ciągle zmienia mi się ostrość widzenia.
Przez to wszystko zaczęłam odwiedzać lekarzy.
25 Kwietnia poszłam do okulisty, bo wmówiłam sobie zapalenie spojówek. Pani okulistka poszła tym tropem i choć pewnie sam w to nie wierzyła, to przepisała mi leki na zapalenie.
Wydałam 110 zł.
W ten sam dzień poszłam do laryngologa, bo myślałam, że to problem z zatokami.
Zrobiłam RTG zatok.
Nie wyszło nic, ale mimo to lekarz przepisał mi lek do nosa.
Wydałam kolejne 140 zł.
26 Kwietnia musiałam wyjechać z narzeczonym na rozprawę, która miała zadecydować, czy wraca ze mną, czy niestety jest skazany.
Wszystko wyszło ok i nawet było ze mną w porządku, ale po chwili zdenerwowałam się falującymi obrotami samochodu i znów dziwny atak.
Prawdę mówiąc od tamtych dni nic nie wróciło do normy. Przestałam jeść, budzę się w nocy, ciągle czytam wszystko w necie i wmawiam sobie jakieś choroby.
27 Kwietnia poszłam na badanie krwi. O 15 odebrałam wyniki i były dwa podwyższone wyniki, ale internistka zapewniła mi że jest wszystko w porządku i mam cieszyć się życiem, a ja? Ja się rozpłakałam !!! Zrozumiałam, że to jest coś naprawdę poważnego, skoro wyniki tylu badań nic nie wykazały.
28 Kwietnia mój narzeczony pojechał do pracy, a ja miałam dziwną jazdę. Zadzwoniłam po pogotowie, ale chyba odebrali mnie za wariatkę, bo uznali, że nie mają podstaw.
Poszłam do szpitala sama.
Rodzinny lekarz uznał wprost : nerwica. Nie jestem na nic chora, tylko jest to nerwica.
Dostałam skierowanie na izbę przyjęć, ale tam znów usłyszałam, że nie mają podstaw.
Mierzyli mi ciśnienie. Zwykle mam w normie, czasami mam za niskie, ale non stop mam podwyższone tętno ( do około 120)
29 Maja uznałam, że może to jednak problem z oczami, więc może powinnam zakupić okulary z antyrefleksem.
Kupiłam okulary za 800 zł, ale z nimi jest mam wrażenie jeszcze gorzej... Mam lepszą ostrość, ale otępienie wzroku, te zawiechy są ciągle.
Pojechałam też do innego okulisty, który stwierdził, że faktycznie mam zmęczone, podrażnione oczy i znów przepisał mi inny lek - uznał, że mam przestać brać inne leki na oczy.
Nic nie pomogło.
W miniony poniedziałek poszłam do neurologa (skierowanie ze szpitala), który uznał, że nic mi nie jest, ale poprosiłam o skierowanie na tomografię (20 maja mam mieć robiony).
Umówiłam się też dziś na rezonans ( 22 maja w Łodzi).
A w ten poniedziałek idę na test obciążeń organizmu.
Już nie wiem, co robić.
Krzywdzę siebie, moich bliskich, którzy ciągle powtarzają, że sobie wmawiam.
A ja .... ja naprawdę źle sie czuję.
Boli mnie kark, kręgosłup, źle śpię, mam kołatanie serca, ale najgorsze jest to odrealnienie, to że nie wiem, co mam ze sobą zrobić, że nie jestem zorganizowana... a zawsze byłam.
Zawsze wiedziałam, po co wstaję, co mam danego dnia zrobić..
Nie mam ochoty pracować (pracuję przed komputerem). Czuję jakbym miała pijaną głowę, jakbym przyszła z 3 dniowego melanżu, jakby w ogóle nie spała i czuła się taka pijana... totalnie nieswojo.
Jestem taka nieobecna.
Wiem gdzie jestem, co robię, ale mam wrażenie, że jestem robotem.
Na 2 czerwca jestem umówiona do psychiatry, ale chcę, żeby do tego czasu wszystko się zmieniło.
Nie mam na nic sił, najchętniej przespałabym ten stan i obudziła się pewnego dnia po prostu jako ja - Natalia.
