Same negatywne myśli. Zmarnowałam sobie życie i nie mam sił na dalsze
: 2 maja 2022, o 21:14
Cześć. Piszę, tu głównie dlatego, że chcę się pożalić, zapytać Was czy mieliście podobnie, jak z tym żyjecie na co dzień.
Otóż moja sytuacja wygląda tak, że coraz częsciej pojawiają się już u mnie myśli samobójcze, tylko strach że się nie do końca "uszkodzę" mnie powstrzymuje.
Nie potrafię wybaczyć sobie zmarnowanych lat. Ok. 2018 roku nasiliła się u mnie nerwica, depresja, stany lękowe. Zamiast doprowadzić życie do ładu i składu od tamtej pory wszystko chyli się ku upadkowi. Rzuciłam studia, próbuję je skończyć, ale bezskutecznie - nie mam siły, motywacji, czuję się do niczego. Pracuję głównie w byle jakich pracach, ot żeby się utrzymać. Zerwałam z facetem, który źle na mnie działał, nie wspierał, bywał toksyczny.
Moje życie ogółem jest byle jakie, a ja nie potrafię doprowadzić go do ładu. Nienawidzę siebie za to, że zmarnowałam tyle lat na nic, gapienie się w ścianę i siedzenie w internecie.
Moim wielkim problemem jest to, że nie mam poczucia czasu. Mijają dni, miesiące, lata, a u mnie NIC się nie zmienia. Nie mogę patrzeć jak inni znajomi są już po studiach, zakładają rodziny, a ja jestem mentalnie na poziomie 18-20 latki. Nie potrafię wziąć się w garść. Uciekam przed znajomymi, bo wstydzę się swojego życia i tego jak wygląda. Chciałabym cieszyć się pogodą, spacerować, cieszyć się moimi zwierzętami, ale nie potrafię. Sił starcza mi tylko na pracę, a najchętniej spałabym całe dnie. Dobra pogoda przynosi tylko więcej wyrzutów sumienia.
Jak pójść do przodu? Dla mnie już chyba nie ma nadziei. Wzięłabym jakieś leki z alkoholem, ale boję się, że nie załatwię tym siebie do końca i rodzina będzie mieć ze mnie problem.
Boli mnie, że nie mogę się nikomu wygadać, bo nikt mnie nie rozumie, rodzina ma za nieudacznika i znajomi pewnie też, tylko nikt nie powie mi tego w twarz.
Przepraszam, że taki długi mój wywód, ale naprawdę mam wielką chęć wyrzucenia tego z siebie. Byłam u psychologa, u psychiatry, obecnie szkoda mi pieniędzy na wizyty.
Codziennie powtarzam sobie, że od jutra coś zmienię, ale to się na nic nie zdaje bo nie mam żadnej motywacji.Ech...
Otóż moja sytuacja wygląda tak, że coraz częsciej pojawiają się już u mnie myśli samobójcze, tylko strach że się nie do końca "uszkodzę" mnie powstrzymuje.
Nie potrafię wybaczyć sobie zmarnowanych lat. Ok. 2018 roku nasiliła się u mnie nerwica, depresja, stany lękowe. Zamiast doprowadzić życie do ładu i składu od tamtej pory wszystko chyli się ku upadkowi. Rzuciłam studia, próbuję je skończyć, ale bezskutecznie - nie mam siły, motywacji, czuję się do niczego. Pracuję głównie w byle jakich pracach, ot żeby się utrzymać. Zerwałam z facetem, który źle na mnie działał, nie wspierał, bywał toksyczny.
Moje życie ogółem jest byle jakie, a ja nie potrafię doprowadzić go do ładu. Nienawidzę siebie za to, że zmarnowałam tyle lat na nic, gapienie się w ścianę i siedzenie w internecie.
Moim wielkim problemem jest to, że nie mam poczucia czasu. Mijają dni, miesiące, lata, a u mnie NIC się nie zmienia. Nie mogę patrzeć jak inni znajomi są już po studiach, zakładają rodziny, a ja jestem mentalnie na poziomie 18-20 latki. Nie potrafię wziąć się w garść. Uciekam przed znajomymi, bo wstydzę się swojego życia i tego jak wygląda. Chciałabym cieszyć się pogodą, spacerować, cieszyć się moimi zwierzętami, ale nie potrafię. Sił starcza mi tylko na pracę, a najchętniej spałabym całe dnie. Dobra pogoda przynosi tylko więcej wyrzutów sumienia.
Jak pójść do przodu? Dla mnie już chyba nie ma nadziei. Wzięłabym jakieś leki z alkoholem, ale boję się, że nie załatwię tym siebie do końca i rodzina będzie mieć ze mnie problem.
Boli mnie, że nie mogę się nikomu wygadać, bo nikt mnie nie rozumie, rodzina ma za nieudacznika i znajomi pewnie też, tylko nikt nie powie mi tego w twarz.
Przepraszam, że taki długi mój wywód, ale naprawdę mam wielką chęć wyrzucenia tego z siebie. Byłam u psychologa, u psychiatry, obecnie szkoda mi pieniędzy na wizyty.
Codziennie powtarzam sobie, że od jutra coś zmienię, ale to się na nic nie zdaje bo nie mam żadnej motywacji.Ech...
