Jak zwariować na zawołanie. Co nasza głowa potrafi z nami zrobić
: 8 października 2025, o 09:11
Cześć wszystkim! Post będzie długi.
Zachorowałam na depresję z którą walczyłam 5 lat. Uswiadomilam sobie, że potrzebuje zmian w zyciu bo cos mi nie pasuje w obecnym. Rozstałam się z facetem i odzyłam. Zaczęłam chodzić na silownie, dbac o siebie, generalnie czułam się szczęśliwa.
Poznałam chłopaka, inteligentny człowiek, ktory duzo przeszedl. Gdy mialam dołki robił za mojego psychoterapeutę. Bardzo mi to pomagało. Prowadziliśmy intensywny tryb zycia. Wyjazdy, wycieczki , caly czas cos sie dzialo. Zapragnęlismy dziecka , stracilam tą ciąże w 13 tygodniu i wiedzialam ze potrzebuje duzych zmian. Wyprowadzilismy sie na stancje, zwolnilam sie z pracy obudzilam się i stwierdzilam, że żyć mi sie nie chce. Znalazłam prace ktora trzymala mnie przy zyciu. Znowu przyszla ta radosna! depresja. Przerobilam terapię odnośnie straty dziecka i jakos wszystko to szlo. Bylam caly czas na lekach . Co prawda dziecięce dawki ale balam się odstawić. Po roku zrezygnowalismy ze stancji i wrocilismy do jego babci , żeby trochę się odkuć. Po roku okazalo sie , że jestem w ciąży. Cała ciąza i rok kp na najmniejszej dawce antydepresanta. Praca byla meczaca ze względu na zmiany 4-14. 12-22 ciezka i fizyczna. Malo widzialam synka.
Zmieniłam pracę na lepiej płatna i w super godzinach wszystko ukladalo sie malina. Odstawilam calkowicie leki. Zylam pelnia zycia wyjazdy, cele , plany marzenia. Bylo nas stac na wypady na weekend a jak nie bylo to pozyczylam bo stwierdzilam, ze to tylko pieniadze ktore oddamy a wspomnienia zostana. Bylo pieknie. Dostalismy mieszkanie do remontu. Remont trwal 1,5 roku . Władowalismy w niego 100 tys.
Cudowne zycie mozna zec. My zdrowi dobrze zarabiajacy , synek kochany troche problemów zdrowotnych ale trzymamy leke na pulsie.
Zapragnęlismy rodzeństwa dla starszaka. Piekna ciaza , piekny porod i sie zaczelo…
Mialam problemy z karmieniem piersia , hiperlaktacja, zastoje , zatory, goraczka a antybiotyki.. karmilam i plakalam. Praktycznie nie spalam bo musialam co chwile spuszczać mleko i robic oklady. Nie moglam się przytulić do starszego syna bo piersi bolaly . Wiedzialam ze sobie nie radze i poszlam do psychoterapeutki. Podjelismy decyzje o odstawieniu malego od cycka . Tutaj zaczal sie psychiczny koszmar. Nie karmilam syna bytelka tylko tata bo mi przybieral pokarm gdy tylko go dotknelam w czasie karmienia nerwowo zaczelam szukac sobie zajecia zeby nie patrzec na to . I bum zaczely sie lęki. Lęki z myśli „a co jesli sie zakrztusi” lęk „a co jak mleko mu zaszkodzi i bedzie chorował „ lęk. Wrocilam na terapię po kilku sesjach terapetka zrobila mi test na depresję i wyszla ciezka depresja. Utożsamilam sie z tym na maxa . Zaczelam czytac fora ze w ciężkiej depresji najczesciej popelnia sie samobojstwa itp. Któregoś razu obudziłam się z myślami samobójczymi. Tak gleboko w to weszlam ze zaczelam sie zastanawiac nad sensem zycia. Balagan w glowie niesamowity. Zaczelam sobie wkrecac ze nic mnie nie cieszy , ze dzieci mnie nie cieszą itp. Zadzwonilam do kolezanki i jej mama polozyla mnie na oddział psychiatryczny. Nie wiedzialam czy robie dobrze ale moj stan byl fatalny. Tam dostalam mase leków plus na uspokojenie i tyle. Nie widzialam w tym sensu i wrocilam do domu. Z ciężką depresją. I lekami ktore wgl nie pomagaly. Zaczelam duzo czytac i myslec o tym. Zapetlilam sie w tym stresie. Zyje jak na autopilocie z wyrokiem na plecach. Czuje , że wariuje bo wszystko kreci sie w kolo tego. Zaczelam miec gonitwę myśli. „A co jesli to jie depresja, a moze to chorba psychiczna, leki nie pomagają, nic mi nie pomoze” i tak w kołko. Złapałam się na tym, że zaczęłam rozmawiac w glowie sama ze soba. Np „panie doktorze mam takie i takie objawy, obsesyjnie rozmawiam w głowie ze wszystkim o tym co mi jest” trwa to caly dzien. Nie moge sie skupic na niczym bo cala uwage skupiam na „zyciu w swojej glowie” oczywiscie przestudiowalam internet i wyszla schizofrenia. Jestem przerażona.. poszlam do lekarza ktory powiedzial „zajmij czyms rece to zajmiesz glowie „ to nie dziala bo glowa jest caly czas ze mna. Nie uciekne przed nia. Biore leki ktore pomagaja usnac ale od rana zaczyna sie to samo . Derealizacja iplus te gadadnie w glowiie. Nie umiem tego zatrzymac. Jutro ide do innego psychiatry zeby dal mi rzetelna diagnoze.
