Depersonalizacja i derealizacja od dziecka. Moja historia.
: 28 lipca 2014, o 17:18
Jestem w stanie w którym ciężko będzie mi opisać dokładnie moją sytuację, czuję, że nie ma mnie, tak jak nie było praktycznie całe moje życie, ale teraz przynajmniej rozumiem, wiem dlaczego tak ciężko było mi żyć te wszystkie poprzedbie lata.
Obecnie mam 23 lata, całe życie odkąd sięgam pamięcią wydawało mi sie jakieś dziwne, nierealne, oddalone. Ja zaczęłam myśleć o sobie, że jestem nienormalna, byłam ciągle spięta, nerwowa, przewrażliwiona i zamknięta. Jako dziecko za to (tzn. Do ok. 3,4 roku zycia) bylam podobno wesoła, energiczna, towarzyska, odważna, ciężko było usiedzieć mi w miejscu. Bardzo kochałan mojego brata, było to widać. Wielką miłością darzyłam też szczególnie moją babcię, między nami można było wyczuć szczególną więź.
Wszystko to rozmyło się w przeciągu kilku lat. Zrobiłam się zamknięta w sobie. Nie czułam więzi z moją rodziną, bratem, czułam jakbym stała obok mojej rodziny, jakbym nie była jej częścią. Byłam wtedy dzieckien, nie wiedziałan co się dzieje, czułam niepokój, ale nie wiedziałam jak wyrazić to słowami bo nie wiedziałan jak. Zamknęłam się w sobie.
Obserwowałam ludzi żyjąc obok nich, ale uch nie rozumiałam. Czułam się ciągle nienaturalnie, obco, nabyłam wiele zachowań nerwicowych, ale wszystkie ukrywałam przed rodziną, wstydziłam się i wiedziałam że nie będę potrafiła opisać co mi jest bo sama nie wiedziałam, zaczęłam w tym żyć, dostosowałam sie do tego stanu i udawałam że żyję i jestem szczęśliwa.
Przez te wszystkie lata nikt z moich bliskich nie zareagował, wszyscy tlumaczą się teraz, że myśleli, że taka jestem. Ja cierpiałam. Zakodowałam sobie w głowie, że jestem nienormalna, że pewnie wyolbrzymiam, że inni jakoś żyją a ja przesadzam. Jednak zawsze mialam problem z zawiązywaniem relacji, zaczęłam unikać ludzi z czym czułam się okropnie u co nasilało mije nerwice.
Kiedy wyjechałam ba studia miałam wiarę, że coś sie zmieni. Byłam zszokowana po pierwszym dniu ba studiach tym jaka jesten, jak okropnie sie czułam, jak bardzo paraliżował mnie lęk. Miałam wszystkie objawy depersonalizacji i derealizacji ×100.
Wytrzymałam rok, unikając zajęć jak ognia. Zwróciłam sie do psychiatry po lek, dostałam przeciwdepresyjny mimo, że nie miałam depresji, ale podziałał na lęki. Poczułam, że mogę zacząć zyc, jednak to było życie w iluzji. Żyłam bez lęków, ale też bez tożsamiści, której lek mi nie zwrócił. Udawałam sama przed sobą i innymi siebie szczęśliwą, nie potrafiłam inaczej, tak funkcjonowałam całe życie, nie znałam siebie innej.
Życie szybko jednak wszystko zweryfikowało. Mimo, że bez lęków cuągle było coś nie tak. Poznałam chłopaka, który rzucił mnie po 4 miesiącach twierdząc, że jestem zamknięta w sobie.
Znalazłam pracę w której jak ja to mówię doświadczyłam cudu. Jako sprzedawca miałam okazję obserwować ludzi nie wchodząc w głębsze relacje. Dziewczyna z którą zaczełam pracować też pomogła mi otworzyć oczy po raz pierwszy od 20 lat.
Poczułam , że jestem, tu i teraz, poczułam, że to co mówie ma sens i że zgadzam się z tym w 100%. Wszystko wydało mi sie nowe, inne, ale takie prawdziwe i autentyczne. Czas zaczął płynać inaczej, wolniej, normalniej. Zaczęłam rozumieć życie, ludzi, poczułam, że mam swoje zdanie, że mam siebie. Zrozumiałam moją rodzinę, poczułam jak ich kocham, jak bardzo kocham moją babcie. Zaczęłam poznawać ludzi na nowo, prawdziwie, zerwałam relacje, które zrozumiałam na jakiej zasadzie działają,poznałam swoją rodzinę. Zaczęłam rozmawiać, poznawać siebie. Żeby ratować ten stan zaczęłam pstchoterapię.
Trwało to 3.5 msc, z gorszymi i lepszymi okresami. Teraz wszystko wróciło, zniknęłam. Nie mam siły udawać tak jak robiłam to całe życie. Teraz to rozumiem, mój mózg nie daje rady moim emocjom. Jestem bardzo emocjonalną i uczuciową kobietą, to są fundamenty mojego życia do których nie mam dostępu. Cierpie, obserwując życie z boku, zasmakowałam siebie i odrobiny życia, poczułam na moment swoja rodzine, a oni mnie. Na moment. Nie godzę się na takie życie, za dużo walki, cierpienia i udawania.
