Strona 1 z 1

Stan po marihuanie

: 2 sierpnia 2019, o 22:11
autor: MateuszG
Witam, mam na imię Mateusz, mam 21 lat, cierpię CHYBA na DD to tak na wstępie. Paliłem zielsko nałogowało, codziennie, bez przerwy. Siedziałem na uczelni i potrafiłem się zwolnić wcześnie tylko po to żeby móc iść do domu i zapalić, więc byłem naprawdę bardzo uzależniony, ale przejdźmy do rzeczy. Pewnego dnia wróciłem z pracy po 12h, więc pierwsze co zrobiłem wziąłem kąpiel, przygotowałem sobie jedzenie na "gastro" no i skręciłem blanta, poczym zszedłem na dwór go wypalić. Tego dnia akurat złapałem faze "taka smutną" więc zasiadłem sobie do komputera no i odpaliłem James Arthura "Recorvery" aż nagle zaczeła mnie strasznie boleć głowa, miałem problem żeby złapać oddech, serce mi biło strasznie szybko, dostałem natłoku myśli (3000 myśli w tym samym czasie) Bałem się strasznie, że umieram, albo nie wiem co. Przestraszony położyłem się spać, udało mi się usnąć jakoś po 10minutach.
Wstałem następnego dnia, ale wszystko było jakieś inne, nie realne, nie wiedziałem co się dzieje, nie czułem emocji, nie bałem się, kompletnie nic, miałem myśli dziwne - jak to możliwe, że my żyjemy, jak to jest że auto jeździ, że człowiek chodzi itp.
No ale musiałem przecież iść do pracy, wsiadając w metro (mieszkam w Londynie) miałem wrażenie, że każdy się na mnie patrzy, śmieje się ze mnie, a ja jedyne myśli jakie o nich miałem, to takie, że chciałem im wbić kose w plecy - dosłownie, nie czułem strachu przed niczym.
Poczytałem trochę na forach o tym i wpadłem na temat o derealizacji - depersonalizacji, objawy niby się zgadzały, pisało tam, że po marihuanie ludzie wpadają w ten stan, ale zazwyczaj po 2-3 tyg on mija, ale u mnie niestety nie minął, więc wybrałem się do lekarza, po tygodniu czasu poszedłem na pierwsze spotkanie. Powiedzieli mi, że mam pierwsze objawy schizofernii, przepisali mi 5mg (miesiąc brałem) Aripriprazolu, potem 10mg (miesiąc brałem), 15mg (2tyg), 20mg (2 miesiące), a ja nie czułem na żadnej dawce różnicy, dosłownie nic, czułem się tak jakbym jadł zwykłe cukierki truskawkowe, więc przeszedłem znowu różnego rodzaju wywiady i stwierdzili, że to jednak może być pierwszy syndrom psychozy, więc przepisali mi risperidone 3mg, brałem go przez jakoś 3 miesiące? Przy nich chociaż na początku coś czułem, że coś się dzieje, w negatywny sposób na mnie działały, ale jakoś działały, więc stwierdziłem, że może po jakimś czasie negatywne symptomy zmienią się w pozytywne (często tak bywa przy lekach) ale znowu nie stało się tak jak chciałem, po braniu go przez długi okres czasu dalej nie wybudziłem się ze snu, powiedziałem to swojemu lekarzowi, on wysłał mnie na psychoterapie na której terapeuta powiedział, że nie cierpię na żadna schizofrenie ani psychoze tylko na zwykłe DD (derealizacje - depersonalizacje) więc stwierdził, że trzepa przepisać mi leki przeciwdepresyjne w tym przypadku przepisał mi 20mg Fluoxetine (biorę go już przez ponad miesiąc) czułem znaczącą poprawę jeżeli chodzi o humor, samopoczucie, zaczełęm częściej z domu wychodzić, śmiać się, żartować, więc można powiedzieć, że to był krok na przód.