Zachorowałam na depresję z którą walczyłam 5 lat. Uswiadomilam sobie, że potrzebuje zmian w zyciu bo cos mi nie pasuje w obecnym. Rozstałam się z facetem i odzyłam. Zaczęłam chodzić na silownie, dbac o siebie, generalnie czułam się szczęśliwa.
Poznałam chłopaka, inteligentny człowiek, ktory duzo przeszedl. Gdy mialam dołki robił za mojego psychoterapeutę. Bardzo mi to pomagało. Prowadziliśmy intensywny tryb zycia. Wyjazdy, wycieczki , caly czas cos sie dzialo. Zapragnęlismy dziecka , stracilam tą ciąże w 13 tygodniu i wiedzialam ze potrzebuje duzych zmian. Wyprowadzilismy sie na stancje, zwolnilam sie z pracy obudzilam się i stwierdzilam, że żyć mi sie nie chce. Znalazłam prace ktora trzymala mnie przy zyciu. Znowu przyszla ta radosna! depresja. Przerobilam terapię odnośnie straty dziecka i jakos wszystko to szlo. Bylam caly czas na lekach . Co prawda dziecięce dawki ale balam się odstawić. Po roku zrezygnowalismy ze stancji i wrocilismy do jego babci , żeby trochę się odkuć. Po roku okazalo sie , że jestem w ciąży. Cała ciąza i rok kp na najmniejszej dawce antydepresanta. Praca byla meczaca ze względu na zmiany 4-14. 12-22 ciezka i fizyczna. Malo widzialam synka.
Zmieniłam pracę na lepiej płatna i w super godzinach wszystko ukladalo sie malina. Odstawilam calkowicie leki. Zylam pelnia zycia wyjazdy, cele , plany marzenia. Bylo nas stac na wypady na weekend a jak nie bylo to pozyczylam bo stwierdzilam, ze to tylko pieniadze ktore oddamy a wspomnienia zostana. Bylo pieknie. Dostalismy mieszkanie do remontu. Remont trwal 1,5 roku . Władowalismy w niego 100 tys.
Cudowne zycie mozna zec. My zdrowi dobrze zarabiajacy , synek kochany troche problemów zdrowotnych ale trzymamy leke na pulsie.
Zapragnęlismy rodzeństwa dla starszaka. Piekna ciaza , piekny porod i sie zaczelo…
Mialam problemy z karmieniem piersia , hiperlaktacja, zastoje , zatory, goraczka a antybiotyki.. karmilam i plakalam. Praktycznie nie spalam bo musialam co chwile spuszczać mleko i robic oklady. Nie moglam się przytulić do starszego syna bo piersi bolaly . Wiedzialam ze sobie nie radze i poszlam do psychoterapeutki. Podjelismy decyzje o odstawieniu malego od cycka . Tutaj zaczal sie psychiczny koszmar. Nie karmilam syna bytelka tylko tata bo mi przybieral pokarm gdy tylko go dotknelam w czasie karmienia nerwowo zaczelam szukac sobie zajecia zeby nie patrzec na to . I bum zaczely sie lęki. Lęki z myśli „a co jesli sie zakrztusi” lęk „a co jak mleko mu zaszkodzi i bedzie chorował „ lęk. Wrocilam na terapię po kilku sesjach terapetka zrobila mi test na depresję i wyszla ciezka depresja. Utożsamilam sie z tym na maxa . Zaczelam czytac fora ze w ciężkiej depresji najczesciej popelnia sie samobojstwa itp. Któregoś razu obudziłam się z myślami samobójczymi. Tak gleboko w to weszlam ze zaczelam sie zastanawiac nad sensem zycia. Balagan w glowie niesamowity. Zaczelam sobie wkrecac ze nic mnie nie cieszy , ze dzieci mnie nie cieszą itp. Zadzwonilam do kolezanki i jej mama polozyla mnie na oddział psychiatryczny. Nie wiedzialam czy robie dobrze ale moj stan byl fatalny. Tam dostalam mase leków plus na uspokojenie i tyle. Nie widzialam w tym sensu i wrocilam do domu. Z ciężką depresją. I lekami ktore wgl nie pomagaly. Zaczelam duzo czytac i myslec o tym. Zapetlilam sie w tym stresie. Zyje jak na autopilocie z wyrokiem na plecach. Czuje , że wariuje bo wszystko kreci sie w kolo tego. Zaczelam miec gonitwę myśli. „A co jesli to jie depresja, a moze to chorba psychiczna, leki nie pomagają, nic mi nie pomoze” i tak w kołko. Złapałam się na tym, że zaczęłam rozmawiac w glowie sama ze soba. Np „panie doktorze mam takie i takie objawy, obsesyjnie rozmawiam w głowie ze wszystkim o tym co mi jest” trwa to caly dzien. Nie moge sie skupic na niczym bo cala uwage skupiam na „zyciu w swojej glowie” oczywiscie przestudiowalam internet i wyszla schizofrenia. Jestem przerażona.. poszlam do lekarza ktory powiedzial „zajmij czyms rece to zajmiesz glowie „ to nie dziala bo glowa jest caly czas ze mna. Nie uciekne przed nia. Biore leki ktore pomagaja usnac ale od rana zaczyna sie to samo . Derealizacja iplus te gadadnie w glowiie. Nie umiem tego zatrzymac. Jutro ide do innego psychiatry zeby dal mi rzetelna diagnoze.