Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

31 urodziny.

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
Desperat
Gość

13 grudnia 2018, o 16:28

Na spotkaniach padło pytanie o to kiedy się poddałem. Z tym, że ja nie uważam nawet, żeby kiedykolwiek było inaczej. Robiłem to co mogłem, licząc, że uda mi się spełnić marzenia, przeciągając wszystko w czasie, licząc na cud, tak jak i ostatnio, kiedy wydałem 400 zł na Lotto. We wpisie się oczywiście muszę ograniczać, bo wiem, że pewnie policją będą straszyć, a kto wie, może i by zapukali do mnie. Nigdy nie wiadomo kto tutaj siedzi. Ja przerobiłem już tyle miejsc tego typu i ogólnie o tylu rzeczach słyszałem, że nic mnie nie zdziwi. Osobiście gdybym miał 200% pewności, że ktoś chce się zabić, nie zrobiłbym nic, a nawet i bym życzył powodzenia. W sumie, to zazdroszczę każdemu, kto się odważył, bo ja się boję. Życia się boję, ale i śmierci się boję. Żyć nie chcę, ale i umierać też nie. Moje rozmowy z Panią psycholog orbitowały głównie wokół tego, śmierci. Niby mówi się, że nadzieja umiera ostatnia, ale ja już od lat czuję się jak bym dawno temu umarł. To jest chyba naiwność, wiara w cud, że wydarzy się coś co zmieni to jak jest. Tylko tu jest problem, bo ja mam świadomość swojego położenia i wszystkiego innego i nie widzę żadnej opcji poprawienia swojej sytuacji. Mógłbym tutaj oczywiście napisać kilkadziesiąt stron w przełożeniu na linijki, dodawać jakieś rysunki, tylko po co? Kimże jestem, jeśli nie kroplą w morzu, piaskiem na pustyni, czy podmuchem wiatru w górach? Z biegiem czasu jest coraz trudniej, niby jakiś płomień nadal tam tli, ale ja już tego nie czuję. Ostatni rok był dla mnie wyjątkowy, gdyż w sumie to nic innego jak kulminacja, erupcja wulkanu. Co prawda nie ma na chwilę obecną rezultatów, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Dla mnie, osobiście, psycholodzy, terapeuci, psychiatrzy cała ta banda szarlatanów jest właśnie tym. Skoro oni chcą naszego dobra, to dlaczego nie mogę poddać się eutanazji? Wypić miksturę i pójść spać. Mnie nikt nie pytał, czy ja chce się rodzić. W poprzednim wpisie wspominałem o moich rozmowach, jak one przebiegały, co jakiś czas też powtarzałem "nikt nie ma prawa mnie zmuszać do życia". Tak jest, nie inaczej.

31 urodziny, 31 lat samotności i innych negatywnych odczuć, same negatywy, którymi przesiąkłem.

Miesiąc temu napisałem coś takiego: "Siedzę na skarpie i patrzę w nicość, tak jak bym spojrzał sam w głębie siebie, na swoje życie. Patrzę na to morze, na Skandynawię w oddali, prawię jak na Amerykę i moje niemożliwe do zrealizowania marzenia."

Jest jedna taka rzecz której najbardziej żałuję, jak byłem nastolatkiem to powinien się się bardziej postarać, chociaż jak by obiektywnie spojrzeć na to wszystko, to dziś wiem o wiele więcej, jestem przygotowany, a jednak wcale łatwiej nie jest.

