Męczące lęki i derealizacja...
: 1 grudnia 2019, o 21:13
Hej wszystkim
Jestem tutaj nowa. Chciałam opowiedzieć trochę o moich problemach, które mało kto rozumie, jakimi są moje stany lękowe, odrealnienie, czyli tak zwana derealizacja i ciągła niechęć do życia... Zacznę od tego, że mam 19 lat. Pracowałam przez rok w pewnym małym sklepie, tam zaczęły się moje problemy i stres, niedogadywalam sie z koleżankami z pracy i to ostro...aż wkońcu odeszlam, w pewnym momencie zaczęłam mieć problemy ginekologiczne... zaczęłam wariować, stresować sie, że to coś poważnego, miałam problemy z okresem, trwał aż 40 dni, aż wkońcu lekarz podjął decyzję o łyżeczkowaniu. Teraz czekam na wyniki histopatologiczne....Ginekolog Uspokajal mnie, że to nic groźnego... Przez to wariowanie od dwóch miesięcy miałam często ataki, bardzo wysokie ciśnienie, ciężar w oddychaniu, drżenie ciała, napady lękowe, zawroty glowy...od dwóch miesięcy mało wychodzę z domu, boje sie, ze mi sie cos stanie... martwie sie o swoje zdrowie, ze jest mi cos powaznego, codziennie coś mnie boli, i zaczynam pytać w google co to...badalam juz tarczyce jest okej, różne badania morfologiczne tez ok nie mam sił do życia...najgorsze jest to gdy mi ktos mówi wez sie w garsc jestes mloda... Jeszcze ten stan odrealnienia...mam wrażenie, że to wszystko to sen...takie nierealne...Mam tego dość... Byłam już u psychiatry przepisała mi leki, biore je tydzien. Gdy je skończę mam do niej przyjść i ona mnie pokieruje na odpowiednią psychoterapie... Głupio mi o tym wszystkim i ciężko pisać...Dzieje sie tak od dwóch miesięcy, a mam wrażenie jakby to już trwało dosyc długo... Bardzo was proszę o wsparcie... Jestem pogubiona i brak mi motywacji...wiem, że się użalam, ale naprawde nikt z kim rozmawiam nie rozumie tego...
Jestem tutaj nowa. Chciałam opowiedzieć trochę o moich problemach, które mało kto rozumie, jakimi są moje stany lękowe, odrealnienie, czyli tak zwana derealizacja i ciągła niechęć do życia... Zacznę od tego, że mam 19 lat. Pracowałam przez rok w pewnym małym sklepie, tam zaczęły się moje problemy i stres, niedogadywalam sie z koleżankami z pracy i to ostro...aż wkońcu odeszlam, w pewnym momencie zaczęłam mieć problemy ginekologiczne... zaczęłam wariować, stresować sie, że to coś poważnego, miałam problemy z okresem, trwał aż 40 dni, aż wkońcu lekarz podjął decyzję o łyżeczkowaniu. Teraz czekam na wyniki histopatologiczne....Ginekolog Uspokajal mnie, że to nic groźnego... Przez to wariowanie od dwóch miesięcy miałam często ataki, bardzo wysokie ciśnienie, ciężar w oddychaniu, drżenie ciała, napady lękowe, zawroty glowy...od dwóch miesięcy mało wychodzę z domu, boje sie, ze mi sie cos stanie... martwie sie o swoje zdrowie, ze jest mi cos powaznego, codziennie coś mnie boli, i zaczynam pytać w google co to...badalam juz tarczyce jest okej, różne badania morfologiczne tez ok nie mam sił do życia...najgorsze jest to gdy mi ktos mówi wez sie w garsc jestes mloda... Jeszcze ten stan odrealnienia...mam wrażenie, że to wszystko to sen...takie nierealne...Mam tego dość... Byłam już u psychiatry przepisała mi leki, biore je tydzien. Gdy je skończę mam do niej przyjść i ona mnie pokieruje na odpowiednią psychoterapie... Głupio mi o tym wszystkim i ciężko pisać...Dzieje sie tak od dwóch miesięcy, a mam wrażenie jakby to już trwało dosyc długo... Bardzo was proszę o wsparcie... Jestem pogubiona i brak mi motywacji...wiem, że się użalam, ale naprawde nikt z kim rozmawiam nie rozumie tego...