DD a obojętność i parę pytań.
: 26 stycznia 2017, o 15:45
Witam
U mnie z dd jest tragicznie cały czas i w związku z tym chciałbym jeszcze trochę się poradzić. Ostatnio w ogóle wszystko tzn. nerwica, natręctwa, dd się pogorszyły. Zaczęło się od natręctw, bardzo się nasiliły i dalej już dd masakrycznie się pogorszyło a zaraz cała nerwica. Trwa to już 1-2 miesiące - te pogorszenie bo wszystko to 2.5 lat. I już też od dłuższego czasu tak mnie to wszystko męczy, że mam bardzo silną obojętność na wszystko, na całe życie i to wszystko co się dzieje. Do tego dostaje jakiś stanów depresyjnych, bądź depresji bo już też od dłuższego czasu razem z tym zobojętnieniem doszły w/w depresja. I teraz nie wiem czy się cieszyć że zobojętnienie na to przyszło bo to chyba jeden z elementów odburzenia żeby to olać ale przyszła ta depresja. Oczywiście boje się depresji, choć jak się tak zastanowie to juz sam nie wiem... Chyba to kwestia już potwornego zmęczenia. Często i dużo chce mi się spać i w ciągu dnia słabo funkcjonuje. Nie biorę leków, tylko rzadko hydre. Chodzę do szkoły i to co mam zrobić to zrobię ale wracając do domu i nawet w szkole jestem strasznie śpiący, słaby, zmęczony, apatyczny itd. Jak wróce do domu tymbardziej jestem zmęczony więc generalnie siedze przed kompem i nawet nieraz takie siedzenie mnie przerasta bo te zmęczenie jest silne. Ale wracając własnie do tej obojętności to dobrze czy źle ? Bo jak pisałem no to jest jeden z elementów odburzenia, ale w tej "depresji" jest cieżko. Wszystko stało mi się obojętne, cały ten stan a jest przecież tragiczny. Jestem cały czas zmęczony, do tego myśli że to wszystko jest bez sensu totalnie, lepiej się zabić niż życ i się męczyć. I w ogóle z tym kosmicznym dd, myślami i pogodą to jest dramat. Pocieszam się też że to może być trochę przez pogodę również bo jest fatalna, ciemno, szaro, pochmurno, smutno. Wczoraj nawet słyszałem rozmowę dwóch pań które też narzekały że te dni takie smutne, i nie lubią takiej pogody. A ja w takim stanie to tym bardziej jest mi strasznie. Tym się trochę pocieszam. Ale oprócz bezsensu życia to wszystkie jakieś zajęcia np. wyjście do kina czy coś to wydaje mi się takie głupie, niepotrzebne, bo po co i na co to wszystko. No trochę mnie to denerwuje, i martwię się o to (chyba bo przez te dd i to wszystko to już niczego nie jestem pewien).
Druga sprawa to taka, że pisałem już trwa to 2.5 roku i przeraża mnie fakt że codziennie jak wstaje to mam wrażenie że to wszystko zaczęło się dziś, teraz. Tak jakbym tego czasu z tym wszystkim nie było, i nic prawie nie pamiętam w ogóle jak to było kiedyś czy to faktycznie tyle trwa ? Mam potężne wrażenia i nawet nie mogę poczuć tego czasu że to tyle już jest ze mną. Wstaje i tak jakby to dzisiaj się zaczęło i wszystko na nowo mnie dziwi że te objawy takie sa itd.
Trzecia sprawa to taka, że bardzo się boje (chyba bo również nie odczuwam jakiegoś lęku, bądź nie odczuwam tego emocjonalnie jakoś) że nie wróci ta stara "percepcja" i to wszystko co było kiedyś. Nie pamiętam zupełnie jak to było, nie mogę tego sobie jakoś przypomnieć, poczuć ani nic. Co dzień odczuwam że jest jakoś dziwniej, gorzej. Nieraz to nawet się tak czuje że nie potrafię określić czy to jest bliżej jakiś prześwit czy zwykłe pogorszenie się stanu i tak czuje się dziwnie/inaczej. I normalnie jak ja do holery nie wiem czy to jest lepiej czy gorzej to mnie totalna bezradność bierze. Przecież ja nie odczuwam czasu już z tym zaburzeniem, codziennie jak wstaje to tak jakbym to własnie dostał i takie dziwne objawy, do tego mnie przeraża że ja nawet nie będę wiedział jakby się nawet dd znikło. Że nie umiem teraz określić pogorszenia stanu od prześwitu to skąd będę wiedział że znowu to normalnie poczuje. No niby czytałem posty i osoby mówią że to się wie i czuje, ale jak ja nie umiem określić pogorszenia od prześwitu to boje się.