No ale od jakoś tygodnia czasu przechodzę istny dramat, nie wiem dosłownie CO SIĘ DZIEJE, nie wiem gdzie jestem, po co tutaj jestem, ciągle boli mnie brzuch, mam problem żeby policzyć głupie bułki (muszę czasami to robić 3-4x) mam już naprawdę dosyć, nie wiem co mam robić, na lekarzy nie mogę liczyć jak sami widzicie, bo każdy ma inne zdanie na temat mojej choroby, po prostu już dostaje pierdolca, czuje jak gasne od środka, nie chce mi się zyć kompletnie, codziennie po 10x myśle o śmierci, już bym to dawno zrobił, ale szkoda mi mojej matki, bo jak jej powiedziałem, że nie chce mi się zyć i że w każdej chwili może się stać najgorsze, to powiedziała mi, że zabijając siebie zabijam też i ją. Ale no kurde nie chce mi się życ na siłe, naprawde, nie czerpie zadnej satysfakcji z zycia, w ogóle, męcze się sam ze soba, codzienna walka, ja już mam dosyć... Może Wy w jakiś sposób będziecie wstanie mi pomóc. Ja naprawdę nie prosze o pomoc, ja o nią błagam.

W skrócie opisze swoje objawy:
- Uczucie, że ciągle śnie (teraz jest o wiele gorzej, bo nie czuje, że śnie, tylko ze nie wiem gdzie jestem, nie wiem o co z tym wszystkim chodzi - światem)
- Brak uczuć do bliskich
- Ciągły ból brzucha
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - Ciągle uczucie nudy, w takim sensie, że mam godzine do zakonczenia pracy, to każdy normalny człowiek cieszyłby się ze idzie do domu, a ja nie chce wracac, bo ciągle mam myśli "a co ja w domu bede robic", to mnie tak męczy, to ze wszystkiego jest najgorsze. Kiedyś jak wracałem do domu, to mi się micha cieszyła, a teraz ja nie wiem...
- Nic mnie nie cieszy
- Problemy z koncentracja
- Czas mi strasznie szybko leci. Mam wrażenie, że wczoraj np był 26 lipca, a dzisiaj patrze na telefon a tam 2 sierpień i takie WTF? Co ja zrobiłem w te 6dni i nie mogłem sobie przypomniec.
- myśli egzystencjalne - jak to możliwe, że my chodzimy, czytamy, mówimy, żyjemy, jak to możliwe ze auto jeździ, że samolot lata itp.
- spadek motywacji - przed chorobą chodziłem na siłownie (przez 2lata) jak zachorowałem, to w te 9 miesięcy schudłem 17kg?

To by było raczej na tyle. Tak jak mówie, ja was nie proszę o pomoc. JA WAS O NIĄ BŁAGAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

P.S z góry przepraszam za wszelakie błędy ortograficzne, w składni zdań, interpunkcji, ale mieszkam w Anglii 10lat.

Re: Stan po marihuanie

: 2 sierpnia 2019, o 23:07
autor: MateuszG
zapomniałem dodać, a nie widze opcji "edytuj" na pewno gdzies jeat, ale ja jestem ślepy :D

od tygodnia czuje się jakby ta całe odrealnienie ewoulowalo w jakiś następny poziom... o wiele gorszy poziom

