Nie jestem własnymi myślami - To czym jestem?
: 21 marca 2016, o 21:58
Witam. jako, że ostatnio nasiliły mi się bardzo dziwne jazdy, to mam pytanie. Zawsze i wszędzie słysze Nie jesteś swoimi myślami i emocjami - Ok. Jak myślę, żeby kogoś zabić na ulicy i mam takiego nerwa - Ok rozumiem nie jestem tym. Ale jak np myślę sobię, że chciałbym coś zjeść - To co też się nie utożsamiać z tą myślą haha
Przecież myśli tworzą naszą rzeczywistość, próbuję różnych technik i wpędziłem się w dziwne natręty i np jak pomyślę o byle czym, albo że coś chciałbym zrobić, to zaraz natręt, że ja nie jestem tym... Albo, że np: Kocham Mamę, to co? To nie jestem uczuciem itd? No właśnie...
Wydaje mi się, że można się w tym zapędzić za bardzo... A przynajmniej ja, i co bym nie pomyślał, to zaraz jest "nie jesteś tą myślą", albo jak np widzę psa jak biega, i pomyślę: Ale ma ładne futerko, albo wyrażę opinię o czymś, to od razu się sam karam, że ja nie jestem tą myślą... No nie powiem, to bardzo ograniczające położenie, bo co: Nie mogę mieć własnych osądów, własnych poglądów itd? No bo to tylko też emocje i myśli...
A jak mam np myśl i uczucie, że jestem dobrym człowiekiem, to zaraz też krytyka... I tak jakbym nie miał swojej osoby przez to, bo co nie pomyślę, odczuję itd, czy osądzę, czy pomyślę, że tak może być: Że np ktoś się kłóci, a ja myślę " po co oni się kłócą" - i znowu " To nie jesteś ty, to tylko taka myśl" To co jak myślę, że chcę jutro zrobić to, to i to - to też nie jest moje, no bo to się wzięło z emocji też, że mam na coś ochotę, no ale przecież nie jesteśmy emocjami... To co jak odczuwam miłość do brata, czy siostry, to też nie ja? To kim ja niby jestem? Każdy pisze: Nie jesteś myślami, odczuciami, emocjami - To co? To jak mam niby widzieć świat, skoro nie ma w nim mojej osoby? Mam po prostu obserwować? Ale zawsze jakieś racje swoje mam - to co to, też nie są moje racje?
Może trochę za daleko poleciałem z tym wszystkim... Jestem już zmęczony... Chciałbym prowadzić normalne życie - ale ciągle dopytywanie i analizowanie, że ja i tak nie jestem osobą, że to tylko mój sposób widzenia świata i sam się za to karam - nie wiem czemu... Tak jakbym wypadł z życia i myślał, że ono jest iluzją - Choć chciałbym do niego wejść spowrotem i mieć jakieś marzenia, plany, cele... A nie karcić się za każdą myśl, to niby jak mam odróżnić moje pragnienia jak emocje, ani myśli nie są mną? To kim jest człowiek w takim bądź razie? Przecież pragnienia też na początku biorą się z myśli i emocji i chęci...
Przecież jakby nie patrzeć to my tworzymy siebie poprzez jakieś rozmyślanie i właśnie zmianę przekonań - co też jest odpowiednią myślą i przekonaniem na pewien temat... Żyję bo żyję, ale nie ma w tym życia... Nie umiem już rozróżnić siebie, ciągle jestem albo agresywny, albo spokojny chwilowo, żeby potem wpaść w euforię, żeby potem się za to karcić... Jak nie chcecie to nie odpisujcie, zrozumiem, chciałem się tylko wygadać kolejny i kolejny raz, jako, że mam poczucie, że straciłem siebie dawnego i swoje życie i wydaje mi się w dodatku, że było iluzją i nie mogę do niego wrócić i też cierpię z tego powodu, bo nie jestem jakiś "oświecony, żeby siedzieć 40 lat pod drzewem" Tak jakbym był pomiędzy 2 światami się czuję uwięziony, tak jakbym nie wiedział czego się złapać w sobie, czy ja jeszcze istnieje, czy już nie takie mam uczucie, jakbym umarł już dawno i świat jest dziwny i nie zrozumiały, czasem się dziwię np: Jak to ja mam rodzinę itd? A kim ja jestem niby... 30 zmiany nastrojów i emocji i nastawienia do życia dziennie - to skąd mam wiedzieć czego się złapać... Wszystko jest pomotane i dziwne i tylko złe myśli i emocje we mnie, po prostu super
Jutro lecę do psychiatry, zobaczymy co mi powie Pan specjalista xd Oddałbym wszystko chyba za to, żeby wierzyć w siebie dawnego, czyli mieć swoje plany, mieć światopoglądy i być szczęśliwym- nawet z głową z chmurach... Teraz przynajmniej wiem, że życie to nie bajka, a czasami mam wgl wrażenie, że moje już się skończyło, bo ja nawet nie wiem czy było prawdziwe, bo wtedy wierzyłem, ze ja jestem planami, poglądami i wtedy bym dał sobie głowę uciąć za moje poglądy - A teraz, jestem jak proch dosłownie... Nawet nie czuję się człowiekiem, jestem jak znerwicowany proch, który chciałby wszystko niszczyć i nie widzi piękna tego świata.
