witam ! :D
: 31 maja 2013, o 19:39
witam Was wszystkich serdecznie, dobrze, że trafiłam na takie forum, bo jak opowiadam o swojej 'chorobie', to ludzie z reguły mnie nie rozumieją ;p i staje się to w pewnym momencie irytujące. zaczęłam też myśleć w takich kategoriach jak: 'jesteś dla mnie śmieszny z tą swoją wyimaginowaną depresją, nie przeżywasz takiej katorgii jak ja' w stosunku do innych ludzi, którzy wręcz 'zalewają' mnie swoimi żałosnymi (dla mnie) problemami. wiem, że takie myślenie nie jest dobre, ale inaczej już nie potrafię, stałam się samozwańczym męczennikiem ze swoją 'chorobą', a wszystko przez własną głupotę.
otóż od dobrych dwóch i pół lat żyłam sobie z derealizacją. pamiętam jak mi się to wszystko zaczęło, lęk, strach, itp itd. objawy standardowe, tylko ja je inaczej opisuję: np. patrzę na coś i jestem w stanie tego nie zauważyć, tak samo znajduję się gdzieś a jednocześnie wcale mnie tu nie ma, jakby z sekundy na sekundę tworzyła mi się nowa świadomość, takie po klatkowe patrzenie się na świat, klatka po klatce, zdjęcie po zdjęciu, a każda klatka to nowy rozdział. niby wszystko odczuwam ale to tylko moje ciało to odczuwa, jakby mój organizm był obcym elementem. czuję się jakby 'zawieszona w czasie i przestrzeni', tylko nawet czas nie płynie normalnie, tylko przeskakuje z punktu do punktu. poza tym kiedyś miałam tak, że odczuwałam duże problemy z oddychaniem, napady lęku, cały czas musiałam się cała ruszać itp itd.
po półtora roku objawy mi zaczęły stopniowo schodzić, a wszystko dlatego, że jakimś dziwnym cudem wmówiłam sobie, że to wszystko zależy od mojej hiperwentylacji, nie wiem jakim cudem ja to sobie wmówiłam, w każdym razie pomogło, bo zaczęłam jakby spokojniej i mniej oddychać i wszystkie objawy mi prawie minęły, przeżyłam najpiękniejszy rok w moim życiu, było cudnie, kwiatki, bławatki, ach, żyć nie umierać. czasami tylko dokuczały mi objawy ale w maluuutkim stopniu, prawie niezauważalnym.
i co ? i wróciło. kilka dni temu.
a dlaczego ? dzięki MARIHUANIE. nigdy nie sądziłam, że JA, wielki propagator narkotyków miękkich będzie tak psioczyć na tą cholerną gandzię, wszystko przez nią !!!! jeszcze z 3 lata temu byłam niezłym palaczem, prawie dzień w dzień potrafiłam wypalać z kilka lolków. jak pojawiło się DD, to kompletnie przestałam, a jak minęły mi objawy, to głupia ja, zapaliłam sobie znowu. to było nawet niedawno, z miesiąc temu. było mi tak przyjemnie, przeżywałam takie stany upojenia i ekstazy, że pomyślałam sobie 'e, raz się żyję, przecież czuję się już normalnie, mogę też normalnie palić.' to był największy błąd w moim życiu...
przez to cholerne gówno znowu mam DD. równocześnie mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że przeżywanie tego stanu jest takie... 'dojrzalsze'? nie wiem, może dlatego, że kiedyś musiałam nauczyć się z tym żyć. ale teraz wszystko straciło sens, znowu muszę radzić sobie z tym cholerstwem sama, cały świat jest zły i be.
jedyne czego się boję, to tego, że zmarnuję sobie 4 miesiące wakacji (maturzystka
) na bezsensownym użalaniu się nad sobą i lękiem przed wyjściem z domu. ale cóż poradzić - żyć mi się już z tym nie chce. nachodzą mnie codziennie myśli typu 'dlaczego to musiałam być ja', 'już wolałabym mieć depresję, bo wtedy przynajmniej czujesz, że jesteś sobą', takie tam głupoty. gdybym miała cofnąć czas to NIGDY PRZENIGDY bym nie wzięła skręta do ust. NIGDY.
ufff, no to się rozpisałam. gratulacje dla tych, którzy to przeczytali
pozdrawiaaam serdecznie ! jakieś rady, pomysły ?
otóż od dobrych dwóch i pół lat żyłam sobie z derealizacją. pamiętam jak mi się to wszystko zaczęło, lęk, strach, itp itd. objawy standardowe, tylko ja je inaczej opisuję: np. patrzę na coś i jestem w stanie tego nie zauważyć, tak samo znajduję się gdzieś a jednocześnie wcale mnie tu nie ma, jakby z sekundy na sekundę tworzyła mi się nowa świadomość, takie po klatkowe patrzenie się na świat, klatka po klatce, zdjęcie po zdjęciu, a każda klatka to nowy rozdział. niby wszystko odczuwam ale to tylko moje ciało to odczuwa, jakby mój organizm był obcym elementem. czuję się jakby 'zawieszona w czasie i przestrzeni', tylko nawet czas nie płynie normalnie, tylko przeskakuje z punktu do punktu. poza tym kiedyś miałam tak, że odczuwałam duże problemy z oddychaniem, napady lęku, cały czas musiałam się cała ruszać itp itd.
po półtora roku objawy mi zaczęły stopniowo schodzić, a wszystko dlatego, że jakimś dziwnym cudem wmówiłam sobie, że to wszystko zależy od mojej hiperwentylacji, nie wiem jakim cudem ja to sobie wmówiłam, w każdym razie pomogło, bo zaczęłam jakby spokojniej i mniej oddychać i wszystkie objawy mi prawie minęły, przeżyłam najpiękniejszy rok w moim życiu, było cudnie, kwiatki, bławatki, ach, żyć nie umierać. czasami tylko dokuczały mi objawy ale w maluuutkim stopniu, prawie niezauważalnym.
i co ? i wróciło. kilka dni temu.
a dlaczego ? dzięki MARIHUANIE. nigdy nie sądziłam, że JA, wielki propagator narkotyków miękkich będzie tak psioczyć na tą cholerną gandzię, wszystko przez nią !!!! jeszcze z 3 lata temu byłam niezłym palaczem, prawie dzień w dzień potrafiłam wypalać z kilka lolków. jak pojawiło się DD, to kompletnie przestałam, a jak minęły mi objawy, to głupia ja, zapaliłam sobie znowu. to było nawet niedawno, z miesiąc temu. było mi tak przyjemnie, przeżywałam takie stany upojenia i ekstazy, że pomyślałam sobie 'e, raz się żyję, przecież czuję się już normalnie, mogę też normalnie palić.' to był największy błąd w moim życiu...
przez to cholerne gówno znowu mam DD. równocześnie mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że przeżywanie tego stanu jest takie... 'dojrzalsze'? nie wiem, może dlatego, że kiedyś musiałam nauczyć się z tym żyć. ale teraz wszystko straciło sens, znowu muszę radzić sobie z tym cholerstwem sama, cały świat jest zły i be.
jedyne czego się boję, to tego, że zmarnuję sobie 4 miesiące wakacji (maturzystka

ufff, no to się rozpisałam. gratulacje dla tych, którzy to przeczytali
