Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Trudna miłość pomoc

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
ODPOWIEDZ
Ona28
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 19 kwietnia 2019, o 14:23

11 września 2019, o 16:28

Witajcie,
to będzie długi post, mam nadzieję że może ktoś dotrwa do końca i podzieli się uwagą.
Jestem w związku 10 lat , to mój pierwszy partner.
Od początku związku był on inny niż wszystkie. Ja byłam bardzo toksyczna, osaczałam, zabraniałam wszystkiego, palenia trawki, kolegów , spotkań , partner miał spotykać się tylko ze mną, gdy wychodził robiłam sceny, wysyłałam 100 SMS i milion połączeń gdzie jest co robi. Kontrola na każdym kroku, grzebanie w telefonie, FB, meilach wszędzie gdzie się da. Potrafiłam szarpać nim gdy miał dość mojego zachowania i chciał iść do domu. Po jakimś dłuższym czasie udało mi się tego pozbyć.

Ale niestety partner przy takim moim zachowaniu, gdy nie wytrzymywał to nie przebierał w słowach, odzywał się bardzo wulgarnie, potem żałował.
Ja oczywiście całą wina obarczałam jego , no bo jak mógł się tak odezwać.
Partner niestety do aniołów też nie należy, zdarzyło się, że gdy się upił to wpadł w szał, wyzwał mnie i narobił dużo szkód. Nawet doszło między nami do szarpaniny.
I tak trwaliśmy, to większe to mniejsze problemy. Gdy ja zaczęłam się zmieniać trochę swoje zachowanie, zaczęły się zmieniać słowa do mnie.
Udało mi się pprzucix ta kontrolę ale jeszcze kilka lat temu potrafiłam go osaczać, zadręczać czymś 3 h bez przerwy gdzie dawał mi do zrozumienia że przeginam że nie chce rozmawiać ale ja dalej swoje trajkotanie nad uchem godzinami aż nie wytrzymał i powiedział np spier wypier.
Słyszałam najgorsze możliwe słowa.

Trafiłam na terapię , najpierw do samozwańczego psychologa powiedział że najprawdopodobniej mam nerwicę ale nie brałam tego wtedy na poważnie, chodź wiedziałam że mam ze sobą jakieś problemy. Dostałam jakiś urojeń zdrady, że partner naoewni zdradził oczywiście bezpodstawne, i męczyłam go o to latami ! Zamecxalam psychicznie.

2.5 roku temu kupiliśmy dom, który okazał się kolejnym wielkim problemem, dom miał być gotowy do zamieszkania ewentualnych poprawek po swojemu a okazało się ze sprzedawcą nas oszukał i trzeba robić go od podstaw, co za tym idzie narzeczony musiał bardzo bardzo często wyjeżdżać.
W tym czasie moja mama chorowała na raka. Nasiliła się nerwica. Pojawiło się więcej problemów u narzeczonego. Okazało się że dwa lata brał narkotyki a ja nie wiedziałam bo widziałam tylko swoje problemy, zawsze tak było wiecznie tylko ja. Wybaczyłam mu to, bo wiedziałam że żałuję i było mi go żal że był z tym sam mnie wspierał w chorobie mamy a sam zmagał się z problemem.
Z tym się udało, zostało zarzegnane.
Co chwilę wracały mi urojenia zdrady i zamiast faceta wspierać za granicą to ja zamecxalam urojeniami, jak nie tym to coś innego wymyślałam, wypominalam rzeczy z przeszłości rozliczałam za błędy, wypominałam każde słowo.
Przy kłótniach często się wydzietam czego mój facet nie cierpi i potrafi powiedzieć zamknij mordę.
Zawsze zdawaliśmy sobie sprawę że się krzywdzimy i nie chcemy tak.
Najgorsze chyba stało się w ciągu ostatniego roku.
Kilkascy temu na weselu facet musiał oczywiście mnie zabawiać bo się źle czułam chciałam tylko jego uwagi. Napił się i się pokłóciliśmy i po powrocie do kwatery zaczął się koszmar wstąpił w niego diabeł, zwyzywał mnie od najgorszych napluł na mnie, szturvchal wysypał rzeczy , ubzdural sobie że ja gdzieś laziłam z kimś a ja się zgubiłam i szukałam drogi do kwatery.
Następnego dnia i przez cały kolejny tydzień płakał miał stan depresyjny że tak się wstydzi że tak mnie skrzywdził, prócz tego narobił mnóstwo szkód niewyobraznych rzeczy ale nie będę o tym pisać.
Było mi strasznie ciężko ale wybaczyłam mu dałam ultimatum . Wybaczyłam bo wiedziałam że on nie byk sobą , że bardzo żałuję. I przestał pić. Od 4 mscy nie tknął ani grama. Ja w tym czasie uczęszczałam na terapię, kiedyś też z partnerem. I terapeutka która twierdzi że ja mam bardzo Duo destrukcyjnych zachowań zasugerowała wspólną terapię. Parter się zgodził , bardzo fajnie brał w terapii udział do wszystkich zaleceń się stosował w domu i jakoś przestałam żyć tym co było bo widziałam że jest lepiej że mamy szansę.

