Depresja czy nerwica?
: 28 sierpnia 2016, o 14:15
Witam.
Zaczęło się wszystko w połowie marca tego roku od kołatanie serca kilka razy w miesiącu. Zaniepokoiło mni eto, ale nie mogłem uwierzyć że coś takiego jak nerwica czy ataki paniki mogą mi się przytrafić. By w połowie kwietnia obudz\ić się cały spocony, przerażony i ogólnie źle. Poszedłem do pracy bo myslałem, że to chwilowe, ale po trzech dniach uznałem że muszę być na coś chory bo wciąż nie dopuszczałem do siebie tej myśli, że to nerwica. Po wielu badaniach, które wyszły książkowo zrozumiałem co jest grane i co może być przyczyną.
Mieszkałem i pracowałem w Anglii. Razem z dziewczyną i znajomymi wynajmowaliśmy dom by było taniej. Nie powiem nie mieszkało mi sie komfortowo w takiej sytuacji. Ponadto od dłuzszego czasu wahałem się czy związek z moją dziewczyną ma sens, ale nigdy nie potrafiłem tego skończyć. Sam nie wiem dlaczego, czasem czułem że ją kocham a czasem że nie, coś mi w niej nigdy nie pasowało. I tu jest główny powód moich problemów tak mi się wydaje. Dodam, że zdarzało się jej szantażować, że sobie coś zrobi i że będę żałować. Czułem, że muszę z nią być, a nie że chcę. Sam byłem osobą bardzo pozytywnie nastawioną dożycia i świata, bez żadnych problemów ze sobą.
Gdy stan mój zaczął się pogarszać, gdy doszedłem do pewnego punktu że zacząłem się bać o siebie, postanowiłem wrócić do kraju i odpocząć od dziewczyny i dać sobie czas na zatęsknienie. Bałem się wychodzić z domu itp. ale walczyłem z tym i zacząłem jeździć na rowerze, spotykać się ze znajomymi i zauważyłem poprawę. Już nie wpadałem w takie duże nerwy jak na początku. Byłem bardziej pozytywny i wszystko zaczęło mi łątwiej przychodzić. Niestety do dnia dzisiejszego sam nie wiem czy chcę być z tą dzizewczyną, czy nie. Dalej z tym się gryzę. Byliśmy razem ponad 5 lat i może po prostu to jest przyzwyczajenie? Czułem się źle ale nie miałem depresji, natomiast od półtora tygodnia czuję że wchodzę w stan depresyjny, który się pogłębia. Uda mi się o tym nie myśleć czasem, głównie jak z kimś gadam. Ale czuję ogromny spadek nastroju i mam dużo objawów depresji. Już sam nie wiem czy mam depresję, czy nerwicę.
Szczerze to nie wiem co pownienem robić. Mama namawia mnie by pójść do lekarza i brał tabletki, ale ja już brałem citalopram i escitalopram po których czułem się fatalnie, po pierwszym miałem halucynacje jak zamykałem oczy wiec je odstawiłem i próbowałem sam walczyć co mi do tej pory chyba się udawało. Lekarze którzy mi to przypisywali diagnozowali u mnie depresję z czym się nie zgadzałem, na wtedy to czułem jedynie lęki i jeśli był spadek nastroju to z powodu tego, że mam te lęki i że to mnie ogranicza. Ale teraz czuje się inaczej, nie wiem co jest gorsze tamto uczucie tych okropnych nerwów takich jakbym miał się zagotować, czy ten stan depresji? teraz mi się wydaje, że depresja bo nic mi się nie chce, nawet walczyć.
Czy ktoś coś może poradzić lub pomóc to zrozumieć?
Zaczęło się wszystko w połowie marca tego roku od kołatanie serca kilka razy w miesiącu. Zaniepokoiło mni eto, ale nie mogłem uwierzyć że coś takiego jak nerwica czy ataki paniki mogą mi się przytrafić. By w połowie kwietnia obudz\ić się cały spocony, przerażony i ogólnie źle. Poszedłem do pracy bo myslałem, że to chwilowe, ale po trzech dniach uznałem że muszę być na coś chory bo wciąż nie dopuszczałem do siebie tej myśli, że to nerwica. Po wielu badaniach, które wyszły książkowo zrozumiałem co jest grane i co może być przyczyną.
Mieszkałem i pracowałem w Anglii. Razem z dziewczyną i znajomymi wynajmowaliśmy dom by było taniej. Nie powiem nie mieszkało mi sie komfortowo w takiej sytuacji. Ponadto od dłuzszego czasu wahałem się czy związek z moją dziewczyną ma sens, ale nigdy nie potrafiłem tego skończyć. Sam nie wiem dlaczego, czasem czułem że ją kocham a czasem że nie, coś mi w niej nigdy nie pasowało. I tu jest główny powód moich problemów tak mi się wydaje. Dodam, że zdarzało się jej szantażować, że sobie coś zrobi i że będę żałować. Czułem, że muszę z nią być, a nie że chcę. Sam byłem osobą bardzo pozytywnie nastawioną dożycia i świata, bez żadnych problemów ze sobą.
Gdy stan mój zaczął się pogarszać, gdy doszedłem do pewnego punktu że zacząłem się bać o siebie, postanowiłem wrócić do kraju i odpocząć od dziewczyny i dać sobie czas na zatęsknienie. Bałem się wychodzić z domu itp. ale walczyłem z tym i zacząłem jeździć na rowerze, spotykać się ze znajomymi i zauważyłem poprawę. Już nie wpadałem w takie duże nerwy jak na początku. Byłem bardziej pozytywny i wszystko zaczęło mi łątwiej przychodzić. Niestety do dnia dzisiejszego sam nie wiem czy chcę być z tą dzizewczyną, czy nie. Dalej z tym się gryzę. Byliśmy razem ponad 5 lat i może po prostu to jest przyzwyczajenie? Czułem się źle ale nie miałem depresji, natomiast od półtora tygodnia czuję że wchodzę w stan depresyjny, który się pogłębia. Uda mi się o tym nie myśleć czasem, głównie jak z kimś gadam. Ale czuję ogromny spadek nastroju i mam dużo objawów depresji. Już sam nie wiem czy mam depresję, czy nerwicę.
Szczerze to nie wiem co pownienem robić. Mama namawia mnie by pójść do lekarza i brał tabletki, ale ja już brałem citalopram i escitalopram po których czułem się fatalnie, po pierwszym miałem halucynacje jak zamykałem oczy wiec je odstawiłem i próbowałem sam walczyć co mi do tej pory chyba się udawało. Lekarze którzy mi to przypisywali diagnozowali u mnie depresję z czym się nie zgadzałem, na wtedy to czułem jedynie lęki i jeśli był spadek nastroju to z powodu tego, że mam te lęki i że to mnie ogranicza. Ale teraz czuje się inaczej, nie wiem co jest gorsze tamto uczucie tych okropnych nerwów takich jakbym miał się zagotować, czy ten stan depresji? teraz mi się wydaje, że depresja bo nic mi się nie chce, nawet walczyć.
Czy ktoś coś może poradzić lub pomóc to zrozumieć?