Re: Stan po marihuanie

: 5 sierpnia 2019, o 13:17
autor: buull2323
MateuszG pisze:
2 sierpnia 2019, o 22:11
Witam, mam na imię Mateusz, mam 21 lat, cierpię CHYBA na DD to tak na wstępie. Paliłem zielsko nałogowało, codziennie, bez przerwy. Siedziałem na uczelni i potrafiłem się zwolnić wcześnie tylko po to żeby móc iść do domu i zapalić, więc byłem naprawdę bardzo uzależniony, ale przejdźmy do rzeczy. Pewnego dnia wróciłem z pracy po 12h, więc pierwsze co zrobiłem wziąłem kąpiel, przygotowałem sobie jedzenie na "gastro" no i skręciłem blanta, poczym zszedłem na dwór go wypalić. Tego dnia akurat złapałem faze "taka smutną" więc zasiadłem sobie do komputera no i odpaliłem James Arthura "Recorvery" aż nagle zaczeła mnie strasznie boleć głowa, miałem problem żeby złapać oddech, serce mi biło strasznie szybko, dostałem natłoku myśli (3000 myśli w tym samym czasie) Bałem się strasznie, że umieram, albo nie wiem co. Przestraszony położyłem się spać, udało mi się usnąć jakoś po 10minutach.
Wstałem następnego dnia, ale wszystko było jakieś inne, nie realne, nie wiedziałem co się dzieje, nie czułem emocji, nie bałem się, kompletnie nic, miałem myśli dziwne - jak to możliwe, że my żyjemy, jak to jest że auto jeździ, że człowiek chodzi itp.
No ale musiałem przecież iść do pracy, wsiadając w metro (mieszkam w Londynie) miałem wrażenie, że każdy się na mnie patrzy, śmieje się ze mnie, a ja jedyne myśli jakie o nich miałem, to takie, że chciałem im wbić kose w plecy - dosłownie, nie czułem strachu przed niczym.
Poczytałem trochę na forach o tym i wpadłem na temat o derealizacji - depersonalizacji, objawy niby się zgadzały, pisało tam, że po marihuanie ludzie wpadają w ten stan, ale zazwyczaj po 2-3 tyg on mija, ale u mnie niestety nie minął, więc wybrałem się do lekarza, po tygodniu czasu poszedłem na pierwsze spotkanie. Powiedzieli mi, że mam pierwsze objawy schizofernii, przepisali mi 5mg (miesiąc brałem) Aripriprazolu, potem 10mg (miesiąc brałem), 15mg (2tyg), 20mg (2 miesiące), a ja nie czułem na żadnej dawce różnicy, dosłownie nic, czułem się tak jakbym jadł zwykłe cukierki truskawkowe, więc przeszedłem znowu różnego rodzaju wywiady i stwierdzili, że to jednak może być pierwszy syndrom psychozy, więc przepisali mi risperidone 3mg, brałem go przez jakoś 3 miesiące? Przy nich chociaż na początku coś czułem, że coś się dzieje, w negatywny sposób na mnie działały, ale jakoś działały, więc stwierdziłem, że może po jakimś czasie negatywne symptomy zmienią się w pozytywne (często tak bywa przy lekach) ale znowu nie stało się tak jak chciałem, po braniu go przez długi okres czasu dalej nie wybudziłem się ze snu, powiedziałem to swojemu lekarzowi, on wysłał mnie na psychoterapie na której terapeuta powiedział, że nie cierpię na żadna schizofrenie ani psychoze tylko na zwykłe DD (derealizacje - depersonalizacje) więc stwierdził, że trzepa przepisać mi leki przeciwdepresyjne w tym przypadku przepisał mi 20mg Fluoxetine (biorę go już przez ponad miesiąc) czułem znaczącą poprawę jeżeli chodzi o humor, samopoczucie, zaczełęm częściej z domu wychodzić, śmiać się, żartować, więc można powiedzieć, że to był krok na przód.

No ale od jakoś tygodnia czasu przechodzę istny dramat, nie wiem dosłownie CO SIĘ DZIEJE, nie wiem gdzie jestem, po co tutaj jestem, ciągle boli mnie brzuch, mam problem żeby policzyć głupie bułki (muszę czasami to robić 3-4x) mam już naprawdę dosyć, nie wiem co mam robić, na lekarzy nie mogę liczyć jak sami widzicie, bo każdy ma inne zdanie na temat mojej choroby, po prostu już dostaje pierdolca, czuje jak gasne od środka, nie chce mi się zyć kompletnie, codziennie po 10x myśle o śmierci, już bym to dawno zrobił, ale szkoda mi mojej matki, bo jak jej powiedziałem, że nie chce mi się zyć i że w każdej chwili może się stać najgorsze, to powiedziała mi, że zabijając siebie zabijam też i ją. Ale no kurde nie chce mi się życ na siłe, naprawde, nie czerpie zadnej satysfakcji z zycia, w ogóle, męcze się sam ze soba, codzienna walka, ja już mam dosyć... Może Wy w jakiś sposób będziecie wstanie mi pomóc. Ja naprawdę nie prosze o pomoc, ja o nią błagam.

W skrócie opisze swoje objawy:
- Uczucie, że ciągle śnie (teraz jest o wiele gorzej, bo nie czuje, że śnie, tylko ze nie wiem gdzie jestem, nie wiem o co z tym wszystkim chodzi - światem)
- Brak uczuć do bliskich
- Ciągły ból brzucha
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - Ciągle uczucie nudy, w takim sensie, że mam godzine do zakonczenia pracy, to każdy normalny człowiek cieszyłby się ze idzie do domu, a ja nie chce wracac, bo ciągle mam myśli "a co ja w domu bede robic", to mnie tak męczy, to ze wszystkiego jest najgorsze. Kiedyś jak wracałem do domu, to mi się micha cieszyła, a teraz ja nie wiem...
- Nic mnie nie cieszy
- Problemy z koncentracja
- Czas mi strasznie szybko leci. Mam wrażenie, że wczoraj np był 26 lipca, a dzisiaj patrze na telefon a tam 2 sierpień i takie WTF? Co ja zrobiłem w te 6dni i nie mogłem sobie przypomniec.
- myśli egzystencjalne - jak to możliwe, że my chodzimy, czytamy, mówimy, żyjemy, jak to możliwe ze auto jeździ, że samolot lata itp.
- spadek motywacji - przed chorobą chodziłem na siłownie (przez 2lata) jak zachorowałem, to w te 9 miesięcy schudłem 17kg?

