Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ciągłe uczucie bujania - badać czy akceptować? Potrzebuję rady.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

22 maja 2020, o 11:26

Hej,

Zaburzenie mam już dość długo, było ono zaleczone lekami. Teraz postanowiłam spróbować poradzić sobie bez leków i potrzebuję porady. Otóż od połowy lutego (będą już 3 miesiące) mam ciągłe uczucie bujania (24h/dobę praktycznie), czasem słabsze czasem silniejsze ale zawsze gdzieś tam jest w tle. Poza tym mam też inne drobiazgi (mam dziwne skurcze kciuka od paru dni, chyba go sobie przy kompie nadwyrężyłam), uczucie drżenia wewnątrz (to miewałam przez całe 3 lata i miałam badania mając ten objaw) i ostatnio buczenie w uszach (ale tylko przed zaśnięciem albo po przebudzeniu, jak wstanę z łóżka to mija). Więc głównie sprawa u mnie lękowo rozbija się o te bujanki (no to buczenie też mnie nieco niepokoi). Dodam tylko, że nie mam dd.

I teraz o co chodzi. Miałam badania, ale... 3 lata temu. Miałam kompleksowe i bardzo dużo, badałam: boreliozę, tężyczkę, hormony tarczycy, byłam u kilku okulistów, laryngologów (audiometr ok, reszta ok), dwóch neurologów, miałam TK głowy z kontrastem (wynik całkowicie dobry), MRI głowy i kręgosłupa szyjnego z kontrastem (w głowie jedno małe ognisko hiperintensywne, bez wzmocnienia po kontraście, neurolog powiedziała wtedy, że to nic takiego i każdemu na MRI coś wyjdzie, szczególnie 3T, a w kręgosłupie zniesienie lordozy i jakieś delikatne uwypuklenia C6/C7 bez ucisku na nerw, reszta ok), doppler tętnic szyjnych ok, echo serca ok, kilka EKG ok, badania z krwi typu morfologia (lekko podniesione leukocyty, miałam pewnie jakiś stan zapalny - ząb albo naderwne ścięgno achillesa?), wskaźniki wątrobowe ok, mocz ok, hormony (testosteron, prolaktyna itp.) w miarę ok (lekko podniesione DHEA-S ale ponoć to też nic takiego), nawet usg nadnerczy miałam zrobione i też ok. Możliwe, że badań było więcej, ale już zwyczajnie nie pamiętam. Bałam się SM, guza mózgu, ogólnie chorób neurologicznych - mój konik.

I teraz tak: jakoś sobie tam żyję, staram się powoli odburzać, próbuję uwierzyć, że bujanki są od nerwicy, ale cały czas jest to "ale jeśli" - powtórzę tylko, że te badania były robione w 2017 roku, może coś tam zahaczyło o 2018.

Czy powinnam powtarzać badania, bo były już dawno i to faktycznie może być choroba (dodam tylko, że wywołują one u mnie ogromny, no niesamowity stres i bardzo dużo mnie kosztują, a na "zwykłej rutynowej morfologii" nie ma co kończyć, bo mnie nie uspokoi - pewnie bym musiała chociaż MRI głowy powtarzać, odpalać znowu bieganie po lekarzach - okropny stres) czy to nowy objaw nerwicy i zachowania hipochondryczne i działać jak na każdy inny somat? Cały czas nie daje mi spokoju myśl, że mając "bujanki" nie było tych badań (3 lata temu miałam inne objawy, w tym głównym konikiem były zawroty głowy, ale to co innego niż te bujanki).

Co mi podpowiada, że mam się dalej badać bo to może być choroba jednak? Rozsądek czy nerwica?

PS: Bujanki to u mnie uczucie takiego kołysania się, czasem na boki, czasem przód tył, czasem mocniej, czasem słabiej. Nie zależą od pozycji - jak leżę, siedzę i stoję to są. Nie ma jedynie jak idę albo jak się czymś mocno zajmę (myślę, że po prostu są ale ich nie odczuwam bo chód / zajęcie angażujące fizycznie ciało są silniejszym bodźcem niż to bujanie).

