Marihuana przez 20 lat non stop i Depresja.
: 18 września 2022, o 17:44
Witam wszystkich.
Chciałbym się podzielić moim wieloletnim doświadczeniem w zażywaniu marihuany i jej skutkach.
Zacząłem palić na II roku studiów. 1999r.
Przez pierwszy rok okazjonalnie 1-2 razy w miesiącu. Później w każdy weekend, przez ok. 3 lata. Po tym czasie praktycznie jarałem codziennie. Umiałem w tedy jeszcze robić przerwy i odstawiałem zioło bez problemu na tydzień czy nawet na miesiąc. Od ok. 2005 do marca 2018 ( wrócę do tej daty jeszcze ) paliłem non stop. Potrafiłem rano wypalić bongosa, pójść do pracy, a w pracy poprawić i od popołudnia aż do wieczora dalej palić. Założyłem w tym czasie rodzinę, wybudowałem dom, awansowałem. Generalnie nie przeszkadzało mi to, a wręcz uważałem, że to zasługa "magicznego ziółka". Nakręcało mnie i stawałem się bardziej kreatywny ( oczywiście w moim mniemaniu ). Alkohol i inne używki mogły dla mnie nie istnieć. Oby tylko słoiki z MJ były pełne. ( Z innych narkotyków parę razy próbowałem amfetaminy ale zejścia skutecznie mnie do niej zniechęciły ). U dilerów zostawiłem pewnie równowartość nowego samochodu marki premium...później sam sobie "produkowałem" tylko na własne potrzeby.
4 lata temu przyjechał do mnie kumpel i zapytał się czy nie chciałbym spróbować amfy. " mam coś fajnego, takie jak kiedyś na studiach" - powiedział. Skusiłem się niestety i cały dzień siupałem. Wieczorem zapaliłem aby szybciej zasnąć. Całą noc udawałem, że śpię. Rano na zejściu zapaliłem. To była dziwna faza - pierwszy raz poczułem mega odrealnienie. Ciało nie moje, dom nie mój, wszystko dziwne i szare. Wpadłem w panikę. Odstawiłem zioło i zesrany że strachu, że coś sobie uszkodziłem wpadłem w paranoję. Deprecha. Dwa tygodnie byłem na L4, nie spałem w nocy. Chodziłem na badania. Schudłem ładnych parę kilo. Nie wiedziałem co mi jest. Bladego pojęcia nie miałem jakie są skutki odstawienia MJ, bo nigdy ich nie miałem.
Ten stan utrzymywał się przez jakieś 4-5 tygodni i powoli ustępował, aż puściło...
Przez trzy miesiące nie paliłem, czułem się świetnie. Kumple obok mnie mogli jarać i mnie to nie ruszało. Myślałem, że już nigdy nie zapalę. W czwartym miesiącu abstynencji sięgnąłem po jednego bucha - niby tylko dla smaku...ehhh nałóg, pieprzony nałóg. Zacząłem jarać od nowa... jak lokomotywa. Ale tylko wieczorami jak już załatwiłem wszystkie sprawy - taka nagroda pod koniec dnia.
Miesiąc temu miałem powtórkę z rozrywki.
Na imprezie ( na której nie paliłem ) spotkałem kogoś, kto poczęstował mnie kokainą. A, że tego wieczoru wypiłem sporo alkoholu łatwo dałem się skusić wizją przetrzeźwienia. Kokainę próbowałem pierwszy i ostatni raz w życiu. To były dwie kreski wciągnięte jedna za drugą - duże kreski.
Rano miałem kaca ( rzadko piję ). A wychodziłem z założenia, że na kaca najlepsza jest maryśka to pyk - zajarałem. I znowu to samo. Tym razem bez odrealnienia na szczęście. Nie palę już 4 tydzień i jestem zdeterminowany aby nigdy już nie zapalić. Mam ogromny zespół odstawienia i olbrzymią depresję. Śpię w nocy ale koszmary mnie wybudzają i mam jeszcze gorzej po nich. Byłem parę dni temu u psychiatry, który przepisał mi Depralin. Od 4 dni zażywam małą dawkę - 2,5mg/dziennie. Po tygodniu mam podnieść do 5mg. Schudłem 10kg. Rano czuję się fatalnie ale po południu przechodzi ( nie zawsze ). Pracuję zdalnie na szczęście, bo osobisty kontakt z klientem i kolegami z pracy to nielada wyzwanie. Pocę się jeszcze, mam zawroty głowy i nic nie jest w stanie mnie rozweselić. Skupić się nie mogę i boję się kolejnego dnia. Do póki nie otworzę oczu wszystko jest ok. Ale jak tylko wstanę z łóżka, praktycznie zaraz po przebudzeniu, to czuję mrowienie na torsie i głowie - bardzo nie miłe uczucie. Słaniam się na nogach i nie mam sił na nic.
Po co to wszystko piszę?
Może po to aby ktoś inny to przeczytał i wyciągnął wnioski. A może komuś uratuję zdrowie? A może ktoś się uspokoi bo jest w podobnej sytuacji i rozkminia co mu jest?
W głębi ducha wierzę, że ja sam się pozbieram, że to nie jest zasługą tych tabletek w tak małej dawce?
Jedna sprawa tylko nie daje mi spokoju...
Czy ta depresja to efekt odstawienia czy ona już długo była w mojej głowie a marihuana tylko ja kamuflowała?