To by było raczej na tyle. Tak jak mówie, ja was nie proszę o pomoc. JA WAS O NIĄ BŁAGAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

P.S z góry przepraszam za wszelakie błędy ortograficzne, w składni zdań, interpunkcji, ale mieszkam w Anglii 10lat.
Kolego Mateuszu czy ty czytasz nasze forum? tego typu zdarzenia po trawce jest bardzo wiele, więc zajrzyj w głąb forum i poczytaj a zobaczysz że nie tylko ty masz taką jazdę. jeżeli dobrze się do tego weżmiesz to ci to przejdzie w miarę szybko...

tu masz link i poszperaj a na pewno znajdziesz narkotyki-nerwica-stany-kowe.html

Re: Stan po marihuanie

: 12 sierpnia 2019, o 23:52
autor: karoolpl
MateuszG pisze:
2 sierpnia 2019, o 22:11
Witam, mam na imię Mateusz, mam 21 lat, cierpię CHYBA na DD to tak na wstępie. Paliłem zielsko nałogowało, codziennie, bez przerwy. Siedziałem na uczelni i potrafiłem się zwolnić wcześnie tylko po to żeby móc iść do domu i zapalić, więc byłem naprawdę bardzo uzależniony, ale przejdźmy do rzeczy. Pewnego dnia wróciłem z pracy po 12h, więc pierwsze co zrobiłem wziąłem kąpiel, przygotowałem sobie jedzenie na "gastro" no i skręciłem blanta, poczym zszedłem na dwór go wypalić. Tego dnia akurat złapałem faze "taka smutną" więc zasiadłem sobie do komputera no i odpaliłem James Arthura "Recorvery" aż nagle zaczeła mnie strasznie boleć głowa, miałem problem żeby złapać oddech, serce mi biło strasznie szybko, dostałem natłoku myśli (3000 myśli w tym samym czasie) Bałem się strasznie, że umieram, albo nie wiem co. Przestraszony położyłem się spać, udało mi się usnąć jakoś po 10minutach.
Wstałem następnego dnia, ale wszystko było jakieś inne, nie realne, nie wiedziałem co się dzieje, nie czułem emocji, nie bałem się, kompletnie nic, miałem myśli dziwne - jak to możliwe, że my żyjemy, jak to jest że auto jeździ, że człowiek chodzi itp.
No ale musiałem przecież iść do pracy, wsiadając w metro (mieszkam w Londynie) miałem wrażenie, że każdy się na mnie patrzy, śmieje się ze mnie, a ja jedyne myśli jakie o nich miałem, to takie, że chciałem im wbić kose w plecy - dosłownie, nie czułem strachu przed niczym.
Poczytałem trochę na forach o tym i wpadłem na temat o derealizacji - depersonalizacji, objawy niby się zgadzały, pisało tam, że po marihuanie ludzie wpadają w ten stan, ale zazwyczaj po 2-3 tyg on mija, ale u mnie niestety nie minął, więc wybrałem się do lekarza, po tygodniu czasu poszedłem na pierwsze spotkanie. Powiedzieli mi, że mam pierwsze objawy schizofernii, przepisali mi 5mg (miesiąc brałem) Aripriprazolu, potem 10mg (miesiąc brałem), 15mg (2tyg), 20mg (2 miesiące), a ja nie czułem na żadnej dawce różnicy, dosłownie nic, czułem się tak jakbym jadł zwykłe cukierki truskawkowe, więc przeszedłem znowu różnego rodzaju wywiady i stwierdzili, że to jednak może być pierwszy syndrom psychozy, więc przepisali mi risperidone 3mg, brałem go przez jakoś 3 miesiące? Przy nich chociaż na początku coś czułem, że coś się dzieje, w negatywny sposób na mnie działały, ale jakoś działały, więc stwierdziłem, że może po jakimś czasie negatywne symptomy zmienią się w pozytywne (często tak bywa przy lekach) ale znowu nie stało się tak jak chciałem, po braniu go przez długi okres czasu dalej nie wybudziłem się ze snu, powiedziałem to swojemu lekarzowi, on wysłał mnie na psychoterapie na której terapeuta powiedział, że nie cierpię na żadna schizofrenie ani psychoze tylko na zwykłe DD (derealizacje - depersonalizacje) więc stwierdził, że trzepa przepisać mi leki przeciwdepresyjne w tym przypadku przepisał mi 20mg Fluoxetine (biorę go już przez ponad miesiąc) czułem znaczącą poprawę jeżeli chodzi o humor, samopoczucie, zaczełęm częściej z domu wychodzić, śmiać się, żartować, więc można powiedzieć, że to był krok na przód.

