Stan po marihuanie
: 2 sierpnia 2019, o 22:11
Witam, mam na imię Mateusz, mam 21 lat, cierpię CHYBA na DD to tak na wstępie. Paliłem zielsko nałogowało, codziennie, bez przerwy. Siedziałem na uczelni i potrafiłem się zwolnić wcześnie tylko po to żeby móc iść do domu i zapalić, więc byłem naprawdę bardzo uzależniony, ale przejdźmy do rzeczy. Pewnego dnia wróciłem z pracy po 12h, więc pierwsze co zrobiłem wziąłem kąpiel, przygotowałem sobie jedzenie na "gastro" no i skręciłem blanta, poczym zszedłem na dwór go wypalić. Tego dnia akurat złapałem faze "taka smutną" więc zasiadłem sobie do komputera no i odpaliłem James Arthura "Recorvery" aż nagle zaczeła mnie strasznie boleć głowa, miałem problem żeby złapać oddech, serce mi biło strasznie szybko, dostałem natłoku myśli (3000 myśli w tym samym czasie) Bałem się strasznie, że umieram, albo nie wiem co. Przestraszony położyłem się spać, udało mi się usnąć jakoś po 10minutach.
Wstałem następnego dnia, ale wszystko było jakieś inne, nie realne, nie wiedziałem co się dzieje, nie czułem emocji, nie bałem się, kompletnie nic, miałem myśli dziwne - jak to możliwe, że my żyjemy, jak to jest że auto jeździ, że człowiek chodzi itp.
No ale musiałem przecież iść do pracy, wsiadając w metro (mieszkam w Londynie) miałem wrażenie, że każdy się na mnie patrzy, śmieje się ze mnie, a ja jedyne myśli jakie o nich miałem, to takie, że chciałem im wbić kose w plecy - dosłownie, nie czułem strachu przed niczym.
Poczytałem trochę na forach o tym i wpadłem na temat o derealizacji - depersonalizacji, objawy niby się zgadzały, pisało tam, że po marihuanie ludzie wpadają w ten stan, ale zazwyczaj po 2-3 tyg on mija, ale u mnie niestety nie minął, więc wybrałem się do lekarza, po tygodniu czasu poszedłem na pierwsze spotkanie. Powiedzieli mi, że mam pierwsze objawy schizofernii, przepisali mi 5mg (miesiąc brałem) Aripriprazolu, potem 10mg (miesiąc brałem), 15mg (2tyg), 20mg (2 miesiące), a ja nie czułem na żadnej dawce różnicy, dosłownie nic, czułem się tak jakbym jadł zwykłe cukierki truskawkowe, więc przeszedłem znowu różnego rodzaju wywiady i stwierdzili, że to jednak może być pierwszy syndrom psychozy, więc przepisali mi risperidone 3mg, brałem go przez jakoś 3 miesiące? Przy nich chociaż na początku coś czułem, że coś się dzieje, w negatywny sposób na mnie działały, ale jakoś działały, więc stwierdziłem, że może po jakimś czasie negatywne symptomy zmienią się w pozytywne (często tak bywa przy lekach) ale znowu nie stało się tak jak chciałem, po braniu go przez długi okres czasu dalej nie wybudziłem się ze snu, powiedziałem to swojemu lekarzowi, on wysłał mnie na psychoterapie na której terapeuta powiedział, że nie cierpię na żadna schizofrenie ani psychoze tylko na zwykłe DD (derealizacje - depersonalizacje) więc stwierdził, że trzepa przepisać mi leki przeciwdepresyjne w tym przypadku przepisał mi 20mg Fluoxetine (biorę go już przez ponad miesiąc) czułem znaczącą poprawę jeżeli chodzi o humor, samopoczucie, zaczełęm częściej z domu wychodzić, śmiać się, żartować, więc można powiedzieć, że to był krok na przód.
