Strona 1 z 1

Po diagnozie jest mi gorzej

: 28 września 2024, o 17:30
autor: deszczowa
Mam 26 lat. Oficjalną diagnozę depresji dostałam w czerwcu tego roku, ale uważam, że problemy z moim zdrowiem psychicznym zaczęły się na etapie wczesnego wieku nastoletniego. Uważam, że dotychczas jakoś sobie radziłam. Widomo - raz lepiej, raz gorzej. Od zawsze słyszałam, że jestem leniwa, że stać mnie na więcej… Te słowa mnie bolały, ponieważ bardzo chciałam spełniać oczekiwania swoje, jak i mi narzucone. Nie zawsze udawało mi się je spełnić, ba, rzadko kiedy mi się to udawało. Po skończeniu szkoły przerosło mnie „dorosłe życie”. Poszłam na studia, na których wtrzymałam 3 semestry, każdy z nich kończąc warunkiem z jednego przedmiotu. W końcu stwierdziłam że to i tak bez sensu, więc rzuciłam. Tak rozpoczęłam 5 lat wegetacji i bycia pasożytem - takiego określenia używał mój tata.
Dwa lata temu zapisałam się na studia - rozpoczynałam nowy kierunek po raz trzeci, kierując się zasadą „do trzech razy sztuka”, więc gdyby mi się nie udało i tym razem, to ostatecznie dałabym sobie z nauką spokój. Nadal na tych studiach jestem, choć obecnie kończący się semestr mocno mnie przetyrał. Początek letniej sesji zbiegł się z moją pierwszą wizytą u psychiatry i diagnozą depresji. Mam wrażenie, że po diagnozie zaczęłam łatwiej odpuszczać, mniej się starać. Od zawsze miałam problem z nauką i ocenami, ale jeśli chodzi o obecne studia, tak źle jeszcze nie było. Semestr kończę z warunkiem, a właściwie dopiero co złożonym wnioskiem. Jeśli dostanę akceptację, za kilka miesięcy czeka mnie obrona licencjatu.
Czuję, że nie jestem gotowa. Boję się… Boję się kończyć studiów, boję się przyszłości. Mnóstwo ostatnio we mnie lęków i nie wiem czy to skutki uboczne leków, zrzucanie wszystkiego na depresję, niedojrzałość lub może jakiś kryzys?
Ostatnio też zmieniłam pracę - to kolejny stresor. Niby fajnie, bo większe pieniądze, a czas pracy krótszy, ale i przez to więcej obowiązków. Czasami daje mi to fajnego motywującego kopa, a czasem wyzwala we mnie ataki paniki, które ostatnio często mi towarzyszą.
Ostatnim czynnikiem, który bardzo mnie stresuje, jest przyszłość. Tak, wiem… Kogo ona nie stresuje? Obecnie jestem na takim etapie, że najchętniej pozwoliłabym się zamknąć w szpitalu, albo po prostu to wszystko zakończyć. Zapisując się na studia dwa lata temu, w głowie przyświecał mi cel, żeby zrobić licencjat w obecnym mieście i pozwolić sobie na wyprowadzkę do innego województwa. Jednak rozmawiając ostatnio z rodzicami pojawił się temat kupna mieszkania. Na początku byłam zachwycona i zmotywowana, ale co z moim marzeniem o wyjeździe? Co ze mną? Strasznie się gubię i mam wrażenie, że świadomość tego, co dzieję się w mojej głowie tylko to pogarsza. Myślę, że warto udać się na terapię, bo boję się że to wszystko może źle się skończyć. Chciałabym uporządkować swoje życie i odnaleźć spokój.
Jeśli ktoś dotrwał do końca tego chaotycznego wpisu - dziękuję i zapraszam do dyskusji :)