No ale od jakoś tygodnia czasu przechodzę istny dramat, nie wiem dosłownie CO SIĘ DZIEJE, nie wiem gdzie jestem, po co tutaj jestem, ciągle boli mnie brzuch, mam problem żeby policzyć głupie bułki (muszę czasami to robić 3-4x) mam już naprawdę dosyć, nie wiem co mam robić, na lekarzy nie mogę liczyć jak sami widzicie, bo każdy ma inne zdanie na temat mojej choroby, po prostu już dostaje pierdolca, czuje jak gasne od środka, nie chce mi się zyć kompletnie, codziennie po 10x myśle o śmierci, już bym to dawno zrobił, ale szkoda mi mojej matki, bo jak jej powiedziałem, że nie chce mi się zyć i że w każdej chwili może się stać najgorsze, to powiedziała mi, że zabijając siebie zabijam też i ją. Ale no kurde nie chce mi się życ na siłe, naprawde, nie czerpie zadnej satysfakcji z zycia, w ogóle, męcze się sam ze soba, codzienna walka, ja już mam dosyć... Może Wy w jakiś sposób będziecie wstanie mi pomóc. Ja naprawdę nie prosze o pomoc, ja o nią błagam.

W skrócie opisze swoje objawy:
- Uczucie, że ciągle śnie (teraz jest o wiele gorzej, bo nie czuje, że śnie, tylko ze nie wiem gdzie jestem, nie wiem o co z tym wszystkim chodzi - światem)
- Brak uczuć do bliskich
- Ciągły ból brzucha
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - Ciągle uczucie nudy, w takim sensie, że mam godzine do zakonczenia pracy, to każdy normalny człowiek cieszyłby się ze idzie do domu, a ja nie chce wracac, bo ciągle mam myśli "a co ja w domu bede robic", to mnie tak męczy, to ze wszystkiego jest najgorsze. Kiedyś jak wracałem do domu, to mi się micha cieszyła, a teraz ja nie wiem...
- Nic mnie nie cieszy
- Problemy z koncentracja
- Czas mi strasznie szybko leci. Mam wrażenie, że wczoraj np był 26 lipca, a dzisiaj patrze na telefon a tam 2 sierpień i takie WTF? Co ja zrobiłem w te 6dni i nie mogłem sobie przypomniec.
- myśli egzystencjalne - jak to możliwe, że my chodzimy, czytamy, mówimy, żyjemy, jak to możliwe ze auto jeździ, że samolot lata itp.
- spadek motywacji - przed chorobą chodziłem na siłownie (przez 2lata) jak zachorowałem, to w te 9 miesięcy schudłem 17kg?

To by było raczej na tyle. Tak jak mówie, ja was nie proszę o pomoc. JA WAS O NIĄ BŁAGAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

P.S z góry przepraszam za wszelakie błędy ortograficzne, w składni zdań, interpunkcji, ale mieszkam w Anglii 10lat.

