Cześć
: 17 lutego 2014, o 23:12
Cześć.
Mam 18 lat i około 3 miesięcy temu dostałem odrealnienia, a miesiąc temu zaczęły mi się ataki paniki. Towarzyszyło mi przy tym uczucie że zaraz zejdę na zawał, albo stracę przytomność. Nauczyłem się panować nad tymi atakami, ale odrealnienie pozostało i wywołuje ciągły strach przed tym że zaraz wybudzę się ze snu. W dodatku mam bardzo częste bóle głowy, ciągłe mroczki przed oczami i non stop mi piszczy w uszach i kręci mi się w głowie, mam problemy z pamięcią, skupieniem, ciężko mi zasnąć, a jak zasnę to rano wstaję zmęczony nawet gdy prześpię 12 h (tylko w weekend), tysiące myśli nad którymi ciężko mi zapanować (najgorsza jest myśl że dostałem schizofrenii). Hodowałem w sobie tą chorobę przez ładnych parę lat i nigdy nie zwierzałem się z moich problemów. Myślę że głównymi czynnikami były: rozstanie z dziewczyną 2 lata temu (po 2 letnim związku), kłótnie w domu (praktycznie nie było dnia bez nich), przeprowadzka na wieś (po 18 latach spędzonych w mieście), utrata kolegów, problemy w szkole, problemy finansowe i ten który zaostrzył wszystko czyli ucieczka od problemów po przez palenie marihuany. Oczywiście nauczka na przyszłość, aby nie sięgać po marihuanę i nie palę jej już 2 miesiące. Dostałem od lekarza rodzinnego skierowanie do psychologa z powodu przez ataku paniki po którym wylądowałem w szpitalu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem na czym to polega i co to jest. Myślałem że umieram. W tej chwili jeżeli czuję że atak się zbliża, zakładam słuchawki na uszy, puszczam muzykę i wychodzę na świeże powietrze. Zauważyłem też że na dworze czuję się lepiej niż w jakimkolwiek pomieszczeniu. Gdy jest słoneczny dzień i patrzę w niebo czuję nieopisane szczęście, którego nie mogę doświadczyć w żaden inny sposób. Czasami mam przebłyski świadomości, ale przeważnie przy sytuacji w której jestem zaskoczony np. kiedy otworzyłem piec, a w środku były palone stare papiery i było ich po prostu za dużo, nastąpił wybuch (szczęśliwie że piec cały) który aż mnie odrzucił. Wtedy przez chwilę poczułem się normalnie. Przypisywałem sobie już chyba wszystkie choroby, ale gdy neurolog w szpitalu powiedział że nie widzi sensu żeby prowadzić dalszą diagnostykę ponieważ te ataki mają podłoże psychiczne trochę mi ulżyło. Lekarz rodzinny mówił że skoro mogę normalnie jeść i jestem świadom tego że coś ze mną się złego dzieje, to nie mam czym się martwić i powinienem udać się do psychologa. W tej chwili czekam na wizytę. Wiem że chcę z tego wyjść i czuć się tak jak przed chorobą, poukładać sobie życie i zostawić za sobą najgorszy okres. Mam parę pytań:
1. Czy bez leków, wyjdę z tego stanu?
2. Jak wygląda diagnostyka i terapia u psychologa?
3. Czy już w trakcie terapii poczuję jakieś efekty?
Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedzi.
Mam 18 lat i około 3 miesięcy temu dostałem odrealnienia, a miesiąc temu zaczęły mi się ataki paniki. Towarzyszyło mi przy tym uczucie że zaraz zejdę na zawał, albo stracę przytomność. Nauczyłem się panować nad tymi atakami, ale odrealnienie pozostało i wywołuje ciągły strach przed tym że zaraz wybudzę się ze snu. W dodatku mam bardzo częste bóle głowy, ciągłe mroczki przed oczami i non stop mi piszczy w uszach i kręci mi się w głowie, mam problemy z pamięcią, skupieniem, ciężko mi zasnąć, a jak zasnę to rano wstaję zmęczony nawet gdy prześpię 12 h (tylko w weekend), tysiące myśli nad którymi ciężko mi zapanować (najgorsza jest myśl że dostałem schizofrenii). Hodowałem w sobie tą chorobę przez ładnych parę lat i nigdy nie zwierzałem się z moich problemów. Myślę że głównymi czynnikami były: rozstanie z dziewczyną 2 lata temu (po 2 letnim związku), kłótnie w domu (praktycznie nie było dnia bez nich), przeprowadzka na wieś (po 18 latach spędzonych w mieście), utrata kolegów, problemy w szkole, problemy finansowe i ten który zaostrzył wszystko czyli ucieczka od problemów po przez palenie marihuany. Oczywiście nauczka na przyszłość, aby nie sięgać po marihuanę i nie palę jej już 2 miesiące. Dostałem od lekarza rodzinnego skierowanie do psychologa z powodu przez ataku paniki po którym wylądowałem w szpitalu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem na czym to polega i co to jest. Myślałem że umieram. W tej chwili jeżeli czuję że atak się zbliża, zakładam słuchawki na uszy, puszczam muzykę i wychodzę na świeże powietrze. Zauważyłem też że na dworze czuję się lepiej niż w jakimkolwiek pomieszczeniu. Gdy jest słoneczny dzień i patrzę w niebo czuję nieopisane szczęście, którego nie mogę doświadczyć w żaden inny sposób. Czasami mam przebłyski świadomości, ale przeważnie przy sytuacji w której jestem zaskoczony np. kiedy otworzyłem piec, a w środku były palone stare papiery i było ich po prostu za dużo, nastąpił wybuch (szczęśliwie że piec cały) który aż mnie odrzucił. Wtedy przez chwilę poczułem się normalnie. Przypisywałem sobie już chyba wszystkie choroby, ale gdy neurolog w szpitalu powiedział że nie widzi sensu żeby prowadzić dalszą diagnostykę ponieważ te ataki mają podłoże psychiczne trochę mi ulżyło. Lekarz rodzinny mówił że skoro mogę normalnie jeść i jestem świadom tego że coś ze mną się złego dzieje, to nie mam czym się martwić i powinienem udać się do psychologa. W tej chwili czekam na wizytę. Wiem że chcę z tego wyjść i czuć się tak jak przed chorobą, poukładać sobie życie i zostawić za sobą najgorszy okres. Mam parę pytań:
1. Czy bez leków, wyjdę z tego stanu?
2. Jak wygląda diagnostyka i terapia u psychologa?
3. Czy już w trakcie terapii poczuję jakieś efekty?
Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedzi.