Czesc Wszystkim.
: 20 stycznia 2014, o 19:56
Nie wiem od czego zacząć, wiec przedstawię się swoją historią.
Dwa lata temu, prawie na moich rękach zmarł Tato. Mniej więcej kilka dni przed pogrzebem, myślałam, że zupełnie mi ''stukneło'', poczułam się dziwnie, nie wiedziałam co się dzieje bo nagle świat stał się dla mnie obcy, nierealny, jak ze snu. Mózg się zbuntował i to była moja recepta na derealizacje.
Bałam się, tym bardziej, że mój Tato był chory na schizofrenie i od razu pomyślałam, że to mogą być początki. Właściwie cały czas tak myślę. Nie mam objawów ale... 17 %na odziedziczenie genu. Jestem młoda, zaczyna się to w moim wieku... I tak grosz do grosza, zaczęłam w sobie budować obraz mojego ''schiświata''. Nakręcanie się doprowadziło do tego, że zaczęłam się bać wychodzić sama z domu, bo mam obawę, że mi ''stuknie'' na mieście i nikt mi nie pomoże, że będzie wstyd, rodzina się ode mnie odwróci (tak było w przypadku mojego Ojca, został praktycznie sam).
Mieszkam teraz sama, bez rodziny, bliskich. Uczę się i jest mi ciężko, bo mimo, że wiem co się dzieje wkoło, kim jestem, jak się nazywam to nie czuje się znowu sobą, jakbym na nowo była po pogrzebie... Muszę wrócić do normalności, nie mam wyboru i tym bardziej czuje na sobie presje. Nie mogę odpuścić, poddać się a najchętniej bym to zrobiła, bo czasem nie mam siły już walczyć. Czuje się strasznie samotna w tym wszystkim, bo nikt z bliskich nie potrafi mnie zrozumieć. Zawsze byłam dla nich osobą, która odnosiła sukces, miała najlepsze wyniki w nauce, osobą która ''zajdzie daleko''. Dostałam się na wymarzone studia, byłam w tym roku na innym kontynencie i zwiedzałam świat, udzielałam się społecznie, pracowałam, miałam stypendium...Ale mimo tego wszystkiego-nie jestem teraz sobą. Nie czuje się sobą. Jestem obca dla siebie i się tego boje.
Dlatego, proszę Was o wsparcie, pomoc.
Dwa lata temu, prawie na moich rękach zmarł Tato. Mniej więcej kilka dni przed pogrzebem, myślałam, że zupełnie mi ''stukneło'', poczułam się dziwnie, nie wiedziałam co się dzieje bo nagle świat stał się dla mnie obcy, nierealny, jak ze snu. Mózg się zbuntował i to była moja recepta na derealizacje.
Bałam się, tym bardziej, że mój Tato był chory na schizofrenie i od razu pomyślałam, że to mogą być początki. Właściwie cały czas tak myślę. Nie mam objawów ale... 17 %na odziedziczenie genu. Jestem młoda, zaczyna się to w moim wieku... I tak grosz do grosza, zaczęłam w sobie budować obraz mojego ''schiświata''. Nakręcanie się doprowadziło do tego, że zaczęłam się bać wychodzić sama z domu, bo mam obawę, że mi ''stuknie'' na mieście i nikt mi nie pomoże, że będzie wstyd, rodzina się ode mnie odwróci (tak było w przypadku mojego Ojca, został praktycznie sam).
Mieszkam teraz sama, bez rodziny, bliskich. Uczę się i jest mi ciężko, bo mimo, że wiem co się dzieje wkoło, kim jestem, jak się nazywam to nie czuje się znowu sobą, jakbym na nowo była po pogrzebie... Muszę wrócić do normalności, nie mam wyboru i tym bardziej czuje na sobie presje. Nie mogę odpuścić, poddać się a najchętniej bym to zrobiła, bo czasem nie mam siły już walczyć. Czuje się strasznie samotna w tym wszystkim, bo nikt z bliskich nie potrafi mnie zrozumieć. Zawsze byłam dla nich osobą, która odnosiła sukces, miała najlepsze wyniki w nauce, osobą która ''zajdzie daleko''. Dostałam się na wymarzone studia, byłam w tym roku na innym kontynencie i zwiedzałam świat, udzielałam się społecznie, pracowałam, miałam stypendium...Ale mimo tego wszystkiego-nie jestem teraz sobą. Nie czuje się sobą. Jestem obca dla siebie i się tego boje.
Dlatego, proszę Was o wsparcie, pomoc.