1 jedyny raz w życiu posprzątałem swój pokój tak dokładnie. Wyczyściłem dyski twarde, ulubione, reszta ustawiona na hasło [a ono w mojej głowie]. Niszczarka do papierów kupiona i tam też porządek zrobiłem. Sprzedałem co mogłem, no i czekam na ten dzień, czekam na tą chwilę i doczekać się nie mogę.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

13 grudnia 2018, o 19:11

Heyo, ja wiem, że Twoje problemy są dość złożone, widzę to po tym co czytam. Wiem też, iż nie jestem w stanie zmienić tego za pomocą żadnego posta. Jaki by on nie był.
Ale tak ogólnie to mam proste dość pytanie bo tak się zastanawiam, czy próbowałeś w ostatnich latach skupić się bardziej na jakiś drobnych rzeczach przyziemnych, przyjemnych, obojętnie czym - poza takimi dość głębokimi filozofiami? Poza negatywami?
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

13 grudnia 2018, o 19:36

Desperat jesteś wypisz wymaluj męską wersją mnie :D
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Desperat
Gość

13 grudnia 2018, o 21:18

Victor pisze:
13 grudnia 2018, o 19:11
Heyo, ja wiem, że Twoje problemy są dość złożone, widzę to po tym co czytam. Wiem też, iż nie jestem w stanie zmienić tego za pomocą żadnego posta. Jaki by on nie był.
Ale tak ogólnie to mam proste dość pytanie bo tak się zastanawiam, czy próbowałeś w ostatnich latach skupić się bardziej na jakiś drobnych rzeczach przyziemnych, przyjemnych, obojętnie czym - poza takimi dość głębokimi filozofiami? Poza negatywami?
Odpowiedź wcięło, dzięki za aktywację konta jeśli to byłeś Ty, lub też i nie. Przeważnie zapisuję wpisy, ale teraz się nie udało.

W skrócie streszczę. Cóż tam było, ano ogólnie że za co się nie zabiorę to mi nie idzie, że robię co mogę, a nie to co chcę, bo robić tego co chce nie mogę. Spełnić marzeń nie mogę, zmienić swojej sytuacji też nie. Nic właściwie nie mogę.

Ostatni rok był przełomowy, gdyż skończyły mi się wszelkie pomysły, a nie napiszę co robiłem, bo po prostu nie wypada w takim miejscu o takich rzeczach pisać, no i policji też nie chcę.

Napisałem te, że mam tą świadomość, iść są na tym świecie biedacy, którzy mieszkają w piwnicy, robią 12 godzin i żyją nadzieją, że kiedyś coś się zmieni. Ja taki nie jestem. Nie chcę robić czegoś, czego robić nie chcę. Żyć tam, gdzie żyć nie chcę, kontynuować takiej egzystencji, która cały czas opiera się na przymusie, w moim życiu nie mam dosłownie 1 rzeczy, która byłaby moim wyborem. To jest koszmar, który kończy się jak ide spać, wstaję i znów to samo. Jak by mnie Szejk z Dubaju adoptował, to co innego, miliony do wydawania i to rozumiem, rozkwitam, żyję. To jest mój jedyny wybór jaki mam tak naprawdę.

Szkoda tamtego wpisu, ale cóż zrobić.
Celine Marie pisze:
13 grudnia 2018, o 19:36
Desperat jesteś wypisz wymaluj męską wersją mnie :D
:)
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

16 grudnia 2018, o 01:11

Desperat, całym swoim zacnym jestestwem, wszystkimi kończynami, a nawet moim nieużywanym penisem podpisuję się pod ideą eutanazji. Samobójstwo to taka żałosna partyzantka. Jak się zabijać, to z klasą. Bez tej całej szopki z udawanym "och i ach" tzw. bliskich oraz bez narażania na koszty straży pożarnej. Chce się ktoś usunąć, to trzeba mu to umożliwić, w humanitarnych, bezbolesnych warunkach. Powycinać organy, dać komuś komu chce się żyć, by jakiś pożytek był z tego nieudanego egzemplarza.
usunietenaprosbe
Gość

