Siema,
W moim przypadku było tak, że gdy miałem pierwsze podejście do kulturystyki ekstremalnej wykryto u mnie chorobę oczu, która wykluczyła ćwiczenie z ciężarami. Piszesz, że rozwód rodziców Cię nie obszedł. Mnie informacja, że moja pasja została pogrzebana i w ciągu 5 lat na 100% i tak stracę wzrok też na początku nie obeszła. Już następnego dnia poczułem się dziwnie- czułem wielką dezorientację, ogłupienie, jakby mózg nie przetwarzał informacji, jakby moje ciało było lekko znieczulone- dzisiaj wiem, że był to wynik derealizacji i depersonalizacji. Ćwiczenia na siłowni były bardzo ważne, bo pozwalały mi rozładować złość i frustrację (nigdy nie miałem w życiu łatwo), a efekty z ćwiczeń i to, ze wyglądałem coraz lepiej sprawiały mi ogromną radość. Nie wspominają o tym, ze kulturystyka wyleczyła mnie z lekkiego nadciśnienia- kardiolog sam mi powiedział, w moim przypadku z moją bardzo wysoką frakcją serca albo sport albo tabletki na ciśnienie. Cała radość ćwiczeń i 2 lata pracy zostały mi odebrane przez diagnozę stożka rogówki, do tego w perspektywie miałem pewne na 100% pogorszenie wzroku na tyle, że będę prawdopodbnie zależny od innych. Psychika nie wytrzymała tej druzgoczącej diagnozy, bo miałem jeszcze inne problemy i wtedy pierwszy raz poznałem czym jest depersonalizacja.
Powiedziałem sobie, że tak się to nie skończy, że nie oślepnę choćbym miał zdechnąć. Robiłem wszystko żeby załapać się do programu eksperymentalnej (wtedy jeszcze eksperymentalnej) operacji, który ma zahamować rozwój choroby i poprzez wzmocnienie rogówek umożliwić mi powrót do ćwiczeń z ciężarami. Dużo mnie to kosztowało, bo za materiały do operacji musiałem sam zapłacić, ale mój wzrok został uratowany, bo zrobiłem cross-linking. Za 10 miesięcy gdy rogówki się wzmocniły wróciłem na siłownię i powiedziałem sobie wtedy, ze nigdy już tego nie przerwę. Cieszyłem się jak dziecko, a derealizacja do tego czasu już dawno zniknęła. Był to najszczęśliwszy okres w moim życiu, tym bardziej, że uporządkowałem różne rzeczy, a do tergo na siłowni szło mi bardzo dobrze.
Derealizacja i depresonalizacja niestety wróciła w 2015 roku z powodu mojej nieumiejętności radzenia sobie ze stresem i pozwolenia sobie, żeby praca "weszła mi na głowę"- stopniowo straciłem możliwości regeneracji psychicznej po stresującej i odpowiedzialnej pracy. Aż pewnego dnia mózg znowu nie wytrzymał i wepchnął mnie w derealizacją, która w tym wypadku była spowodowana po prostu nerwicą. Pojawiły się wszystkie objawy, które znałem juz wcześniej plus paskudne zaburzenia wzroku. Na początku byłem pewny, że znowu będę musiał zakończyć karierę kulturystyczną, bo uszkodziłem sobie siatkówki lub coś w oku. Wydałem łącznie 7000 pln na badania oczu, mózgu i całego organizmu i nie znalazłem nic. Nie wierzyłem, ze te zaburzenia wzroku to coś co mózg serwuje mi przy derealizacji. Pół roku spróbowałem zwalczyć ten stan lekami SSRI, które rozregulowały mi organizm, zatłuściły mi brzuch z powodu spowolnienia metabolizmu i cofnęły moje efekty na siłowni o 5 lat. Wtedy dopiero zagłębiłem się w to forum i zrozumiałem, że objawy, które mam to w derealizaji rzecz normalna. Teraz mam tylko problem, bo z powodu zaburzeń metabolicznych spowodowanych paroksetyną muszę po prostu gwałotnie schudnąć, żeby od nowa zbudować mięśnie takie jak miałem 1.5-2 lata temu i wyglądałem jak potwór.
Marihuaną się nie przejmuj- nie uszkodziłeś sobie mózgu, neuroprzekaźników ani nic w tym stylu. Trawa działa jak katalizator na stany lękowe lub derealizację i przyspiesza pojawienie się tych stanów. W moim przypadku takim katalizatorem był alkohol- wypiłem 5 piw w szczycie nerwicy, żeby się wyluzować. Nastepnego dnia wstałem już z silnym odrealnieniem, śnieżeniem wzroku, falowaniem, drganiem obrazu, oddychaniem przedmiotów itd.
Podpisuję się pod tym wszystkim co napisał Derealizacja całym sercem. Mimo, że przy takim samopoczuciu i takich objawach ciężko czasem w to uwierzyć, ale dereallizacja i depersonalizacja nie jest czymś co Ci na dłuższą metę zaszkodzi i nie jest czymś przez co musisz rezygnować ze swoich marzeń. Ja mimo derealizacji, depersonalizacji i nerwicy (a mam wszystkie objawy wymienione na tym forum- nie 40%, nie 60% ale prawie każdy co do jednego, nie mam tylko problemów gastrycznych) robię to co zawsze- chodzę do pracy jednej i drugiej, ćwiczę jak wściekły (wiadomo, ze teraz na redukcji jest ciężko, ale pies to yebał

), jeżdżę motocyklem z kolegami i robię wszystko to co wcześniej. W tym stanie wszystko co robisz wydaje się mdłe, bo czujesz się jakbyś nie miał 100% kontaktu z rzeczywistością i do Ciebie nic nie docierało, ale to tylko iluzja, której nie możesz dać się zwieść. Mi ten stan powoli schodzi, mam nadzieje, że niedługo również miną mi te zaburzenia widzenia. Jedyna droga, żeby pokonać derealizację to akceptacja tego stanu- musisz pozwolić sobie na tą słabość, bo tak naprawdę nie stało Ci się nic strasznego, tylko Twój umysł w pewnym momencie powiedział STOP i włączył tryb awaryjny, żeby uchronić Cię np. od jeszcze większej traumy. Jak chcesz możesz sobie zrobić jakieś badania, ale musisz w pewnym momencie przestać analizować objawy które masz i wgłębiać się w ten stan- musisz pozwolić mu być gdzieś obok Ciebie i nie zwracać na niego uwagi, po prostu pozwolić wszystkiemu naturalnie płynąć.