Powroty nerwicy.
: 18 grudnia 2017, o 22:50
Długo mnie tu nie było. Myślałem, że nerwice mam już za sobą ale chyba jednak nie.
Od razu mówię żebyście się mną kompletnie nie sugerowali i na wstępie dodam, że znam mnóstwo osób które wyszły z nerwicy na amen więc się nie bójcie, że do każdego to będzie wracało nawet jak z tego wyjdzie
No ale właśnie. Jak to jest, że mi to znika (niby czasami się pojawia ale rzadko i w małym stopniu) a nagle niespodziewanie znów robi wjazd. Za każdym razem jest tak jakbym to miał pierwszy raz. Niby miałem już tak a nawet wiele gorzej ale zawsze wydaje mi się to przerażające, nowe i od początku wkrecam sobie te same fazy (tj. podobne bardzo).
Chciałbym też zauważyć, że mam to od kilku naprawdę ładnych lat. W zasadzie to już chyba z 7 lat. Raz jest troche, raz mocniej raz (chyba) nie ma (albo po prostu nauczylem się z tym żyć jak jest w słabszej formie).
A wkręty i stany szczególnie dd urywają głowę kompletnie jak zawsze. Klasycznie widze wszystko jak przez mgłe i czuje się 150% oderwany od życia. Nie wiem jak to jest możliwe, że ludzie żyją czy, że ja żyję. Wszystko wydaje mi się mega, mega dziwne no i jazdy jakbym zaraz miał się rozpłynąć kompletnie i stracić świadomość a z drugiej strony jak tylko o tym pomyślę to fala pytań w głowie czym w ogole jest swiadomosc, czy to naprawde istnieje, czy ja istnieje i tak dalej i dalej.
Co dalej moi drodzy? Będzie w końcu definitywny koniec tego gówna czy jestem na to skazany?
Od razu mówię żebyście się mną kompletnie nie sugerowali i na wstępie dodam, że znam mnóstwo osób które wyszły z nerwicy na amen więc się nie bójcie, że do każdego to będzie wracało nawet jak z tego wyjdzie
No ale właśnie. Jak to jest, że mi to znika (niby czasami się pojawia ale rzadko i w małym stopniu) a nagle niespodziewanie znów robi wjazd. Za każdym razem jest tak jakbym to miał pierwszy raz. Niby miałem już tak a nawet wiele gorzej ale zawsze wydaje mi się to przerażające, nowe i od początku wkrecam sobie te same fazy (tj. podobne bardzo).
Chciałbym też zauważyć, że mam to od kilku naprawdę ładnych lat. W zasadzie to już chyba z 7 lat. Raz jest troche, raz mocniej raz (chyba) nie ma (albo po prostu nauczylem się z tym żyć jak jest w słabszej formie).
A wkręty i stany szczególnie dd urywają głowę kompletnie jak zawsze. Klasycznie widze wszystko jak przez mgłe i czuje się 150% oderwany od życia. Nie wiem jak to jest możliwe, że ludzie żyją czy, że ja żyję. Wszystko wydaje mi się mega, mega dziwne no i jazdy jakbym zaraz miał się rozpłynąć kompletnie i stracić świadomość a z drugiej strony jak tylko o tym pomyślę to fala pytań w głowie czym w ogole jest swiadomosc, czy to naprawde istnieje, czy ja istnieje i tak dalej i dalej.
Co dalej moi drodzy? Będzie w końcu definitywny koniec tego gówna czy jestem na to skazany?