17 grudnia 2018, o 16:03

Celine Marie pisze:
13 grudnia 2018, o 19:36
Desperat jesteś wypisz wymaluj męską wersją mnie :D
A Ty jesteś moją wersją żeńską ;) nieudaną co prawda :D w tym sensie "nieudaną"
że jednak sporo między nami różnic :) aczkolwiek...są też podobieństwa.
Desperat pisze:
13 grudnia 2018, o 21:18
Jak by mnie Szejk z Dubaju adoptował, to co innego, miliony do wydawania i to rozumiem, rozkwitam, żyję. To jest mój jedyny wybór jaki mam tak naprawdę.
Forsa czyni wolnym,to tragedia że ludzie muszą płacić za życie na Ziemi,"bezcenne" życie trzeba sobie wykupić.
Życie nie jest bezcenne,życie jest warte dokładnie tyle ile zabiegi podtrzymywania go.
Desperat pisze:
13 grudnia 2018, o 21:18
31 urodziny, 31 lat samotności
W sumie 62 lata :D poczekaj jeszcze dwa,może osiągając wiek oświeconego buddy
osiągniesz oświecenie jak on,w wieku 33 lat :)
Desperat
Gość

17 grudnia 2018, o 22:07

Opiuek pisze:
17 grudnia 2018, o 16:03
Forsa czyni wolnym,to tragedia że ludzie muszą płacić za życie na Ziemi,"bezcenne" życie trzeba sobie wykupić.
Życie nie jest bezcenne,życie jest warte dokładnie tyle ile zabiegi podtrzymywania go.
Rozwiń myśl.
Opiuek pisze:
17 grudnia 2018, o 16:03
W sumie 62 lata :D poczekaj jeszcze dwa,może osiągając wiek oświeconego buddy
osiągniesz oświecenie jak on,w wieku 33 lat :)
Oświecenie mi nic nie da, a na pewno nie tego czego mi potrzeba. Sporo do roboty, ale nie jest to moim priorytetem i nigdy nie było.

Mentalnie jestem na takim poziomie, który pozwala mi to wszystko pojąć. Pani psycholog powiedziała, że jeszcze nigdy nie spotkała nikogo, kto by miał tak negatywne, ukierunkowanie i autodestrukcyjne myśli, dla mnie to komplement.

Co ja mogę?

Talentu nie mam, umiejętności też i wiedzy również. Teraz jest opcja spróbować się dostać do roboty i mieć te 1900 zł. Co to sprawi? Ano nic, nic się nie zmieni. To jest wyrok i sam bym świadomie go podpisał. Wyrok życia, a ja za takie życie dziękuję, bo to nie jest życie. W sumie to niezależnie do jakiej pracy pójdę, to będzie deja vu, do końca życia. Robienie tego samego, życie w tym samym miejscu w taki sam sposób. Czy chcę pracować? Nie. Czy lubię pracować? Nie. Mam co robić w życiu, ale żeby to robić, muszę mieć złotówki, więc wracamy do punktu wyjścia i początku tego wpisu. Marzeń nie spełnię w żaden sposób, jeśli bym mógł, to wszystko byłoby inne i ten wpis też by był inny, nawet by go tu nie było, bo mnie na tym forum by nie było, ani u psychiatry, psychologa.

Nie ma możliwości. Każdą, dosłownie każdą opcję brałem pod uwagę, te najbardziej abstrakcyjne i te pewne, jednakże żadna z nich nie jest tym czego mi potrzeba. Robiłem całe listy, rachunki i inne wyliczenia. W wieku ok. 70 lat miałbym tyle pieniędzy ile mi potrzeba i wtedy bym mógł zacząć żyć, korzystać z życia i wydawać. Trzeba jednak mieć na uwadze, że pewnie bym nie dożył, no i oznaczałoby to kolejne 50 lat codziennego męczenia się.

Obsesji na punkcie pieniędzy chyba nie mam, ale wiem, że tego mi najbardziej brakuje, brakowało i tak długo jak nie będę mieć sporego zaplecza finansowego, nie będę spokojny. Dlaczego? Proste, bo pieniądze są do życia potrzebne. Nie chcę mieszkać tak jak mieszkam i tu gdzie mieszkam, ubierać się tak jak się ubieram, jeść tego co jem, żyć "egzystować, tak jak żyję "egzystuję". Tylko pieniądze mogą to zmienić. W końcu pójść do sklepu nie oglądać, ale kupować, tak po prostu, idę, wyjmuję plik tysięcy złotówek i mówię "chcę to". Nie błądzić palcem po globusie, czy oglądać filmy w internecie i zdjęcia, tylko tam pojechać. Spełniać swoje zachcianki, realizować plany, rozwijać się, korzystać, doświadczać, cokolwiek czuć.

