Świat nigdy nie był miejscem absolutnie dobrym. Natomiast zmienia się bardzo mentalnośc ludzi, zaczyna brakować umiejętności przyzwolenia na jakieś życiowe cierpienie związane z rozmaitymi sprawami w życiu.
To powoduje, ze każdy problem zaczyna ludzi powoli przerastać. Bo chcemy być idealnie wolni od wszelakich kłopotów, problemów i presji.
Co do samej depresji to sprawa wynika może z pojawiania się coraz to nowych pokolen psychiatrów i terapeutów, bardzo łatwo teraz rzucać hasłem Depresja a osoby, które pisza artykuły na strony typu Wp, onet, Zdrowie nie mają tak naprawde pojęcia o czym własciwie piszą.
A rzesze nowych psychiatrów i psychologów po studiach dają wywiady na podstawie tego co przeczytali w nowo wydrukowanych podręcznikach.
Gorzej jest nawet komuś powiedzieć masz nerwice, bo nie każdy ma lęki ale depresję już moze mieć dosłownie co drugi pacjent.
Podczas gdy niewielka ilośc osób z depresją wymaga stosowania leków psychotropowych, dla wielu wystarczyłoby ułożenie sobie osobistych sprawa, kontakt z jakims psychologiem typu trener osobisty, aby podbudowac czy np zachowania asertywne czy jakieś inne. Większa świadomośc życia i tyle.
Depresje obecnie może mieć dosłownie kazdy kto ma problemy w życiu, kto czuje się bezsilny wobec kłopotów, stresu, presji, tak naprawdę według tych nowych dziwnych kryteriów (ze stron o zdrowiu) każda z tych osób ma Depresję.
Wiadomo ze wahania nastroju były do wieków i na wieki będa i są uzależnione od naszego życia i postawy wobec niego.
Osobiście uwazam ze to co mówią, iż jest to choroba cywilizacyjna to jest nieprawda, bo jeśli mówić o silnej, mocnej , prawdziwej depresji, gdzie są potrzebne leki jako podstawa, to cierpi na nią około 20 % chorych.
Cała reszta ludzi to pogubione osoby, które mają po prostu poczucie beznadzei, bezsensu w obliczu jakiegoś problemu. Depresja wynika u nich z kłopotów emocjonalnych.
Do tego jak Zordon mówi, niektórzy ludzie lubią się utożsamiać z takimi rzeczami, mam depresję, mam wytłumaczenie.
Ale to samo Zordi jest z DDA

Zauważam, zę wiele osób, które do mni episzą po dziesiątki razy podreślają zdanie "no tak ale ja jestem DDA" A co to kurna zmienia?
Gdyby nie powstał nazwijmy to nurt DDA, każda z tych osób kwalfikowała by była jako po prostu lękowcy, w zaleznosci jakie cechy nabywał z domu w okoliczności obecnego alkoholu.
Nie ma różnicy pomiędzy osobą, która nie miała w ogóle ojca i matki i dostała różne nawyki lękowe a osobą, która miała ojca i matkę tylko, że pili alkohol, i ona tez jest zaburzona. Te osoby, mogą ni eróżnić się zupełnie niczym jeśli chodzi o zaburzenie i nawyki lękowe czy jakieś inne.
Dobrze, ze powstały opisy DDA ale wiele osób tłumaczyć zaczyna tym wszystko, "a bo ja DDA."