Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

O tym jak NIE zwariowałam!

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
weird_thoughts
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 300
Rejestracja: 12 września 2017, o 17:57

6 grudnia 2018, o 20:14

Chciałam założyć taki temat już jakiś czas temu, ale ciągle w głowie miałam słynne nerwicowe CO JEŚLI. Łącznie z tym, że jak napiszę coś w pozytywnym dziale to już na pewno coś się stanie, wróci kolejny atak i pewnie wyląduję w temacie kryzysowym o słabszym dniu, jeśli nie w psychiatryku, bo okażę się tym wyjątkiem od reguły :DD

Dziś wyspałam się jak nigdy, wstałam w dobrym humorze, zrobiłam porządki, usiadłam przed komputerem i zjawił się on - atak paniki. Najgorsze natręty pojawiały się w mojej głowie. W pierwszej minucie myślałam, że teraz to już na pewno coś się rozwija i zaraz zwariuję. Jednak w myślach mówię sobie- Który to już raz? Dajesz! Pokaż co teraz ze mną zrobisz, bo ja już tysięczny raz wariuję i nic. Zostałam z tymi dramatycznymi obrazami w głowie, że tracę kontrolę, że dzieje się nie wiadomo co, czułam ogromny lęk, serce to mi prawie wyskoczyło. Jednak nie leciałam po ciśnieniomierz, nie wzięłam żadnych tabletek. Poszłam za to pokroić sobie jabłko :D

Minęła chwila kiedy uświadomiłam sobie mały, ale wielki sukces - nie panikowałam, choć byłam w stanie lękowym. Chwyciłam nóż, który wcześniej w aż takiej fazie niepokoju był ostatnią rzeczą, którą wzięłabym do ręki i potrafił tylko wkręcić w kolejne lęki. Ogólnie w trakcie ataku ciężko było mi kiedyś zrobić coś bardziej produktywnego od myśli - Kiedy to minie? Co mam jeszcze zrobić, żeby minęło? Może znów wejdę na forum, napiszę, że kolejny raz mnie wzięło, że już naprawdę nie wiem co robić. Pewnie znajdę chwilowe uspokojenie, ale przecież wrócę następny raz i jeszcze następny, bo ile razy już tak robiłam?
Ledwo zaczynał się atak to ja już googlowałam - czy od nerwicy można zwariować, czy nerwica prowadzi do psychozy, a na samym początku to odmieniałam schizofrenię przez wszystkie przypadki. Przy tym zawsze trafiałam na jakieś nakręcające wypowiedzi, wynajdywałam mniej wiarygodne źródła, posty na innych forach i atak rozkręcał się w najlepsze, zamieniając w lęk wolnopłynacy i ostatecznie w kryzys, że ja już z tego na pewno nigdy nie wyjdę.

Oczywiście już od jakiegoś czasu oswajałam się z atakami paniki, ale we większości sprowadzało się to do upewniania, grzebania w tym lęku, niepotrzebnej analizy - jak mogę mieć takie myśli, dziwne odczucia. Za dużo czytałam, za mało robiłam.
Przypominałam sobie, że na początku moje lęki dotyczyły tego, że zaraz zasłabnę, zwymiotuję, że od wysokiego pulsu coś się stanie, czyli w sumie nic nowego, bo takie i inne objawy mamy opisane w nerwicowej encyklopedii. Zauważyłam, że ten mechanizm będzie się tak długo powtarzać, jak długo będziemy z tym walczyć. Ciągle będą pojawiać się nowe myśli, natręty, dolegliwości. Dla kogoś mój lęk może wydawać się śmieszny, łatwy do zrozumienia, bo przecież jak zwariuję to nie będę tego świadoma.

U mnie lęk przed psychozą pojawił się ponad rok temu. Miałam moment, że myślałam, że to już minęło, ale później przekonałam się, że tylko spychałam przepracowanie tego tematu. Wrócił przy pierwszym poważniejszym ataku paniki, z większą mocą, z bardziej natrętnymi obrazami w głowie, z poczuciem, że będzie gorzej, że nie będę normalna i że na pewno jestem o krok od zwariowania, o ile już, właśnie w tym momencie, nie weszłam w pierwsza fazę psychozy :DD

Więc dziś pokroiłam sobie jabłko i zamiast googlować, szukać porad, czytać setny raz o nerwicy, zaczęłam pisać o moim przypadku. Nie jest to odburzenie, bo wiem, że daleko jeszcze do tego momentu i nie jeden atak przede mną. Jednak chwila prawdy przyszła dziś - nagły atak paniki, którego nie miałam dawno i moja reakcja. Kilka razy udało mi się przepuścić taki atak, ale po nim zazwyczaj dopadał mnie hurra optymizm, ze minął i już jest dobrze. Jednak nieraz weszłam na forum po raz kolejny szukając zapewnienia. I tak kręciło się błędne koło, bo nigdy nie zostałam z lękiem na dłużej. Bałam się tych myśli, a później podświadomie uciekałam od nich - jak ja mogę mieć coś takiego w głowie! Leciałam po hydroksyzynę, krople, melisę, szukałam zajęcia. Wszystko daleko od akceptacji, zamiatane pod dywan.

