Początek i walka do wytrwania
: 3 czerwca 2013, o 14:45
Cześć,
Na początek parę słów o mnie:
Nazywam się Grzegorz mam 16 lat i wybieram się po nowym roku do szkoły średniej na profil informatyczny. Na co dzień jestem normalnym chłopakiem, uczęszczam normalnie do szkoły (nie, nie jestem debilem - zazwyczaj średnia wynosiła u mnie powyżej 4) spotykam się z kumplami, koleżankami etc.
~ Od samego dzieciństwa, jedyną najbliższą z mojej rodziny osobą była mama. Ojciec, zawsze był ten "gorszy" zazwyczaj nie potrafiłem się do niego otworzyć i z każdym problem leciałem do mamy.
~Można powiedzieć, że jestem kaleką(
) tyle, że w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ponieważ mogę normalnie funkcjonować. Spędzając aktywny czas na polu, grając w piłkę itd często łamałem/skręcałem/nadwyrężałem sobie najczęściej nogi, rzadziej ręce. Dążyło to do częstego jeżdżenia po szpitalach, zakładania gipsu/szyny etc. - sami wiecie 
~Największym moim problemem dotychczas, w wieku 9 lat było chyba pójście taty do szpitalu. Miał operacje serca, gdzie wkładali mu rozrusznik bez którego najprawdopodobniej by nie przeżył. Okres, kiedy przechodziłem jego hospitalizacje był chyba najgorszym momentem mojego życia. Teraz na szczęście się to ustabilizowało.
~Gdy ukończyłem 12/13 rok swojego życia, problemy z łamliwością zostały zaprzestane, a zaczęła się nadmierna potliwość przy przebywaniu na słońcu. Miałem podejrzenia nadczynności tarczycy jednakże po dłuższym okresie leczenia - nie stwierdzono mi jej.
~Prawie miesiąc temu odbywały się egzaminy gimnazjalne.. Dwa tygodnie przed tym wydarzeniem trafiłem do szpitala z podejrzeniem mononukleozy, gorączka oraz dowiedzenie się jakie są tego konsekwencje (
) były straszne tym bardziej że mogły one zniszczyć moje marzenia dotyczące wyboru szkoły. Na szczęście egzaminy napisałem pozytywnie
(uff)
To było trochę o mnie, czas przejść do sedna.. Od jakiegoś czasu, może 4/5 razy paliłem marihuanę - było to w ramach odprężenia i zapomnienia o kilku przykrych na bieżąco sprawach. Wszystko wydawało się ok, jednakże po ostatnim czwartkowym ognisku nad wszystkim straciłem kontrolę. Wróciłem w piątek nad ranem do domu, poszedłem spać a gdy się obudziłem.. Poczułem się jak w innym świecie - to było dziwne. Musiałem wrócić za miasto po kilka moich rzeczy i przebywanie między innymi na pętli gdzie czekałem na autobus doprowadzało mnie do przerażenia. Czułem się jak we śnie, a ludzie mnie otaczający byli tacy nie realni. Był długi weekend, przesiedziałem go spokojnie w domu z nadzieją, że to tylko chwilowy przypadek, który jak prawie każdy minie. Zapytałem kolegę, który powiedział że miał coś podobnego, ale po kilku dniach mu przeszło. Niestety, mi nie.
- Rozmawiam z mamą lub z tatą i po chwili zastanawiam się co ja do nich powiedziałem.. Piszę ze znajomymi na facebook i czuje się jakbym to nie ja pisał - jakbym był za ścianą.
A całe teraźniejsze życie jakby było jednym wielkim snem
Przeczytałem trochę o tym w internecie, że nazywa się to derealizacja. Jeszcze wczoraj byłem na ten temat załamy, jednakże dziś zdałem sobie sprawę, że muszę być silny jak w każdej innej przebytej przeze mnie sytuacji, a przede wszystkim nie poddawać się. Najgorsze jest to, że jest to przeciwne mojemu charakterowi
- ale co poradzić 
Zastanawiam się, czy powiedzieć całą prawdę swoim rodzicom? Pójść do lekarza? Czy odczekać kilka dni i dopiero coś postanowić..? Doradźcie mi, proszę.
Założyłem ten temat, żeby mieć wszystko tutaj poukładane, bo każdy na swój sposób przechodzi to inaczej.
Muszę powiedzieć, że aż czuje się lepiej gdy to napisałem - wyrzuciłem to z siebie
Na początek parę słów o mnie:
Nazywam się Grzegorz mam 16 lat i wybieram się po nowym roku do szkoły średniej na profil informatyczny. Na co dzień jestem normalnym chłopakiem, uczęszczam normalnie do szkoły (nie, nie jestem debilem - zazwyczaj średnia wynosiła u mnie powyżej 4) spotykam się z kumplami, koleżankami etc.
~ Od samego dzieciństwa, jedyną najbliższą z mojej rodziny osobą była mama. Ojciec, zawsze był ten "gorszy" zazwyczaj nie potrafiłem się do niego otworzyć i z każdym problem leciałem do mamy.
~Można powiedzieć, że jestem kaleką(