Ale partber ze względu na ogromne koszty remontu i taką pracę co jakiś czas musi wyjeżdżać za granicę, więc chwilowo zawiesilismy terapię ja stwierdziłam że będę w tym czasie sama jeździć.
I niestety gdy pojechał, po tygodniu ja znów wróciłam do urojeń zdrady, zamiast wspierać go że pojechał zarabia na nasz dom to ja ani dnia nie porozmawiałam z nim normalnie tylko urojenia bezpodstawne oskarżenia. Aż pękł i coś powiedział obraźliwego, chciał zakończyć związek twierdząc że jest on chory że ja się nie zmienię itp.
Ale obiecałam że pójdę do psychiatry.
Na wizycie u terapeutki stwierdziła ona że u mnie się bardzo nasiliła nerwica że się coś dzieje i sama zaleciła psychiatrę.
Poszłam diagnoza zaburzenie obsesyjno kompulsywne. Wiadomo mam mnóstwo myśli obsesyjnych ruminwcji nastrenych myśli złych. Nie związanych nawet z partnerem. Dostałam leki. I czuje że działają.
Ale przyszło mi na uczciwość. Kilka lat temu będąc już w związku dopuściłam się po pijaku złych rzeczy nie zdrady ale nie uczciwych wobec mojego faceta tym bardziej że latami ja mu robiłam akcje bezpodstawne o zdrady. I powiedziałam mu to wszystko nie na raz bo bałam się a dawkowalam mu na raty , widziałam jak go to boli że jest na skraju.
I jak dodałam do tego jedna najgorsza rzecz to już nie wytrzymał nazwał mnie szmata, myślałam że mnie uderzy, wpadł w szał, mówił tragiczne rzeczy okropne nie wyobrazalne.
Powiedział że mam wypierdalać z jego życia. Że robiłam mu lata jazdy o zdrady a sama taka byłam, oszukiwałam go, szlajalam się z facetami. Nie idzywal się do mnie bardzo długo potem napisał mi że nie dość że czuje się strasznie z tym co mu zrobiłam to jeszcze czuje się strasznie że tak się zachował. I nie wiem co mam zrobić. Dałam mu ostatnia już ostatnia szansę a on znów mnie wyzwał. Ale mam świadomość tego, co ja mu zrobiłam , co ja mu wyjawiłam. Powiedział że najbardziej we mnie doceniał oddanie, uczciwość lojalność nigdy mi nic nie zabraniał , nie kontrolowal nie sprawdzał ufał w 100 procentach i straciłam to wszystko w jego oczach. Że zrobiłam z niego frajera.
Ale mówił takie rzeczy.....
Wiem jak to wszystko tragicznie brzmi, że się tak 10 lat przepychanie, raz on robi coś strasznego raz ja.

Słyszałam od niego najgorsze nie wyobrazalne rzeczy , ale zawsze zdawał sobie sprawę i żałował i prawie zawsze byli to z mojej strony prowokowane moim strasznym zachowaniem.


Zawsze też czułam się kochana, dbał i mnie o moje potrzeby, wspierał, w chorobie mamy i po jej śmierci nikt nie dał mi tyle siły i wsparcia. Stara się dla nas. Nigdy nie mieliśmy innych problemów typu kwestie podziału obowiązków, finansów. Wszelkie kwestie domu, pieniędzy wyjazdów omawiamy wspólnie. Jest też dużo uczuć miłości. Wspólnego spędzania czasu. Śmiechu. O jest długi czas kiedy jest super a potem mi coś odwali i zaraz znów się zaczyna.
Nie wiem co myśleć już. Jesteśmy obydwoje zmęczeni tym. Terapeutka mówi że wiele można wybaczyć i próbować dopóki widać jakiś postęp. I u nas na przestrzeni lat widać, ja się zmieniał, on
Ale byli też dużo strasznych rzeczy których być nie powinno.zdajemy sobie obydwoje sprawę że to chore może związek chory ale zawsze jakiś staramy się dalej.
I teraz jest o co walczyć, wspólne plany marzenia tyle przeżyć strasznych z tym domem a teraz wszystko idzie na prostą.
Czy skoro sama wyjawiłam coś strasznego partnerowi to mogę mu wybaczyć to co mówił wyzwiska ? Tragiczne rzeczy ? I próbować dalej ? Gdzie była poprawa ?
Ja wzięłam się za siebie, jeżdżę na terapię biorę leki.
Partner przestał pić.
Zanetakk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 17 sierpnia 2019, o 18:35

28 września 2019, o 08:52

Mieliście bardzo dużo przeżyć ze sobą, nie da się usprawiedliwić którejś z waszej strony bo myśle że wina leży trochę po obu stronach . Czy masz jakieś podstawy żeby myśleć ze partner może Cię zdradzać ? Ja myśle ze to tylko siedzi w twojej głowie, gdy za bardzo zaczynasz kontrole, zaczynasz go osaczać , zadręczać i męczyć pytaniami czy oskarżeniami o zdradę to podejrzewam że w każdym z nas kiedyś by coś wybuchło, ale to tez absolutnie nie oznacza że może Cię wtedy zwyzywać ... powinien mieć szacunek i Ty tez powinnaś mieć do niego . Sprobowaliscie poważnie porozmawiać o waszym problemie? Bez kłótni, nie miłych słów, po prostu szczera rozmowa ? Wydaje mi się ze tego może trochę brakować . Powiedz mu czego się boisz, jaki masz problem, czego żałujesz , co Cię zabolało i czego oczekujesz ale tak szczerze. Myśle ze partner tez powinien uczęszczać na terapie .
ODPOWIEDZ