Wydawać by się mogło, że rodzimy się wolni, dla mnie nie ma obecny stan nic wspólnego z wolnością. Do roboty za grosze i do nędzy w domu i tak do końca życia. Wolność ma wspomniany Szejk w Dubaju, nie ja.

Przez 31 lat trzymała mnie przy życiu nadzieja, chociaż bardziej prawdziwe będą moje fantazje, wiara w to, że kiedyś się to zmieni. Jednakże jeśli człowiekowi wali się świat, zamykają się wrota do których zmierzał kilkanaście lat i zdaję sobie sprawę, iż nic z tego, to wtedy trzeba szukać zamiennika. Zamiennik zawsze będzie tym czym jest, chciałem czekoladę, a mam gówno na talerzu. No po prostu nie potrafię tego inaczej opisać. Moje życie to kupa i czuję się każdego dnia jak bym miał ją żreć, pływam w niej i śmierdzę nią.

31 lat i jestem w punkcie 0. Nie mam gdzie iść, co robić, skąd brać pieniędzy, kredyt odpada, pożyczanie też, a zarabianie jak wyżej. Nie jestem też osobą, która zamierza się ogłupiać, żeby przetrwać. Owszem, mógłbym sobie powtarzać do końca życia, "jestem biedakiem, jestem biedakiem, nic nie znaczę, nic nie mam, jest mi dobrze", ale to nie o to chodzi. Nie zamierzam też zajmować siebie wszelkiej maści wymuszonymi zainteresowaniami, tylko żeby coś robić, bo byłoby podobnie "lubię znaczki, znaczki są fajne, no i szachy też", nie, nie, nie. Zawsze wiedziałem co chciałem robić i mieć, ale nie potrafię tego zdobyć.

31 lat to i tak o wiele za dużo, nawet jak bym miał cokolwiek robić, to wiadomo, że nie ma żadnej pewności i potrzeba czasu żeby zbierać plony, czyli +kolejne nie wiadomo ile lat czekania, na coś, lub i nic, a potem od nowa... i tak do usranej śmierci.

Eutanazja powinna być legalna, żeby ten cyrk skończyć, prosto i przyjemnie, Polska 100 lat za murzynami, nawet i w tej kwestii.
izka
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 190
Rejestracja: 15 września 2018, o 16:51

17 grudnia 2018, o 22:27

Desperat pisze:
17 grudnia 2018, o 22:07
Opiuek pisze:
17 grudnia 2018, o 16:03
Forsa czyni wolnym,to tragedia że ludzie muszą płacić za życie na Ziemi,"bezcenne" życie trzeba sobie wykupić.
Życie nie jest bezcenne,życie jest warte dokładnie tyle ile zabiegi podtrzymywania go.
Rozwiń myśl.
Opiuek pisze:
17 grudnia 2018, o 16:03
W sumie 62 lata :D poczekaj jeszcze dwa,może osiągając wiek oświeconego buddy
osiągniesz oświecenie jak on,w wieku 33 lat :)
Oświecenie mi nic nie da, a na pewno nie tego czego mi potrzeba. Sporo do roboty, ale nie jest to moim priorytetem i nigdy nie było.

Mentalnie jestem na takim poziomie, który pozwala mi to wszystko pojąć. Pani psycholog powiedziała, że jeszcze nigdy nie spotkała nikogo, kto by miał tak negatywne, ukierunkowanie i autodestrukcyjne myśli, dla mnie to komplement.

Co ja mogę?