No ale od jakoś tygodnia czasu przechodzę istny dramat, nie wiem dosłownie CO SIĘ DZIEJE, nie wiem gdzie jestem, po co tutaj jestem, ciągle boli mnie brzuch, mam problem żeby policzyć głupie bułki (muszę czasami to robić 3-4x) mam już naprawdę dosyć, nie wiem co mam robić, na lekarzy nie mogę liczyć jak sami widzicie, bo każdy ma inne zdanie na temat mojej choroby, po prostu już dostaje pierdolca, czuje jak gasne od środka, nie chce mi się zyć kompletnie, codziennie po 10x myśle o śmierci, już bym to dawno zrobił, ale szkoda mi mojej matki, bo jak jej powiedziałem, że nie chce mi się zyć i że w każdej chwili może się stać najgorsze, to powiedziała mi, że zabijając siebie zabijam też i ją. Ale no kurde nie chce mi się życ na siłe, naprawde, nie czerpie zadnej satysfakcji z zycia, w ogóle, męcze się sam ze soba, codzienna walka, ja już mam dosyć... Może Wy w jakiś sposób będziecie wstanie mi pomóc. Ja naprawdę nie prosze o pomoc, ja o nią błagam.
W skrócie opisze swoje objawy:
- Uczucie, że ciągle śnie (teraz jest o wiele gorzej, bo nie czuje, że śnie, tylko ze nie wiem gdzie jestem, nie wiem o co z tym wszystkim chodzi - światem)
- Brak uczuć do bliskich
- Ciągły ból brzucha
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - Ciągle uczucie nudy, w takim sensie, że mam godzine do zakonczenia pracy, to każdy normalny człowiek cieszyłby się ze idzie do domu, a ja nie chce wracac, bo ciągle mam myśli "a co ja w domu bede robic", to mnie tak męczy, to ze wszystkiego jest najgorsze. Kiedyś jak wracałem do domu, to mi się micha cieszyła, a teraz ja nie wiem...
- Nic mnie nie cieszy
- Problemy z koncentracja
- Czas mi strasznie szybko leci. Mam wrażenie, że wczoraj np był 26 lipca, a dzisiaj patrze na telefon a tam 2 sierpień i takie WTF? Co ja zrobiłem w te 6dni i nie mogłem sobie przypomniec.
- myśli egzystencjalne - jak to możliwe, że my chodzimy, czytamy, mówimy, żyjemy, jak to możliwe ze auto jeździ, że samolot lata itp.
- spadek motywacji - przed chorobą chodziłem na siłownie (przez 2lata) jak zachorowałem, to w te 9 miesięcy schudłem 17kg?
To by było raczej na tyle. Tak jak mówie, ja was nie proszę o pomoc. JA WAS O NIĄ BŁAGAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
P.S z góry przepraszam za wszelakie błędy ortograficzne, w składni zdań, interpunkcji, ale mieszkam w Anglii 10lat.
Wstałem następnego dnia, ale wszystko było jakieś inne, nie realne, nie wiedziałem co się dzieje, nie czułem emocji, nie bałem się, kompletnie nic, miałem myśli dziwne - jak to możliwe, że my żyjemy, jak to jest że auto jeździ, że człowiek chodzi itp.
No ale musiałem przecież iść do pracy, wsiadając w metro (mieszkam w Londynie) miałem wrażenie, że każdy się na mnie patrzy, śmieje się ze mnie, a ja jedyne myśli jakie o nich miałem, to takie, że chciałem im wbić kose w plecy - dosłownie, nie czułem strachu przed niczym.