Wiem, że post jest nieskładny, pisany spontanicznie. Planowałam dodać go w innej formie i będę uzupełniać ten temat o moje przemyślenia, które dotychczas zostawiałam na lepsze czasy. Jakbym sama jednak czekała na tę psychozę, bo ona na pewno mi się przytrafi i to tylko kwestia czasu. Jednak minęło zeszłoroczne lato, z pierwszym atakiem paniki, z którego nie rozwinęło się nic, jesień z natężeniem myśli lękowych. Minęła zima, wiosna, kolejne lato, mija kolejna jesień, a ja nadal bez pierwszego epizodu, którego nieustannie wypatrywałam.
Za każdym razem atak okazywał się tym gorszym, tym który już na pewno nie minie i który na pewno w coś się przerodzi. Kiedyś mnie złościło to jak daję się nabierać - to tylko kolejna pułapka nerwicy, kolejna niepotrzebna walka. Miałam już zwariować sto razy - jak gdzieś wyjdę, jak coś zrobię, a już na pewno jak dodam taki wpis to coś się wydarzy, bo z pewnością moja psychoza potrzebowała dobrych 400 dni, żeby się uaktywnić :pp


Ostatecznie zastanawiałam się czy założyć już ten temat. Nie dlatego, że 'coś się wydarzy', tylko niektórzy mogą pomyśleć, że za szybko ogłaszam jakikolwiek sukces. Jednak dla mnie dzisiejszy atak i świadomość, że już nie traktowałam go jak wroga był prezentem od świętego Mikołaja :DD Nie chciałam chwalić się w trakcie tych dobrych dni, bo zawsze miałam obawy czy będę taka mądra jak przyjdzie kolejny atak. Nie jak będę miała natrętne myśli, somaty, chwilowe DD, bo z tym potrafię sobie radzić, zaakceptować. Przyszedł atak i nie wydarzyło się nic. Wracam teraz do tych obrazów lękowych i nie robią na mnie żadnego wrażenia. Myśl jak myśl – będzie zawsze, nawet ta najstraszniejsza, ale to tylko myśl.

Zawsze dziwiło mnie to stwierdzenie u odburzonych/odburzajacych się, ale dziś po raz pierwszy pomyślałam - nerwica nie jest moim wrogiem!
Awatar użytkownika
weird_thoughts
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 300
Rejestracja: 12 września 2017, o 17:57

7 grudnia 2018, o 01:33

Nie wiem czy gdzieś na forum był poruszany temat filmików anglojęzycznych o nerwicy. Mam nadzieję, że chłopacy nie będą mieli nic przeciwko i wstawię tutaj te, które pozwoliły mi zrozumieć jeszcze więcej. Może ktoś skorzysta :) Ogólnie jest ich sporo na youtubie i jeśli znamy język warto wyszukać 'nasze lęki', choć wszystko to i tak jeden worek.

https://www.youtube.com/watch?v=1w7j8cvG0jA Pamiętam pierwszą ekscytację tym filmikiem o zwariowaniu, który dla mnie jest idealny. Jednak zapomniałam, że po kolejnym potwierdzeniu to znów wróci, skoro znam zasady tego straszaka na pamięć i ciągle szukam potwierdzeń, które wyłączą myśli, których zwyczajnie nie da się wyłączyć.

https://www.youtube.com/watch?v=AR6k2h9PRzc Tutaj filmik o tym jak zatrzymać obsesyjne myślenie - uwaga spoiler: nie da się :DD Polecam wszystkie z kanału tej terapeutki.

https://www.youtube.com/watch?v=gnVdXN_iZsQ Ciekawe spojrzenie na ataki paniki jako fałszywe alarmy, przyznam że podłapałam ten sposób myślenia i zauważyłam poprawę jakiś czas temu. Praktycznie nie ma tutaj żadnych nowości, ale może ktoś będzie ciekawy.

https://www.youtube.com/watch?v=4YPww2uaWYQ Kolejny o błędnym kole lękowym, schemat myślenia jak sobie radzić dobrze nam znany ;)

https://www.youtube.com/watch?v=0k7y6ikkwEY Bardziej na luzie, że nie mamy i nie będziemy mieć kontroli nad naszymi myślami, też poruszony jest tutaj temat zwariowania, jeśli dobrze pamiętam.

