Moja historia
: 27 grudnia 2014, o 13:39
Witam. Śledzę to forum już od jakiegoś miesiąca, ale dopiero teraz postanowiłem się zarejestrować i opisać co mi dokucza. Więc od początku:
Mam na imię Adam, mam 18 lat, uczę się. Mieszkam na zachodze Polski.
Teraz trochę o historii, jak to się zaczęło wszystko u mnie:
A więc jeżeli to ma wpływ to pod koniec listopada tego roku w szkole została przeprowadzona zbiórka krwi, pomyślałem oddam, oddałem. Czułem się dobrze, ludzie tam mdleli i w ogóle - ja się akurat trzymałem. Wróciłem do domu i ten dzień minął bez niczego. Na drugi dzień wziąłem guaranę na pobudzenie (jak zawsze przed treningiem) i poszedłem na trening (zlekceważyłem zalecenia, że nie powinno się mieć żadnego wysiłku w ciągu 48 godzin) i ten trening był taki, że bardzo się zmęczyłem. Wróciłem z treningu, wziąłem prysznic i taka dziwna myśl jak sobie leżałem, patrzałem się w telewizor i coś było nie tak - zlekceważyłem to. I tutaj można wtrącić motyw marihuany w moim życiu. A więc paliłem jakoś od lipca do tego dnia właśnie, średnio co weekend, tak "rekreacyjnie", nigdy nie miałem jakichś bardzo nieprzyjemnych doświadczeń z nią, jeśli chodzi o stan upalenia. A więc, po tym jak to zlekceważyłem wyszedłem na dwór, kumpel zaproponował pójście na strych do siebie, bo coś tam musiał poogarniać i zapaliliśmy, z tym, że ja wziąłem tylko jedno zaciągnięcie. Nie czułem stanu upalenia. Nie odczuwałem również stanu derealizacji, a może po prostu o niej nie myślałem. Wyszedłem na klatkę schodową, aby pójść na zewnątrz się załatwić.
Schodząc piętro niżej odczułem jakiś dziwny lęk, ktoś na dole stał, nie wiadomo czemu w ogóle postanowiłem aż ktoś pójdzie, wyjdzie z klatki i wtedy dopiero zejdę i tak też zrobiłem. Idąc na dworze już czułem się dziwnie, jak w bajce, sen, wrażenie, że się zaraz obudzę. Wróciłem, pogadaliśmy, było fajnie - po prostu jak zawsze. Wróciłem do domu, zjadłem i już czułem się inaczej kompletnie. Pomyślałem - "Kurde, chyba mam po prostu bombę po tym jednym zaciągnięciu". W ogóle się tym nie przejąłem, położyłem się i zasypiałem. Zasypiając nagle wielkie buuum i serce waliło jak młot, przy tym derealizacja dała już we znaki kompletnie. Byłem strasznie przestraszony. (Tutaj kluczowa sprawa - miałem już stany derealizacji i przy tym mocne bicie serca kilka razy, lecz ponowałem nad tym i lekka derealizacja puszczała po max kilkunastu minutach). Lecz teraz nie, nie mogłem opanować bicia serca, postanowiłem iść na pogotowie, było po 4 nad ranem, aż tyle mnie serce trzymało. Tam dali mi na uspokojenie coś, zrobili ekg, wyszło źle - skierowanie do szpitala. W szpitalu na drugi dzień pobranie krwi, ekg - wszystko w normie. Wypisali mnie z przyczyną "przemęczenie i zażycie jak to doktor napisał "wspomagaczy"", czym guarana nie jest (polecam sprawdzić chociaż na google). Wróciłem do domu ze szpitala i ciągle ten stan, nie mogłem aż wysiedzieć w miejscu, bo nie wiedziałem co mi jest, doszły lęki, straszne. Kilka dni potem, poszedłem do lekarza rodzinnego. Tam znowu ekg i pobranie krwi, morfologia, hormon tarczycy, wszystko to podstawowe - wszystko bardzo dobrze. Powiedziała mi, że sam się może nakręcam, sam też tak uważam (od zawsze jak tylko coś mi dokuczało to to wyolbrzymiałem), zaleciła kupić witaminki i stosować doraźnie hydroksyzynę, której nie stosowałem, bo miałem tylko kilka razy potem stan wieczorem, kiedy zabiło mi mocniej serce i czułem lęk, ale opanowałem to meliską i odwróceniem uwagi od tego. Kilka dni było okej, nie zwracałem praktycznie uwagi na to. Zaczęło się teraz wolne, więc więcej czasu i nudy. Coś mnie tknęło i w internecie nadmierne szukanie objawów - schizofrenia, nowotwory, guzy i wszystko co za tym idzie. I tak od kilku dni mnie męczy strasznie już - nasiliłem tym lęk od nowa. U psychologa/psychiatry jeszcze nie byłem i właśnie nie wiem czy iść. Aha, miałem jeden taki "atak" na dworze, że zrobiło mi się gorąco, pociłem się, nogi odebrało - jakbym był nawalony, tak ostro. Chwila uspokojenia i przeszło. Moje objawy to głównie:
-uczucie odrealnienia, dziwne uczucie, że się zaraz obudzę,
-pojedyńcze plamki jak patrzę na jakiś jasny punkt,
-wchodzę do sklepu z dworu to światło aż oślepia nieraz,
-senność, wstaje o 10, o 20 już padam z nóg,
-patrzenie się w lustro i zastanawianie się kim jestem,
-zaburzona pamięć,
-brak apetetu(od tych kilku dni, co się naczytałem objawów schizofrenii i tak dalej),
-dom, w którym mieszkam od 18 lat, jest po prostu pomieszczeniem, nie czuje, że to mój dom,
-patrzę na kolegę i dziwne uczucie, że go nie znam (wiem logicznie, że to ten i ten, to samo z członkami rodziny),
-percepcja czasu, (patrzę na zegarek jest 10, myslę, że minęło z 15 minut, a jest już na przykład 14),
-myśli, które ostatnio mi przeszły typu "do czego to wszystko zmierza, świat, ja?"
