brak sensu życia
: 13 grudnia 2014, o 00:44
Witajcie,
otóż mam pewien problem, który ciągnie się już dosyć długo..
Jestem jeszcze młoda, mam niespełna 18 lat, ale już muszę odpowiadać sama za siebie. Od pół roku mieszkam sama, wynajmuję pokój. Moi rodzice mieszkają w Anglii. Z ojcem nie utrzymuje kontaktu, bo rodzice są po rozwodzie z 12 lat, a matka znalazła sobie faceta i jest zadowolona. Mam dorosłe rodzeństwo, z tego mój brat ma już swoją rodzinę, a siostra jest zauroczona swoim chłopakiem. Także na rodzinę w ogóle nie mogę liczyć. Tym bardziej po tym jak moja babcia zwyzywała mnie od najgorszych ze względu na to, że okłamałam ją z moimi ocenami, bo nie chciałam jej martwić.
Przez 2 lata mieszkałam w Anglii z moją matką. Bardzo się kłóciłyśmy, miałam wrażenie, że ona mnie nienawidzi. Zostawiała mnie na kilkanaście dni samą jak miałam 15 lat, bo wyjeżdżała ze swoim facetem do ciepłych krajów. Raz mi powiedziała, że woli siedzieć w pracy niż w domu, by tylko nie słuchać jaka to ja jestem w Anglii nieszczęśliwa. Nie miałam w nikim oparcia. Miałam chłopaka, ale w tym wieku to jeszcze nie było, aż tak do końca prawdziwe. W końcu sama zdecydowałam wyjechać do Polski. Mieszkałam najpierw u mamy mojej matki, która co chwile chciała się mnie pozbyć, ze względu na to, że za dużo będzie miała wydatków na rachunki przeze mnie. Potem mieszkałam u ojca i jego matki przez zaledwie dwa miesiące. Musiałam uciekać jak najdalej, tak jak wcześniej napisałam wyzywała mnie od najgorszych, nawet do własnej siostry nie mogłam iść, bo stwierdziła, że i tak kłamie. Nie miałam tam w ogóle życia. Wieczne kłótnie, awantury i na dodatek mój ojciec pił.
Nadszedł moment, żeby się wyprowadzić i zamieszkać sama. W tym samym czasie poznałam chłopaka przez internet, który mieszka na drugim końcu Polski. Wspierał mnie, nie będąc przy mnie. Jakoś mi pomagał i było dobrze, czułam się szczęśliwa.
Ale od września jest to chyba najgorszy czas. Nie mam ochoty na żaden kontakt z moją rodziną. Są to fałszywi ludzie, na których nie mogę polegać. Mój chłopak chyba ma mnie głęboko gdzieś, a to właśnie najbardziej zależy mi na tym, żeby to właśnie ON był przy mnie. Gdyby między nami było dobrze, to byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie chce z nim zrywać, on jest dla mnie wszystkim. Załamałabym się totalnie, gdybym jego nie miała.
Często mam tak, że już w tym wieku myślę o tym jak fajnie byłoby mieć dziecko i rodzinę, chociaż sama nie jestem aż tak dorosła. Ale ja potrzebuję tylko miłości. Nie zostałam obdarowana ciepłem jak byłam dzieckiem.
Czasem czuję, że nie warto żyć. W szkole też mi idzie kiepsko. Odkąd wróciłam z Anglii, i mam zaległości to ciężko mi je nadrabiać. Nie daje rady po prostu, i jeszcze ten brak wsparcia. To ja naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić jak moje życie ma nadal wyglądać. Czasem mam wrażenie jakbym popadła w jakąś depresję. Nie ma dnia bez płaczu. Dzień w dzień smucę się. Nie mam pojęcia jak poprawić sobie humor...
otóż mam pewien problem, który ciągnie się już dosyć długo..
Jestem jeszcze młoda, mam niespełna 18 lat, ale już muszę odpowiadać sama za siebie. Od pół roku mieszkam sama, wynajmuję pokój. Moi rodzice mieszkają w Anglii. Z ojcem nie utrzymuje kontaktu, bo rodzice są po rozwodzie z 12 lat, a matka znalazła sobie faceta i jest zadowolona. Mam dorosłe rodzeństwo, z tego mój brat ma już swoją rodzinę, a siostra jest zauroczona swoim chłopakiem. Także na rodzinę w ogóle nie mogę liczyć. Tym bardziej po tym jak moja babcia zwyzywała mnie od najgorszych ze względu na to, że okłamałam ją z moimi ocenami, bo nie chciałam jej martwić.
Przez 2 lata mieszkałam w Anglii z moją matką. Bardzo się kłóciłyśmy, miałam wrażenie, że ona mnie nienawidzi. Zostawiała mnie na kilkanaście dni samą jak miałam 15 lat, bo wyjeżdżała ze swoim facetem do ciepłych krajów. Raz mi powiedziała, że woli siedzieć w pracy niż w domu, by tylko nie słuchać jaka to ja jestem w Anglii nieszczęśliwa. Nie miałam w nikim oparcia. Miałam chłopaka, ale w tym wieku to jeszcze nie było, aż tak do końca prawdziwe. W końcu sama zdecydowałam wyjechać do Polski. Mieszkałam najpierw u mamy mojej matki, która co chwile chciała się mnie pozbyć, ze względu na to, że za dużo będzie miała wydatków na rachunki przeze mnie. Potem mieszkałam u ojca i jego matki przez zaledwie dwa miesiące. Musiałam uciekać jak najdalej, tak jak wcześniej napisałam wyzywała mnie od najgorszych, nawet do własnej siostry nie mogłam iść, bo stwierdziła, że i tak kłamie. Nie miałam tam w ogóle życia. Wieczne kłótnie, awantury i na dodatek mój ojciec pił.
Nadszedł moment, żeby się wyprowadzić i zamieszkać sama. W tym samym czasie poznałam chłopaka przez internet, który mieszka na drugim końcu Polski. Wspierał mnie, nie będąc przy mnie. Jakoś mi pomagał i było dobrze, czułam się szczęśliwa.
Ale od września jest to chyba najgorszy czas. Nie mam ochoty na żaden kontakt z moją rodziną. Są to fałszywi ludzie, na których nie mogę polegać. Mój chłopak chyba ma mnie głęboko gdzieś, a to właśnie najbardziej zależy mi na tym, żeby to właśnie ON był przy mnie. Gdyby między nami było dobrze, to byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie chce z nim zrywać, on jest dla mnie wszystkim. Załamałabym się totalnie, gdybym jego nie miała.
Często mam tak, że już w tym wieku myślę o tym jak fajnie byłoby mieć dziecko i rodzinę, chociaż sama nie jestem aż tak dorosła. Ale ja potrzebuję tylko miłości. Nie zostałam obdarowana ciepłem jak byłam dzieckiem.
Czasem czuję, że nie warto żyć. W szkole też mi idzie kiepsko. Odkąd wróciłam z Anglii, i mam zaległości to ciężko mi je nadrabiać. Nie daje rady po prostu, i jeszcze ten brak wsparcia. To ja naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić jak moje życie ma nadal wyglądać. Czasem mam wrażenie jakbym popadła w jakąś depresję. Nie ma dnia bez płaczu. Dzień w dzień smucę się. Nie mam pojęcia jak poprawić sobie humor...