Zdałam sobie sprawę jak powszechnym problemem są zaburzenia lękowe. Poruszyła mnie część komentarzy, które sama mogłabym napisać. To samo zdarza się tu na forum, ale zapewniło mnie jeszcze bardziej, że odczucia, ataki, myśli, które nam się wydają wyjątkowe, których 'na pewno nikt nie ma tak silnych jak my', zdarzają się częściej niż możemy sobie wyobrazić. Prawdopodobieństwo, że kiedy my 'wariujemy' wariuje ktoś jeszcze jest ogromne.
Potrzeba dużo czasu, wysiłku i energii na zmianę myślenia, która wydaje się banalnie prosta. U mnie to tylko wzmagało frustrację. Kiedyś tak się wciągnęłam, że oglądałam filmiki w innych językach i ostatecznie chciało mi się śmiać - jakie to jest łatwe i logiczne, a ja ciągle w tym siedzę i walczę z czymś z czym nie da się wygrać. Wszędzie pojawiają się te same rady, opracowane są te same mechanizmy, ciągle powtarzane jest, że najważniejsza jest akceptacja, przepuszczenie tych myśli i nic więcej. Tylko i aż, ale najprostsze rzeczy przychodzą najtrudniej.

Pamiętam jak raz zrobiłam coś dla mnie trudnego i zamiast się cieszyć myślałam, że psychoza to i tak mnie dopadnie, a ten krok to w sumie nic nie znaczył (a znaczył wiele). Po tym były gorsze dni, minęło kilka miesięcy od tego czasu i zwariowania jak nie było tak nie ma. Zaczęłam stawiać sobie cele niedopasowane do okoliczności, które wzmagały analizę co to dalej będzie. Odburzanie to długoterminowy proces, a żeby był skuteczny potrzeba SPORO pracy. Tak samo jak z nauką języka- chiński może wydawać się czarną magią, zbieraniną dziwnych znaczków, ale jak poznamy alfabet wiemy coraz więcej, stopniowo uczymy się słówek, układamy zdania, aż z czasem zastanawiamy się jak to możliwe, że kiedyś było to dla nas obce i wydawało się nie do pojęcia. Taki tematyczny przykład :D

Rozpisałam się dziś. Ciężko będzie mi zasnąć po tym przełomie :DD Mam to już nie pierwszy raz, wiele razy miałam olśnienia, ale bałam się cokolwiek napisać na forum, przez co sama nakręcałam obawy o COŚ.

Jednak teraz wiem, że wrócę do swojego wpisu i przypomnę sobie, że miałam ten ogromny lęk, po którym miały się spełnić moje najgorsze scenariusze i nie wydarzyło się NIC. I to nie był pierwszy, drugi, ani nawet pięćdziesiąty raz. Nerwica jest tak cwana, że zawsze znajdzie nowy lęk albo bez końca będzie pogłębiać obecny - co zdarzyło się u mnie. Wpadłam w ogromne sidła, bo chciałam się tak szybko wydostać, że tylko w nich ugrzęzłam. Teraz pozostaje mi akceptacja tego stanu i położenia :D Tego, że od razu z nich nie wyjdę i jeszcze wciągną mnie wiele razy, ale jestem silna i wiem, że ostatecznie dam radę.

Jak każdy z nas. Dopiero z czasem uświadamiamy sobie ile mocy daje nam nerwica. Choć jeszcze niedawno wyśmiałabym kogoś za takie stwierdzenie, w końcu sama zaczynam w nie wierzyć ^^
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

7 grudnia 2018, o 08:46

Brawo za przemyslenia i uswiadomienie mentalne ze to tylko albo az lek.
Awatar użytkownika
Wiktor96
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 87
Rejestracja: 24 maja 2018, o 16:03

7 grudnia 2018, o 20:54

Widac jak dużą świadomość posiadasz i jak duzo już rozumiesz. Świetne przemyślenia jesteś na bardzo dobrej drodze. Będę tu zaglądał ;)
TWARDE UPADKI BO WYSOKIE LOTY

Coś ode mnie ;)
Awatar użytkownika
Formenos
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 239
Rejestracja: 14 maja 2018, o 08:37