Nie miałem już sił walczyć i ciągle ignorować myśli i odczucia: Więc teraz niestety mam ciągle odczucie i impulsy, żeby komuś coś zrobić, albo dziwne wyobrażenia na temat ludzi, że czasami mi się wydaje jakbym w to wierzył... Bo po prostu już nie mam siły jakby się przebić przez te myśli i wmawiać, że to nie jest prawdziwe.
To co jak ja siebie wyobrażam jako dobrego, lub złego człowieka, to to nie ma różniczy? A jak będę sobie wyobrażał siebie jako złego człowieka przez 30 lat, to to też nie będzie miało różniczy? No chyba będzie... Tak mi się wydaje, więc to trochę mnie denerwuje to powiedzenie: Nie jesteś własnymi uczuciami, emocjami, myślami, odczuciami...
To jak mam ochotę komuś, albo sobie coś zrobić i mam agresje, nad którą panuję to też nie jestem ja? Ale jak tańczę w rytm muzyki i podśpiewuję i się śmieję to też nie ja czy ja? A zresztą.
Pozdrawiam i nawet teraz to piszę, nie mogę uwierzyć, że to robię, że ja mam laptopa i że tu żyję na tym świecie i że zmieniłem się z dobrego człowieka w jakiegoś potwora - Ale oczywiście nikomu nic nie zrobię, bo jednak mam trochę tej świadomości jeszcze, chociaż czasem jest baaardzo przysłoniona. Najlepiej to musiałbym być drzewem z takim podejściem co mam teraz, bo na człowieka się nie naddaję, nie myślę jak człowiek, nie mam poglądów, w mojej głowie piekło, nie mam nic, czuje się jak agresywna pustkę... Każdy wybiera swoje życie. Wydaje mi się, że ja nie umiem takiego czegoś, tak np: Jak czemu zamiast zarabiać na auto, nie ukraść je komuś i mieć - Nie odczuwam niestety mentalnej różnicy i emocjonalnej - Co mnie martwi. Ale wiem po prostu, że tak nie mógłbym zrobić, nie wiem czemu, ale tak po prostu jest i tyle i na szczeście to mnie ogranicza... Mogę sobie narzucić ogarniczenia" takie przykazania": Bo emocjonalnie niestety nie czuję nic - tylko agresję lęki i złość i jakbym nie rozumiał nic, dosłownie nic co mnie otacza, czasem nawet ludzie nie wydają się jak ludzie...

Wydaje mi się, że można się w tym zapędzić za bardzo... A przynajmniej ja, i co bym nie pomyślał, to zaraz jest "nie jesteś tą myślą", albo jak np widzę psa jak biega, i pomyślę: Ale ma ładne futerko, albo wyrażę opinię o czymś, to od razu się sam karam, że ja nie jestem tą myślą... No nie powiem, to bardzo ograniczające położenie, bo co: Nie mogę mieć własnych osądów, własnych poglądów itd? No bo to tylko też emocje i myśli...
A jak mam np myśl i uczucie, że jestem dobrym człowiekiem, to zaraz też krytyka... I tak jakbym nie miał swojej osoby przez to, bo co nie pomyślę, odczuję itd, czy osądzę, czy pomyślę, że tak może być: Że np ktoś się kłóci, a ja myślę " po co oni się kłócą" - i znowu " To nie jesteś ty, to tylko taka myśl" To co jak myślę, że chcę jutro zrobić to, to i to - to też nie jest moje, no bo to się wzięło z emocji też, że mam na coś ochotę, no ale przecież nie jesteśmy emocjami... To co jak odczuwam miłość do brata, czy siostry, to też nie ja? To kim ja niby jestem? Każdy pisze: Nie jesteś myślami, odczuciami, emocjami - To co? To jak mam niby widzieć świat, skoro nie ma w nim mojej osoby? Mam po prostu obserwować? Ale zawsze jakieś racje swoje mam - to co to, też nie są moje racje?
