Według mnie:
Przede wszystkim buddyzm ma rózne szkoły, a dlaczego ma rózne szkoły?
Bo własnie buddyzm jest myślą natury filozoficznej i nie miał na celu podążania jedną udeptaną ścieżką.
Każdy człowiek mimo wszystko jest uwikłany w ta wędrówke życia, każdy ma swój temperament, swoją osobowośc i potrzeby serca.
Nie jest wcale tak, że buzddyzm oznacza ascezę, wręcz przeciwnie buddyzm zakłada bycie pośrodku, ani nie asceza ani nie mega materialność.
Chyba, że ktoś ma potrzebe serca oddać się do zakonu i być mnichem, który porzuca życie materialne i inne sfery życia całkowicie, oddając się medytacji i niesienia pomocy innym,
Jednakże nie każdy musi mieć takie zapędy aby iść drogą głowną buddyzmu jak i kazdej religii czy filozofii.
Czyż Jezus w swej filozofii nie mówił, że wszystko co tutaj zdobywamy za życia jest bez znaczenia?
Mówił, buddyzm mówi to samo.
Ale jak i Jezus tak i buddyzm dopuszcza to, że ktoś chce mieć rodzinę, ktoś chce byc żołnierzem, ktoś chce być bankierem a ktoś kurą domową.
Trzon buddyzmu czy chrześcijaństwa opiera się na po prostu miłości do bliźniego, współczuciu a także rozwoju wewnętrznym.
To prędzej religia katolicka o tym rozwoju wewnętrznym zapomina niż Jezus.
Teraz każdy chce wykonywac określone czynności aby zostac ZBAWIONYM nie rozumiejąc sedna tej naszej wędrówki, byle być ZBAWIONYM.
Jakby ktoś w Kościele powiedział, ten kto 10 razy walnie garnkiem w ściane - bo to nowa prawda- to dostąpi się zbawienia, ludzie by walili.
A sam Jezus przed tym przestrzegał.
Krótko mówiąc buddyzm jak i Jezus mówili krótko, materialnośc nie jest najwazniejsza, nie można dążyc do NIEJ za wszelką cenę, bo to powoduje cierpienie i nasze ale i innych, których zaniedbujemy czy źle traktujemy po drodze.
Jeśli masz pomysł na interes i możesz zarobić miliony dłolarów to możesz to robić! I zarazem możesz znać głowną prawdę życia i nie identyfikować się z tymi milionami, nie bać się tak bardzo straty tego, niepowodzenia bo to jst tylko część tego życia, wędrówki.
Potencjał każdego człowieka nie powinien być marnowany, tp jest wbrew naturze.
Więc jak ktoś ma potencjał do opiekowania się chorymi robi to, jak ktoś ma potencjał do zarabiania kasy to robi to!.
Chodzi o to aby uwolnić się od nienawiści z uwagi na posiadanie czegoś i brak posiadania.
"ja kapę się w zwykłem wannie a ten hu.j z góry w jacuzzi".
Bo to nie jest istotne w drodze do oświecenia czy jak ktos woli zbawienia.
Wykorzystując swoj potencjał życiowy, potencjał człowieka nie trzeba zapominac o głownych prawdach, które są trzonem każdej z religii, nurtu filozoficznego – miłość i współczucie.
Ale nie bycie nawinym

To, z ktoś po co wyciaga do mnie rękę a robi to z uwagi na potrzebę w której gubi się, lub wykorzystuje mnie zwyczajnie, to oznacza, że mogę tą ręke odtrącić
Generalnie buddyzm nie oznacza życia klasztornego.
Ja od siebie tylko dodam, że trzeba zauważyć, ze wcale nie musimy integrowac się z któraś ze szkół buddyzmu, bo słowa samego buddy można interpretowac według własnego serca, zachowując głowne prawy o współczuciu i miłości.
Kazda szkoła buddyzmu została tworzona już przez interpretacje jej mistrza, czyli cżłowieka jak i my,.
Filozofia buddyzmu zakłada w zasadzie, że każdy może miec swój własny nurt bazujący na głownej prawdzie i zrozumienia, po co jest ta wędrówka i, ze między oświeceniem a chrzescijańskim zbawieniem nie ma róznicy.
Tylko obecnie zbawienie jest traktowane powoli jak nagroda za powtarzanie jakiś czynności bez udziału myślenia
Ale to już inny temat. Kasia do wszystkiego z dystansem!
Ja np. jestem uwiklany obecnie w stereotypy, to znaczy wszyscy wokol - dom, rodzina, drzewo, samochod, dziecko, NIEDZIELA w kosciele koniecznie! - WIKTOR co z tobą???? Tak pytaja. Czemu tego jeszcze nie masz??? Czemu tego nie robisz???
A ja mam ochote rzucic to dla przykladu, w cholere, otworzyc sobie DOMEK i miec w nim 11 zon, swiadomych zon, a z seksu zrobic medytacje.
Jednoczesnie poswiecajac sie tematyce ktora moze byc pomocna innym.
I uwazam ze nie bedzie mi to przeszkadzalo ani w oswieceniu ani zbawieniu, bo 11 zon, seks - swiadomy, nie musi wcale kolidowac z droga prawdy o ile rozumiemy sens gleboki takiego zycia.
To tylko taki przyklad ale nie kazdy musi podazac sciezka bo robia to inni (mnisi, rodzina, ludzie wokolo), wazne jest aby zrozumiec, ze pragnienie tego czy owego za wszelka cene jest bez sensu i powoduje cierpienie i nieszczescie.
Buddyzm nazywa to daremnym dążeniem, i nie dlatego ze nie warto dazyc (bo wrecz trzeba wykorzystywac swoj ludzki potencjal!!!) ale aby nie zespalac sie z tym jako czyms co jest najbardziej potrzebne w zyciu i jako jedyne ma dac nam szczescie - bo koniec koncow ta forma, ktora osiagniemy dazac po "trupach" i tak przestaje miec znaczenie i znowu jest pustka
