Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Utrata bliskiej osoby.

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
Marcin82
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 15 lipca 2016, o 11:09

8 maja 2017, o 14:25

Proszę was o pomoc, może w szczególności kobiety. Potrzebuję porady co mam robić. A oto historia. Żyłem z dziewczyną ponad 5 lat w Anglii. Mieliśmy problemy, w szczególności z mojej strony, ja nie byłem ciągle pewny, choć nie wyobrażałem sobie by jej mogło nie być przy mnie. Przeanalizowałem to wszystko i powodem było to, że bardzo szybko się do mnie wprowadziła, po paru dniach dosłownie. Miała nieciekawą sytuację tam gdzie mieszkała i postanowiłem ją przygarnąc, choć czułem że to o wiele za szybko dla mnie. Nim się obejrzałem byliśmy jak stare małżeństwo a ona po jakichś dwóch chyba miesiącach zaczęła się upominać o pierścionek. poczułem się przytłoczony trochę i zacząłem się zastanawiać czy ja dobrze zrobiłem będąc z nią. I się zaczęło, te wątpliwości pojawiały się co raz, choć dodam, że żadnej nerwicy nie miałem, tylko to wszystko było dla mnie za szybko pewnie i stąd te moje obawy. I to tak trwało długo i się z tym męczyłem i męczyłem. Rozmawiałem z nią o tym, że nie wiem czy ja ją naprawdę kocham, bo gdy się kocha to się nie ma wątpliwości? Ale mówiłem też że jak sobie wyobrażę że jej nie ma to czuję strach i nie chcę jej stracić. Nie muszę dodawać, że izolowałem się od niej, choć było też dużo momentów bardzo fajnych, przygody, wycieczki i te normalne życiowe sprawy, zawseze na siebie mogl;iśmy liczyć itp. Izolowałem się bo przy ewentualnym rozstaniu nie chciałem jej ranić, nie chciałem by się tak zbliżała do mnie. Aż pewnego razu powiedziałem że muszę się z nią rozstać, przynajmniej na jakiś czas i przemyśleć wszystko. Ona zaczęła wpadać w histerie, płakać, ja nie wiedziałem co mam robić serce mi się kroiło jak na to patrzyłem. Leżałem w nocy i otym myślałem i dostałem palpitacji serca i łęku, był to pierwszy atak paniki od tego, potem na drugi dzień w pracy, potem za dwa tygodnie kolejny i zacząłem już się bać tych ataków. Nie wiedziałem co mi jest, nakręcałem się. Aż pewnego ranka obudziłem się z zaburzeniem lękowym, mega silnym. Kolejne dwa miesiące spędziłem leżąc w łóżku, chodząc po lekarzach, pogotowiach i szukając przyczyny tego jak się czuję. Po dwoch miesiącach zrozumiałem, że to coś z psychiką, depresja lub coś. Ja po prostu ją tak kochałem, ze nie byłem w stanie znieść tego że mogę ją zostawić i wpakowałem się w nerwicę.

