Lęk wolno płynący, ciągłe objawy, bezsens epizod depresyjny
: 21 lipca 2024, o 11:18
Cześć!
Jestem tu nowa i jest to mój pierwszy wpis na forum (pisząc go płacze jak dziecko)
Otóż wiem, że od zawsze byłam znerwicowanym dzieckiem pochodzę dysfunkcyjnej rodziny, gdzie był alkohol, wieczne awantury, brak miłości. Mama chorowała na depresję i po prostu ja zapijała. Nie miałyśmy kontaktu przez około 10 lat, ale aktualnie jest trzeźwa od dwóch lat, leczy się ma terapię i zmieniła się więc postanowiłam jej wybaczyć.
Zawsze bałam się chorób, reagowałam na wszystko emocjonalnie, płaczem itp.
Jakiś rok temu zaczęłam mieć dziwne uczucie duszności na którym się zaczęłam skupiać i zaczęłam się go bac, ale go olewałam i jakoś żyłam. Natomiast jakieś 3 tygodnie temu zaczęłam mieć dzień w dzień napady szalejącego serca, płytki oddech, płacz, chęć ucieczki, strach ze zwariuję, strach ze będę miała myśli samobójcze, że już zawsze będę się bała, że zawsze będę płakać, dusić się, że zawsze będę smutna i nic nie będzie miało sensu. Korzystam z terapii, ale zmieniam ją bo niestety to nie dla mnie rozmowy o życiu i dzieciństwie- bo pomimo ciężkiego dzieciństwa wybaczyłam mamie i zaakceptowałam to że tego nie zmienię, więc zmieniam terapię na nurt poznawczo behawioralny. Mieszkam zagranicą, nie mam tu wiele znajomych, więc nie mam żadnych, ale mam męża którego kocham nad życie i który mnie wspiera całym sobą. Polecieliśmy na weekend do Gdańska żeby się zrelaksować natomiast moje leki nie dawały mi żyć, plus pojawiła się bezsenność i paradoksalnie strach przed bezsennością co powoduje nie możność spania, walenie serca i te natrętne myśli które nie dotyczą niczego konkretnego. W przypływie płaczu zgłosiłam się do psychiatry online, który śmiejąc się mówił że nie jestem oryginalna że wielu tak ma i przepisał paxtin, którego nie wykupiłam i nie zamierzam zażywać. Panicznie boję się chorób psychicznych i leków psychotropowych i skutków ubocznych. Widzę, Że zaczynam sobie poważnie nie radzić mam urlop zamiast korzystać i odpoczywać zagłębiam się w smutku, w tym że bez leków sobie nie poradzę, że zawsze będę się bała i już zawsze tak będzie. Wiem głupie. Chyba piszę to, żeby uzyskać jakieś wsparcie? Zapewnienie że jest możliwe wyzdrowienie bez leków? Sama nie wiem czego oczekuje
Jestem tu nowa i jest to mój pierwszy wpis na forum (pisząc go płacze jak dziecko)
Otóż wiem, że od zawsze byłam znerwicowanym dzieckiem pochodzę dysfunkcyjnej rodziny, gdzie był alkohol, wieczne awantury, brak miłości. Mama chorowała na depresję i po prostu ja zapijała. Nie miałyśmy kontaktu przez około 10 lat, ale aktualnie jest trzeźwa od dwóch lat, leczy się ma terapię i zmieniła się więc postanowiłam jej wybaczyć.
Zawsze bałam się chorób, reagowałam na wszystko emocjonalnie, płaczem itp.
Jakiś rok temu zaczęłam mieć dziwne uczucie duszności na którym się zaczęłam skupiać i zaczęłam się go bac, ale go olewałam i jakoś żyłam. Natomiast jakieś 3 tygodnie temu zaczęłam mieć dzień w dzień napady szalejącego serca, płytki oddech, płacz, chęć ucieczki, strach ze zwariuję, strach ze będę miała myśli samobójcze, że już zawsze będę się bała, że zawsze będę płakać, dusić się, że zawsze będę smutna i nic nie będzie miało sensu. Korzystam z terapii, ale zmieniam ją bo niestety to nie dla mnie rozmowy o życiu i dzieciństwie- bo pomimo ciężkiego dzieciństwa wybaczyłam mamie i zaakceptowałam to że tego nie zmienię, więc zmieniam terapię na nurt poznawczo behawioralny. Mieszkam zagranicą, nie mam tu wiele znajomych, więc nie mam żadnych, ale mam męża którego kocham nad życie i który mnie wspiera całym sobą. Polecieliśmy na weekend do Gdańska żeby się zrelaksować natomiast moje leki nie dawały mi żyć, plus pojawiła się bezsenność i paradoksalnie strach przed bezsennością co powoduje nie możność spania, walenie serca i te natrętne myśli które nie dotyczą niczego konkretnego. W przypływie płaczu zgłosiłam się do psychiatry online, który śmiejąc się mówił że nie jestem oryginalna że wielu tak ma i przepisał paxtin, którego nie wykupiłam i nie zamierzam zażywać. Panicznie boję się chorób psychicznych i leków psychotropowych i skutków ubocznych. Widzę, Że zaczynam sobie poważnie nie radzić mam urlop zamiast korzystać i odpoczywać zagłębiam się w smutku, w tym że bez leków sobie nie poradzę, że zawsze będę się bała i już zawsze tak będzie. Wiem głupie. Chyba piszę to, żeby uzyskać jakieś wsparcie? Zapewnienie że jest możliwe wyzdrowienie bez leków? Sama nie wiem czego oczekuje