Obecnie mam 23 lata, całe życie odkąd sięgam pamięcią wydawało mi sie jakieś dziwne, nierealne, oddalone. Ja zaczęłam myśleć o sobie, że jestem nienormalna, byłam ciągle spięta, nerwowa, przewrażliwiona i zamknięta. Jako dziecko za to (tzn. Do ok. 3,4 roku zycia) bylam podobno wesoła, energiczna, towarzyska, odważna, ciężko było usiedzieć mi w miejscu. Bardzo kochałan mojego brata, było to widać. Wielką miłością darzyłam też szczególnie moją babcię, między nami można było wyczuć szczególną więź.
Wszystko to rozmyło się w przeciągu kilku lat. Zrobiłam się zamknięta w sobie. Nie czułam więzi z moją rodziną, bratem, czułam jakbym stała obok mojej rodziny, jakbym nie była jej częścią. Byłam wtedy dzieckien, nie wiedziałan co się dzieje, czułam niepokój, ale nie wiedziałam jak wyrazić to słowami bo nie wiedziałan jak. Zamknęłam się w sobie.
Obserwowałam ludzi żyjąc obok nich, ale uch nie rozumiałam. Czułam się ciągle nienaturalnie, obco, nabyłam wiele zachowań nerwicowych, ale wszystkie ukrywałam przed rodziną, wstydziłam się i wiedziałam że nie będę potrafiła opisać co mi jest bo sama nie wiedziałam, zaczęłam w tym żyć, dostosowałam sie do tego stanu i udawałam że żyję i jestem szczęśliwa.
Przez te wszystkie lata nikt z moich bliskich nie zareagował, wszyscy tlumaczą się teraz, że myśleli, że taka jestem. Ja cierpiałam. Zakodowałam sobie w głowie, że jestem nienormalna, że pewnie wyolbrzymiam, że inni jakoś żyją a ja przesadzam. Jednak zawsze mialam problem z zawiązywaniem relacji, zaczęłam unikać ludzi z czym czułam się okropnie u co nasilało mije nerwice.
Kiedy wyjechałam ba studia miałam wiarę, że coś sie zmieni. Byłam zszokowana po pierwszym dniu ba studiach tym jaka jesten, jak okropnie sie czułam, jak bardzo paraliżował mnie lęk. Miałam wszystkie objawy depersonalizacji i derealizacji ×100.
Wytrzymałam rok, unikając zajęć jak ognia. Zwróciłam sie do psychiatry po lek, dostałam przeciwdepresyjny mimo, że nie miałam depresji, ale podziałał na lęki. Poczułam, że mogę zacząć zyc, jednak to było życie w iluzji. Żyłam bez lęków, ale też bez tożsamiści, której lek mi nie zwrócił. Udawałam sama przed sobą i innymi siebie szczęśliwą, nie potrafiłam inaczej, tak funkcjonowałam całe życie, nie znałam siebie innej.
Życie szybko jednak wszystko zweryfikowało. Mimo, że bez lęków cuągle było coś nie tak. Poznałam chłopaka, który rzucił mnie po 4 miesiącach twierdząc, że jestem zamknięta w sobie.
Znalazłam pracę w której jak ja to mówię doświadczyłam cudu. Jako sprzedawca miałam okazję obserwować ludzi nie wchodząc w głębsze relacje. Dziewczyna z którą zaczełam pracować też pomogła mi otworzyć oczy po raz pierwszy od 20 lat.
Poczułam , że jestem, tu i teraz, poczułam, że to co mówie ma sens i że zgadzam się z tym w 100%. Wszystko wydało mi sie nowe, inne, ale takie prawdziwe i autentyczne. Czas zaczął płynać inaczej, wolniej, normalniej. Zaczęłam rozumieć życie, ludzi, poczułam, że mam swoje zdanie, że mam siebie. Zrozumiałam moją rodzinę, poczułam jak ich kocham, jak bardzo kocham moją babcie. Zaczęłam poznawać ludzi na nowo, prawdziwie, zerwałam relacje, które zrozumiałam na jakiej zasadzie działają,poznałam swoją rodzinę. Zaczęłam rozmawiać, poznawać siebie. Żeby ratować ten stan zaczęłam pstchoterapię.
Trwało to 3.5 msc, z gorszymi i lepszymi okresami. Teraz wszystko wróciło, zniknęłam. Nie mam siły udawać tak jak robiłam to całe życie. Teraz to rozumiem, mój mózg nie daje rady moim emocjom. Jestem bardzo emocjonalną i uczuciową kobietą, to są fundamenty mojego życia do których nie mam dostępu. Cierpie, obserwując życie z boku, zasmakowałam siebie i odrobiny życia, poczułam na moment swoja rodzine, a oni mnie. Na moment. Nie godzę się na takie życie, za dużo walki, cierpienia i udawania.