Ale wątpliwości czy to ta prawdziwa miłość zostały niestety. Postanowiłem wrócić do Polski. Nie byłem zdolny do pracy, ciągle miałem ataki paniki, z łóżka nie wychodziłem. Pomyślałem, że wrócę do Polski bez dziewczyny i wszystko przemyślę, zobaczę jak będzie mi bez niej. Ona rozpaczała, obiecywała, że będzie czekać i jak już będe wiedział i będe chciał z nią być to dojedzie do mnie. Poprosiłem by się w ogóle do mnie nie odzywała, bo chciałem naprawdę poczuć jak to jest bez niej, chciałem by serce mi samo powiedziało czy ja tęsknie naprawdę czy nie. Czasem rozmawialiśmy przez tel, czasem przez facebooka i zawsze mówiłem jej że nie wiem itp. Po 2,5 misiącach zapytałem czy przyjedzie do mnie bo ją kocham i bardzo tęsknię i że wpadam w depresję z powodu rozłąki. Ona powiedzxiała, że tak ale jeszcze nie teraz, ja myślałem może ok potrzebuje paru dni czy tygodni, ale ona twierdziła ż emoże za pół roku, czy na wakacje teraz, a to się działo w sierpniu zeszłego roku. Byłem zdruzgotany i wściekły na nią, że nie chce od razu przyjechać. Powiedziała mi że ja mogę do niej przyjechać, ale ja byłem w takim staniem z tą nerwicą, że ciężko mi było 30 km przejechać, bo ataki paniki mnie dopadały non stop. To było za wcześnie żeby tam pojechać. i tak wachałem się czy to ta własciwa osoba skoro nie chce przy mnie byc w tak ciężkiej chwili i traciłem wiarę, że chcę z nią być. Ale postanowiła że do mnie przyjedzie po świętach. Przyjechała na 3 dni i była już taka wycofana. JA bardzo chciałem by była ze mną, a ona twierdziła, że potrzebuje i chce byc teraz sama. Do dzisiaj sytuacja się nie zmieniła. Twierdzi, że to wszystko ją zmieniło i nie potrafi mi zaufać, boi się że to sie powtórzy. Że sama nie wie czy mnie kocha, czy nie. Że różne jej myśli przychodzą, że brakuje jej wspólnych chwil itp, alew nie potrafi się przemóc.

Ja wiem, że ją kocham nad życie, ona też twierdzi że kochała mnie najmocniej na świecie. Co ja mogę zrobić by odzyskać jej zaufanie? Bez niej czeka mnie straszna depresja, już jest u bram i tylko nadzieja że uda nam się jeszcze byc wstrzymuje to wszystko, ale jest bardzo ciężko, nie wiem co robić.
My head don't work, the meds don't work
But I don't want to be dead, dead don't work
Sleep's the cousin of death, the bed don't work
Maybe I'd rather be dead, dead don't hurt
Awatar użytkownika
bunia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 138
Rejestracja: 6 stycznia 2015, o 21:00

9 maja 2017, o 22:52

Potrzebowales czasu to ci go dala- teraz ona potrzebuje to jej go daj. Jak nie wypali to scisnij poslady i zacznij sie odburzac i zyc. Wiem ze to wszystko wydaje sie skomplikowane ale nie jest. ;thx
Zalowala myszka zolwia ze w skorupce siedzial.
- mam cie w dupie lajzo glupia- zolw jej odpowiedzial
Marcin82
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 15 lipca 2016, o 11:09

10 maja 2017, o 09:37

Kurczę ale tyle czasu, od września? Ale myślisz żeby nie odzywać się do niej, w ten sposób dać jej czas. Wiesz ja cały czas się odburzam, nie czekam, tylko jest ciężko jeszcze bardziej z powodu jej braku.
My head don't work, the meds don't work
But I don't want to be dead, dead don't work
Sleep's the cousin of death, the bed don't work
Maybe I'd rather be dead, dead don't hurt
Awatar użytkownika
zbigniewcichyszelest
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 284
Rejestracja: 26 listopada 2016, o 15:10

10 maja 2017, o 14:54

Siema. Ja widzę to tak. Po pierwsze zaburzenie nie zawsze oznacza atak paniki i ciągły stan bycia na dnie. Na początku pojawiają się analizy i po prostu nadmierne zastanawiania. Miałem to samo. Zanim nerwica chwyciła mnie na dobre (2 lata temu) miałem pół roku wcześniej taki niby normalny stan, brak lęku itp. ale byłem w wielu rzeczach niepewny. Miałem już włączoną analizę i chęć utrzymania kontroli nad wszystkim. Chciałem mieć wszystkie odpowiedzi na tacy. Jeżeli dziewczyna mówiła, że odezwie się jak będzie miała czas, to ciągle czekałem, czas mijał, mówię czemu tak długo, zaraz jakieś zastanawiania a co ona robi, a co może się dziać, a może mnie zlewa itd. Z tym, że nie były to straszaki i natrętne myśli, tylko po prostu ciągłe pytania i jakieś wątpliwości.