Proszę o poradę, bo czuję, że te bujanki i lęk o nie (przede wszystkim ten lęk o to, że to objaw choroby) mocno mnie w odburzaniu stopują, są straszną kłodą na drodze. Powinnam pewnie wiedzieć sama, ale cóż, najwidoczniej jeszcze nie ten etap więc w myśl postawy przyjacielskiej i wyrozumiałości do samej siebie - postanowiłam się poradzić :)

Dzięki za wszystkie odpowiedzi!
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

22 maja 2020, o 11:47

Zawroty głowy mogły być od nerwicy, a bujanki nie mogą? :D Zawsze będzie jakaś kłoda na drodze odburzania i nigdy nie będzie wiary, że ten akurat objaw to nerwica. Na tym polega właśnie ryzykowanie, nie jesteś pewna ale to zostawiasz.
Nikt Ci nie może tu napisać żebyś nie szła się zbadać ale te bujanki nie są śmiertelną chorobą więc ja będąc na Twoim miejscu próbowałbym to po prostu zostawić. Oczywiście możesz sobie to skonsultować z lekarzem i zrobić badanie jakie Ci wskaże, ale nie musisz od razu robić 4 rezonansów. 😋
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

22 maja 2020, o 13:13

dankan pisze:
22 maja 2020, o 11:47
Zawroty głowy mogły być od nerwicy, a bujanki nie mogą? :D Zawsze będzie jakaś kłoda na drodze odburzania i nigdy nie będzie wiary, że ten akurat objaw to nerwica. Na tym polega właśnie ryzykowanie, nie jesteś pewna ale to zostawiasz.
Nikt Ci nie może tu napisać żebyś nie szła się zbadać ale te bujanki nie są śmiertelną chorobą więc ja będąc na Twoim miejscu próbowałbym to po prostu zostawić. Oczywiście możesz sobie to skonsultować z lekarzem i zrobić badanie jakie Ci wskaże, ale nie musisz od razu robić 4 rezonansów. 😋
Dzięki za odpowiedź, no właśnie wolę albo nie iść w ogóle albo już z grubej rury. Żeby tego stresu sobie darować. Skłaniam się ku pierwszej opcji ale mam ciągle wątpliwości. Jeśli chodzi o zawroty to były takie wiesz, bardziej poczucie niestabilności chodząc i lekkie uczucie obrotu ciała czasem, ale to prawda, były gorsze niż bujanki :D w zasadzie to te zawroty się właśnie przekształciły w bujanki. W lepszych momentach nie mam wątpliwości ale w gorszych czyli prawie cały czas ciągle to wredne ale ale ale. Ale :D żyje mimo to. Na tyle na ile lockdown pozwala.

To jeszcze jedno typowo nerwicowe pytanko mam, że aż mnie bawi ale zapytam: czy ktoś z Was tak miał? :D chodzi mi o ten jeden konkretny somat. Jak sobie poradziliscie i ile to trwało u Was (ten somat)? ;)
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
dzama
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 lipca 2016, o 22:49

22 maja 2020, o 13:35

Mi w grudniu zaczelo się takie poczucie niestabilności, "pijany chod", taki jakby brak rownowagi, ale nie na tyle zebym sie przerwacala. Trwalo to caly czas 24/dobe niezaleznie od pozycji.
Faktycznie jak czyms sie mocno zajelam, to jakby odczuwalam mniej.
Robilam wtedy rezonans glowy (niestety bez kontrastu), morfologie. No i nic nie wyszlo. Mozg ok, blednik tez. Trwalo to jeszcze przez styczen i potem samo przeszlo.
Kolejne meisiace byly ok - zadnych bujanek i niestabilnosci, az kilka dni temu jadac samochodem zaczely mi sie mega zawroty (nie bujanki tylko takie prawdziwe wirowanie). Trwalo to moze z 10 sekund, ale wystraszylo mnie strasznie. Od tego czasu mam wrazenie, ze bujanki i niestabilnosc znow powrocila :(

I tez mam dylemat, czy chodzic po lekarzach, czy znow robic badania...
Z drugiej strony, jak sobie spojrzysz na temat na tym forum dotyczacym głowy, to co druga osoba pisze o zawrotach, nierownowadze itd. I calej masie dobrych wynikow badan.
Wiec wyglada na to, ze jest to po prostu typowy objaw...
Mnie to bardziej wystraszylo to jednorazowane zawirowanie, bo teraz czekam, keidy zdarzy się ponownie - i boje się np jezdzic samochodem :(
Awatar użytkownika
franixxx
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 28 marca 2020, o 21:46

