osłabiony afekt
: 31 sierpnia 2010, o 10:09
witam
Nie jestem pewien czy pisze właściwym działem. Mam następujący objaw który wydaje mi się być jedynym. Otóż mam umiarkowaną pozytywną emocję która nie wydają się być powiązana z rzeczywistością tylko jakby jest to taki naturalny wewnętrzny sygnał. Poza tym nie mam emocji pozytywnych uzależnionych od tego co sie dzieje na zewnątrz. Nic mnie nie cieszy, raduje, ekscytuje. Zostałem skreślony ze studiów na 3 roku i nie poczułem żadnej emocji pomimo że włożyłem mnóstwo wysiłku w nauke. Własciwie to dałem sie wyrzucić bo nie miałem siły ciągnąć dalej jak robot.
Gdybym skończył studia jestem pewniem że nie poczuł bym żadnej radości tak samo jak nie miałem radości ze zdawania egzaminów. Jeśli chodzi o uczucia negatywne martwie sie jedynie o utrate swojego zdrowia i życia ale nie ciesze sie że jestem zdrowy i żyje a ten strach nie jest dla mnie mobilizujący bo jakby perspektywa tego co będzie za jakiś czas jest mało realna. Rasumując nie mam motywacji do życia, jeśli każda uliczka w którą mogę się skierować jest dla mnie identyczną emocją pozytywną i nie motywuje mnie też stres (ale w sumie nie chciałbym by sam stres mnie motywował jak zwierze). Czuje sie jakby włąsnie oderwany od życia w nudnym filmie. Taki stan mam odkąd pamiętam i nie znajduje żadnej przyczyny dla jego zaistnienia, wychowywałem sie beztresowo, mimo to czułem brak powiązania emocji z tym co sie zdarza na zewnątrz i z tym co sam robię. To się może nazywa osłabiony afekt. Ale oprócz niego nie mam omamów i urojeń, może czasem pewną małą nerwicę ale też stany kompletnego relaksu gdy wszystko wisi. Jednocześnie mózg myśli i czuje ze coś trzeba robić bo nie można ciągle zyć na cudzy koszt. No ale żeby działać potrzeba mi emocji tak jak chyba każdemu. Co to może być, brak silnych emocji pozytywnych jako praktycznie jedyny przejaw. Co można zrobić? Szczególnie interesuje mnie dotarcie do siebie argumentami taką mam ambicje. Lekarstwa to ostateczność.
Nie jestem pewien czy pisze właściwym działem. Mam następujący objaw który wydaje mi się być jedynym. Otóż mam umiarkowaną pozytywną emocję która nie wydają się być powiązana z rzeczywistością tylko jakby jest to taki naturalny wewnętrzny sygnał. Poza tym nie mam emocji pozytywnych uzależnionych od tego co sie dzieje na zewnątrz. Nic mnie nie cieszy, raduje, ekscytuje. Zostałem skreślony ze studiów na 3 roku i nie poczułem żadnej emocji pomimo że włożyłem mnóstwo wysiłku w nauke. Własciwie to dałem sie wyrzucić bo nie miałem siły ciągnąć dalej jak robot.
Gdybym skończył studia jestem pewniem że nie poczuł bym żadnej radości tak samo jak nie miałem radości ze zdawania egzaminów. Jeśli chodzi o uczucia negatywne martwie sie jedynie o utrate swojego zdrowia i życia ale nie ciesze sie że jestem zdrowy i żyje a ten strach nie jest dla mnie mobilizujący bo jakby perspektywa tego co będzie za jakiś czas jest mało realna. Rasumując nie mam motywacji do życia, jeśli każda uliczka w którą mogę się skierować jest dla mnie identyczną emocją pozytywną i nie motywuje mnie też stres (ale w sumie nie chciałbym by sam stres mnie motywował jak zwierze). Czuje sie jakby włąsnie oderwany od życia w nudnym filmie. Taki stan mam odkąd pamiętam i nie znajduje żadnej przyczyny dla jego zaistnienia, wychowywałem sie beztresowo, mimo to czułem brak powiązania emocji z tym co sie zdarza na zewnątrz i z tym co sam robię. To się może nazywa osłabiony afekt. Ale oprócz niego nie mam omamów i urojeń, może czasem pewną małą nerwicę ale też stany kompletnego relaksu gdy wszystko wisi. Jednocześnie mózg myśli i czuje ze coś trzeba robić bo nie można ciągle zyć na cudzy koszt. No ale żeby działać potrzeba mi emocji tak jak chyba każdemu. Co to może być, brak silnych emocji pozytywnych jako praktycznie jedyny przejaw. Co można zrobić? Szczególnie interesuje mnie dotarcie do siebie argumentami taką mam ambicje. Lekarstwa to ostateczność.