Po czasie zacząłem się zastanawiać, co byłoby gdybym przestał ją kochać. Tak po prostu. I wtedy lekko się przestraszyłem, zacząłem sobie wyobrażać, co byłoby, gdyby ona mnie zostawiła, czułem smutek i strach, więc tym sposobem udowadniałem sobie, że nadal ją kocham (to było już nakręcanie nerwicy, brnięcie w analizę, zamiast po prostu już na starcie to wyśmiać i olać). Do tego dochodziły duże ilości zioła i w bani robił mi się kocioł, aż w końcu pierdolnęło z taką siłą, że ten dzień pamiętam do dzisiaj i ten stan ciągnie mi się już 2 latka :)

U ciebie widzę podobieństwo. Uważam, że na początku przez natłok zmian w twoim życiu lekko zacząłeś się nakręcać, gdzieś tam brnąć w poszukiwaniu odpowiedzi na tacy. Zacząłeś się zastanawiać czy ją kochasz, zacząłeś to sprawdzać, chciałeś się rozstać na chwilę, aby to poczuć i mieć DOWÓD. Jak każdy początkujący nerwicowiec, chcesz mieć namacalny, stuprocentowy DOWÓD. Dopiero, gdy zobaczyłeś rozpacz twojej dziewczyny, poczułeś, że naprawdę ją kochasz, ale było na to już trochę za późno. Musisz postawić się w jej sytuacji i zrozumieć, że dla niej to był szok, bo nikt w szczęśliwym związku nie chce robić sobie przerw. Ja rozumiem twoje powody do tego, jednak ona nie musi. Mogła pomyśleć, że coś się dzieje, tym bardziej jak to kobiety mają - lekkie przewrażliwienie na punkcie zdrad i romansów (w każdym babskim filmie, serialu czy gazetce ten temat jest wałkowany co chwile :D). Pewnie sama ma teraz mętlik w głowie i nie dziwne, że boi się zaufać ci ponownie.

Na twoim miejscu postarałbym się z nią o tym wszystkim porozmawiać, przemyśleć całą sprawę, powiedzieć jej, że nie do końca zdawałeś sobię sprawę z tego, co się działo i starać się jakoś jej to wszystko wytłumaczyć. I nie patrz na to, że masz ataki paniki i nie możesz nigdzie jechać, to jest zachowanie unikowe. Jeżeli będzie ci naprawdę ciężko się wziąć do tego, to zjedz jakiegoś wyciszacza albo walnij sobie ze 2 setki przed samolotem, ale MUSISZ do niej pojechać, wykaż inicjatywę tym razem. Ona nie rozumie tego, że masz nerwicę czy ataki paniki, ona pewnie czeka, aż wykażesz jakąś inicjatywę. A jeżeli wykażesz i wytłumaczysz cały problem, jest szansa, że ogarniecie się jakoś. Siedząc na dupie i licząc na jej ruch, możesz się przeliczyć.
Trzymaj się i daj znać po czasie, co z tego wyszło :)
Zamiast wierzyć nerwicy, uwierz w nerwicę :)
Marcin82
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 15 lipca 2016, o 11:09

10 maja 2017, o 15:02

Dzięki za odpowiedź. No już trochę się z tą nerwica ogarnąłem po jakimś czasie i pytałem się jej czy chce bym przyjechał, ale nie chciała. Już jej to tak wytłumaczyłem, że już chyba lepiej się nie da. Wygląda na to, że się zablokowała na amen. Choć cały czas pisze, że chce mieć kontakt itp ze ciężko jej sobie wyobrazić że mnie nie będzie w jej życiu chociaż jako przyjaciel... Ale sami wiecie, że to nie jest dobry pomysł, bo to na dobrą sprawę jest dalsze ranienie się nawzajem. Mówi, że przeze mnie czuje się okropnie bo ja cierpię tutaj a jej nie ma przy mnie. Na pewno ma mętlik w głowie. Może lepiej będzie jak zostawię ja z jej myślami na jakiś czas, bo odnoszę wrażenie, że im więcej chcę o tym rozmawiać to tym gorszy efekt to przynosi.
My head don't work, the meds don't work
But I don't want to be dead, dead don't work
Sleep's the cousin of death, the bed don't work
Maybe I'd rather be dead, dead don't hurt
Marcin82
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 15 lipca 2016, o 11:09

