Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Uzdrowienie toksycznego związku

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
ODPOWIEDZ
ona27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 284
Rejestracja: 29 września 2017, o 20:23

24 marca 2019, o 13:36

Witajcie !
Piszę do Was z prośbą o pomoc.
To będzie długi post
Jestem z narzeczonym 10 lat.
Od początku związku było bardzo burzliwie.
W sumie przeze mnie, ja odppczstku byłam bardzo zaborcza, zabraniałam wszystkiego, wyjść, kolegów. Ograniczałam strasznie, byłam straszna histeryczka. Potrafiłam robić sceny przy znajomych, szarpać facetem itd Typowa kobieta bluszcz. Facet spokojny do czasu.
Ale gdy tracił cierpliwość do mojego zachowania to wtedy nie przebierał w slowach. Usłyszałam wszystkie możliwe źle słowa, prócz wyzwisk jakich ciezkich. Samej też mi się zdarzalo. Strasznie mnie bolaly te słowa i bolą do dzis.
Nie wiem dlaczego tak się zachowywałam. Potrafiłam podczas kłótni siedzieć nad nim trzy godziny i gadać, mimo że on się np odwracał i nie rozmawiał. Dawał mi tym znać że się chce uspokoić, a ja dalej wodę z mózgu robiłam aż wybuchł i powiedział np spierd..
Krzyczę niekontrolowanie, strasznie się wydzieram. On tego nienawidzi, potrafi powiedzieć zamknij mordę.
Wiele razy rozmawialiśmy o tym. On mówił, że zawsze po tych słowach źle się czuje, ale że ja mu robię takie rzeczy że on porostu nie wytrzymuje. I wiem, że ma rację , to ciężko nawet opisać. Jak się czegoś iczepie nie mam umiaru. I wiele razy było tak że stawiałam mu ultimatum że ma się zmienić ma tak nie mówić. I guzik, nic się nie zmieniało. Oczekiwałam zmian tylko od niego. Myślałam, że ja jestem ok. Że dwa lata temu dopiero uświadomiłam sobie co ja robiłam i jaka jestem.

Ogólnie na codzień, jest szacunek i był. Partner dba o mnie, jest uczuciowy, czuję się przy nim bezpiecznie i najlepiej na świecie. Kocham go. Bardzo.

Nerwica miałam w sumie od zawsze. Nie wiedziałam jak ma wyglądać związek. Myślałam, że zachowuje się normalnie, a wszystko wiecznie zwalałam na niego.
Dwa lata robiłam mu totalne jazdy o wyimaginowana zdradę. I tak właśnie trafiłam na pierwszą terapię. Okazało się że jestem nieźle zaburzona. I głównym problemem jestem ja, a nie partner. Wyjeżdżał za granicę nie dostawał ode mnie wsparcia żadnego, tylko kolejny problemy z mojej strony, całe życie żyje moimi problemami.
Dwa lata temu kupiliśmy dom i zamieszkaliśmy sami. Wcześniej u teściowej.
I zaczęło się zmieniać na lepsze. Kłótnie dalej są ale częstotliwość tych słów znacznie zmalała.
Po dwóch latach trafiłam na kolejną terapię po śmierci mamy. Partner bardzo mnie wspierał i ogólnie w nerwicy mnie wspiera. Mogę z nim porozmawiać o wszystkim.
Kiedyś i jego wysłałam na terapię to terapeutka kazała przyjść ze mną. Chodziliśmy kilka razy potem narzeczony zaczął wyjeżdżać za granicę.
Ja chodzę do dziś. I okazuje się że głównym problemem jestem ja.
Ja to wiem. Tylko że nie potrafię wymazać przeszłości tych słów. Uwierzcie mi jak się kłóciliśmy to jak patologia. Slyszalam takie słowa takie przekleństwa typu wypier spier itd że głowa mała. Nie w każdej kłótni. Ale nie umiem chyba tego wybaczyć.
Od roku jest znacznie lepiej. Nasze relacje dużo się poprawiły. Ja dzięki terapię zaczęłam się zmieniać. Zaczęłam więcej myśleć co mówię, jak się zachowuje. I partner zaczął się zmieniać. Kłócimy się zdarzają się gorsze momenty moje zachowania jakieś gdzie powie coś złego. Ale to nie to co kiedyś.
Uzdrawiamy te relacje. Poza kłótniami to są dobre relacje, jest wsparcie z miłość, szacunek, dbanie o siebie z uczucia.
Jak zapomnieć ? Jak nauczyć się wybaczenia ? Bo ja chcę mu to wybaczyć. Ostatnie dwa lata pokazały mi że my potrafimy byc szczęśliwi tworzyć dobry dojrzały związek.
Dalej pracujemy. Zdarzy się że ja się wydzieram w niebo głosy , on coś powie złego. Ale takich kłótni może było z 2 w ostatnim roku.
Jak ja zaczęłam się zmieniać, on zaczął się zmieniać. Ostatnio mieliśmy klonie taką gdzie padły straszne słowa miesiąc temu..
Ale dodam może że nie kontroluje swojej agresji. Wywalam wszystko co wokoło darłam się straszne więc puścił niezła wiązankę.
Od tamtej pory wróciło mi sporo smutku. Zaczęłam wracać do przeszłości. Martwić się tym że ktoś by powiedział patologia, uciekaj itd.

Ktoś może powiedzieć, że strasznie usprawiedliwiam narzeczonego. Nie do końca. Poprostu mam świadomość jaka ja potrafię być.
Dostarczył mi smutku jak nikt inny, ale też najpiękniejszych chwil. Po śmierci mamy, w nerwicy dostaje ogromne wsparcie od niego. Czuję się kochana.
Partner nie jest idealny, ma swoje wady. Ma jakieś czasem głupie odzywki, nie na miejscu. Ale każdy ma wady.
Napisałam ten post nie po to, by ktoś oceniał związek. Bardziej chyba po to, by dowiedzieć się jak nie żyć przeszłością jak nie wracać do tego co było. Bo przez to czuję się gorsza. Porównuje się do innych kobiet że one np nie slyszaly takich słów pewnie. Ale to głupie. Bo pewnie się tak nie zachowywały. To nie jest sytuacja gdzie ja jestem anioł a facet to burak. Nigdy tak nie było

I tak naprzyklad teraz , dwa dni pisze mu ciągle o tym wypominam. Pisał normalnie że mnie rozumie, że żałuję tego wszystkiego że mnie krzywdził itd..ale ja nie znam umiaru nie porozmawiam z nim normalnie tylko dwa dni o tym. To mi napisał kurw..a mać ty nie masz za grosz opanowania. Napisał że rozmawialiśmy o tym , a ja dalej ciągnę
ODPOWIEDZ