Jeżeli to Ci choć trochę pomoże, to uwierz że będzie dobrze, Twój organizm powiedział dość trawie, teraz możesz zacząć proces rekonwalescencji, wiem że obecnie nic Ci się nie chce, świat wydaje się czarny, zero radości, emocji etc. ale tak jak piszesz masz obecnie DD, leki jak Ci dobrze dobiorą to może i pomogą, ale tutaj musisz działać świadomie.
Mi jak zaczeło się OCD, to też właśnie paliłem sporo zielska w tym momencie, zacząłem czytać o tym co potrafi odciąć MJ, znalazłem sporo info, że właśnie palenie takie długie, może spowodować objawy depresyjne, brak chęci etc. jednak doczytałem również że to co porobiła trawa jak najbardziej wróci do poprzedniego stanu, tylko potrzeba na to czasu, i to różnie, zależy od osoby, nawet w skrajnych przypadkach zajmuje to ponad rok, ale jak najbardziej wrócisz do "oryginalnego" stanu.
Teraz to co musisz zrobić to kierować złość, smutek etc. to czego obecnie możesz nie czuć, to kierować w obecny stan, rozumiesz już i wiesz skąd jest, jest to wewnętrzny zaprogramowany stan awaryjny, który ma Nas chronić defacto, a tu niestety wywołany w nie tych okolicznościach co trzeba, potrafi przez długi czas dawać w kość.
Wiem jak bardzo chcesz poczuć się lepiej, jednak im większa presje stawiamy sobie żeby było lepiej, tym mocniej zwracamy uwagę na objawy, musisz zaakceptować obecne położenie, bez szarpania się z tym, teraz tak się czujesz, ale okej, powiedz sobie że masz do tego prawo, musisz przyzwolić sobie na obecny stan, ale wiedz że nie będzie on trwał wiecznie, jednak zero presji, żadnego wyznaczania terminów etc.
Kolejna sprawa, to ja jak miałem podobny stan, to miałem wrażenie że połączyłem sobie palenie trawy ze wszystkim co lubiłem robić i jak tej trawy zabrakło, bo powodowała to że wpędzałem się mocno w OCD i właściwie była jednym z głównych wyzwalaczy tego stanu, to też widziałem mało sensu w życiu albo wcale, jednak zaczął przyświecać mi cel, żeby odzyskać Swoje życie, mimo że tego nie czułem na poziomie emocjonalnym, bo odcięło mi wszystkie emocje :) Wertowałem materiały z forum, zacząłem robić na siłe rzeczy które zawsze lubiłem, jak jarałem trawę to lubiłem je poniekąd jeszcze bardziej, ale teraz wiem że to był błąd, bo trawa stałą się takim katalizatorem, do czucia przyjemności, a życie samo w sobie to ogromna przyjemność i dar, każda świadoma sekunda, a z tym też był problem, bo atakowały Mnie właśnie myśli o bezsensie, o montoni, nawet takie rzeczy jak codzienne jedzenie wydawały się bez sensu (miałem ogromny ścisk żołądka i mało co jadłem w tym okresie), jeść codziennie? robić cokolwiek codziennie? przecież to bez sensu :D , kłóciło się to w ogóle z moją dotychczasową filozofią, bo życie samo w sobie wręcz zawsze napawało Mnie przyjemnością, a tu taki zonk, nerwica/dd widziało to jaką wartością jest dla Mnie życie, dlatego taki atak :)
Zacząłem pisać sobie w dzienniku, objawy, brak chęci i po stokroć to że wiem skąd, wiem dlaczego, że Ja przecież kocham życie, tylko ta kurła(nerwica) mi to tak wszystko zaćmiła, że te myśli nerwicowe/dd nie mają sensu, że to wywołane przez obecny stan etc. Dlatego czytaj forum, działaj świadomie, działaj często mimo braku chęci, nie wiesz co robić, wyjdź z domu, idź na spacer, jak trzeba to przejdź 20 km, oby tylko ruszać się, działać, sam ruch daje bardzo dużo.
Przed długie działanie, samo wszystko zaczęło wracać, bez presji, bez niczego, było i jest super, nawet ostatnio przyszedł mały kryzys, który też właściwie wywołało ogromne szczęście :P jak zrobiłem pempkowe i wypiłem ponad litr whiskey, to dostałem tygodniowego kaca, a że nie mogłem jeść etc. to automatycznie z podświadomości zaczęły mnie atakować myśli i odczucia, ale pozwoliłem sobie na ten stan, zmieniłem emocjonalne postrzeganie, nie szrpałem się, działem świadomie i efekty są piorunujące, traktuje to jako gorszy stan, ale taki który w pełni akceptuje i pozwalam sobie, wszystko mija szybciej niż bym się spodziewał :)

Dlatego dla Ciebie jest też jak najbardziej ratunek, nie pal trawy, działaj wg. tego co masz napisane na forum, a wyjdziesz z tego i jeszcze bardziej docenisz życie niż miałeś to do tej pory! :)

Re: Stan po marihuanie

: 15 sierpnia 2019, o 20:26
autor: MateuszG
Dzieki Karol za twój post :) Podniosles mnie troche na duchu!