12 maja 2017, o 17:30

Zbigniwcichyszelest nie mialem zadnej nerwicy wczesniej na 100%. Problem polegal na tym ze ona od poczatku byla niepewna osoba, nie wierzaca w siebie z kompleksami. Co sie odbijalo na mnie. Czesto wzbudzala u mnie poczucie winy, oskarzala ze flirtuje na fejsie z jakimis dziewczynami gdzie nic takiego nie mialo miejsca. Ponadto stosowala rozne sztuczki by zatrzymac mnie przy sobie. Co skutkowalo tym ze ja czulem sie brz wyjscia, ze musze z nia byc bo ona sobie albo nie piradzi albo sobie cos zrobi. I dlatego potrzebowalem ucieczki by zlapac oddech, ja wrecz tego pragnalem choc nie wyobrazalem sobie bycia bez niej. Ja popelnilem tu bledy ale ona tez miala swoje problemy ktore staly sie dla mnie zabojcze. Teraz bardzo cierpie bez niej. Zeby wyjsc z nerwicy trzeba zyc, a moje zycie zniknelo przez to, a budowanie nowego zycia jest mega trudne w leku i depresji. I dlatego moze ona pottzebuje troche czasu by sama ze soba rozwiazac swoje problemy? Bo juz tyle miesiecy staram sie z nia rozmawiac tlumaczyc, prosic ale to odnosi odmienny skutek. Ona wie co sie ze mna dzialo, byla swiadkiem jak mialem ataki paniki, na pogotowie ze mna jechala itp. Ale i tak do konca nie rozumie jakie to jest pieklo. Chciala bym do niej dojechal ale nie dawalem wtedy rady. Bylo mega ciezko, z lozka mi ciezko bylo wyjsc. Nie bylo wyjscia do sklepu bez ataku paniki. To bylo naprawde za wczesnie. Potrm mi powiedziala ze jak bym ja serio kochal to bym przyjechal, a ja oczekiwal by ona dojechala bo kurva bylo mega zle. Wiec chyba tylko czekanie teraz moze cos dac? Sam nie wiem, chce sie do niej odezwac sle nie chce sie narzucac, bo tak to ostatnio wygladalo.
My head don't work, the meds don't work
But I don't want to be dead, dead don't work
Sleep's the cousin of death, the bed don't work
Maybe I'd rather be dead, dead don't hurt
Awatar użytkownika
zbigniewcichyszelest
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 284
Rejestracja: 26 listopada 2016, o 15:10

13 maja 2017, o 15:42

Ciężka sytuacja. Bardziej wygląda to na życiowy problem niż na zaburzenie, a z tym nie jestem w stanie ci pomóc jakoś znacząco. Nie znam twojej sytuacji bardziej niż ty, więc rady kogokolwiek z internetu są bezsensem. Musisz sam uznać, co jest najlepsze w tej sytuacji. Ja bym po prostu postawił wszystko na jedną kartę i poleciał do niej czym prędzej.
Zamiast wierzyć nerwicy, uwierz w nerwicę :)
Marcin82
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 15 lipca 2016, o 11:09

13 maja 2017, o 18:33

No teraz jest zaburzenie, spowodowane zyciowym problemem. Teraz jest i jedno i drugie dlatego to jest tak ciezkie. Do tego depresja po utracie kogos kogo sie kochalo... Dziekuje za odpowiedz, wiem ze tak ciezko jest doradzic komus nie znajac dobrze sytuacji.
My head don't work, the meds don't work
But I don't want to be dead, dead don't work
Sleep's the cousin of death, the bed don't work
Maybe I'd rather be dead, dead don't hurt
Marcin82
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 15 lipca 2016, o 11:09