Talentu nie mam, umiejętności też i wiedzy również. Teraz jest opcja spróbować się dostać do roboty i mieć te 1900 zł. Co to sprawi? Ano nic, nic się nie zmieni. To jest wyrok i sam bym świadomie go podpisał. Wyrok życia, a ja za takie życie dziękuję, bo to nie jest życie. W sumie to niezależnie do jakiej pracy pójdę, to będzie deja vu, do końca życia. Robienie tego samego, życie w tym samym miejscu w taki sam sposób. Czy chcę pracować? Nie. Czy lubię pracować? Nie. Mam co robić w życiu, ale żeby to robić, muszę mieć złotówki, więc wracamy do punktu wyjścia i początku tego wpisu. Marzeń nie spełnię w żaden sposób, jeśli bym mógł, to wszystko byłoby inne i ten wpis też by był inny, nawet by go tu nie było, bo mnie na tym forum by nie było, ani u psychiatry, psychologa.

Nie ma możliwości. Każdą, dosłownie każdą opcję brałem pod uwagę, te najbardziej abstrakcyjne i te pewne, jednakże żadna z nich nie jest tym czego mi potrzeba. Robiłem całe listy, rachunki i inne wyliczenia. W wieku ok. 70 lat miałbym tyle pieniędzy ile mi potrzeba i wtedy bym mógł zacząć żyć, korzystać z życia i wydawać. Trzeba jednak mieć na uwadze, że pewnie bym nie dożył, no i oznaczałoby to kolejne 50 lat codziennego męczenia się.

Obsesji na punkcie pieniędzy chyba nie mam, ale wiem, że tego mi najbardziej brakuje, brakowało i tak długo jak nie będę mieć sporego zaplecza finansowego, nie będę spokojny. Dlaczego? Proste, bo pieniądze są do życia potrzebne. Nie chcę mieszkać tak jak mieszkam i tu gdzie mieszkam, ubierać się tak jak się ubieram, jeść tego co jem, żyć "egzystować, tak jak żyję "egzystuję". Tylko pieniądze mogą to zmienić. W końcu pójść do sklepu nie oglądać, ale kupować, tak po prostu, idę, wyjmuję plik tysięcy złotówek i mówię "chcę to". Nie błądzić palcem po globusie, czy oglądać filmy w internecie i zdjęcia, tylko tam pojechać. Spełniać swoje zachcianki, realizować plany, rozwijać się, korzystać, doświadczać, cokolwiek czuć.

Wydawać by się mogło, że rodzimy się wolni, dla mnie nie ma obecny stan nic wspólnego z wolnością. Do roboty za grosze i do nędzy w domu i tak do końca życia. Wolność ma wspomniany Szejk w Dubaju, nie ja.

Przez 31 lat trzymała mnie przy życiu nadzieja, chociaż bardziej prawdziwe będą moje fantazje, wiara w to, że kiedyś się to zmieni. Jednakże jeśli człowiekowi wali się świat, zamykają się wrota do których zmierzał kilkanaście lat i zdaję sobie sprawę, iż nic z tego, to wtedy trzeba szukać zamiennika. Zamiennik zawsze będzie tym czym jest, chciałem czekoladę, a mam gówno na talerzu. No po prostu nie potrafię tego inaczej opisać. Moje życie to kupa i czuję się każdego dnia jak bym miał ją żreć, pływam w niej i śmierdzę nią.

31 lat i jestem w punkcie 0. Nie mam gdzie iść, co robić, skąd brać pieniędzy, kredyt odpada, pożyczanie też, a zarabianie jak wyżej. Nie jestem też osobą, która zamierza się ogłupiać, żeby przetrwać. Owszem, mógłbym sobie powtarzać do końca życia, "jestem biedakiem, jestem biedakiem, nic nie znaczę, nic nie mam, jest mi dobrze", ale to nie o to chodzi. Nie zamierzam też zajmować siebie wszelkiej maści wymuszonymi zainteresowaniami, tylko żeby coś robić, bo byłoby podobnie "lubię znaczki, znaczki są fajne, no i szachy też", nie, nie, nie. Zawsze wiedziałem co chciałem robić i mieć, ale nie potrafię tego zdobyć.