22 maja 2020, o 13:40

Zawroty głowy ma każdy, nadałaś im pewnie moc dlatego są cały czas, ja tez wiele razy miałem szczegolnie teraz podczas nerwicy zawroty silne głowy czułem jakbym odlatywał, ale to olewałem, aż nie występują prawie wcale
martinsonetto
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 409
Rejestracja: 22 listopada 2017, o 16:21

22 maja 2020, o 13:57

Miałem bujanki z rana kiedy zazwyczaj czułem się najgorzej, bo dołowało mnie pojawianie się myśli natrętnych od razu po otworzeniu oczu, ale traktowałem to jako wynik tego wszystkiego. Moim zdaniem własnie tak trzeba sobie z tym poradzić. Twoja nerwica to tylko te bujanki? Z nerwicą najlepiej rozprawiać się jako całością.
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

22 maja 2020, o 14:12

Nie no oczywiście, że nie. Bujanki to objaw, nerwica to obawy i nakrecanie się, ja wiem to wszystko. I do większości rzeczy umiem odpowiednio podejść. Do bujanek właśnie nie bardzo, bo są non stop już 3ci miesiąc :/

Zawroty to co innego, zupełnie inaczej je czułam.
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

26 maja 2020, o 14:43

Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi, zdecydowałam się zrobić tak jak dakan powiedział i umówiłam tylko teleporadę z laryngologiem :D no i trafiłam jak śliwka w gówno niestety, bo trafiłam na lekarza, który potraktował mnie turbo poważnie. Zalecił konsultację miliona lekarzy o milionie specjalizacji... choć naprawdę przedstawiłam mu to odpowiednio, wręcz miałam wrażenie, że sama mu sugeruję, że to psychogenne. Nakręcił mnie totalnie, już miałam wizje, że wyląduję w szpitalu i umrę na coś naprawdę groźnego. Na szczęście drugim lekarzem (no bo dał te konsultacje), do którego trafiłam, była najlepsza Pani neurolog na świecie. Najpierw ze mną porozmawiała przez telefon i wstępnie ustaliła, że to nerwica. Zaproponowała spotkanie. Dzisiaj na nim byłam i porządnie mnie zbadała i potwierdziła: nerwica. Powiedziała, że nawet nie ma sensu powtarzać rezonansu (co wcześniej rozważała), bo wręcz w badaniu jej wyszło, jak bardzo mam nadpobudliwy układ wegetatywny i że wręcz ode mnie epatuje ta nerwica, że aż ciężko nie zauważyć. Odwołałam pozostałych lekarzy i olałam laryngologowe obiekcje. No i cóż... po długiej rozmowie z neurolog zdecydowałam się, przynajmniej póki co, wrócić do leków. A dokładniej zastosować SSRI ale inne, zobaczymy. W piątek mam konsultację psychiatry i myślę, że wrócę póki co do leków. Mam świadomość, że to żadne rozwiązanie i liczę się z kolejnymi nawrotami. Trudno. Póki co walczę o siebie tu i teraz i mam nadzieję, że - mimo leków - te akurat zadziałają tak, że będzie i miejsce na świadome odburzanie (wątpię, ale może jednak).

Podsumowując, dziękuję Wam za wskazówki i trzymajcie za mnie kciuki, żeby leki były faktycznie narzędziem a nie jedynym rozwiązaniem :) a tym, którzy mają więcej siły ode mnie i decydują się wciąż odburzać bez leków i innych wspomagaczy serdeczne powodzenia, wierzę, że gdyby nie pewne sprawy w moim życiu to i u mnie by tak było. Kiedyś też do Was dołączę.
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1485
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