20 czerwca 2017, o 10:21

Niestety sprawa wygląda tak, że wydusiłem z niej to by mi powiedziała w końcu o co chodzi. To znaczy już z 3,4 tygodnie temu przyznała się, że się z kimś spotyka. Nie chciała powiedzieć od kiedy, ale już od jakiegoś czasu to tak wyglądało. Natomiast powiedziała, że nie wie czy coś z tego będzie itp.
Powiedziałem sobie ok, muszę się zająć swoim życiem, próbować się jakoś odburzyć, ale ostatnio w zeszły tydzień dodała post na fejsie, że już rok minął jak wyjechałem i w taki dzień wszystko wraca i że jest ciężko. Wkurzyłem się na to, bo sama nie chciała abyśmy byli razem, a potem takie rzeczy wstawia i mi wszystko przypomina. Nie skomentowałem tego choć miałem ochotę. Ale ona do mnie tego samego dnia napisała, że jest to dla niej nawet troche smutny dzień itp i że nie wie po co pisze do mnie i takie pierdoły, ale że ma nadzieję że odnalazłem szczęście i spokój, bo ona mi nie potrafiła tego dać. No kurva, ja w depresje wpadłem po utracie jej a ona takie rzeczy robi, że wszystko człowiekowi wraca, stara się jakoś zapomnieć, a ona wciąż jakieś głupie posty czy piosenki na fejsa wstawia. Podcięło mi to skrzydłą mega. Nie dość, że jest ciężko z nerwicą walczyć to jeszcze utrata kogoś kogo się kocha. Chyba codziennie mi się śni lub prawie codziennie... Szedłem do przodu cały czas ze zdrowieniem, ale utrata bliskiej osoby sama w sobie powoduje lęk i depresje. Na ten moment kurde nie wiem co ja mam, robić i jak się odburzać w tej sytuacji. Nie mam problemu by ryzykować, wychodzić, ale jak się odburzyć gdy coś takiego się dzieje, że zamiast wsparcia od bliskiej osoby dostaje się nóż w serce? Czuje, że od jakichś dwóch miesięcy stoję w miejscu z tym zaburzeniem i to właśnie z powodu tej straty.
My head don't work, the meds don't work
But I don't want to be dead, dead don't work
Sleep's the cousin of death, the bed don't work
Maybe I'd rather be dead, dead don't hurt
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

21 czerwca 2017, o 09:11

Stary, to jest toksyczny związek. To co przeżywasz jest bardzo silne, bo jednocześnie dotyczy dorosłych emocji związanych z obecną sytuacją, jak i emocji które przeżywałeś jako dziecko. Czy przypadkiem nie byłeś dla któregoś z rodziców takim oparciem emocjonalnym? Nie nakładano na Ciebie obowiązków ponad swoje siły? Mama nie wzbudzała w Tobie poczucia winy? Któryś z rodziców był chory? To się nadaje na terapię. Może jesteś DDD i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Bo podejrzane jest to, jak bardzo chciałeś tę dziewczynę ratować. Rozumiem Cię, bo sama jestem w podobnej sytuacji, jestem w depresji po rozstaniu po 4 latach i też nie mogę żyć ani bez niego ani z nim. I już wiem, że to jest uzależnienie, a nie miłość. A z tym trzeba pracować jak z każdym innym uzależnieniem :(
Może nie brzmi to pocieszająco, ale jest dużo ludzi z takim problemem i na pewno znajdziesz terapeutę który Ci pomoże. Ale idź na terapię, bo forum tutaj niestety już nie wystarczy...
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

