DD a codzienny pośpiech
: 30 listopada 2014, o 13:48
jak-wyjsc-z-dd-psycholog-ktory-sam-to-mial-t3504.html
Świetny post! Wiele wyjaśnia i na pewno mi pomoże. Ogólnie z tego to tylko diety przestrzegam. Stało się to u mnie całkowicie podświadomie, jakoś machinalnie odrzuciłem wszystko po czym czułem się ociężały, teraz jest mnóstwo warzyw, owoców, orzechów itp, niestety mam silne uczulenie na ryby, ale nadrabiam olejem rzepakowym. Kawy nie piję od dawna, trzęsłem się po niej i odlatywałem, chyba już jej nie ruszę nigdy. Właściwie pierwszy atak paniki miałem po Red Bullu, następny po kawie. Uwierzycie mi, że na widok puszki Red Bulla robi mi się słabo? Mdli mnie i muszę dusić lęk. Na sam widok puszki!
Ale reszta rad?... No właśnie. Napiszę to, bo być może komuś udało okiełznać się życie bez odpoczynku i pozbył się DD. Jak dać odpocząć umysłowi. Jak to zrobić w ekstremalnym okresie życia? Przepracowałem się i przestresowałem, ale nie mogę zmienić życia. Trudno nawet przebywać mi na forum, czytać. Sami widzicie, że od sierpnia napisałem tutaj tak mało. Brak czasu.Kiedy tylko zaczynam od razu atakują mnie dzieci "kupa!" "siku!" "mleko". gdy robi się cicho, a ja coś przeczytam w pośpiechu spinam się w środku tak mocno, że trudno mi złapać oddech, później okazuje się, że dzieci w tym czasie zrobiły Hiroshimę w pokoju i rzucam się w wir porządkowania. Żona wraca z pracy, mijamy się w drzwiach i lecę na drugą zmianę. Już zmęczony tyram do północy. Po pracy jestem tak spięty, że do 2 w nocy nie mogę normalnie zasnąć, a już o szóstej dostaję kapciem w łeb od malucha. I po spaniu. A żona już w pracy. Więc jedno dziecko szybko do przedszkola, później z drugim w domu, obiad itd. a po południu zaś do pracy. Nie ma czasu na refleksję, na relaks. czasem budzę się o 4 rano ze ściskiem w klacie, albo z obręczą na żebrach i nie mogę już spać choć jestem ekstremalnie zmęczony. Facet potrafi skupić się na jednej rzeczy i jedną rzecz dobrze robić, to atawizm, ale działa, jeśli trafia mi się gotowanie, pranie, mleko, sikanie itd, kilka rzeczy na raz, po prostu robi mi się rozpiździaj w głowie i sam już nie wiem którą robotę mam kończyć. A w pracy kontynuacja stresu! Praca z klientem. Wierzcie mi, to niewdzięczna robota, oczywiście większość ludzi jest spoko, są tacy, których się miło widzi, ale nie ma dnia, żeby nie trafił się jakiś sfrustrowany palant, albo nakręcona wariatka i sru! Całą frustrację przerzuci na sprzedawcę, wyżyje się, wyrzuci z siebie złość. I muszę przyjąć to na klatę, zacisnąć zęby, chociaż w środku się gotuję. Zęby bym gościowi wybił, zamiast tego nerwy duszę w sobie. To nienaturalne. Jest 1 procent ludzi, którzy uważają, że sprzedawca to nie człowiek i można nim pojechać jak z taczką gnoju. Zero empatii. Ogólnie wydaje mi się, że ludzie bez empatii są odporni na wszelkie zaburzenia, oni chyba nerwicy nie mają. Mój kuzyn, przychodzi po robocie do domu, kładzie się na wyro i ma gdzieś, a kobieta zaiwania. Podniesie się łaskawie wieczorem, burknie coś, powarczy i idzie do siebie, jemu nerwica nie grozi. Ogólnie powinien już mieć walizki za drzwiami, ale nie wnikam, nie mój interes.
Próbuję znaleźć sekundy dla siebie, tak, żeby po prostu odpocząć, ale to trudne, dlatego już ponad rok zmagam się z nerwicą i DD. Już wcześniej pisałem, że nie mam już ataków paniki, duża zasługa forumowiczów i za to wielkie dzięki, ale jeszcze to cholerne DD. Czy byliście z DD w warunkach, w których nie mieliście szans na odpoczynek?
