Czy DD może wywołać presja która sobie sami stwarzamy?
: 11 maja 2013, o 05:35
Witam wszystkich, z tej strony Hewad, mam 20 lat.
Z góry przepraszam jeśli napisałem tego posta w złym temacie. Myśle jednak że dobrze trafiłem.
Jako że nie mogę jakoś usnąć, pomyślałem że napiszę co mnie trapi od prawie pół roku i jak to się wszystko zaczęło.
Pierwszy paragraf to opis mojej osoby i przejść oraz na końcu już nie leje wody tylko zmierzam do celu.
(Pytanie zaznaczyłem na czerwono dla tych którzy nie chcą czytać tego poematu). 
Od 8 lat mam problem mowy, a konkretnie z zacinaniem się które nastąpiło po utracie bardzo bliskiej mi osoby. Przybiło mnie to psychicznie ale starałem się tym zbytnio nie przejmować. Tłumaczyłem sobie że przecież inni mają o wiele gorsze choroby i problemy, jednak napewno wpłynęło to ostro na moją psychikę. Wiecie, idziecie do kawiarni zamówić na przyklad kawę i literka K nie chce wam przejść przez gardło. Tak jakby się zaklinowała gdzieś w przełyku. Więc żeby coś powiedzieć mówicie awę. Chyba nie muszę opisywać miny ekspedientki po takiej akcji.
Nie mogłem się z tym pogodzić bo dawniej nie miałem żadnych problemów z mową. Ba, nawet recytowałem wierszyki na różnych szkolnych wydarzeniach. To powoli obniżało moją samoocenę i pewność siebie aż w końcu zrobiłem się taki nieśmiały i małomówny że postrzegałem siebie bardzo negatywnie. Nie mogłem się z tym pogodzić i tego zaakceptować więc jako ze z natury jestem osobą która lubi wyznaczać sobie cele i stara się do nich dążyć zacząłem rozwój osobisty. Chciałem za wszelką cenę zwiększyć swoją pewność siebie oraz wyzbyć się tego zacinania. Pomyślałem że najpierw trzeba wziąść się za swoje ciało. Zacząlem chodzic na siłownie i w krótce po tym na karate tradycyjne shotokan. Pamiętam że był taki okres gdy składałem pięść w taki sposób że uderzając wybił bym sobie kciuka i rówieśnicy się ze mnie śmiali że jestem taką łamagą że każdy mi dowali
To mnie chyba najbardziej zmotywowało do rozpoczęcia karate które po dziś dzień traktuję jako pasję gdyż bardzo wiele mnie ta sztuka walki nauczyła. Nie piszę tu tylko o samoobronie ale przedwszystkim o rozwoju psychicznym. Ale odbiegam od tematu
,więc problem w tym że ostatnio dałem sobie za dużo na głowę i moje ambicje były nie realistczne. Myślałem że uda mi się pogodzić treningi fizyczne (karate, siłownia) z wysiłkiem psychicznym. Powiedziałem sobie tak: chłopie, 'masz 20 lat, to najlepszy wiek na rozwój jeszcze wszystko da się zmienić i całe życie przed tobą.' I się zaczęło zagłebianie w techniki NLP, NLS, zwiększanie pewności siebie, robienie sobie planów dnia, przerabianie przeróżnych kursów, czytanie książek psychologicznych itp itd. Do tego jeszcze są studia psychologiczne i obowiązki z tym związane (egzaminy, sesje) i już można napisać że człowiek orkiestra
Taa, jasne, gdybym wiedział jakie będą tego następstwa, rozplanował bym to na lata świetlne a nie wszystko na raz. Prawda jest taka że te wszystkie cele i plany nakładły na mnie ogromną presję na wyniki. Można powiedzieć że zjadałem swój ogon bo niestety ale chyba żaden ludzki umysł nie jest w stanie przetworzyć tyle wiedzy którą ja sobie serwowałem. Do tego dochodziły różne ćwiczenia z tych kursów które przerabiałem i nieświadomie wpakowałem się w otchłań. zabrakło mi czasu na to wszystko i podejrzewam że to właśnie spowodowało ten stan który opisuję poniżej.
