Ja tak miałam. U mnie to wynikało z tego, ze ja się w ogóle nie czułam jak ja. Swoich poglądów, racji, jestestwa jakbym nie miała i dystansu do tego co mówię. Tak jakby to co mówię i myśle było prawda ostateczna, nawet ciężko wytłumaczyć jak to odczuwałam

dziwnie mi się rozmawiało z innymi mamami w przedszkolu np bo kompletnie „nie wiedziałam” jakie ja mam poglądy na dany temat, a zawsze lubiłam sobie gadać z ludźmi, chodźby o pierdołkach. Nie miałam tego swojego luzu, żartu, swojego sposobu zagadywanie. No i do wszystkiego mi się dd dopalało, a to „może złe to powiedziałam, może to znaczy, ze nie mam swojego zdania, a może to znaczy ze to, a może ze sro”. Mi strasznie brakowało poczucia właśnie siebie i swoich poglądów i dlatego tak miałam.
Jeśli chodzi o ten rodzaj transu, o którym pisał Victor to taz miałam to bardzo odczuwalne. Zapytałam właścicielkę przedszkola kiedy najlepiej zapisać do Nich dziecko, a Ona patrzyła mi w oczy mówiąc, no to ja jej tez i tak się czułam jak pierdolnieta, bo nawet dobrze gadać nie umiałam jakby, swoich argumentów mieć nie miałam, jąkała się jak nie ja i się zastanawiałam czy Ona widzi, ze ze mną nie jest do końca okej

ale teraz już tego nie odczuwam, gadam normalnie, zagaduje, jak palne coś głupiego to się nie przejmuje, po prostu jest większy dystans do wszystkiego. W w dd ja się nawet bałam powiedzieć czy pomyśleć, bo jak pomyślałam, żeby isc na zakupy to się bałam, ze już muszę to zrobić bo tak pomyślałam i to ostateczna ostateczność ;d taki kosmos.