27 maja 2020, o 00:49

MałaMaruda pisze:
26 maja 2020, o 14:43
Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi, zdecydowałam się zrobić tak jak dakan powiedział i umówiłam tylko teleporadę z laryngologiem :D no i trafiłam jak śliwka w gówno niestety, bo trafiłam na lekarza, który potraktował mnie turbo poważnie. Zalecił konsultację miliona lekarzy o milionie specjalizacji... choć naprawdę przedstawiłam mu to odpowiednio, wręcz miałam wrażenie, że sama mu sugeruję, że to psychogenne. Nakręcił mnie totalnie, już miałam wizje, że wyląduję w szpitalu i umrę na coś naprawdę groźnego. Na szczęście drugim lekarzem (no bo dał te konsultacje), do którego trafiłam, była najlepsza Pani neurolog na świecie. Najpierw ze mną porozmawiała przez telefon i wstępnie ustaliła, że to nerwica. Zaproponowała spotkanie. Dzisiaj na nim byłam i porządnie mnie zbadała i potwierdziła: nerwica. Powiedziała, że nawet nie ma sensu powtarzać rezonansu (co wcześniej rozważała), bo wręcz w badaniu jej wyszło, jak bardzo mam nadpobudliwy układ wegetatywny i że wręcz ode mnie epatuje ta nerwica, że aż ciężko nie zauważyć. Odwołałam pozostałych lekarzy i olałam laryngologowe obiekcje. No i cóż... po długiej rozmowie z neurolog zdecydowałam się, przynajmniej póki co, wrócić do leków. A dokładniej zastosować SSRI ale inne, zobaczymy. W piątek mam konsultację psychiatry i myślę, że wrócę póki co do leków. Mam świadomość, że to żadne rozwiązanie i liczę się z kolejnymi nawrotami. Trudno. Póki co walczę o siebie tu i teraz i mam nadzieję, że - mimo leków - te akurat zadziałają tak, że będzie i miejsce na świadome odburzanie (wątpię, ale może jednak).

Podsumowując, dziękuję Wam za wskazówki i trzymajcie za mnie kciuki, żeby leki były faktycznie narzędziem a nie jedynym rozwiązaniem :) a tym, którzy mają więcej siły ode mnie i decydują się wciąż odburzać bez leków i innych wspomagaczy serdeczne powodzenia, wierzę, że gdyby nie pewne sprawy w moim życiu to i u mnie by tak było. Kiedyś też do Was dołączę.
a wystepowalo u Ciebie uczucie pulsowania mozgu?
Mistrz 2021 (L)
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

27 maja 2020, o 14:03

sebastian86 pisze:
27 maja 2020, o 00:49
MałaMaruda pisze:
26 maja 2020, o 14:43
Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi, zdecydowałam się zrobić tak jak dakan powiedział i umówiłam tylko teleporadę z laryngologiem :D no i trafiłam jak śliwka w gówno niestety, bo trafiłam na lekarza, który potraktował mnie turbo poważnie. Zalecił konsultację miliona lekarzy o milionie specjalizacji... choć naprawdę przedstawiłam mu to odpowiednio, wręcz miałam wrażenie, że sama mu sugeruję, że to psychogenne. Nakręcił mnie totalnie, już miałam wizje, że wyląduję w szpitalu i umrę na coś naprawdę groźnego. Na szczęście drugim lekarzem (no bo dał te konsultacje), do którego trafiłam, była najlepsza Pani neurolog na świecie. Najpierw ze mną porozmawiała przez telefon i wstępnie ustaliła, że to nerwica. Zaproponowała spotkanie. Dzisiaj na nim byłam i porządnie mnie zbadała i potwierdziła: nerwica. Powiedziała, że nawet nie ma sensu powtarzać rezonansu (co wcześniej rozważała), bo wręcz w badaniu jej wyszło, jak bardzo mam nadpobudliwy układ wegetatywny i że wręcz ode mnie epatuje ta nerwica, że aż ciężko nie zauważyć. Odwołałam pozostałych lekarzy i olałam laryngologowe obiekcje. No i cóż... po długiej rozmowie z neurolog zdecydowałam się, przynajmniej póki co, wrócić do leków. A dokładniej zastosować SSRI ale inne, zobaczymy. W piątek mam konsultację psychiatry i myślę, że wrócę póki co do leków. Mam świadomość, że to żadne rozwiązanie i liczę się z kolejnymi nawrotami. Trudno. Póki co walczę o siebie tu i teraz i mam nadzieję, że - mimo leków - te akurat zadziałają tak, że będzie i miejsce na świadome odburzanie (wątpię, ale może jednak).