31 lat to i tak o wiele za dużo, nawet jak bym miał cokolwiek robić, to wiadomo, że nie ma żadnej pewności i potrzeba czasu żeby zbierać plony, czyli +kolejne nie wiadomo ile lat czekania, na coś, lub i nic, a potem od nowa... i tak do usranej śmierci.

Eutanazja powinna być legalna, żeby ten cyrk skończyć, prosto i przyjemnie, Polska 100 lat za murzynami, nawet i w tej kwestii.

Jęczysz, że nie masz kasy, że wszystko jest nie takie jakie byś chciał aby było, a tak naprawdę nie robisz nic by coś zmienic. Takie jest życie, jedno dostaja od rodziców dobry starty, a drudzy muszą zapierniczac sami aby coś osiągnąć. Nie ma nic za darmo. Z nieba nic nie spada.. Chyba że deszcz :) nienawidzę gdy ktoś narzeka a nie robi nic by coś zmienic.. Po co to wszystko wypisujesz skoro i tak się z góry skreślasz? Lubisz być w centrum uwagi?
Życiowe wyzwania nie powinny Cię paraliżować. Powinny pomóc Ci odkryć, kim naprawdę jesteś.  
usunietenaprosbe
Gość

17 grudnia 2018, o 22:37

Desperat pisze:
17 grudnia 2018, o 22:07
Opiuek pisze:
17 grudnia 2018, o 16:03
Forsa czyni wolnym,to tragedia że ludzie muszą płacić za życie na Ziemi,"bezcenne" życie trzeba sobie wykupić.
Życie nie jest bezcenne,życie jest warte dokładnie tyle ile zabiegi podtrzymywania go.
Rozwiń myśl.

Chodzi o to że im bardziej nie mamy forsy tym bardziej jesteśmy zależni
a wraz z rozwojem portfela nasza niezależność rośnie,coraz mniej rzeczy musimy
i coraz więcej możemy.

Jeśli np trafmy do szpitala albo nabędziemy jakieś choróbsko śmiertelne
to nikt nas nie wyleczy dla idei ochrony życia za darmo
albo zapłacimy za zabieg ratujący życie albo idziemy do piachu.

Desperat pisze:
17 grudnia 2018, o 22:07
Zawsze wiedziałem co chciałem robić i mieć, ale nie potrafię tego zdobyć.
To może nie zdobywaj tego czegoś,tylko zacznij od zdobywania tego dzięki czemu można to zdobyć.
Jeśli chciałbyś za pomocą jednego kroku stanąć od razu na dachu wieżowca
to nie ma szans na powodzenie,ale gdyby najpierw wybudować schody
a potem zdobywać kolejne stopnie to nie ma szans żeby się nie udało wejść na dach :D
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

18 grudnia 2018, o 00:08

Jesteś facetem,znajdz bogatą sponsorkę, a nawet kilka :D
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

20 grudnia 2018, o 09:26

Widzę Desperat, że jesteśmy do siebie podobni. Podobna masochistyczna skłonność do epatowania skrajnym defetyzmem, frustracją; upatrywanie w pieniądzach (tych dużych) recepty na swoją sytuację; pieprzenie o eutanazji zamiast po prostu skok z wieżowca; bierność w zakresie poprawy losu lub przynajmniej nastawienia itp itd... Ciekawe co dają nam tego typu wpisy. Wg mnie to wyrażony nie wprost akt desperackiego (nomen omen) wołania o pomoc. Wszak takie "osobowości" jak my nie proszą bezpośrednio (i unikają wdrażania działań pomocowych - patrz np. przerywane terapie psychologiczne i psychiatryczne), bo to poniżej ich "godności".
To jak kuźwa się samonaprawiać, skoro kuźwa immanentną cechą takiego kogoś jest fobia antypomocowa?
Po chhuj tacy ludzie się rodzą??
Desperat
Gość