Re: Po diagnozie jest mi gorzej

: 3 października 2024, o 21:35
autor: Deptsnic
Siemka. Nie znam się na pocieszaniu ale widzę dużo podobieńśtw do mojego życia w twojej historii. Też najprawdopodobniej miałem depresje w bardzo młodym wieku, wręcz dziecięcym, co ciekawe sam sobie z tego nie zdawałem sprawy do niedawna -wyszło w trakcie psychoterapii. W nastoletnim wieku co prawda nie było mi z tym aż tak ciężko, zaczęło się od lekkiej fobii społecznej, która z czasem się nasiliła, miałem też problemy ze snem, przez co byłem krytykowany przez rodzinę ( nie mogłem spać w nocy i udawało mi się zasnąć dopiero nad ranem przez co spałem aż do pory obiadowej, rodzina miała mnie po prostu za lenia ) problemy potęgowała też sytuacja rodzinna, a konkretnie ojciec, ( idiota, alkoholik, który sam miał ze sobą jakiś problem ), w dzieciństwie miałem traumy po tym jak groził mamie albo robił awantury ( chyba nawet przez to później nie mogłem spać po nocach ). Pamiętam nawet, że w nastoletnim wieku sygnalizowałem problem reszcie rodziny, ale twierdzili, że to ja sobie coś uroiłem ( to poczucie niemocy było chyba kolejną cegiełką ). Pierwszy raz pomocy u lekarza szukałem w wieku 15 lat, już wtedy czułem, że moja obecność na świecie nie ma większego sensu ( oprócz fatalnego nastroju miałem mase lęków i bardzo niską samoocenę ). Przez długi czas chodziłem od psychiatry do psychiatry, dawali leki, potem zmieniali ale nic to nie dawało, co roku, szczególnie zimą i latem byłem wrakiem emocjonalnym. Po skończeniu szkoły próbowałem wchodzić w dorosłe życie, nawet miałem kilka okazji na dobry start, dobrze mi szło w nauce mechaniki pojazdowej, więc miałem staż w prestiżowym warsztacie w większym mieście - miałem tam pracować i studiować ale nie dałem rady, lęki, brak wiary w siebie i brak energii znowu sprowadziły mnie do punktu wyjścia, później udało mi się zająć pierwsze miejsce w olimpiadzie samochodowej, wygrałem staż u zawodnika motorsportowego w warszawie, odbyłem go, a po stażu dostałem propozycje stałej pracy, ale sytuacja się powtórzyła. Później próbowałem jeszcze studiować dziennie w okolicy - nic z tego, pomimo, że kiedyś przedmioty ścisłe szły mi super, nie umiałem się skupić i znowu mój plan na życie się nie powiódł. O każdą zmarnowaną szansę się obwiniałem, to była kolejna kula u nogi. 2 lata temu udało mi się jakoś znaleźć pracę w biurze w zakładzie produkcyjnym, praca niby dobra, ale jakoś nie czułem tego, nic mi nie pasowało, doszły mi też studia zaoczne ( kolejne podejście ) i wtedy się załamałem. Byłem już chyba w sumie na skraju, wtedy pomyślałem, że spróbuję jeszcze kolejnego lekarza. W grudniu zeszłego roku, po dobrych paru latach prób, trafiłem na psychiatrę, który przede wszystkim zalecił diagnostykę i psychoterapię. W moim przypadku wciąż jest źle, okazało się, że mam depresję lekooporną. Plus z psychoterapii jest taki, że przynajmniej trochę bardziej rozumiem swoje emocje i mniej więcej znam przyczynę. Nie piszę tego, żeby Cię zdemotywować, podobno jestem rzadkim przypadkiem, więc prawdopodobnie w twoim przypadku połączenie psychoterapii i leczenia farmakologicznego, pomoże Ci wybrnąć z tego.

Re: Po diagnozie jest mi gorzej

: 16 listopada 2024, o 08:14
autor: Nickname
Dzięki deszczowa za wpis w moim wątku. U mnie już lepiej i u cb też się poprawi. Studia to może być fantastyczny czas, pod warunkiem że ma się czas na naukę i robi się to przynajmniej z jakąś minimalną chęcią. Poza tym studia można zrobić w każdym wieku, potrzebny jest jednak czas. Ja mam 43 lata i dopiero w przyszłym roku rozpocznę, o ile dobrze pójdzie.
Doświadczenie hartuje, więc na pewno ci się przyda to co dzieje się w pracy, choć nie ma się co oszukiwać i może trzeba o tym powiedzieć lekarzowi, co niewątpliwe, że robisz.
W jakimś momencie pokochasz swoje życie jakim jest i odetchniesz z ulgą. Pozdrawiam.

Re: Po diagnozie jest mi gorzej

: 6 lutego 2025, o 20:37
autor: deszczowa
Update: tydzień temu byłam na wizycie. Byłam pewna, że na tej wizycie będę się mogła pochwalić lekarce, że jest u mnie dużo lepiej… Cóż, niestety nie. Z pozoru nieistotna rzecz rozłożyła mnie na łopatki. W efekcie czego dostałam większą dawkę Dulsevii i nowy lek - Lamotrix. Po powrocie do domu wczytałam się w ulotkę i odkryłam, że lek jest m. in. na epizody depresyjne przy ChAD. Jestem załamana i nie mam z kim o tym porozmawiać… Potrzebuję rozmowy. Jeśli ktoś ma ochotę porozmawiać - śmiało piszcie :)