NOCNE ATAKI, dziwne wybudzenia
: 20 października 2013, o 00:55
Było już pisane i o tym, choć nie wiem nie jestem pewna czy do tego stopnia podobnie.
Noc/wieczór jak wiele. Schemat zbliżony. Kładę się, czasem wyczuwam „aurę zagrożenia”, kolejny odcień z palety lęków. „wiem, że coś się dzieje – nadchodzi”. Żyjąc z lękiem na co dzień do pewnych jego odmian można przywyknąć. Do tego nocnego jeszcze nie zdołałam.
Z aurą czy bez w końcu zasypiam, bywa że spokojnie bez uprzedniej szarpaniny.
Nie wiem gdzie się wówczas przenosimy, co z funkcjami życiowymi, ale powrót jest bolesny.
Przebudzam się nagle, gwałtownie przechodzę z pozycji leżącej w siedzącą lub stojącą. Na moment zastygam ja i rzeczywistość, chwilowe „nieżycie” trwa dosłownie ułamek sekundy. Wracam jak tsunami z falą odrealnienia, ohydy, katastrofy i dziwności (spośród wszystkich, w gruncie rzeczy nieadekwatnych słów - te najlepiej pasują). W tej milisekundzie po przebudzeniu nie wiem co jest czym, kim jestem, ba - czym jestem i generalnie wszystko przywdziewa formę trans i meta.
Lęk rośnie, serce pompuje jak szalone, przyspiesza, pot wychodzi na czoło, ciśnienie w górę, robię się lepka i wiotka. Czekam na dreszcze bo wiem, że przy silnym ataku nadejdą, organizm najwyraźniej w ten sposób odreagowuje to przesilenie niewiadomego pochodzenia. Wszystko trwa ok 20 minut. Muszę zdążyć rozgryźć benzo inaczej karetka/histeria i teatr.
DEREALIZACJA?
Chcę się tak dużo napisać/opisać, ale to trudne. Gdzie pomoc, skoro nawet psychiatra określa je (ataki) mianem dziwne :/
Noc/wieczór jak wiele. Schemat zbliżony. Kładę się, czasem wyczuwam „aurę zagrożenia”, kolejny odcień z palety lęków. „wiem, że coś się dzieje – nadchodzi”. Żyjąc z lękiem na co dzień do pewnych jego odmian można przywyknąć. Do tego nocnego jeszcze nie zdołałam.
Z aurą czy bez w końcu zasypiam, bywa że spokojnie bez uprzedniej szarpaniny.
Nie wiem gdzie się wówczas przenosimy, co z funkcjami życiowymi, ale powrót jest bolesny.
Przebudzam się nagle, gwałtownie przechodzę z pozycji leżącej w siedzącą lub stojącą. Na moment zastygam ja i rzeczywistość, chwilowe „nieżycie” trwa dosłownie ułamek sekundy. Wracam jak tsunami z falą odrealnienia, ohydy, katastrofy i dziwności (spośród wszystkich, w gruncie rzeczy nieadekwatnych słów - te najlepiej pasują). W tej milisekundzie po przebudzeniu nie wiem co jest czym, kim jestem, ba - czym jestem i generalnie wszystko przywdziewa formę trans i meta.
Lęk rośnie, serce pompuje jak szalone, przyspiesza, pot wychodzi na czoło, ciśnienie w górę, robię się lepka i wiotka. Czekam na dreszcze bo wiem, że przy silnym ataku nadejdą, organizm najwyraźniej w ten sposób odreagowuje to przesilenie niewiadomego pochodzenia. Wszystko trwa ok 20 minut. Muszę zdążyć rozgryźć benzo inaczej karetka/histeria i teatr.
DEREALIZACJA?
Chcę się tak dużo napisać/opisać, ale to trudne. Gdzie pomoc, skoro nawet psychiatra określa je (ataki) mianem dziwne :/