Pozdrawiam wszystkich a zwłaszcza tych którzy przeczytali ten elaborat do końca.
Chciałbym się podzielić moim wieloletnim doświadczeniem w zażywaniu marihuany i jej skutkach.
Zacząłem palić na II roku studiów. 1999r.
Przez pierwszy rok okazjonalnie 1-2 razy w miesiącu. Później w każdy weekend, przez ok. 3 lata. Po tym czasie praktycznie jarałem codziennie. Umiałem w tedy jeszcze robić przerwy i odstawiałem zioło bez problemu na tydzień czy nawet na miesiąc. Od ok. 2005 do marca 2018 ( wrócę do tej daty jeszcze ) paliłem non stop. Potrafiłem rano wypalić bongosa, pójść do pracy, a w pracy poprawić i od popołudnia aż do wieczora dalej palić. Założyłem w tym czasie rodzinę, wybudowałem dom, awansowałem. Generalnie nie przeszkadzało mi to, a wręcz uważałem, że to zasługa "magicznego ziółka". Nakręcało mnie i stawałem się bardziej kreatywny ( oczywiście w moim mniemaniu ). Alkohol i inne używki mogły dla mnie nie istnieć. Oby tylko słoiki z MJ były pełne. ( Z innych narkotyków parę razy próbowałem amfetaminy ale zejścia skutecznie mnie do niej zniechęciły ). U dilerów zostawiłem pewnie równowartość nowego samochodu marki premium...później sam sobie "produkowałem" tylko na własne potrzeby.
4 lata temu przyjechał do mnie kumpel i zapytał się czy nie chciałbym spróbować amfy. " mam coś fajnego, takie jak kiedyś na studiach" - powiedział. Skusiłem się niestety i cały dzień siupałem. Wieczorem zapaliłem aby szybciej zasnąć. Całą noc udawałem, że śpię. Rano na zejściu zapaliłem. To była dziwna faza - pierwszy raz poczułem mega odrealnienie. Ciało nie moje, dom nie mój, wszystko dziwne i szare. Wpadłem w panikę. Odstawiłem zioło i zesrany że strachu, że coś sobie uszkodziłem wpadłem w paranoję. Deprecha. Dwa tygodnie byłem na L4, nie spałem w nocy. Chodziłem na badania. Schudłem ładnych parę kilo. Nie wiedziałem co mi jest. Bladego pojęcia nie miałem jakie są skutki odstawienia MJ, bo nigdy ich nie miałem.
Ten stan utrzymywał się przez jakieś 4-5 tygodni i powoli ustępował, aż puściło...
Przez trzy miesiące nie paliłem, czułem się świetnie. Kumple obok mnie mogli jarać i mnie to nie ruszało. Myślałem, że już nigdy nie zapalę. W czwartym miesiącu abstynencji sięgnąłem po jednego bucha - niby tylko dla smaku...ehhh nałóg, pieprzony nałóg. Zacząłem jarać od nowa... jak lokomotywa. Ale tylko wieczorami jak już załatwiłem wszystkie sprawy - taka nagroda pod koniec dnia.
Miesiąc temu miałem powtórkę z rozrywki.
Na imprezie ( na której nie paliłem ) spotkałem kogoś, kto poczęstował mnie kokainą. A, że tego wieczoru wypiłem sporo alkoholu łatwo dałem się skusić wizją przetrzeźwienia. Kokainę próbowałem pierwszy i ostatni raz w życiu. To były dwie kreski wciągnięte jedna za drugą - duże kreski.
Rano miałem kaca ( rzadko piję ). A wychodziłem z założenia, że na kaca najlepsza jest maryśka to pyk - zajarałem. I znowu to samo. Tym razem bez odrealnienia na szczęście. Nie palę już 4 tydzień i jestem zdeterminowany aby nigdy już nie zapalić. Mam ogromny zespół odstawienia i olbrzymią depresję. Śpię w nocy ale koszmary mnie wybudzają i mam jeszcze gorzej po nich. Byłem parę dni temu u psychiatry, który przepisał mi Depralin. Od 4 dni zażywam małą dawkę - 2,5mg/dziennie. Po tygodniu mam podnieść do 5mg. Schudłem 10kg. Rano czuję się fatalnie ale po południu przechodzi ( nie zawsze ). Pracuję zdalnie na szczęście, bo osobisty kontakt z klientem i kolegami z pracy to nielada wyzwanie. Pocę się jeszcze, mam zawroty głowy i nic nie jest w stanie mnie rozweselić. Skupić się nie mogę i boję się kolejnego dnia. Do póki nie otworzę oczu wszystko jest ok. Ale jak tylko wstanę z łóżka, praktycznie zaraz po przebudzeniu, to czuję mrowienie na torsie i głowie - bardzo nie miłe uczucie. Słaniam się na nogach i nie mam sił na nic.
Po co to wszystko piszę?
Może po to aby ktoś inny to przeczytał i wyciągnął wnioski. A może komuś uratuję zdrowie? A może ktoś się uspokoi bo jest w podobnej sytuacji i rozkminia co mu jest?
W głębi ducha wierzę, że ja sam się pozbieram, że to nie jest zasługą tych tabletek w tak małej dawce?
Jedna sprawa tylko nie daje mi spokoju...
Czy ta depresja to efekt odstawienia czy ona już długo była w mojej głowie a marihuana tylko ja kamuflowała?
Pozdrawiam wszystkich a zwłaszcza tych którzy przeczytali ten elaborat do końca.