7 grudnia 2018, o 21:57

Fajnie zebrany materiał i dobre podsumowanie ^^
"A Ci, którzy tańczyli zostali uznani za szalonych przez Tych, którzy nie słyszeli muzyki"
Awatar użytkownika
weird_thoughts
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 300
Rejestracja: 12 września 2017, o 17:57

10 grudnia 2018, o 01:09

menago49 pisze:
7 grudnia 2018, o 08:46
Brawo za przemyslenia i uswiadomienie mentalne ze to tylko albo az lek.
Wiktor96 pisze:
7 grudnia 2018, o 20:54
Widac jak dużą świadomość posiadasz i jak duzo już rozumiesz. Świetne przemyślenia jesteś na bardzo dobrej drodze. Będę tu zaglądał ;)
Formenos pisze:
7 grudnia 2018, o 21:57
Fajnie zebrany materiał i dobre podsumowanie ^^
Dziękuję :friend: Postaram się pisać tutaj moje przemyślenia - może dla kogoś z podobnymi lękami okażą się pomocne :)

Jednym z przełomów w moim odburzaniu (nie pierwszym, ale ważnym) był fakt, że nie umiem widzieć sukcesów w tym co robię. Zawsze kończyło się to na mówieniu sobie: poszłaś na spacer, zakupy, posiedziałaś sama (z czym miewałam problemy), ale co z tego jak MOŻE kolejnym razem COŚ się wydarzy. Wiem, że z tym czeka mnie dużo pracy, bo za nic nie potrafię doceniać małych rzeczy i od razu chcę przejść do tych większych (np. zmiana miejsca zamieszkania), gdzie człowiek bez nerwicy ma obawy i objawy stresowe. O dziwo nie wkręciłam sobie chadu, bo już wiem, że to normalne podejście kiedy wracamy na właściwe tory, ale musimy zachować równowagę.

Drugą i chyba najważniejszą chwilą był moment, kiedy uświadomiłam sobie, że myśli będą zawsze, wszędzie, w każdej sytuacji w życiu i w każdym miejscu i w sekundę mogą zamienić się w te lękowe. Będąc zajęta mogę się rozkojarzyć moim 'zwariowaniem', mogę iść na spokojny spacer i też 'włączy się psychoza', mogę z kimś rozmawiać i pomyśleć jak tracę kontrolę. Każda myśl będzie gorsza, bo jak oswoję jedną to pojawi się kolejna - jeszcze bardziej straszna. Koło lękowe będzie się kręcić bez końca. Oczywiście ta myśl może się utrzymywać pół dnia, a nawet cały dzień i noc, tylko ważne jest, żeby nie wkręcać, że to już kolejny etap najgorszego i nie ma już nadziei, bo ile razy tej nadziei nie miałam? Nie ma co jednak liczyć na cud, że od razu myśli staną się mniej straszne, bo gdyby to było tak łatwe to nie siedzielibyśmy na tym forum.

To mój największy błąd, że myślałam, że już straszniej nie będzie - skoro tyle o nerwicy wiem, a tu nowy objaw i od razu dramat dlaczego znów tak źle jak miało być już lepiej. Miewam obawy, że zacznę krzyczeć bez powodu, ale wiem już, że jak zacznę to zacznę, a jak pomyślę to będzie to TYLKO nerwica. Kolejny pułapka. Taka sama jak z tym, że zemdleję. Tyle razy na samym początku czułam, że tracę przytomność i nic, tylko że ten lęk szybko i dużo łatwiej oswoiłam. Przerabiałam za to tak wiele etapów zwariowania, że mogłabym z tego napisać książkę. Jest to dla mnie bardzo trudne - nie będę kłamać. Już przed nerwicą niepokój wzbudzały we mnie choroby psychiczne, a teraz dodatkowo stało się dla mnie ciężkie to, że muszę zaakceptować -jak zwariujesz to zwariujesz. Bo innej rady zwyczajnie nie ma. Nikt mi tych myśli nie wyłączy, żadna porada na forum ani nawet specjalista, bo za dzień, dwa euforia opadnie i po raz setny zacznę wątpić i szukać zapewnień. Jedyne co mogę zrobić to NIC :D
Awatar użytkownika
weird_thoughts
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 300
Rejestracja: 12 września 2017, o 17:57

8 października 2019, o 17:39

Wiem, że wiele osób zostawia post odburząjacy i później znika, a być może dla kogoś mój wątek okaże się kiedyś pomocny, więc postanowiłam dodać aktualizację. Wiem, że problem zwariowania może być największym nerwicowym natrętem. U mnie do odburzenia ciągle daleka droga, ale głównie dlatego, że przestałam narzucać sobie presję czasu. Największym błędem jest skupianie się na tym 'kiedy to w końcu minie, co ja mam wreszcie zrobić, żeby to W KOŃCU przeszło'. Człowiek stosuje milion trików, rad z forum, często zapętlając się, że skoro komuś coś pomogło, a nam nie to już koniec.