20 grudnia 2018, o 20:19

Rozumiemy się, ja Pani psycholog powiedziałem, wygrywam w lotka miliony i przychodzę na terapię, bo wtedy będę mieć po co żyć, nie ma pieniędzy... nie ma nic. Skok z wieżowca nie jest dla mnie, bo lęk wysokości mam, nawet przez balkon na drugim piętrze się nie wychylam, bo to dla mnie za duża wysokość. Jestem po prostu realistą i opisuję rzeczywistość tak jak ją widzę. Eutanazja to możliwie najlepsze wyjście z tej sytuacji, nie da się inaczej. Mikstura do picia i idziesz spać, bez strachu, bez bólu w komfortowych warunkach. Samobójstwo to jest dramat, mój osobisty dramat, że tak się to nędzne życie kończy, no i dla osób postronnych też może być, dlatego najlepiej nie publicznie, a w lesie, czy coś. Dla mnie to nie jest łatwa decyzja, właśnie przez to w jaki sposób się to odbywa, mnie to przeraża, bo ja bólu fizycznego i psychicznego doświadczam od małego i sam fakt, że muszę podążać tą stroną i znowu go doświadczać, jest dla mnie niepojęte. Całe życie, k...a od tego uciekam i żeby się uwolnić muszę zrobić to w taki sposób. Nie wiem, może jak nad kimś nie znęcano się psycho/fizycznie, nie odczuwał ten ktoś bólu, to jest wtedy łatwiej, zrobić ten jeden krok, nie mam pojęcia. Ja już tak bardzo dość mam bólu, że przestałem jeździć na deskorolce, na rowerze, w sumie nic w życiu takiego nie robię, gdzie mógłbym się uderzyć. Jednakże jak już ten ból się wydarzy, to nie robi to na mnie wrażenie, bo mój organizm przez lata się do tego przyzwyczaił.

Zawsze zastanawiałem się jak odczuwa się ból złamanej kości, ile osób, tyle opinii, aż do czasu. Przedawkowałem leki od psychiatry, zemdlałem w łazience, noga nie dość, że zwichnięta, to do tego złamana z odłamkami. Sekundy i ocknąłem się na podłodze, po drugiej stronie. Doczołgałem do pokoju, wlazłem na łóżko i poszedłem spać, jak by nic się nie stało. Następnego dnia rano ból dalej się utrzymywał, więc na SOR, potem pół roku w gipsie, 2 miesiące rehabilitacji, no i rozczarowanie, bo to wcale nie bolało bardziej, niż cokolwiek innego wcześniej.

Innych historii nie opiszę, pomimo tego, że wydają mi się ważniejsze, to bym musiał prywatnie, albo w jakimś innymi miejscu, gdyż tutaj widzę, że nie porusza się tematu samobójstwa, ani prób.

Nie ma fobii antypomocowej. Ja po prostu nie dostaję tego czego potrzebuję, dlatego tym gardzę. Przeżyłem 31 lat bez psychologów i psychiatrów. Nie zajmować się objawami, tylko przyczyną. Może to moja manipulacyjna dominacyjna natura się przejawia w stawianiu żądań.
usunietenaprosbe
Gość

20 grudnia 2018, o 21:10

Desperat pisze:
20 grudnia 2018, o 20:19

Nie zajmować się objawami, tylko przyczyną.
Przyczyną nerwicy itp?
Jelita,choroby psychiki zaczynają się w jelitach,tak samo jak zawał zaczyna się w żołądku.
Słabe jelita = słaba psychika.
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

21 grudnia 2018, o 14:18

Opiuek pisze:
20 grudnia 2018, o 21:10
Desperat pisze:
20 grudnia 2018, o 20:19

Nie zajmować się objawami, tylko przyczyną.
Przyczyną nerwicy itp?
Jelita,choroby psychiki zaczynają się w jelitach,tak samo jak zawał zaczyna się w żołądku.
Słabe jelita = słaba psychika.
To tylko teoria. Gdyby tak było ludzie żyjący wręcz aż przesadną dbałością o to co jedzą nie mieliby żadnych problemów psychicznych. Podczas gdy ostatnio własnie stwierdzono że czy fit (od kilku lat) czy nie zaburzenia są.
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
ODPOWIEDZ