Na to wszystko czuje kompletną bezradność bo niby człowiek stara się zapominać, olewać, działać pomimo objawów, ale to wszystko jakoś tak stoi w miejscu. Wszystko jest jak jest, objawy coraz gorsze. Nie da się jakoś w 100% olać tego, nie zajmować się tym ani nie użalać.
Wiem że nerwica to stan zagrożenia, i niby może tak być ale tak chciałem się dopytać. Czy możliwe jest banie się dosłownie wszystkiego. A to gra się uruchomi to niepokój, a to muzyka zwykła jakaś leci tam śmieszna a tutaj lęk. Nie wiem wejść po schodach gdzieś i lęk silny itd. Po prostu wszędzie przed wszystkim.
Na koniec ostatnio byłem już u 3 psychiatry który zrozumiał dd, natręctwa które są tragiczne itd. i powiedział mi że nie jestem jakimś wariatem, że nie dostanę schizofrenii. Dostałem lek bioxetin bo nawet rozmawialiśmy żeby bez leków ale jak też powiedziałem o tych silnych natręctwach i dd to przepisał mi jednak ten bioxetin. Brałem go już na początku zaburzenia tylko pod kontrolą 1 psychiatry i było całkiem dobrze ale potem zaczęło się tycie i zmiana leków która potem kompletnie nie pomagała. Więc ten psychiatra również teraz postawił na bioxetin. Powiedział że pomoże normalnie funkcjonować, że pomoże też na dd. Jak myślicie czy warto zaczynać go brać ? Czy ktoś brał i może coś napisać jak to u niego z tym lekiem było ? I przede wszystkim mnie denerwują te skutki uboczne, te tycie, pogorszenie się stanu jak ja i tak jestem na dnie... Pamiętam dobrze skutek uboczny żywe sny to była masakra wtedy i boje się zaczynać znowu działać z tym lekiem. Byłbym wdzięczny jak ktoś by mógł opisać sytuacje z bioxetinem, jak to u niego było itd.
Jeśli ktoś to przeczytał to dziękuje i prosiłbym o jakieś wskazówki.
U mnie z dd jest tragicznie cały czas i w związku z tym chciałbym jeszcze trochę się poradzić. Ostatnio w ogóle wszystko tzn. nerwica, natręctwa, dd się pogorszyły. Zaczęło się od natręctw, bardzo się nasiliły i dalej już dd masakrycznie się pogorszyło a zaraz cała nerwica. Trwa to już 1-2 miesiące - te pogorszenie bo wszystko to 2.5 lat. I już też od dłuższego czasu tak mnie to wszystko męczy, że mam bardzo silną obojętność na wszystko, na całe życie i to wszystko co się dzieje. Do tego dostaje jakiś stanów depresyjnych, bądź depresji bo już też od dłuższego czasu razem z tym zobojętnieniem doszły w/w depresja. I teraz nie wiem czy się cieszyć że zobojętnienie na to przyszło bo to chyba jeden z elementów odburzenia żeby to olać ale przyszła ta depresja. Oczywiście boje się depresji, choć jak się tak zastanowie to juz sam nie wiem... Chyba to kwestia już potwornego zmęczenia. Często i dużo chce mi się spać i w ciągu dnia słabo funkcjonuje. Nie biorę leków, tylko rzadko hydre. Chodzę do szkoły i to co mam zrobić to zrobię ale wracając do domu i nawet w szkole jestem strasznie śpiący, słaby, zmęczony, apatyczny itd. Jak wróce do domu tymbardziej jestem zmęczony więc generalnie siedze przed kompem i nawet nieraz takie siedzenie mnie przerasta bo te zmęczenie jest silne. Ale wracając własnie do tej obojętności to dobrze czy źle ? Bo jak pisałem no to jest jeden z elementów odburzenia, ale w tej "depresji" jest cieżko. Wszystko stało mi się obojętne, cały ten stan a jest przecież tragiczny. Jestem cały czas zmęczony, do tego myśli że to wszystko jest bez sensu totalnie, lepiej się zabić niż życ i się męczyć. I w ogóle z tym kosmicznym dd, myślami i pogodą to jest dramat. Pocieszam się też że to może być trochę przez pogodę również bo jest fatalna, ciemno, szaro, pochmurno, smutno. Wczoraj nawet słyszałem rozmowę dwóch pań które też narzekały że te dni takie smutne, i nie lubią takiej pogody. A ja w takim stanie to tym bardziej jest mi strasznie. Tym się trochę pocieszam. Ale oprócz bezsensu życia to wszystkie jakieś zajęcia np. wyjście do kina czy coś to wydaje mi się takie głupie, niepotrzebne, bo po co i na co to wszystko. No trochę mnie to denerwuje, i martwię się o to (chyba bo przez te dd i to wszystko to już niczego nie jestem pewien).
