Miłosc,choroba,depresja,próba samobójcza.
: 29 kwietnia 2018, o 11:04
Witam Was.
Jestem nowa na tym forum i postanowiłam założyć wątek ponieważ potrzebuje obiektywnego spojrzenia na pewną trudną dla mnie sprawę.
Otóż mam obecnie 26 lat a cała historia którą chce wam przedstawić miała miejsce gdy miałam zaledwie 16. Był to okres szkoły średniej,przeżyłam wtedy swoja pierwszą wielką nastoletnią miłość,byłam z tym chłopkiem zaledwie pół roku więc był to bardzo krótka znajomość, jednak nie wyszło nam,rozstaliśmy się i to była jego decyzja. ..
Jak można się domyśleć moje serce zostało złamane i bardzo przecierpiałam nasze rozstanie,chodziliśmy do jednej klasy więc widywaliśmy się na co dzień ..on po naszym rozejściu bardzo mi dokuczał, mówił przykre rzeczy,po prostu źle mnie traktował,wiele razy płakałam przez niego.. no było to dla mnie straszne . Nie rozumiałam dlaczego tak się zachowuje wobec mnie i mimo że starałam się szanować jego decyzje co do naszego rozstania to nie rozumiałam dlaczego tak bardzo mnie rani swoim zachowaniem . Udało mi się raz z nim o tym porozmawiać on próbował mi to wytłumaczyć że łatwiej jest mu zachowywać się jak cham w stosunku do mnie aby dać mi do zrozumienia że ta znajomość już go nie interesuje i mam mu niczego nie zarzucać ...
Chciałabym dodać do tego wszystkiego ze wychowywałam się w patologicznym środowisku,mój ojciec był alkoholikiem przez całe życie pił mama zaś jest współuzależniona . Od dziecka doświadczałam przemocy psychicznej i fizycznej,byłam bita i maltretowana bili oboje za wszystko i czym popadnie był kabel,pas ..,a jako nastolatka również molestowana przez ojca moja relacja z nim była kazirodcza,czego miała świadomość reszta członków mojej rodziny zwłaszcza matka która ignorowała wszelkie sygnały świadczące o tym jaka krzywda mi się dzieje,często chodziłam potłuczona po szkole...dodatkowo ta sytuacja z tym chłopakiem bardzo dobiła mnie psychicznie,zaczęłam mieć problemy z autoagresją ...za to że robiłam sobie krzywdę również byłam bita..
Tamten chłopak dowiedział się o tym że robię sobie krzywdę od naszej wspólnej znajomej .. i jak można się domyśleć wyśmiał mnie,stwierdził że jestem żałosna,że nie imponuje mu to co sobie robię,że to pewnie nie prawda i go nie obchodzę ...takie były jego słowa. Pociągnęłam w takim stanie z kilka miesięcy a potem próbowałam odebrać sobie życie matka znęcała się nade mną próbowałam powiedzieć bliskim że coś złego się ze mną dzieje,ale bagatelizowali wszystko..,zaczadziłam się gazem we własnym mieszkaniu i trafiłam na odział psychiatryczny w stanie zagrożenia życia ..spędziłam tam całe 2 miesiące. Od kilku lat choruje przewlekle wtedy też na oddziale pierwszy raz zdiagnozowano u mnie depresje. .Leczyłam się z depresji kilka lat,obecnie przechodzę również przez psychoterapię ponieważ mam zaburzenia osobowość (bordeline ) jak i nerwicę lękową.
On nie miał świadomość tego co wtedy przeżywałam,nie wiedzieli tego ani moi znajomi ani też nauczyciele w szkole .Nikomu nie zwierzałam się z tego co dzieje się za drzwiami mojego domu,miałam młodszego brata i bałam się ze możemy trafić do domu dziecka,do jakiegoś ośrodka że rozdzielą nas,zabiera od rodziców... nie mogłam na to pozwolić,bałam przestraszona ...
Kilka dni temu po tylu latach spotkałam właśnie jego,robiłam zakupy w osiedlowym markecie i wtedy właśnie się z nim zetknęłam . O dziwo powiedział część,uśmiechnął się ..próbował zagadać ...Jednak ja nie chciałam z nim rozmawiać,nie chciałam nawet na niego patrzeć za to jak mnie kiedyś potraktował,wciąż to pamiętam i nadal mnie to w jakiś sposób dotyka ..i wiem że byliśmy dzieciakami,niedojrzałymi i być może to dlatego zachowywał się tak a nie inaczej ale mimo to wciąż boli ...nie wiem jak mam tego człowieka dzisiaj traktować w sumie jego zachowanie wskazywało na to że on nie do końca zdaje sobie sprawę jak bardzo przeżyłam jego zachowanie ..a może nawet już tego nie pamięta?
Może poradzicie mi w jaki sposób zapomnieć o całej tej bolesnej przeszłość ? Jak zacząć normalnie żyć?
