Partner z depresją - rozstanie i co dalej?
: 9 czerwca 2018, o 15:20
Hej!
Dawno tu nie zaglądałam. Sprawa wygląda tak, że mój (już chyba były) chłopak cierpi od 5-ciu lat na depresję. Byliśmy razem niecały rok, jak mnie poznał polepszył się jego stan, zakochał się, motylki fruwające, gruchanie etc. Wkrótce zamieszkaliśmy razem i jego depresja powróciła. Zawalił studia, nie znalazł pracy (ma 28 lat), jest na utrzymaniu rodziców, wpadł w alko i stracił zainteresowanie czymkolwiek. Wspierałam go jak umiałam, wysłałam do psychiatry, dostał leki ale po miesiącu przestał je zażywać. Powiedział, że nie wie, co czuje, że jest pusty, nie ma nadziei na dobrą przyszłość i umrze w obszczanych portkach z butelką w ręce. Każdy spadek nastroju prowadzi go do 8-9-ciu butelek piwa i wielogodzinnego koczowania w pobliskich krzakach.
Nie mieszkamy już razem, wrócił do domu rodzinnego, przestał utrzymywać ze mną kontakt, mówiąc, że on zawsze wybiera ucieczkę i że nie jest w stanie mi dać szczęścia, bo on od niego po prostu ucieka. Pisałam do niego bardzo często, jeździłam co jakiś czas i gdy się widzieliśmy, to chwilę było okej, a potem znów milczenie owiec. Potrafi się nie odzywać tygodniami, o odebraniu telefonu nie wspomnę. Mój stan też się pogorszył, bo mam ciężkie ocd ale najbardziej mnie martwi jego sytuacja.
Słuchajcie, facet kiedyś troskliwy, czuły, cholernie inteligentny i uczynny nagle stał się obcą mi osobą. Wszystko mi wypadło z rąk. Stałam się mu zupełnie obojętna, a kiedyś tak bardzo o mnie zabiegał. Wspierając go, dni mijały, a on nie wykazywał chęci poprawy. Teraz postanowiłam milczeć i uszanować jego decyzję o rozstaniu, bo na siłę to w ogóle nie ma żadnego sensu.
No i pytanie do osób ogarniających stany depresyjne - jak to jest, że bliska nam osoba nagle staje się kimś obcym? Jak to jest, że wszystko staje jej się obojętne? Czytałam o tym sporo ale chyba potrzebuję odpowiedzi skierowanej bezpośrednio do mnie.
No i .. mam zdać się na czas? Epizody depresyjne przecież mijają, prawda?
Pozdrowienia z cholernie upalnego Krakowa !
Dawno tu nie zaglądałam. Sprawa wygląda tak, że mój (już chyba były) chłopak cierpi od 5-ciu lat na depresję. Byliśmy razem niecały rok, jak mnie poznał polepszył się jego stan, zakochał się, motylki fruwające, gruchanie etc. Wkrótce zamieszkaliśmy razem i jego depresja powróciła. Zawalił studia, nie znalazł pracy (ma 28 lat), jest na utrzymaniu rodziców, wpadł w alko i stracił zainteresowanie czymkolwiek. Wspierałam go jak umiałam, wysłałam do psychiatry, dostał leki ale po miesiącu przestał je zażywać. Powiedział, że nie wie, co czuje, że jest pusty, nie ma nadziei na dobrą przyszłość i umrze w obszczanych portkach z butelką w ręce. Każdy spadek nastroju prowadzi go do 8-9-ciu butelek piwa i wielogodzinnego koczowania w pobliskich krzakach.
Nie mieszkamy już razem, wrócił do domu rodzinnego, przestał utrzymywać ze mną kontakt, mówiąc, że on zawsze wybiera ucieczkę i że nie jest w stanie mi dać szczęścia, bo on od niego po prostu ucieka. Pisałam do niego bardzo często, jeździłam co jakiś czas i gdy się widzieliśmy, to chwilę było okej, a potem znów milczenie owiec. Potrafi się nie odzywać tygodniami, o odebraniu telefonu nie wspomnę. Mój stan też się pogorszył, bo mam ciężkie ocd ale najbardziej mnie martwi jego sytuacja.
Słuchajcie, facet kiedyś troskliwy, czuły, cholernie inteligentny i uczynny nagle stał się obcą mi osobą. Wszystko mi wypadło z rąk. Stałam się mu zupełnie obojętna, a kiedyś tak bardzo o mnie zabiegał. Wspierając go, dni mijały, a on nie wykazywał chęci poprawy. Teraz postanowiłam milczeć i uszanować jego decyzję o rozstaniu, bo na siłę to w ogóle nie ma żadnego sensu.
No i pytanie do osób ogarniających stany depresyjne - jak to jest, że bliska nam osoba nagle staje się kimś obcym? Jak to jest, że wszystko staje jej się obojętne? Czytałam o tym sporo ale chyba potrzebuję odpowiedzi skierowanej bezpośrednio do mnie.
No i .. mam zdać się na czas? Epizody depresyjne przecież mijają, prawda?
Pozdrowienia z cholernie upalnego Krakowa !