Druga sprawa to taka, że pisałem już trwa to 2.5 roku i przeraża mnie fakt że codziennie jak wstaje to mam wrażenie że to wszystko zaczęło się dziś, teraz. Tak jakbym tego czasu z tym wszystkim nie było, i nic prawie nie pamiętam w ogóle jak to było kiedyś czy to faktycznie tyle trwa ? Mam potężne wrażenia i nawet nie mogę poczuć tego czasu że to tyle już jest ze mną. Wstaje i tak jakby to dzisiaj się zaczęło i wszystko na nowo mnie dziwi że te objawy takie sa itd.
Trzecia sprawa to taka, że bardzo się boje (chyba bo również nie odczuwam jakiegoś lęku, bądź nie odczuwam tego emocjonalnie jakoś) że nie wróci ta stara "percepcja" i to wszystko co było kiedyś. Nie pamiętam zupełnie jak to było, nie mogę tego sobie jakoś przypomnieć, poczuć ani nic. Co dzień odczuwam że jest jakoś dziwniej, gorzej. Nieraz to nawet się tak czuje że nie potrafię określić czy to jest bliżej jakiś prześwit czy zwykłe pogorszenie się stanu i tak czuje się dziwnie/inaczej. I normalnie jak ja do holery nie wiem czy to jest lepiej czy gorzej to mnie totalna bezradność bierze. Przecież ja nie odczuwam czasu już z tym zaburzeniem, codziennie jak wstaje to tak jakbym to własnie dostał i takie dziwne objawy, do tego mnie przeraża że ja nawet nie będę wiedział jakby się nawet dd znikło. Że nie umiem teraz określić pogorszenia stanu od prześwitu to skąd będę wiedział że znowu to normalnie poczuje. No niby czytałem posty i osoby mówią że to się wie i czuje, ale jak ja nie umiem określić pogorszenia od prześwitu to boje się.
Na to wszystko czuje kompletną bezradność bo niby człowiek stara się zapominać, olewać, działać pomimo objawów, ale to wszystko jakoś tak stoi w miejscu. Wszystko jest jak jest, objawy coraz gorsze. Nie da się jakoś w 100% olać tego, nie zajmować się tym ani nie użalać.
Wiem że nerwica to stan zagrożenia, i niby może tak być ale tak chciałem się dopytać. Czy możliwe jest banie się dosłownie wszystkiego. A to gra się uruchomi to niepokój, a to muzyka zwykła jakaś leci tam śmieszna a tutaj lęk. Nie wiem wejść po schodach gdzieś i lęk silny itd. Po prostu wszędzie przed wszystkim.
Na koniec ostatnio byłem już u 3 psychiatry który zrozumiał dd, natręctwa które są tragiczne itd. i powiedział mi że nie jestem jakimś wariatem, że nie dostanę schizofrenii. Dostałem lek bioxetin bo nawet rozmawialiśmy żeby bez leków ale jak też powiedziałem o tych silnych natręctwach i dd to przepisał mi jednak ten bioxetin. Brałem go już na początku zaburzenia tylko pod kontrolą 1 psychiatry i było całkiem dobrze ale potem zaczęło się tycie i zmiana leków która potem kompletnie nie pomagała. Więc ten psychiatra również teraz postawił na bioxetin. Powiedział że pomoże normalnie funkcjonować, że pomoże też na dd. Jak myślicie czy warto zaczynać go brać ? Czy ktoś brał i może coś napisać jak to u niego z tym lekiem było ? I przede wszystkim mnie denerwują te skutki uboczne, te tycie, pogorszenie się stanu jak ja i tak jestem na dnie... Pamiętam dobrze skutek uboczny żywe sny to była masakra wtedy i boje się zaczynać znowu działać z tym lekiem. Byłbym wdzięczny jak ktoś by mógł opisać sytuacje z bioxetinem, jak to u niego było itd.
Jeśli ktoś to przeczytał to dziękuje i prosiłbym o jakieś wskazówki.