Ale mam do was pytanie, po tym ciezkim kryzysie ktory opisywalem wyzej, nagle sie cos zmienilo, WSZYSTKIE ze tak powiem "poboczne" symptomy odeszly w zapomienie, zycie mnie juz nie nudzi, wrocily emocje itp, tak naprawde zostalo mi tylko uczucie odrealnienia, to oznacza, ze jestem na dobrej drodze do "uzdrowienia?"

Re: Stan po marihuanie

: 17 sierpnia 2019, o 17:15
autor: karoolpl
MateuszG pisze:
15 sierpnia 2019, o 20:26
Dzieki Karol za twój post :) Podniosles mnie troche na duchu!

Ale mam do was pytanie, po tym ciezkim kryzysie ktory opisywalem wyzej, nagle sie cos zmienilo, WSZYSTKIE ze tak powiem "poboczne" symptomy odeszly w zapomienie, zycie mnie juz nie nudzi, wrocily emocje itp, tak naprawde zostalo mi tylko uczucie odrealnienia, to oznacza, ze jestem na dobrej drodze do "uzdrowienia?"
Pewnie że tak, zobacz że oderbałeś wartość, podszedłeś bardziej realnie, zrozumiałeś Swoje położenie i co się dzieje, dlatego aż tak bardzo nie dajesz się wkręcić, stąd wszystko zaczna przechodzić, ale pomimo to poszerz wiedzę i działaj!

Re: Stan po marihuanie

: 21 sierpnia 2019, o 21:46
autor: zbigniewcichyszelest
Siema. Historia trochę podobna do mojej. Paliłem zioło przez około 5 lat, z czego ze 2/3 lata były takie bardziej nasilone w tym temacie, że kopciłem kilka razy w tygodniu, a bywały czasami takie tygodnie że nie schodziłem z bani prawie w ogóle. Co najlepsze - w 2015 roku dostałem silnej nerwicy i DD po zapaleniu bonga z holenderskim paleniem, a okres największego przejarania miałem w 2016 roku. W skrócie - miałem bardzo silną nerwicę i DD, a nadal potrafiłem wstać o 9 rano, pierd.olnąć wiaderko albo bongo i pójść na zajęcia. Ogólnie napsułem sobie tym bardzo mocno w swojej psychice i doskonale ciebie rozumiem. Paliłem też dlatego, że nawet jak odstawiałem na jakiś czas, to nadal nie było poprawy. Czułem się tak tragicznie, że po czasie uznałem że to w sumie jedno i to samo czy jestem skopcony czy nie, więc sobie chociaż będę palił, przez co wchodziły kolejne chore rozkminki i krzywe fazy. Na chwilę obecną nie palę w ogóle - może raz na pare miesięcy zdarzy mi się wziąć sentymentalnego buszka. Tobie polecam to samo - rzuć to w piz.du i nie wracaj do tego. Niektórym ludziom nic od tego nie będzie, są ludzie co jarają całe życie. Jest jednak także jakaś konkretna grupa osób o bardziej wrażliwym umyśle emocjonalnym i takie krzywe fazy mogą się potem dziać, tak samo tobie, mi jak i innym ludziom z tego forum. Co do odkręcenia tej lawiny gó.wna, którą masz teraz w bani, to polecam ci zapoznać się ogólnie z materiałami dotyczącymi nerwicy lękowej i DD. Nie masz żadnej psychozy, żadnej schizofrenii. Olej te leki i tych lekarzy, bo ci tylko namieszają w bani. Nie da się wstać rano i obudzić się ze schizofrenią :D tym bardziej, ze osoba chora na schizofrenie bardzo często na początku nie ma o niej zielonego pojęcia - to bardziej rodzina i bliscy zauważają że coś jest nie tak.

Re: Stan po marihuanie

: 21 sierpnia 2019, o 23:34
autor: MateuszG
Dzięki za post! I jak wyszedłeś z tego?

Ja ogólnie po "zachorowaniu" przestałem całkowicie palić, czyli od 8 miesiecy jestem czysty.