21 czerwca 2017, o 09:15

Dodam jeszcze że u mnie tak samo było w kwestii tego że miałam mega wątpliwości, czy chcę z nim być i wszystko potoczyło się za szybko. I jestem w takiej samej sytuacji co Ty teraz, już pół roku nie mogę kompletnie ogarnąć życia. Wydaje mi się, że obydwoje zmusiliśmy się w jakimś sensie "dla dobra sprawy", żeby kochać. I to uczucie faktycznie się pojawiło, bardzo silne, ale jakieś wynaturzone, przeniesione... I dlatego teraz nie wiemy co jest prawdą a co nie jest. To się nadaje na terapię wyłącznie chyba :(
Awatar użytkownika
zbigniewcichyszelest
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 284
Rejestracja: 26 listopada 2016, o 15:10

21 czerwca 2017, o 17:01

Chłopie, ja ci tu powiem, co ja o tym sądzę, a ty zrobisz tak, jak uważasz. Kobieta, która sama do ciebie pisze, wpierdala takie posty na fb itd ewidentnie ma ciebie jeszcze w głowie i sama nie może się pozbierać. Kobiet nie zrozumiesz czasami :D ale ja po prostu uważam, że są szansę na to, aby to odbudować. Gdyby ona się odwróciła na pięcie, znalazła sobie gościa w Anglii i miała cię w dupie, to byłby problem trochę większy, bo musiałbyś po prostu postarać się o niej zapomnieć. Ale teraz musisz odpowiedzieć sobie na ważne pytanie - Czy ty chcesz jej, czy chcesz świętego spokoju od niej i od tego wszystkiego, zacząć nowe życie i odciąć się od przeszłości. Jeżeli chcesz jej, to naprawdę postaw wszystko na jedną kartę, nic nawet jej nie mów, nie pisz ani nic, wsiadaj w samolot i leć do niej na 1 dzień chociaż, stań przed domem i zacznijcie rozmawiać o tym wszystkim. Naprawdę pisaniem nie zrobisz nic po takim rozstaniu i na taką odległość. Jeżeli ona zobaczy ciebie na żywo przed jej domem to uwierz mi emocje jakie jej wjadą na głowę będą takie, że nigdy tego nie zapomni. Jeżeli wtedy ci powie, że nie chce i że nie wie i będzie przysłowiowo mówiąc lecieć w chuya, to pakujesz się, wracasz do polski, kasujesz ją z fb, żeby ci tylko życia nie utrudniała do końca i żegnasz się z nią raz na zawsze. Ale ja uważam, że jej zależy na tobie chociaż w małym stopniu i sama nie wie co zrobić. Jak wpadniesz do Anglii i zrobisz jej taką niespodziankę, to faktycznie zobaczy, że tobie zależy i może pójść z górki. To moje zdanie. Pisanie, płakanie, użalanie itd nic tu nie zdziała. Albo do niej lecisz i próbujesz szczęścia, albo nie chcesz z nią być i kasujesz ją z fejsa i odcinasz się od tego wszystkiego. Innej opcji nie ma, a jak nie polecisz teraz tylko będziesz tak starał sie to ogarnąć na odległość i rozpamiętywać to cały czas, to kiedyś zobaczysz na tablicy jej zdjęcie z jakimś angolem jak idą do ślubu i dopiero sobie uświadomisz, że zjebałeś dobrą szansę. A jak polecisz i się nie uda, to chociaż masz tą świadomość, że starałeś się i zrobiłeś wszystko. Pozdro i wierzę w to, że polecisz, choćbyś miał nawet wracać sam po kilku godzinach.
Zamiast wierzyć nerwicy, uwierz w nerwicę :)
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

