Moja historia, jak żyć?
: 3 stycznia 2011, o 03:08
Witam,
Mam 21 lat. Wszystko zaczęło się od zapalenia marihuany blisko rok temu (prawdopodobnie po wcześniejszym wypiciu wina), wtedy poczułem się podobnie jak opisał to jeden z użytkowników tego forum - Kazik666:
"jakby ktoś mnie włączył i wyłączył... poczułem totalny niepokój, strach, przerażenie i lęk... wszystko mi się powtarzało i jakby było jedną chwilą... Jakby ktoś wcisnął play w filmie, obejrzał 10 sekund, potem znów przewinął do tyłu tak w kółko"
Jakbym wpadł w próżnię, jakby świat i ja sam się zdematerializował. Paliłem wcześniej kilka razy i raczej mnie to przygnębiało, a nie rozweselało, lecz też nie paraliżowało w ten sposób.
W tym czasie studiowałem i mieszkałem w innym mieście, do tego nieszczęsnego dnia radziłem sobie na uczelni i dobrze się bawiłem, było dużo alkoholu. Po kilku tygodniach, nie potrafiąc się po tym pozbierać, przerażony wróciłem do domu w rodzinnym mieście. Dość szybko trafiłem do neurologa, który próbował mnie lekami Afobam i Zotral, przez jakiś czas podejrzewał padaczkę "Deja vu". Owy lekarz polecił mi psychologa, ale ten nic mi nie pomógł. Dziwne uczucie trwało non stop, miałem wrażenie ciągłego deja vu, nie mogłem zasnąć i sypiałem przy włączonym świetle. Próbowałem lek "Nasen", ale źle na mnie działał. Wtedy nie było mowy o depersonalizacji i derealizacji.
Zrezygnowałem z nieefektywnego leczenia, zacząłem sam sobie jako tako radzić, ale wciąż było coś nie tak. Jakby od chwili zapalenia trawki przekroczył jakąś granicę, świat się całkowicie zmienił, załamał, co najgorsze - jakbym umarł, a teraz miał tylko wrażenie istnienia. Pół roku jakoś sobie radziłem.
I pewnego dnia trafiłem na film Numb - Facet, który się zawiesił (2007), już po opisie filmu wiedziałem, że to TO. I tak oto jestem tutaj. Mogę podpisać się pod prawie każdym objawem w przyklejonym wątku ("Krótko o nich"). To dla mnie wielki postęp, bo najgorszy był lęk przed chorobą - że nie wiem co mi jest i wariuję. Teraz mam diagnozę.
Dodam, że od powrotu do domu nie piję alkoholu. Zacząłem palić więcej papierosów niż kiedyś - do paczki dziennie. Wciąż mam problemy z zaśnięciem, kładę się o 3 w nocy, ale potrafię przespać 12 godzin dziennie. O której bym się nie położył ciężko mi jest się przebudzić.
Za to nie wiem co dalej - wrócić do tego neurologa, szukać nowego lekarza, terapeuty? Studiować dalej czy znaleźć pracę?
Studia - kompletnie nie czuję się na siłach, nigdy się nie uczyłem pilnie i jakoś zaliczałem, ale z obecnym poziomem koncentracji nie mam tam szans. Po za tym to miasto kojarzy mi się ciągle z "tym" stanem...
Praca w moim mieście - wydaje mi się, że mieszkając z rodzicami jednak im zawadzam, na pewno mnie nie wyrzucą, ale jednak źle się z tym czuję. A przeprowadzka odpada, bo nie miałbym z kim mieszkać (znajomym). Jeszcze mogę pojechać na uniwerek i spróbować swoich sił, a jeśli się nie uda to tam znaleźć pracę... Nie wiem.
Proszę o poradę, cokolwiek - wiadomo nie dostanę recepty na życie. Jak Wy radzicie sobie w życiu zawodowym, społecznym, towarzyskim?
Pozdrawiam
Mam 21 lat. Wszystko zaczęło się od zapalenia marihuany blisko rok temu (prawdopodobnie po wcześniejszym wypiciu wina), wtedy poczułem się podobnie jak opisał to jeden z użytkowników tego forum - Kazik666:
"jakby ktoś mnie włączył i wyłączył... poczułem totalny niepokój, strach, przerażenie i lęk... wszystko mi się powtarzało i jakby było jedną chwilą... Jakby ktoś wcisnął play w filmie, obejrzał 10 sekund, potem znów przewinął do tyłu tak w kółko"
Jakbym wpadł w próżnię, jakby świat i ja sam się zdematerializował. Paliłem wcześniej kilka razy i raczej mnie to przygnębiało, a nie rozweselało, lecz też nie paraliżowało w ten sposób.
W tym czasie studiowałem i mieszkałem w innym mieście, do tego nieszczęsnego dnia radziłem sobie na uczelni i dobrze się bawiłem, było dużo alkoholu. Po kilku tygodniach, nie potrafiąc się po tym pozbierać, przerażony wróciłem do domu w rodzinnym mieście. Dość szybko trafiłem do neurologa, który próbował mnie lekami Afobam i Zotral, przez jakiś czas podejrzewał padaczkę "Deja vu". Owy lekarz polecił mi psychologa, ale ten nic mi nie pomógł. Dziwne uczucie trwało non stop, miałem wrażenie ciągłego deja vu, nie mogłem zasnąć i sypiałem przy włączonym świetle. Próbowałem lek "Nasen", ale źle na mnie działał. Wtedy nie było mowy o depersonalizacji i derealizacji.
Zrezygnowałem z nieefektywnego leczenia, zacząłem sam sobie jako tako radzić, ale wciąż było coś nie tak. Jakby od chwili zapalenia trawki przekroczył jakąś granicę, świat się całkowicie zmienił, załamał, co najgorsze - jakbym umarł, a teraz miał tylko wrażenie istnienia. Pół roku jakoś sobie radziłem.
I pewnego dnia trafiłem na film Numb - Facet, który się zawiesił (2007), już po opisie filmu wiedziałem, że to TO. I tak oto jestem tutaj. Mogę podpisać się pod prawie każdym objawem w przyklejonym wątku ("Krótko o nich"). To dla mnie wielki postęp, bo najgorszy był lęk przed chorobą - że nie wiem co mi jest i wariuję. Teraz mam diagnozę.
Dodam, że od powrotu do domu nie piję alkoholu. Zacząłem palić więcej papierosów niż kiedyś - do paczki dziennie. Wciąż mam problemy z zaśnięciem, kładę się o 3 w nocy, ale potrafię przespać 12 godzin dziennie. O której bym się nie położył ciężko mi jest się przebudzić.
Za to nie wiem co dalej - wrócić do tego neurologa, szukać nowego lekarza, terapeuty? Studiować dalej czy znaleźć pracę?
Studia - kompletnie nie czuję się na siłach, nigdy się nie uczyłem pilnie i jakoś zaliczałem, ale z obecnym poziomem koncentracji nie mam tam szans. Po za tym to miasto kojarzy mi się ciągle z "tym" stanem...
Praca w moim mieście - wydaje mi się, że mieszkając z rodzicami jednak im zawadzam, na pewno mnie nie wyrzucą, ale jednak źle się z tym czuję. A przeprowadzka odpada, bo nie miałbym z kim mieszkać (znajomym). Jeszcze mogę pojechać na uniwerek i spróbować swoich sił, a jeśli się nie uda to tam znaleźć pracę... Nie wiem.
Proszę o poradę, cokolwiek - wiadomo nie dostanę recepty na życie. Jak Wy radzicie sobie w życiu zawodowym, społecznym, towarzyskim?
Pozdrawiam