Może trochę za daleko poleciałem z tym wszystkim... Jestem już zmęczony... Chciałbym prowadzić normalne życie - ale ciągle dopytywanie i analizowanie, że ja i tak nie jestem osobą, że to tylko mój sposób widzenia świata i sam się za to karam - nie wiem czemu... Tak jakbym wypadł z życia i myślał, że ono jest iluzją - Choć chciałbym do niego wejść spowrotem i mieć jakieś marzenia, plany, cele... A nie karcić się za każdą myśl, to niby jak mam odróżnić moje pragnienia jak emocje, ani myśli nie są mną? To kim jest człowiek w takim bądź razie? Przecież pragnienia też na początku biorą się z myśli i emocji i chęci...
Przecież jakby nie patrzeć to my tworzymy siebie poprzez jakieś rozmyślanie i właśnie zmianę przekonań - co też jest odpowiednią myślą i przekonaniem na pewien temat... Żyję bo żyję, ale nie ma w tym życia... Nie umiem już rozróżnić siebie, ciągle jestem albo agresywny, albo spokojny chwilowo, żeby potem wpaść w euforię, żeby potem się za to karcić... Jak nie chcecie to nie odpisujcie, zrozumiem, chciałem się tylko wygadać kolejny i kolejny raz, jako, że mam poczucie, że straciłem siebie dawnego i swoje życie i wydaje mi się w dodatku, że było iluzją i nie mogę do niego wrócić i też cierpię z tego powodu, bo nie jestem jakiś "oświecony, żeby siedzieć 40 lat pod drzewem" Tak jakbym był pomiędzy 2 światami się czuję uwięziony, tak jakbym nie wiedział czego się złapać w sobie, czy ja jeszcze istnieje, czy już nie takie mam uczucie, jakbym umarł już dawno i świat jest dziwny i nie zrozumiały, czasem się dziwię np: Jak to ja mam rodzinę itd? A kim ja jestem niby... 30 zmiany nastrojów i emocji i nastawienia do życia dziennie - to skąd mam wiedzieć czego się złapać... Wszystko jest pomotane i dziwne i tylko złe myśli i emocje we mnie, po prostu super

Nie miałem już sił walczyć i ciągle ignorować myśli i odczucia: Więc teraz niestety mam ciągle odczucie i impulsy, żeby komuś coś zrobić, albo dziwne wyobrażenia na temat ludzi, że czasami mi się wydaje jakbym w to wierzył... Bo po prostu już nie mam siły jakby się przebić przez te myśli i wmawiać, że to nie jest prawdziwe.
To co jak ja siebie wyobrażam jako dobrego, lub złego człowieka, to to nie ma różniczy? A jak będę sobie wyobrażał siebie jako złego człowieka przez 30 lat, to to też nie będzie miało różniczy? No chyba będzie... Tak mi się wydaje, więc to trochę mnie denerwuje to powiedzenie: Nie jesteś własnymi uczuciami, emocjami, myślami, odczuciami...
To jak mam ochotę komuś, albo sobie coś zrobić i mam agresje, nad którą panuję to też nie jestem ja? Ale jak tańczę w rytm muzyki i podśpiewuję i się śmieję to też nie ja czy ja? A zresztą.
Pozdrawiam i nawet teraz to piszę, nie mogę uwierzyć, że to robię, że ja mam laptopa i że tu żyję na tym świecie i że zmieniłem się z dobrego człowieka w jakiegoś potwora - Ale oczywiście nikomu nic nie zrobię, bo jednak mam trochę tej świadomości jeszcze, chociaż czasem jest baaardzo przysłoniona. Najlepiej to musiałbym być drzewem z takim podejściem co mam teraz, bo na człowieka się nie naddaję, nie myślę jak człowiek, nie mam poglądów, w mojej głowie piekło, nie mam nic, czuje się jak agresywna pustkę... Każdy wybiera swoje życie. Wydaje mi się, że ja nie umiem takiego czegoś, tak np: Jak czemu zamiast zarabiać na auto, nie ukraść je komuś i mieć - Nie odczuwam niestety mentalnej różnicy i emocjonalnej - Co mnie martwi. Ale wiem po prostu, że tak nie mógłbym zrobić, nie wiem czemu, ale tak po prostu jest i tyle i na szczeście to mnie ogranicza... Mogę sobie narzucić ogarniczenia" takie przykazania": Bo emocjonalnie niestety nie czuję nic - tylko agresję lęki i złość i jakbym nie rozumiał nic, dosłownie nic co mnie otacza, czasem nawet ludzie nie wydają się jak ludzie...