21 czerwca 2017, o 19:57

No i ja się pod tym podpisuję, brzmi spoko. Ale jest jedno ale. To może działa w normalnym związku, nie toksycznym gdy ludzie są zaburzeni. Ja zrobiłam właśnie tak jak mówisz - przepracowałam wszystko, o co mnie prosił itd, harowałam naprawdę jak szalona, by zmienić nastawienie itd. - i zorganizowalam spotkanie, na którym pokazałam mu furtkę, że jestem nadal mu lojalna, ze jestem gotowa walczyć i wrócić. Nie chciał. I to mnie dopiero załamało. Myślałam, że spotkanie da mi spokój - dało mi załamanie takie, że dopiero teraz tak naprawdę poczułam to wszystko, dużo gorzej niż przy rozstaniu. Więc i tak i tak muszę iść na terapię, bo jestem od niego uzależniona. A on nawet po tym ostatnim spotkaniu dalej coś próbował mi sygnalizować, zupełnie jak dziewczyna kolegi tutaj - aż musiałam go odciąć całkowicie i poprosić, żebysmy sie nie kontaktowali. Od tamtej pory niestety nie ruszyłam o milimetr, musialam wejsc na ssri żeby funkcjonować i teraz ostatnia moja nadzieja w terapii. Kolejnej... Ale moze kiedyś docenię to, że walczyłam do końca. Na razie to tylko potęguje żal, że on to odtrącił...
Awatar użytkownika
zbigniewcichyszelest
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 284
Rejestracja: 26 listopada 2016, o 15:10

21 czerwca 2017, o 21:39

Nigdy się nie dowie, dopóki nie spróbuje. W twoim wypadku to wyszło na minus, w jego wypadku może to wyjść na plus. Tego nie wiemy. Ja mimo wszystko bym zaryzykował, a jeżeli nie wyjdzie, to trudno, żyje się dalej. Odcinka wtedy od wszystkiego, zerwanie kontaktu całkowite i układanie swojego życia od nowa w tym względzie
Zamiast wierzyć nerwicy, uwierz w nerwicę :)
Marcin82
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 79
Rejestracja: 15 lipca 2016, o 11:09

25 czerwca 2017, o 19:24

Dziękl za odpowiedzi. Temat jest taki, że ona już ma kogoś i ten ktoś jest naszym wspólnym znajomym. Nie ma powrotu do niej, bo ona zawiodła mnie na całej linii, a pisząc do mnie takie pierdoły pokazuje, że jest mega niedojrzała.

Jest ból duży w związku z tym, ale problem jest taki, że ja trochę nie wiem jak mam się w takiej sytuacji odburzać z nerwicy skoro czuję lęk, że jej nie ma przy mnie. Może potrzebuję czasu by zapomnieć, nie wiem i o to w sumie pytałem, jak się odburzać skoro brakuje akceptacji sytuacji życiowej w jakiej jestem?

A co do tego czy jestem DDD, to tak jestem, tylko ja o tym wiedziałem już sporo lat temu i kupe lat pracowałem nad sobą, pozbywałem się kompleksów itp. i efekt był zajebi*ty. Ddoszedłęm do takiego punktu w jakim zawsze chiałem być. Nie potrzebuję terapii jeśli chodzi o te sprawy, po prostu wpierdzieliłem się w zły związek, który kosztował mnie pojawieniem się nerwicy. A jak chciałem ją ratować? W jakim sensie to piszesz?

Życie czasem pokazuje nam kto ile jest w stanie dla nas poświęcić i jak ważni jesteśmy dla kogoś. czasem jesteśmy ważni póki jesteśmy potrzebni i można z nas korzystać, eksploatować, a kiedy już nie można, to przestajemy być tym osobom potrzebni. Trzeba przełknąć tą gorzką pigułę, ale ja chcę się odburzać i utrata kogoś kto był w twoim życie przez ostatnie 7 lat i życie się kręciło wokół tej osoby jest trudne, póki się tego nie zaakceptuje. Dodam, że też wyjechałem z Anglii, zmieniłem otoczenie i to też nie pomaga, ja już nie chcę tu być i nie widzę siebie w Polsce na razie. Chciałbym tam wrócić, ale chciałbym abym był odburzony najpierw.
My head don't work, the meds don't work
But I don't want to be dead, dead don't work
Sleep's the cousin of death, the bed don't work
Maybe I'd rather be dead, dead don't hurt
ODPOWIEDZ