Witajcie :)
: 14 listopada 2013, o 19:44
Witam wszystkich. Bardzo długo zwlekałem z zarejestrowaniem się na forum tego typu. Od paru dni szczególnie intensywnie wertuję to forum. Jest kameralne, rzeczowe, bardzo ciekawe. Inne, duże, konkurencyjne forum o nerwicy też pewnie jest ok, ale jest wielkie, ogromne, przytłacza mnie.
Mam 30 lat i na depresje/nerwice/derealizację leczę się już 12 lat. Do dziś pamiętam pierwszy dzień w którym się to zaczęło. Nagle, bez ostrzeżenia. Wówczas bylem przekonany, że dopadla mnie grypa. Czułem się dziwnie, nierealnie, wyjątkowo źle, wymiotowałem i nie mogłem nic zrobić. Następnie były maratony po lekarzach, szpitalach SORach. Około rok szukano co mi dolega. W końcu wylądowałem w szpitalu i po 5 tygodniach zdiagnozowano "zaburzenia derealizacyjno-depresyjne". Od tamtej pory jechałem na lekach przeciwdepresyjnych, w różnych dawkach. Ich rodzaje i grupy lekarze zmieniali mi trzykrotnie. Jakoś to życie się toczyło, były nawroty, ale dało się z nimi życ. Największym problemem była nerwica natręctw. Od czerwca jest beznadziejnie, praktycznie nie mogę normalnie funkcjonować, pracować, żyć. Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że moim głównym problemem jest derealizacja i nerwica. Spełniam wszystkie ich objawy. Mniej mnie dotyczy chyba deprecha. Jako "weteran" tych klimatów zawsze próbowałem pomóc sobie samemu, czytając, szukając, przewalając najróżniejszą literaturę i analizując objawy. Próbowałem zmianiać wszystko, leki, zachowania, dietę, używki. Efekt jest taki, że dziś jestem z Wami.
Przepraszam, że się rozpisałem, trochę sporo jak na pierwsze wejście. Postaram się udzielać w działach.
Mam 30 lat i na depresje/nerwice/derealizację leczę się już 12 lat. Do dziś pamiętam pierwszy dzień w którym się to zaczęło. Nagle, bez ostrzeżenia. Wówczas bylem przekonany, że dopadla mnie grypa. Czułem się dziwnie, nierealnie, wyjątkowo źle, wymiotowałem i nie mogłem nic zrobić. Następnie były maratony po lekarzach, szpitalach SORach. Około rok szukano co mi dolega. W końcu wylądowałem w szpitalu i po 5 tygodniach zdiagnozowano "zaburzenia derealizacyjno-depresyjne". Od tamtej pory jechałem na lekach przeciwdepresyjnych, w różnych dawkach. Ich rodzaje i grupy lekarze zmieniali mi trzykrotnie. Jakoś to życie się toczyło, były nawroty, ale dało się z nimi życ. Największym problemem była nerwica natręctw. Od czerwca jest beznadziejnie, praktycznie nie mogę normalnie funkcjonować, pracować, żyć. Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że moim głównym problemem jest derealizacja i nerwica. Spełniam wszystkie ich objawy. Mniej mnie dotyczy chyba deprecha. Jako "weteran" tych klimatów zawsze próbowałem pomóc sobie samemu, czytając, szukając, przewalając najróżniejszą literaturę i analizując objawy. Próbowałem zmianiać wszystko, leki, zachowania, dietę, używki. Efekt jest taki, że dziś jestem z Wami.
Przepraszam, że się rozpisałem, trochę sporo jak na pierwsze wejście. Postaram się udzielać w działach.