Nie potrafię określić co czuje
: 6 sierpnia 2020, o 10:36
Hej! Męczy mnie od 2 dni nowy temat. w dd/dp już przerobiłam tyle tematów że niewiele dziwi. Wręcz prawie wszystko zeszło. Nerwicowo zdecydowanie za dużo przyglądam się swoim odczuciom/zachowaniom i tyle. Stany depresyjne były, leki, natręty inne pierdy.
Ostatnio skupiłam się mocno na tym czy ja mam emocje czy nie mam. W sensie czy ja faktycznie się nie przejmuje czy może jestem jeszcze odcięta od tego. Że może powinnam się bardziej denerwować itd. Do Anhedonii się przyzwyczaiłam, przestałam zwracać uwagę bo wiem że kocham itd. I tak od dwóch dni nie czuję nic. Dosłownie. Nie wiem czy mi się chce, czy nie. Nie wiem czy czuje się sobą czy nie. Widzę że roznosi mnie bo się stresuje, ale nie czuję stresu. Wiem że ktoś mnie irytuje, ale nie czuję irytacji. Takie totalne nic. Nie czuję pustki, wypalenia, smutku, żalu, nic. Taki dziwny stan zawieszenia, że totalnie nie potrafię tego zdefiniować. Potrafię jedynie stwierdzić, że coś się zmieniło, że jest dziwnie i nie potrafię tego określić. Nie nakręcam się chorobami, znam temat, więc wydaje mi się że to odcięcie od emocji, a nie jakaś depresja. Ja nawet nie czuję lęku że coś się dzieje. Dodam że nie jestem swieżakiem w zaburzeniu, mam jeszcze natręty jak każdy, ale dawno minął czas, gdy było źle i panika.
Ostatnio skupiłam się mocno na tym czy ja mam emocje czy nie mam. W sensie czy ja faktycznie się nie przejmuje czy może jestem jeszcze odcięta od tego. Że może powinnam się bardziej denerwować itd. Do Anhedonii się przyzwyczaiłam, przestałam zwracać uwagę bo wiem że kocham itd. I tak od dwóch dni nie czuję nic. Dosłownie. Nie wiem czy mi się chce, czy nie. Nie wiem czy czuje się sobą czy nie. Widzę że roznosi mnie bo się stresuje, ale nie czuję stresu. Wiem że ktoś mnie irytuje, ale nie czuję irytacji. Takie totalne nic. Nie czuję pustki, wypalenia, smutku, żalu, nic. Taki dziwny stan zawieszenia, że totalnie nie potrafię tego zdefiniować. Potrafię jedynie stwierdzić, że coś się zmieniło, że jest dziwnie i nie potrafię tego określić. Nie nakręcam się chorobami, znam temat, więc wydaje mi się że to odcięcie od emocji, a nie jakaś depresja. Ja nawet nie czuję lęku że coś się dzieje. Dodam że nie jestem swieżakiem w zaburzeniu, mam jeszcze natręty jak każdy, ale dawno minął czas, gdy było źle i panika.