Świetny post! Wiele wyjaśnia i na pewno mi pomoże. Ogólnie z tego to tylko diety przestrzegam. Stało się to u mnie całkowicie podświadomie, jakoś machinalnie odrzuciłem wszystko po czym czułem się ociężały, teraz jest mnóstwo warzyw, owoców, orzechów itp, niestety mam silne uczulenie na ryby, ale nadrabiam olejem rzepakowym. Kawy nie piję od dawna, trzęsłem się po niej i odlatywałem, chyba już jej nie ruszę nigdy. Właściwie pierwszy atak paniki miałem po Red Bullu, następny po kawie. Uwierzycie mi, że na widok puszki Red Bulla robi mi się słabo? Mdli mnie i muszę dusić lęk. Na sam widok puszki!
Ale reszta rad?... No właśnie. Napiszę to, bo być może komuś udało okiełznać się życie bez odpoczynku i pozbył się DD. Jak dać odpocząć umysłowi. Jak to zrobić w ekstremalnym okresie życia? Przepracowałem się i przestresowałem, ale nie mogę zmienić życia. Trudno nawet przebywać mi na forum, czytać. Sami widzicie, że od sierpnia napisałem tutaj tak mało. Brak czasu.Kiedy tylko zaczynam od razu atakują mnie dzieci "kupa!" "siku!" "mleko". gdy robi się cicho, a ja coś przeczytam w pośpiechu spinam się w środku tak mocno, że trudno mi złapać oddech, później okazuje się, że dzieci w tym czasie zrobiły Hiroshimę w pokoju i rzucam się w wir porządkowania. Żona wraca z pracy, mijamy się w drzwiach i lecę na drugą zmianę. Już zmęczony tyram do północy. Po pracy jestem tak spięty, że do 2 w nocy nie mogę normalnie zasnąć, a już o szóstej dostaję kapciem w łeb od malucha. I po spaniu. A żona już w pracy. Więc jedno dziecko szybko do przedszkola, później z drugim w domu, obiad itd. a po południu zaś do pracy. Nie ma czasu na refleksję, na relaks. czasem budzę się o 4 rano ze ściskiem w klacie, albo z obręczą na żebrach i nie mogę już spać choć jestem ekstremalnie zmęczony. Facet potrafi skupić się na jednej rzeczy i jedną rzecz dobrze robić, to atawizm, ale działa, jeśli trafia mi się gotowanie, pranie, mleko, sikanie itd, kilka rzeczy na raz, po prostu robi mi się rozpiździaj w głowie i sam już nie wiem którą robotę mam kończyć. A w pracy kontynuacja stresu! Praca z klientem. Wierzcie mi, to niewdzięczna robota, oczywiście większość ludzi jest spoko, są tacy, których się miło widzi, ale nie ma dnia, żeby nie trafił się jakiś sfrustrowany palant, albo nakręcona wariatka i sru! Całą frustrację przerzuci na sprzedawcę, wyżyje się, wyrzuci z siebie złość. I muszę przyjąć to na klatę, zacisnąć zęby, chociaż w środku się gotuję. Zęby bym gościowi wybił, zamiast tego nerwy duszę w sobie. To nienaturalne. Jest 1 procent ludzi, którzy uważają, że sprzedawca to nie człowiek i można nim pojechać jak z taczką gnoju. Zero empatii. Ogólnie wydaje mi się, że ludzie bez empatii są odporni na wszelkie zaburzenia, oni chyba nerwicy nie mają. Mój kuzyn, przychodzi po robocie do domu, kładzie się na wyro i ma gdzieś, a kobieta zaiwania. Podniesie się łaskawie wieczorem, burknie coś, powarczy i idzie do siebie, jemu nerwica nie grozi. Ogólnie powinien już mieć walizki za drzwiami, ale nie wnikam, nie mój interes.
Próbuję znaleźć sekundy dla siebie, tak, żeby po prostu odpocząć, ale to trudne, dlatego już ponad rok zmagam się z nerwicą i DD. Już wcześniej pisałem, że nie mam już ataków paniki, duża zasługa forumowiczów i za to wielkie dzięki, ale jeszcze to cholerne DD. Czy byliście z DD w warunkach, w których nie mieliście szans na odpoczynek?