-Jeśli chodzi i uczucia to zależy właśnie. Jeśli jestem u kogoś to coś mnie rozśmieszy normalnie, zależy własnie kiedy. Ale rzadko mam, że "nic" nie czuje jeśli chodzi o uczucia negatywne lub pozytywne, aczkolwiek zdarzyło się, że jest po prostu "pustka".
Dodam, że jak się obudzę rano to nie ma praktycznie tego przez jakiś moment, najsilniej pod wieczór. Nie myślę o tym, jestem czymś zajęty - nie ma tego. Więc to mnie chyba tylko trzyma przy myśleniu, że nie mam schizofreni czy czegoś innego. Teraz czekam tylko jeszcze na badanie USG tarczycy, żeby to wykluczyć to będę spokojnieszy. Z góry przepraszam jeśli tekst nie jest za bardzo spójny, oczekuje na jakiekolwiek odpowiedzi. Pozdrawiam!
Mam na imię Adam, mam 18 lat, uczę się. Mieszkam na zachodze Polski.
Teraz trochę o historii, jak to się zaczęło wszystko u mnie:
A więc jeżeli to ma wpływ to pod koniec listopada tego roku w szkole została przeprowadzona zbiórka krwi, pomyślałem oddam, oddałem. Czułem się dobrze, ludzie tam mdleli i w ogóle - ja się akurat trzymałem. Wróciłem do domu i ten dzień minął bez niczego. Na drugi dzień wziąłem guaranę na pobudzenie (jak zawsze przed treningiem) i poszedłem na trening (zlekceważyłem zalecenia, że nie powinno się mieć żadnego wysiłku w ciągu 48 godzin) i ten trening był taki, że bardzo się zmęczyłem. Wróciłem z treningu, wziąłem prysznic i taka dziwna myśl jak sobie leżałem, patrzałem się w telewizor i coś było nie tak - zlekceważyłem to. I tutaj można wtrącić motyw marihuany w moim życiu. A więc paliłem jakoś od lipca do tego dnia właśnie, średnio co weekend, tak "rekreacyjnie", nigdy nie miałem jakichś bardzo nieprzyjemnych doświadczeń z nią, jeśli chodzi o stan upalenia. A więc, po tym jak to zlekceważyłem wyszedłem na dwór, kumpel zaproponował pójście na strych do siebie, bo coś tam musiał poogarniać i zapaliliśmy, z tym, że ja wziąłem tylko jedno zaciągnięcie. Nie czułem stanu upalenia. Nie odczuwałem również stanu derealizacji, a może po prostu o niej nie myślałem. Wyszedłem na klatkę schodową, aby pójść na zewnątrz się załatwić.

-uczucie odrealnienia, dziwne uczucie, że się zaraz obudzę,
-pojedyńcze plamki jak patrzę na jakiś jasny punkt,
-wchodzę do sklepu z dworu to światło aż oślepia nieraz,
-senność, wstaje o 10, o 20 już padam z nóg,
-patrzenie się w lustro i zastanawianie się kim jestem,
-zaburzona pamięć,
-brak apetetu(od tych kilku dni, co się naczytałem objawów schizofrenii i tak dalej),
-dom, w którym mieszkam od 18 lat, jest po prostu pomieszczeniem, nie czuje, że to mój dom,
-patrzę na kolegę i dziwne uczucie, że go nie znam (wiem logicznie, że to ten i ten, to samo z członkami rodziny),
-percepcja czasu, (patrzę na zegarek jest 10, myslę, że minęło z 15 minut, a jest już na przykład 14),
-myśli, które ostatnio mi przeszły typu "do czego to wszystko zmierza, świat, ja?"
-Jeśli chodzi i uczucia to zależy właśnie. Jeśli jestem u kogoś to coś mnie rozśmieszy normalnie, zależy własnie kiedy. Ale rzadko mam, że "nic" nie czuje jeśli chodzi o uczucia negatywne lub pozytywne, aczkolwiek zdarzyło się, że jest po prostu "pustka".
Dodam, że jak się obudzę rano to nie ma praktycznie tego przez jakiś moment, najsilniej pod wieczór. Nie myślę o tym, jestem czymś zajęty - nie ma tego. Więc to mnie chyba tylko trzyma przy myśleniu, że nie mam schizofreni czy czegoś innego. Teraz czekam tylko jeszcze na badanie USG tarczycy, żeby to wykluczyć to będę spokojnieszy. Z góry przepraszam jeśli tekst nie jest za bardzo spójny, oczekuje na jakiekolwiek odpowiedzi. Pozdrawiam!
