Podjadanie w ciągu dnia - wydaje mi się że w końcu udało mi się to pokonać. Chcę to Wam opisać, bo może komuś się przyda.
Moja potrzeba podjadania w ciągu dnia była trudna do ogarnięcia. Nawet gdy już postanowiłam zdrowo się odżywiać, nawet gdy zaczęłam świadomie jeść dużo białka, dużo warzyw, błonnika, wciąż miałam problem ze w ciągu dnia notorycznie chodziłam do kuchni (pracuję w domu przy komputerze).
Przed przejściem na zdrowe odżywianie ciągle robiłam sobie kawę z 1 łyżeczka ksylitolu i pół kubka mleka. Ciągle to piłam a potem ciągle robiłam kolejną. I tak większość dnia, bez obiadu, bez myślenia o zbilansowanym jedzeniu (wiem, straszne - ale ten etap mam już za sobą).
Potem uznałam ze niebezpieczne zbliżam się w kierunku insulinooporności i coś muszę z tym zrobić. Zaczęłam chodzić na siłownię (o tym zrobię osobny post). Flirtowałam trochę z dietą keto, potem nieskoweglowodanową, nawet z postem przerywanym. Z kawy mlecznej przestawiłam się na kawę z mlekiem migdałowym, bo zauważyłam że nie podnosi mi tak cukru jak zwykłe mleko. Ale i tak efekt był taki że wciąż ciągle chodziłam do kuchni, tylko że teraz podjadałam zdrowo - np jabłko i migdały, albo kilka orzechów brazylijskich, albo kawałek ciemnej czekolady z orzechami. Teraz już jadłam zbilansowane obiady, ale wciąż starałam się trzymać jedzenie w oknie żywieniowym 8h mając nadzieję że mnie to jakoś cudownie uzdrowi z tej ciągłej potrzeby podjadania. Ale nie dzialalo to.
A teraz działa. Wpadła mi w ręce w Empiku książka o glukozowej rewolucji. Autorka zasugerowała kilka kroków żeby wyrównać sobie krzywa glukozowa w ciągu dnia (temat mi bliski). Każdy krok wprowadzamy kolejno tydzień po tygodniu.
Pierwszy krok za mną. Zasada brzmi - na śniadanie zero cukru i najadamy się tak by absolutnie nic nie jeść potem przez 4h, reszta dnia - zupełnie wolna ręka. Czyli rano jemy dużo, ale niskowęglowodanowo. I mamy się najeść.
Ja potraktowałam to w taki sposób że na śniadanie nie jem nic zbożowego ani owocowego, a kawę pije bez ksylitolu tylko z mlekiem migdałowym niesłodzonym. Najczęściej jem kilka warzyw w sałatce, jakieś jajko, jakiś ser biały, jakieś orzechy. Objadam się po uszy. Na obiad jem już coś z węglowodanami (np z makaronem pełnoziarnistym) i popijam go kawą z ksylitolem i mlekiem krowim (na deser). W międzyczasie chodzę do kuchni i robię sobie herbatę niesłodzoną. Z nudów rozciągam się albo coś zmyje w kuchni (żeby się oderwać od komputera). Kilka dni mi zajęło żeby organizm się przyzwyczaił. Ale teraz widzę skutki! Dziś do mnie dotarło że już od kilku dni nie tknęłam czekolady, ani jabłek ani orzechów, czyli moich tradycyjnych zdrowych przekąsek. Nie dlatego że się zawzięłam, bo przecież po obiedzie zgodnie z zasadą bym mogła, ale zupełnie mnie nie ciągnie!!! Nawet kawa z 1 łyżeczką ksylitolu wydaje mi się zanadto słodka i zaczynam wsypywać tylko pół łyżeczki.
Jest jeszcze jedna rzecz którą zmieniłam - zerwałam z koncepcja postu przerywanego. Zamiast tego po prostu jem co 4 godziny, czyli kolacja około 19:00-20:00. Mam wrażenie że to również pomaga. Przestałam szantażować swój organizm głodem. Jem zbilansowane posiłki, tylko że śniadanie prawie bez węglowodanów. Dziś pod wieczór zjadłam z synem lody bo akurat przechodziliśmy koło lodziarni. Więc to nie jest tak że sztucznie wyelimnowalam węglowodany, tylko je wyeliminowałam na śniadanie. I to działa cuda.
Swoją drogą warto jest zajrzeć sobie
na ten portal. J est tutaj wiele przepisów na zdrowe słodycze.