Ogólnie ja mam takie pytanie na które mi nikt nie odpowiedział jeszcze, jeżeli wszystkie poboczne symptomy poszły całkowicie odeszły, czyli - nie boli mnie brzuch z nerwow, emocje wróciły, poczucie czasu wrócilo, ogólnie wszystko wróciło tak jak mówię, ale trzyma się tylko derealizacja, czyli to oznacza że jestem blisko wyjscia z tego gowna? Miał ktoś ogólnie taka sytuację jak ja? Że wszystkie poboczne symptomy odeszły, ale derealizacja została?

Ogólnie dam wam taki tip ode mnie. Przechodziłem straszny okres przez 2tyg (tak jak pisałem w poście wyzej) ale nagle stwierdziłem "nawet jeżeli to jest sen, to kto mi zabroni żyć w takim zyciu" ciężko mi to opisać w jaki sposób wtedy myślałem, ale to zadziałało, te zdanie które wypowiedziała sobie wtedy w głowie zmieniło wszystko o 80stopni. Na następny dzień obudziłem się jak nowa osoba (wszystkie symptomy poboczne odeszly) tylko tak jak mówię, trzyma mnie ta nieszczęsna derealizacja (mam wrażenie że nawet depersonalizacja minela)

Re: Stan po marihuanie

: 22 sierpnia 2019, o 21:50
autor: karoolpl
MateuszG pisze:
21 sierpnia 2019, o 23:34
Dzięki za post! I jak wyszedłeś z tego?

Ja ogólnie po "zachorowaniu" przestałem całkowicie palić, czyli od 8 miesiecy jestem czysty.

Ogólnie ja mam takie pytanie na które mi nikt nie odpowiedział jeszcze, jeżeli wszystkie poboczne symptomy poszły całkowicie odeszły, czyli - nie boli mnie brzuch z nerwow, emocje wróciły, poczucie czasu wrócilo, ogólnie wszystko wróciło tak jak mówię, ale trzyma się tylko derealizacja, czyli to oznacza że jestem blisko wyjscia z tego gowna? Miał ktoś ogólnie taka sytuację jak ja? Że wszystkie poboczne symptomy odeszły, ale derealizacja została?

Ogólnie dam wam taki tip ode mnie. Przechodziłem straszny okres przez 2tyg (tak jak pisałem w poście wyzej) ale nagle stwierdziłem "nawet jeżeli to jest sen, to kto mi zabroni żyć w takim zyciu" ciężko mi to opisać w jaki sposób wtedy myślałem, ale to zadziałało, te zdanie które wypowiedziała sobie wtedy w głowie zmieniło wszystko o 80stopni. Na następny dzień obudziłem się jak nowa osoba (wszystkie symptomy poboczne odeszly) tylko tak jak mówię, trzyma mnie ta nieszczęsna derealizacja (mam wrażenie że nawet depersonalizacja minela)
Jak Ci pisałem już musisz dalej działać, super że mineło tyle objawów, a to co sobie powiedziałeś i pomogło, to była ta tzw. akceptacja, zaackepotwałeś wszystko, pozowliłeś sobie na to, odebrałeś moc, czyli zrobiłeś bardzo duży krok, teraz jeszcze dokoduj sobie że w każdej chwili możesz sobie pozwolić na jakikolwiek stan :) bądź przyjacielem samego siebie. Teraz buduj wiedze o derealizacji i stosuj rady z forum, potrzebujesz troszkę więcej czasu na regeneracje, ale jak widzisz można z tego wyjść :)

Re: Stan po marihuanie

: 24 sierpnia 2019, o 00:01
autor: MateuszG
Dziękuję Karolu! jesteś mega pomocny!

Re: Stan po marihuanie

: 28 sierpnia 2019, o 20:43
autor: zbigniewcichyszelest
Ja nie do końca wyszedłem z tego wszystkiego. Mam coraz większą wiedzę, ale też mam czasami okres w którym popełniam mnóstwo błędów. DD, schizofrenia itp. nigdy nie były moim konikiem, bo kompletnie mam to w dupie. Miewałem silne DD, ale to uczucie życia we śnie nawet mi się podobało. Czułem się jak po jakimś kwasie :D i polubiłem nawet ten stan, dlatego mi to kompletnie nie wraca, bo nerwica nie ma punktu zaczepienia. Natomiast u mnie występuje silna hipochondria, myśli egzystencjalne, poczucie bezsensu itp - to właśnie są moje tematy i z tym nadal mam problem. Ale też już przestałem palić, bo to do niczego dobrego nie prowadzi