Pewnego dnia miałem sesję ustną na uniewerku. Wiecie już o moim ustnym problemie więc możecie sobie wyborazić jaki to był dla mnie stres. Okazał sie bezpodstawny bo zaliczyłem ale niestety, spowodował szkody. Otóż następnego dnia czułem sie cały dzień wyczerpany i senny, wypiłem espresso gdzie ja kawy żadko pijam i niestety nie pomogło. Myślałem że to normalne przemęczenie stresowe i mine. Niestety pod koniec dnia dopadł mnie ostry atak paniki. Następnego dnia czułem się taki zdołowany i smutny że bardzo często powtarzałem mamie że straciłem chęć życia i nie odczuwam pozytywnych emocji typu radość lub miłość. Czułem tylko smutek i przygnębienie i tak ponad dwa tygodnie. Do tego doszedł ostry niepokój i obsesyjne myśli o samobójstwie i że niedługo odejdą z tego świata. Myślałem że to epizod depresji ale sam już nie wiem. Oczywiśnie wierzyłem że to depresja bo wyczytałem na forach o objawach i pasowało. Od tego momentu zaczęło się moje wkrecanie sobie przeróżnych chorób, symptmów oraz scenariuszy. Gdy ten epizod depresyjny minął, ja nadal nie odczuwałem emocji i miałem negatywne myśli. Przerodziły się one w egzystencjalne a im więcej szukałem w internecie odpowiedzi co mi dolega tym bardziej się wkręcałem symptomami innych. To w sumie fascyjnujące jaki nasz umysł jest potężny że może tak nami manipulować emocjonalnie. Osoby mi bliskie zaczęly się wydawać obce, ciągły brak emocji, czasami nawet jakby takie odcięcie od ciała. Naczytałem się o róznych symptomach w tym o DD i doświadczałem wielu rzeczy. Do dzisiaj mam obsesyjne myśli, lęk już zniknął bo byłem na hipnoterapii i tam dzięki technice wizualizacji tak jakbym wyrzucił lęk z siebie. To naprawdę działa, szczerze polecam każdemu z Was hipnoterapię jeśli jesteście w stanie sobie coś dobrze zwizualizować. I tutaj moje dwa pytanie do speców tematu. Czy DD mogłem sobie wkręcić i czy ta presja którą sobie stworzyłem przez lata mogła na mnie w ten sposób wpłynąć? Czy umysł mógł się zbuntowac i powiedziec: 'BASTA! zamykam Twoje emocje na cztery spusty'
?
Dodam że nie biorę żadnych leków i te myśli mam co 2 dni inne, jakoś tak się zmieniają. Najgorsza była ta gdy przez 2 dni czułem się jakbym był kobietą, jakoś tak dziwnie. Nie to że fizycznie ale psychicznie, fizycznie na sczęście się nie da
Obecnie przebywam w UK i niestety ale tutaj DD wogóle nikt nie zna albo ja mam takie szczęście że w moim rejonie nie ma oświeconych. W sumie nie powinienem się dziwić, gdyby mnie coś takiego nie dotknęło sam bym o tym nie wiedział. Jednak teraz widzę ile osób na to cierpi i naprawde jest to przerażające. Powinniśmy korzystac z życia a nie filozofować o istnieniu. Nawet ta moja hipnoterapeutka która jest w zawodzie od 25 lat nie spotkała się z czymś takim i użyła technik ogólnych NLP i hipnoterapii. Nikt mi nie zdiagnozował DD ani niczego innego dlatego wolę się poradzić ludzi którzy już dłużej w tym siedzą i wiedzą o co chodzi. Na co wam to wygląda? Bo ja już zgłupiałem jak zresztą widzicie po długości tego posta
Z góry dziękuję za odpowiedzi i przepraszam za tą zawiłość wypowiedzi. Pierwszy post więc musiałem troche wyjaśnić żebyście znali genezę problemu
Następnym razem postaram się napisać Wam o tym jak ja sobie radzę z tym zjawiskiem bo widzę że nadal sporo osób również ma podobne stany a myślę że w końcu wiedza którą zdobyłem przez te 6 miesięcy może wam pomóc chociażby w kwestii nastawienia. 
Pozdrawiam serdecznie i pamiętajcie: 'jeszcze nigdy nie było tak zle żeby nie mogło być gorzej'
Z góry przepraszam jeśli napisałem tego posta w złym temacie. Myśle jednak że dobrze trafiłem.