Jestem nowa na tym forum i postanowiłam założyć wątek ponieważ potrzebuje obiektywnego spojrzenia na pewną trudną dla mnie sprawę.
Otóż mam obecnie 26 lat a cała historia którą chce wam przedstawić miała miejsce gdy miałam zaledwie 16. Był to okres szkoły średniej,przeżyłam wtedy swoja pierwszą wielką nastoletnią miłość,byłam z tym chłopkiem zaledwie pół roku więc był to bardzo krótka znajomość, jednak nie wyszło nam,rozstaliśmy się i to była jego decyzja. ..
Jak można się domyśleć moje serce zostało złamane i bardzo przecierpiałam nasze rozstanie,chodziliśmy do jednej klasy więc widywaliśmy się na co dzień ..on po naszym rozejściu bardzo mi dokuczał, mówił przykre rzeczy,po prostu źle mnie traktował,wiele razy płakałam przez niego.. no było to dla mnie straszne . Nie rozumiałam dlaczego tak się zachowuje wobec mnie i mimo że starałam się szanować jego decyzje co do naszego rozstania to nie rozumiałam dlaczego tak bardzo mnie rani swoim zachowaniem . Udało mi się raz z nim o tym porozmawiać on próbował mi to wytłumaczyć że łatwiej jest mu zachowywać się jak cham w stosunku do mnie aby dać mi do zrozumienia że ta znajomość już go nie interesuje i mam mu niczego nie zarzucać ...
Chciałabym dodać do tego wszystkiego ze wychowywałam się w patologicznym środowisku,mój ojciec był alkoholikiem przez całe życie pił mama zaś jest współuzależniona . Od dziecka doświadczałam przemocy psychicznej i fizycznej,byłam bita i maltretowana bili oboje za wszystko i czym popadnie był kabel,pas ..,a jako nastolatka również molestowana przez ojca moja relacja z nim była kazirodcza,czego miała świadomość reszta członków mojej rodziny zwłaszcza matka która ignorowała wszelkie sygnały świadczące o tym jaka krzywda mi się dzieje,często chodziłam potłuczona po szkole...dodatkowo ta sytuacja z tym chłopakiem bardzo dobiła mnie psychicznie,zaczęłam mieć problemy z autoagresją ...za to że robiłam sobie krzywdę również byłam bita..
Tamten chłopak dowiedział się o tym że robię sobie krzywdę od naszej wspólnej znajomej .. i jak można się domyśleć wyśmiał mnie,stwierdził że jestem żałosna,że nie imponuje mu to co sobie robię,że to pewnie nie prawda i go nie obchodzę ...takie były jego słowa. Pociągnęłam w takim stanie z kilka miesięcy a potem próbowałam odebrać sobie życie matka znęcała się nade mną próbowałam powiedzieć bliskim że coś złego się ze mną dzieje,ale bagatelizowali wszystko..,zaczadziłam się gazem we własnym mieszkaniu i trafiłam na odział psychiatryczny w stanie zagrożenia życia ..spędziłam tam całe 2 miesiące. Od kilku lat choruje przewlekle wtedy też na oddziale pierwszy raz zdiagnozowano u mnie depresje. .Leczyłam się z depresji kilka lat,obecnie przechodzę również przez psychoterapię ponieważ mam zaburzenia osobowość (bordeline ) jak i nerwicę lękową.
On nie miał świadomość tego co wtedy przeżywałam,nie wiedzieli tego ani moi znajomi ani też nauczyciele w szkole .Nikomu nie zwierzałam się z tego co dzieje się za drzwiami mojego domu,miałam młodszego brata i bałam się ze możemy trafić do domu dziecka,do jakiegoś ośrodka że rozdzielą nas,zabiera od rodziców... nie mogłam na to pozwolić,bałam przestraszona ...
Kilka dni temu po tylu latach spotkałam właśnie jego,robiłam zakupy w osiedlowym markecie i wtedy właśnie się z nim zetknęłam . O dziwo powiedział część,uśmiechnął się ..próbował zagadać ...Jednak ja nie chciałam z nim rozmawiać,nie chciałam nawet na niego patrzeć za to jak mnie kiedyś potraktował,wciąż to pamiętam i nadal mnie to w jakiś sposób dotyka ..i wiem że byliśmy dzieciakami,niedojrzałymi i być może to dlatego zachowywał się tak a nie inaczej ale mimo to wciąż boli ...nie wiem jak mam tego człowieka dzisiaj traktować w sumie jego zachowanie wskazywało na to że on nie do końca zdaje sobie sprawę jak bardzo przeżyłam jego zachowanie ..a może nawet już tego nie pamięta?
Może poradzicie mi w jaki sposób zapomnieć o całej tej bolesnej przeszłość ? Jak zacząć normalnie żyć?