Poczytałem trochę na forach o tym i wpadłem na temat o derealizacji - depersonalizacji, objawy niby się zgadzały, pisało tam, że po marihuanie ludzie wpadają w ten stan, ale zazwyczaj po 2-3 tyg on mija, ale u mnie niestety nie minął, więc wybrałem się do lekarza, po tygodniu czasu poszedłem na pierwsze spotkanie. Powiedzieli mi, że mam pierwsze objawy schizofernii, przepisali mi 5mg (miesiąc brałem) Aripriprazolu, potem 10mg (miesiąc brałem), 15mg (2tyg), 20mg (2 miesiące), a ja nie czułem na żadnej dawce różnicy, dosłownie nic, czułem się tak jakbym jadł zwykłe cukierki truskawkowe, więc przeszedłem znowu różnego rodzaju wywiady i stwierdzili, że to jednak może być pierwszy syndrom psychozy, więc przepisali mi risperidone 3mg, brałem go przez jakoś 3 miesiące? Przy nich chociaż na początku coś czułem, że coś się dzieje, w negatywny sposób na mnie działały, ale jakoś działały, więc stwierdziłem, że może po jakimś czasie negatywne symptomy zmienią się w pozytywne (często tak bywa przy lekach) ale znowu nie stało się tak jak chciałem, po braniu go przez długi okres czasu dalej nie wybudziłem się ze snu, powiedziałem to swojemu lekarzowi, on wysłał mnie na psychoterapie na której terapeuta powiedział, że nie cierpię na żadna schizofrenie ani psychoze tylko na zwykłe DD (derealizacje - depersonalizacje) więc stwierdził, że trzepa przepisać mi leki przeciwdepresyjne w tym przypadku przepisał mi 20mg Fluoxetine (biorę go już przez ponad miesiąc) czułem znaczącą poprawę jeżeli chodzi o humor, samopoczucie, zaczełęm częściej z domu wychodzić, śmiać się, żartować, więc można powiedzieć, że to był krok na przód.
No ale od jakoś tygodnia czasu przechodzę istny dramat, nie wiem dosłownie CO SIĘ DZIEJE, nie wiem gdzie jestem, po co tutaj jestem, ciągle boli mnie brzuch, mam problem żeby policzyć głupie bułki (muszę czasami to robić 3-4x) mam już naprawdę dosyć, nie wiem co mam robić, na lekarzy nie mogę liczyć jak sami widzicie, bo każdy ma inne zdanie na temat mojej choroby, po prostu już dostaje pierdolca, czuje jak gasne od środka, nie chce mi się zyć kompletnie, codziennie po 10x myśle o śmierci, już bym to dawno zrobił, ale szkoda mi mojej matki, bo jak jej powiedziałem, że nie chce mi się zyć i że w każdej chwili może się stać najgorsze, to powiedziała mi, że zabijając siebie zabijam też i ją. Ale no kurde nie chce mi się życ na siłe, naprawde, nie czerpie zadnej satysfakcji z zycia, w ogóle, męcze się sam ze soba, codzienna walka, ja już mam dosyć... Może Wy w jakiś sposób będziecie wstanie mi pomóc. Ja naprawdę nie prosze o pomoc, ja o nią błagam.
W skrócie opisze swoje objawy:
- Uczucie, że ciągle śnie (teraz jest o wiele gorzej, bo nie czuje, że śnie, tylko ze nie wiem gdzie jestem, nie wiem o co z tym wszystkim chodzi - światem)
- Brak uczuć do bliskich
- Ciągły ból brzucha
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - Ciągle uczucie nudy, w takim sensie, że mam godzine do zakonczenia pracy, to każdy normalny człowiek cieszyłby się ze idzie do domu, a ja nie chce wracac, bo ciągle mam myśli "a co ja w domu bede robic", to mnie tak męczy, to ze wszystkiego jest najgorsze. Kiedyś jak wracałem do domu, to mi się micha cieszyła, a teraz ja nie wiem...
- Nic mnie nie cieszy
- Problemy z koncentracja
- Czas mi strasznie szybko leci. Mam wrażenie, że wczoraj np był 26 lipca, a dzisiaj patrze na telefon a tam 2 sierpień i takie WTF? Co ja zrobiłem w te 6dni i nie mogłem sobie przypomniec.
- myśli egzystencjalne - jak to możliwe, że my chodzimy, czytamy, mówimy, żyjemy, jak to możliwe ze auto jeździ, że samolot lata itp.
- spadek motywacji - przed chorobą chodziłem na siłownie (przez 2lata) jak zachorowałem, to w te 9 miesięcy schudłem 17kg?
To by było raczej na tyle. Tak jak mówie, ja was nie proszę o pomoc. JA WAS O NIĄ BŁAGAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
P.S z góry przepraszam za wszelakie błędy ortograficzne, w składni zdań, interpunkcji, ale mieszkam w Anglii 10lat.