Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Toksyczna znajomość?

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Nana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 76
Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27

4 maja 2021, o 11:58

Witam,
Proszę o ocenę takiej sytuacji, która mnie obecnie męczy:
Pracuję z pewną dziewczyną od 3 lat przy 1 biurku ( też cierpi na nerwicę ). Z uwagi na podobny problem polubiłyśmy się. Wychodziłyśmy czasami gdzieś i miałyśmy ze sobą kontakt po pracy.
Odkąd zaczęła się pandemia te spotkania były coraz częstsze. Wiadomo, że mniej aktywności to miałam więcej czasu wolnego. Jednak od pewnego czasu zaczęło mnie to bardzo mocno męczyć. Nie należę do osób asertywnych, zgadzałam się na spotkania nawet kiedy nie miałam na to ochoty. Często było to wynikiem tego, że się litowałam. Bo koleżanka mieszka sama, bo chłopak jest 200 km stąd, bo jest jej smutno itd..
Ja mam męża, gotuję obiady, sprzątam, robię treningi itd. ( koleżanka za sukces uważa pozmywanie naczyń ).. Jest coraz cieplej więc w weekendy z mężem wyruszam na wycieczki rowerowe i nie mam czasu ani ochoty wychodzić na spacery z koleżanką z pracy, z którą widzę się 8 h dziennie.
Zaczęłam ćwiczyć asertywność i jej odmawiać, ale jej to w ogóle nie zniechęcało do proponowania nowych wspólnych aktywności. Nawet jak wspominałam, że mamy z mężem w planach zrobić 100 km trasy to ona, że musi kupić sobie rower i z nami pojeździć. Jak mówiłam, że będziemy jechać nad morze jak będzie cieplej to ona że chętnie się przejedzie z Nami. Jak wiedziała, że po pracy idę do babci a później na badanie to powiedziała, że mnie odprowadzi, poczeka pod domem babci i odprowadzi na badanie. Któregoś dnia przyszła do mnie, ja od razu zaznaczyłam, że chcę zrobić trening i obiad do czasu dopóki mąż nie wróci z pracy, czyli 15:00. Ciągle jej o tym przypominałam a ona siedziała i siedziała... W końcu ją "wyprosiłam" ubierając się w strój do treningu i mówiąc, że idę biegać więc ją odprowadzę.. Coraz bardziej mnie to od niej odpychało. Jestem introwertyczką, nie lubię jak ktoś "wpycha" się z buciorami w moje życie.
Przez cały ostatni tydzień jasno daje jej do zrozumienia, że nie interesują mnie ostatnio spotkania po pracy, bo nie mam tyle wolnego czasu a jak już on jest to go spędzam z mężem, albo rodziną. Mówiłam, że potrzebuję też czasami samotni, tym bardziej, że nasza praca polega na obsłudze klientów. Ostatnio przez 2 dni odprowadzała mnie do domu bo 'szla na samotny spacer" i wzdychała, że może nikt jej nie zaatakuje jak będzie szła tak sama... Ja twardo na to odpowiadałam, że musi uważać w takim razie, albo wybrać inną drogę, żegnałam się i szłam do domu. Po jakiejś godzinie miałam już wiadomosć od niej z informacją jak było na spacerze itd.. W pracy często mi opowiada o tym, że jest samotna itd. Szkoda mi jest jej, ale chyba moim obowiązkiem nie jest bycie czasoumilaczem.
Przez tą całą sytuację majówkę miałam do dupy bo takie stawianie granic wcale nie było dla mnie czymś łatwym. Byliśmy u znajomych to nasilił mi się lęk społeczny. Teraz doskwiera mi ból pleców, parcie na pęcherz i wzmożona potliwość.
Mam poczucie winy, że może krzywdzę tą koleżankę swoim odmawianiem jej. Z drugiej strony nie chcę robić czegoś wbrew sobie. Co o tym sądzicie? Czy też macie często problemy z asertywnością? Musiałam się wygadać..
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