Podsumowując, dziękuję Wam za wskazówki i trzymajcie za mnie kciuki, żeby leki były faktycznie narzędziem a nie jedynym rozwiązaniem :) a tym, którzy mają więcej siły ode mnie i decydują się wciąż odburzać bez leków i innych wspomagaczy serdeczne powodzenia, wierzę, że gdyby nie pewne sprawy w moim życiu to i u mnie by tak było. Kiedyś też do Was dołączę.
a wystepowalo u Ciebie uczucie pulsowania mozgu?
Nie, to akurat nie.
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
Awatar użytkownika
mike48
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 18 kwietnia 2018, o 21:17

27 maja 2020, o 16:11

sebastian86 pisze:
27 maja 2020, o 00:49
a wystepowalo u Ciebie uczucie pulsowania mozgu?
Ja czasami takie coś miewałem jakby mózg odbijał mi się od czaszki :)
A co do tego bujania to dosyć typowe w nerwicy też to miałem. Dosłownie tak jak jest tu w temacie opisane. Nie zawroty tylko takie bujanie jakby się było na statku. No i co charakterystyczne jak o tym zapominałem to tego nie miałem, a jak sobie przypomniałem to momentalnie jak na zawołanie wracało.
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1485
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

27 maja 2020, o 19:34

mike48 pisze:
27 maja 2020, o 16:11
sebastian86 pisze:
27 maja 2020, o 00:49
a wystepowalo u Ciebie uczucie pulsowania mozgu?
Ja czasami takie coś miewałem jakby mózg odbijał mi się od czaszki :)
A co do tego bujania to dosyć typowe w nerwicy też to miałem. Dosłownie tak jak jest tu w temacie opisane. Nie zawroty tylko takie bujanie jakby się było na statku. No i co charakterystyczne jak o tym zapominałem to tego nie miałem, a jak sobie przypomniałem to momentalnie jak na zawołanie wracało.
ile to odbijanie mozgu trwalo u Ciebie? i co dawalo ulge od tego?
Mistrz 2021 (L)
Awatar użytkownika
mike48
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 18 kwietnia 2018, o 21:17

27 maja 2020, o 20:37

sebastian86 pisze:
27 maja 2020, o 19:34
mike48 pisze:
27 maja 2020, o 16:11
sebastian86 pisze:
27 maja 2020, o 00:49
a wystepowalo u Ciebie uczucie pulsowania mozgu?
Ja czasami takie coś miewałem jakby mózg odbijał mi się od czaszki :)
A co do tego bujania to dosyć typowe w nerwicy też to miałem. Dosłownie tak jak jest tu w temacie opisane. Nie zawroty tylko takie bujanie jakby się było na statku. No i co charakterystyczne jak o tym zapominałem to tego nie miałem, a jak sobie przypomniałem to momentalnie jak na zawołanie wracało.
ile to odbijanie mozgu trwalo u Ciebie? i co dawalo ulge od tego?
Dokładnie nie pamiętam, ale to były epizody takie jak wszystkich innych somatów. Raczej nie ma na to specjalnej recepty jak po prostu uspokajanie stanu emocjonalnego, wtedy wszystko mija bez względu co nas dokładnie "boli".
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1485
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

27 maja 2020, o 21:02

mike48 pisze:
27 maja 2020, o 20:37
sebastian86 pisze:
27 maja 2020, o 19:34
mike48 pisze:
27 maja 2020, o 16:11


Ja czasami takie coś miewałem jakby mózg odbijał mi się od czaszki :)
A co do tego bujania to dosyć typowe w nerwicy też to miałem. Dosłownie tak jak jest tu w temacie opisane. Nie zawroty tylko takie bujanie jakby się było na statku. No i co charakterystyczne jak o tym zapominałem to tego nie miałem, a jak sobie przypomniałem to momentalnie jak na zawołanie wracało.
ile to odbijanie mozgu trwalo u Ciebie? i co dawalo ulge od tego?
Dokładnie nie pamiętam, ale to były epizody takie jak wszystkich innych somatów. Raczej nie ma na to specjalnej recepty jak po prostu uspokajanie stanu emocjonalnego, wtedy wszystko mija bez względu co nas dokładnie "boli".
u mnie wlasnie ten objaw nie mija niezaleznie od tego czy jestem spokojny czy napiety
Mistrz 2021 (L)
dzama
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 23 lipca 2016, o 22:49

27 maja 2020, o 21:14

Ja mialam coś takiego jakby drżenie mózgu - tak to odczuwalam, ale to akurat trwalo tylko jakis czas (moze pol dnia),
natomiast od tygodnia mam ciagłe bujanie i poczucie nierownowagi, jak tylko sie obudze to juz to czuje i trwa caly dzien.
Faktycznie czasem jest lepiej jak czyms sie zajme. Ale jechanie samochodem to dramat :-/
ODPOWIEDZ