Poza tym mam wrażenie, że mam zatkane uszy, zatkany nos (ale jak wyżej napisałam laryngolog powiedział, że zatoki są czyste).
Od grudnia się odchudzałam. Schudłam ponad 10 kg, uznałam, że może brak mi witamin.
Neurolog przepisał mi neurovit, ale lepiej się po nim nie czuję, choć jak pierwszy raz wzięłam tabletkę, to poczułam się lepiej ( a może sobie wmówiłam... ).
Najgorsze jest to zmęczenie psychiczne.
Już nie wiem, co mam ze sobą zrobić, a mój narzeczony uważa, że czytam pierdoły w necie, wmówiłam sobie coś i teraz w tym przekonaniu żyję.
A ja po prostu... czuję się źle.
Mam wrażenie, że ciągle zmienia mi się ostrość wzroku, że cokolwiek robię myślę tylko o tym stanie i wchodzę w takie zamyślenie.
Innymi słowy - czuję się teraz wszędzie dokładnie tak jak w sklepach jeszcze 3 miesiące temu.
Tylko na dworze czuję się bezpieczniej i lepiej.
Powiedzcie mi, że mi to przejdzie!!!
(
Lekarze patrzą na mnie jak na wariatkę, a ja naprawdę czuję się zmęczona,szukam przyczyn w necie, a moja głowa nie nadąża nad myślami.
Czuję tak jakby mój mózg nie nadążał za przesyłanym obrazem....
Jestem strasznie zdesperowana...
Nie wiem, czy mi to pomoże, czy nie, aczkolwiek muszę coś napisać, bo nikt mnie nie rozumie.
Wszystko zaczęło się tak poważnie 25 Kwietnia, czyli praktycznie niedawno, jednak pewne objawy pojawiły się wcześniej.
Przełom stycznia/lutego, kiedy to zaczęłam mieć dziwne napady w sklepach.
Produkty leżące na półkach zlewały mi się w jedną całość, miałam wrażenie, że obraz mi klatkuje, myślałam, że zaraz zemdleje... gula w gardle, serce kołacze jak szalone.
Te objawy pojawiły się zawsze w sklepach, kościele. Nigdy nie zemdlałam, nigdy nie musiałam wołać pomocy, ale zawsze byłam pewna, że zemdleje, więc starałam się jak najszybciej wychodzić.
Jednak objawy teraz bardzo się nasiliły, do tego stopnia, że boję się otwierać oczy, bo czuję to "odrealnienie", ten otępiały wzrok, mam wrażenie że ciągle zmienia mi się ostrość widzenia.
Przez to wszystko zaczęłam odwiedzać lekarzy.
25 Kwietnia poszłam do okulisty, bo wmówiłam sobie zapalenie spojówek. Pani okulistka poszła tym tropem i choć pewnie sam w to nie wierzyła, to przepisała mi leki na zapalenie.
Wydałam 110 zł.
W ten sam dzień poszłam do laryngologa, bo myślałam, że to problem z zatokami.
Zrobiłam RTG zatok.
Nie wyszło nic, ale mimo to lekarz przepisał mi lek do nosa.
Wydałam kolejne 140 zł.
26 Kwietnia musiałam wyjechać z narzeczonym na rozprawę, która miała zadecydować, czy wraca ze mną, czy niestety jest skazany.
Wszystko wyszło ok i nawet było ze mną w porządku, ale po chwili zdenerwowałam się falującymi obrotami samochodu i znów dziwny atak.
Prawdę mówiąc od tamtych dni nic nie wróciło do normy. Przestałam jeść, budzę się w nocy, ciągle czytam wszystko w necie i wmawiam sobie jakieś choroby.
27 Kwietnia poszłam na badanie krwi. O 15 odebrałam wyniki i były dwa podwyższone wyniki, ale internistka zapewniła mi że jest wszystko w porządku i mam cieszyć się życiem, a ja? Ja się rozpłakałam !!! Zrozumiałam, że to jest coś naprawdę poważnego, skoro wyniki tylu badań nic nie wykazały.