~Największym moim problemem dotychczas, w wieku 9 lat było chyba pójście taty do szpitalu. Miał operacje serca, gdzie wkładali mu rozrusznik bez którego najprawdopodobniej by nie przeżył. Okres, kiedy przechodziłem jego hospitalizacje był chyba najgorszym momentem mojego życia. Teraz na szczęście się to ustabilizowało.
~Gdy ukończyłem 12/13 rok swojego życia, problemy z łamliwością zostały zaprzestane, a zaczęła się nadmierna potliwość przy przebywaniu na słońcu. Miałem podejrzenia nadczynności tarczycy jednakże po dłuższym okresie leczenia - nie stwierdzono mi jej.
~Prawie miesiąc temu odbywały się egzaminy gimnazjalne.. Dwa tygodnie przed tym wydarzeniem trafiłem do szpitala z podejrzeniem mononukleozy, gorączka oraz dowiedzenie się jakie są tego konsekwencje (


To było trochę o mnie, czas przejść do sedna.. Od jakiegoś czasu, może 4/5 razy paliłem marihuanę - było to w ramach odprężenia i zapomnienia o kilku przykrych na bieżąco sprawach. Wszystko wydawało się ok, jednakże po ostatnim czwartkowym ognisku nad wszystkim straciłem kontrolę. Wróciłem w piątek nad ranem do domu, poszedłem spać a gdy się obudziłem.. Poczułem się jak w innym świecie - to było dziwne. Musiałem wrócić za miasto po kilka moich rzeczy i przebywanie między innymi na pętli gdzie czekałem na autobus doprowadzało mnie do przerażenia. Czułem się jak we śnie, a ludzie mnie otaczający byli tacy nie realni. Był długi weekend, przesiedziałem go spokojnie w domu z nadzieją, że to tylko chwilowy przypadek, który jak prawie każdy minie. Zapytałem kolegę, który powiedział że miał coś podobnego, ale po kilku dniach mu przeszło. Niestety, mi nie.
- Rozmawiam z mamą lub z tatą i po chwili zastanawiam się co ja do nich powiedziałem.. Piszę ze znajomymi na facebook i czuje się jakbym to nie ja pisał - jakbym był za ścianą.
A całe teraźniejsze życie jakby było jednym wielkim snem
Przeczytałem trochę o tym w internecie, że nazywa się to derealizacja. Jeszcze wczoraj byłem na ten temat załamy, jednakże dziś zdałem sobie sprawę, że muszę być silny jak w każdej innej przebytej przeze mnie sytuacji, a przede wszystkim nie poddawać się. Najgorsze jest to, że jest to przeciwne mojemu charakterowi


Zastanawiam się, czy powiedzieć całą prawdę swoim rodzicom? Pójść do lekarza? Czy odczekać kilka dni i dopiero coś postanowić..? Doradźcie mi, proszę.
Założyłem ten temat, żeby mieć wszystko tutaj poukładane, bo każdy na swój sposób przechodzi to inaczej.
Muszę powiedzieć, że aż czuje się lepiej gdy to napisałem - wyrzuciłem to z siebie