'Ja na pewno mam gorzej, mi już nie pomoże nic' - stwierdzenia, które każdy miał w swojej głowie. Każdy ma inny lęk, inne reakcje i zawsze nam będzie najgorzej. Ktoś boi się raka - nie zrozumie lęku o psychozę i na odwrót. Gdyby nerwica nie trafiała w czułe punkty to nie byłaby takim problemem.
Ciągle mam z tym problem, ale wiem jak NIE reagować. Nie wciągać się w myśl, ale też na siłę nie unikać, bo bałagan będzie większy. Nadal muszę go posprzątać, bo nerwica potrafi wszystko wyciągnąć i wielokrotnie zmieniać naszą perspektywę. Potrafi mnie zaskoczyć ukrytymi lękami, przed którymi uciekałam jeszcze w dzieciństwie. Nieraz dopadnie absurdalna panika, bo coś tam sobie pomyślimy. Sztuczki nerwicy nie przestają zaskakiwać. Nie sposób odburzyć się na trzy, cztery miesiące i później znów dać się nabrać. Stwierdzić, że się nic nie zrobiło, niczego nie nauczyło, bo znów nas TO dopadło.

Wiele razy 'moje zwariowanie' lubi sobie powrócić i się ze mną licytować, że to już na pewno TEN moment. Bo dopadło mnie dużo stresu/przemęczenie/niewyspanie/PMS/zły dzień. Oraz mój ulubiony argument - za dużo emocji - oszalejesz już na 100%! Nie tak dawno miałam wielki atak paniki z pulsem 130 - jak nigdy w szczycie mojej nerwicy. Tylko, że tym razem nie zrobiłam nic. Byłam niespokojna, ale powiedziałam sobie 'a weź sobie szalej ile tam chcesz'. Wiem jak głęboko siedział we mnie lęk przed utratą kontroli, miałam tysiące scenariuszy co to się może wydarzyć. Jeden bardziej absurdalny od drugiego, a jak wydaje nam się, że nic nas nie zaskoczy to będzie trzeci.
Takie jednak są i będą nasze myśli, bo nikt nie wyłączy w nas zdolności abstrakcyjnego myślenia. Tylko my możemy zmienić nerwicowy odbiór tych naszych obrazów w głowie. To, że teraz zwariuję i mam w głowie rozwój wydarzeń od a do z, który mógłby zostać scenariuszem nie jednego thrilleru, jest tak samo prawdopodobne jak to, że jutro będę na plaży na Hawajach pod palmami.

Myśli o przeróżnej tematyce będą zawsze, wszędzie, przy każdej okazji. Życie wielokrotnie nas jeszcze zaskoczy, co to może znów nas dopaść, ale tylko i wyłącznie MYŚL. Nerwica za to powoduje, że ciagle się dziwimy jak to możliwe, z nieistotnej myśli potrafi zrobić natręt, u mnie jedyny konik to nadmiar adrenaliny. Poznałam jak banalny jest tego powód - przez nerwicę zablokowałam ujście jakichkolwiek emocji. Kiedyś bałam się ćwiczyć, bo podnosiło to adrenalinę i szybko popadałam w panikę. Wielokrotnie tłumiłam smutek, płacz, czasami i śmiech, bo wydawało mi się, że od tego też zwariuję. Nie było chyba rzeczy, od której miałabym NIE zwariować. Po ponad 2 latach od pierwszego ataku nie wydarzyło się realnie nic, mimo, że w głowie, tylko w GŁOWIE, był koszmar. Nerwicowe błędne koło jest po prostu śmieszne, bo nawet jak minie jedno, przyjdzie drugie. Kiedyś musimy po prostu zrozumieć, że to TYLKO I WYŁĄCZNIE ILUZJA!
Awatar użytkownika
jestemjakajestem
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 167
Rejestracja: 29 listopada 2016, o 15:35

22 stycznia 2020, o 14:22

Bardzo fajnie to podsumowałas, moim konikiem sa podobne jazdy takze bede do tego wracac,DZIĘKUJĘ
ODPOWIEDZ