Jako że nie mogę jakoś usnąć, pomyślałem że napiszę co mnie trapi od prawie pół roku i jak to się wszystko zaczęło.
Pierwszy paragraf to opis mojej osoby i przejść oraz na końcu już nie leje wody tylko zmierzam do celu.


Od 8 lat mam problem mowy, a konkretnie z zacinaniem się które nastąpiło po utracie bardzo bliskiej mi osoby. Przybiło mnie to psychicznie ale starałem się tym zbytnio nie przejmować. Tłumaczyłem sobie że przecież inni mają o wiele gorsze choroby i problemy, jednak napewno wpłynęło to ostro na moją psychikę. Wiecie, idziecie do kawiarni zamówić na przyklad kawę i literka K nie chce wam przejść przez gardło. Tak jakby się zaklinowała gdzieś w przełyku. Więc żeby coś powiedzieć mówicie awę. Chyba nie muszę opisywać miny ekspedientki po takiej akcji.




Pewnego dnia miałem sesję ustną na uniewerku. Wiecie już o moim ustnym problemie więc możecie sobie wyborazić jaki to był dla mnie stres. Okazał sie bezpodstawny bo zaliczyłem ale niestety, spowodował szkody. Otóż następnego dnia czułem sie cały dzień wyczerpany i senny, wypiłem espresso gdzie ja kawy żadko pijam i niestety nie pomogło. Myślałem że to normalne przemęczenie stresowe i mine. Niestety pod koniec dnia dopadł mnie ostry atak paniki. Następnego dnia czułem się taki zdołowany i smutny że bardzo często powtarzałem mamie że straciłem chęć życia i nie odczuwam pozytywnych emocji typu radość lub miłość. Czułem tylko smutek i przygnębienie i tak ponad dwa tygodnie. Do tego doszedł ostry niepokój i obsesyjne myśli o samobójstwie i że niedługo odejdą z tego świata. Myślałem że to epizod depresji ale sam już nie wiem. Oczywiśnie wierzyłem że to depresja bo wyczytałem na forach o objawach i pasowało. Od tego momentu zaczęło się moje wkrecanie sobie przeróżnych chorób, symptmów oraz scenariuszy. Gdy ten epizod depresyjny minął, ja nadal nie odczuwałem emocji i miałem negatywne myśli. Przerodziły się one w egzystencjalne a im więcej szukałem w internecie odpowiedzi co mi dolega tym bardziej się wkręcałem symptomami innych. To w sumie fascyjnujące jaki nasz umysł jest potężny że może tak nami manipulować emocjonalnie. Osoby mi bliskie zaczęly się wydawać obce, ciągły brak emocji, czasami nawet jakby takie odcięcie od ciała. Naczytałem się o róznych symptomach w tym o DD i doświadczałem wielu rzeczy. Do dzisiaj mam obsesyjne myśli, lęk już zniknął bo byłem na hipnoterapii i tam dzięki technice wizualizacji tak jakbym wyrzucił lęk z siebie. To naprawdę działa, szczerze polecam każdemu z Was hipnoterapię jeśli jesteście w stanie sobie coś dobrze zwizualizować. I tutaj moje dwa pytanie do speców tematu. Czy DD mogłem sobie wkręcić i czy ta presja którą sobie stworzyłem przez lata mogła na mnie w ten sposób wpłynąć? Czy umysł mógł się zbuntowac i powiedziec: 'BASTA! zamykam Twoje emocje na cztery spusty'

Dodam że nie biorę żadnych leków i te myśli mam co 2 dni inne, jakoś tak się zmieniają. Najgorsza była ta gdy przez 2 dni czułem się jakbym był kobietą, jakoś tak dziwnie. Nie to że fizycznie ale psychicznie, fizycznie na sczęście się nie da


Z góry dziękuję za odpowiedzi i przepraszam za tą zawiłość wypowiedzi. Pierwszy post więc musiałem troche wyjaśnić żebyście znali genezę problemu


Pozdrawiam serdecznie i pamiętajcie: 'jeszcze nigdy nie było tak zle żeby nie mogło być gorzej'
