jaktoktojakja pisze:A czy o to właśnie nie chodzi w zaburzeniu? By te natręty z biegiem czasu poprostu nie sprawiały same w sobie lęku, tylko wiesz, że są absurdalne i nię na nich nie skupiasz?
tak im bardziej je olewasz, tym bardziej zaczniej dystansowac sie na ich pojawienie sie, az ktoregos dnia nie bedziesz sie ich bala. U mnie bylo to mozliwe, gdyz natreciochy pojawialy sie co sekunde, wiec, aby przezyc musialam je ignorowac, az pewnego dnia tak wycwiczylam mozg, ze doszlam do momentu, gdzie w dupie to calkowicie mialam i wtedy one zaniknely.
Najgorzej dla mnie bylo kilka dni albo tydzien po zaniknieciu, bo pojawiala sie mysl nagle, ot taki niechciany intruz, i nagle mnie na nogi stawialo taka sila tego intruza byla, taki strach wywolywala, mimo wycwiczenia mozgownicy, ni eumiem zapanowac nad natretami po "urlopie i spokoju", co powodowalo u mnie wkrecenia sie na nowo.
Nigdy do konca nie wiesz, czy mysli sa absurdalne, gdyby tak bylo nerwica by se puscila szybciutko i odburzenie nie byloby takie czasochlonne, zawsze pozostaje w czesci nieswiadomej mozgu cien watpliwosci, ktory poglebia sie, w zaleznosci od twojego napiecia ciala i symptomoww. Np od tygodnia nie mam natrectw, nagle mnie szefowa wkurzyla, ok super, na drugi dzien pojawil sie natret i poniewaz juz bylam na dosc wysokim poziomie zdenerwonia (gula w gardle) to przy pojawieniu sie natreta szybko weszlam na wyzszy poziom napiecia i leku. Im wyzszy poziom, tym bardziej natetow sie boisz, dlatego wazne jest aby ciagle sie relaksowac ciagle i ciagle, nawet jak sie nie ma natretow, aby nie byc na wysokim poziomie lekow.
dodam ze moim narzedziem relaksacji jest 45 minut sportu codziennie i bez kitu udaje mi sie od trzech lat wyuczylam sie, ze codziennie robie cos sportowego, ps nigdy nie lubilam sportu i omijalam szerokim lukiem wszystkoco z nim zwiazane
polecam relaksajce jacobson schultz, dostepne na yotube