28 Kwietnia mój narzeczony pojechał do pracy, a ja miałam dziwną jazdę. Zadzwoniłam po pogotowie, ale chyba odebrali mnie za wariatkę, bo uznali, że nie mają podstaw.
Poszłam do szpitala sama.
Rodzinny lekarz uznał wprost : nerwica. Nie jestem na nic chora, tylko jest to nerwica.
Dostałam skierowanie na izbę przyjęć, ale tam znów usłyszałam, że nie mają podstaw.
Mierzyli mi ciśnienie. Zwykle mam w normie, czasami mam za niskie, ale non stop mam podwyższone tętno ( do około 120)
29 Maja uznałam, że może to jednak problem z oczami, więc może powinnam zakupić okulary z antyrefleksem.
Kupiłam okulary za 800 zł, ale z nimi jest mam wrażenie jeszcze gorzej... Mam lepszą ostrość, ale otępienie wzroku, te zawiechy są ciągle.
Pojechałam też do innego okulisty, który stwierdził, że faktycznie mam zmęczone, podrażnione oczy i znów przepisał mi inny lek - uznał, że mam przestać brać inne leki na oczy.
Nic nie pomogło.
W miniony poniedziałek poszłam do neurologa (skierowanie ze szpitala), który uznał, że nic mi nie jest, ale poprosiłam o skierowanie na tomografię (20 maja mam mieć robiony).
Umówiłam się też dziś na rezonans ( 22 maja w Łodzi).
A w ten poniedziałek idę na test obciążeń organizmu.
Już nie wiem, co robić.
Krzywdzę siebie, moich bliskich, którzy ciągle powtarzają, że sobie wmawiam.
A ja .... ja naprawdę źle sie czuję.
Boli mnie kark, kręgosłup, źle śpię, mam kołatanie serca, ale najgorsze jest to odrealnienie, to że nie wiem, co mam ze sobą zrobić, że nie jestem zorganizowana... a zawsze byłam.
Zawsze wiedziałam, po co wstaję, co mam danego dnia zrobić..
Nie mam ochoty pracować (pracuję przed komputerem). Czuję jakbym miała pijaną głowę, jakbym przyszła z 3 dniowego melanżu, jakby w ogóle nie spała i czuła się taka pijana... totalnie nieswojo.
Jestem taka nieobecna.
Wiem gdzie jestem, co robię, ale mam wrażenie, że jestem robotem.
Na 2 czerwca jestem umówiona do psychiatry, ale chcę, żeby do tego czasu wszystko się zmieniło.
Nie mam na nic sił, najchętniej przespałabym ten stan i obudziła się pewnego dnia po prostu jako ja - Natalia.
Poza tym mam wrażenie, że mam zatkane uszy, zatkany nos (ale jak wyżej napisałam laryngolog powiedział, że zatoki są czyste).
Od grudnia się odchudzałam. Schudłam ponad 10 kg, uznałam, że może brak mi witamin.
Neurolog przepisał mi neurovit, ale lepiej się po nim nie czuję, choć jak pierwszy raz wzięłam tabletkę, to poczułam się lepiej ( a może sobie wmówiłam... ).
Najgorsze jest to zmęczenie psychiczne.
Już nie wiem, co mam ze sobą zrobić, a mój narzeczony uważa, że czytam pierdoły w necie, wmówiłam sobie coś i teraz w tym przekonaniu żyję.
A ja po prostu... czuję się źle.
Mam wrażenie, że ciągle zmienia mi się ostrość wzroku, że cokolwiek robię myślę tylko o tym stanie i wchodzę w takie zamyślenie.
Innymi słowy - czuję się teraz wszędzie dokładnie tak jak w sklepach jeszcze 3 miesiące temu.
Tylko na dworze czuję się bezpieczniej i lepiej.
Powiedzcie mi, że mi to przejdzie!!!

Lekarze patrzą na mnie jak na wariatkę, a ja naprawdę czuję się zmęczona,szukam przyczyn w necie, a moja głowa nie nadąża nad myślami.
Czuję tak jakby mój mózg nie nadążał za przesyłanym obrazem....
Jestem strasznie zdesperowana...