4 maja 2021, o 12:28

Nana pisze:
4 maja 2021, o 11:58
Witam,
Proszę o ocenę takiej sytuacji, która mnie obecnie męczy:
Pracuję z pewną dziewczyną od 3 lat przy 1 biurku ( też cierpi na nerwicę ). Z uwagi na podobny problem polubiłyśmy się. Wychodziłyśmy czasami gdzieś i miałyśmy ze sobą kontakt po pracy.
Odkąd zaczęła się pandemia te spotkania były coraz częstsze. Wiadomo, że mniej aktywności to miałam więcej czasu wolnego. Jednak od pewnego czasu zaczęło mnie to bardzo mocno męczyć. Nie należę do osób asertywnych, zgadzałam się na spotkania nawet kiedy nie miałam na to ochoty. Często było to wynikiem tego, że się litowałam. Bo koleżanka mieszka sama, bo chłopak jest 200 km stąd, bo jest jej smutno itd..
Ja mam męża, gotuję obiady, sprzątam, robię treningi itd. ( koleżanka za sukces uważa pozmywanie naczyń ).. Jest coraz cieplej więc w weekendy z mężem wyruszam na wycieczki rowerowe i nie mam czasu ani ochoty wychodzić na spacery z koleżanką z pracy, z którą widzę się 8 h dziennie.
Zaczęłam ćwiczyć asertywność i jej odmawiać, ale jej to w ogóle nie zniechęcało do proponowania nowych wspólnych aktywności. Nawet jak wspominałam, że mamy z mężem w planach zrobić 100 km trasy to ona, że musi kupić sobie rower i z nami pojeździć. Jak mówiłam, że będziemy jechać nad morze jak będzie cieplej to ona że chętnie się przejedzie z Nami. Jak wiedziała, że po pracy idę do babci a później na badanie to powiedziała, że mnie odprowadzi, poczeka pod domem babci i odprowadzi na badanie. Któregoś dnia przyszła do mnie, ja od razu zaznaczyłam, że chcę zrobić trening i obiad do czasu dopóki mąż nie wróci z pracy, czyli 15:00. Ciągle jej o tym przypominałam a ona siedziała i siedziała... W końcu ją "wyprosiłam" ubierając się w strój do treningu i mówiąc, że idę biegać więc ją odprowadzę.. Coraz bardziej mnie to od niej odpychało. Jestem introwertyczką, nie lubię jak ktoś "wpycha" się z buciorami w moje życie.
Przez cały ostatni tydzień jasno daje jej do zrozumienia, że nie interesują mnie ostatnio spotkania po pracy, bo nie mam tyle wolnego czasu a jak już on jest to go spędzam z mężem, albo rodziną. Mówiłam, że potrzebuję też czasami samotni, tym bardziej, że nasza praca polega na obsłudze klientów. Ostatnio przez 2 dni odprowadzała mnie do domu bo 'szla na samotny spacer" i wzdychała, że może nikt jej nie zaatakuje jak będzie szła tak sama... Ja twardo na to odpowiadałam, że musi uważać w takim razie, albo wybrać inną drogę, żegnałam się i szłam do domu. Po jakiejś godzinie miałam już wiadomosć od niej z informacją jak było na spacerze itd.. W pracy często mi opowiada o tym, że jest samotna itd. Szkoda mi jest jej, ale chyba moim obowiązkiem nie jest bycie czasoumilaczem.
Przez tą całą sytuację majówkę miałam do dupy bo takie stawianie granic wcale nie było dla mnie czymś łatwym. Byliśmy u znajomych to nasilił mi się lęk społeczny. Teraz doskwiera mi ból pleców, parcie na pęcherz i wzmożona potliwość.
Mam poczucie winy, że może krzywdzę tą koleżankę swoim odmawianiem jej. Z drugiej strony nie chcę robić czegoś wbrew sobie. Co o tym sądzicie? Czy też macie często problemy z asertywnością? Musiałam się wygadać..
Nie, nie krzywdzisz koleżanki to raczej koleżanka nie szanuje Twoich granic. Moim zdaniem powinnaś być nawet bardziej stanowcza ponieważ im bardziej będziesz uległa tym bardziej koleżanka będzie roszczeniowa i tym większe będzie jej oburzenie gdy w końcu ostro powiesz jej dość. Twoim obowiązkiem nie jest zajmowanie się nią i umilanie jej czasu, możesz nie mieć czasu ani ochoty na kontakty po pracy i wcale nie musisz się czuć z tego powodu winna ani też tłumaczyć się nikomu z tego. Moim zdaniem Twoja koleżanka bardzo mocno już przekaracza Twoje granice o czym świadczą chociażby reakcje stresowe Twojego ciała i co za tym powinnaś zdecydowanie ukrócić jej zapędy do organizowania Wam razem czasu i co ważne bez zbędnych tłumaczeń. Po prostu krótkie uprzejme komunikaty typu : "po pracy chcę spędzić czas z mężem" i koniec żadnego usprawiedliwiania się, tłumaczenia, a jak koleżanka zacznie narzekania na swą samotności to przerwij jej że musisz zadzwonić lub na chwilę wyjść. Człowiek który właściwie rozumie granice nie zamęcza innych swoją osobą i nie wkracza ze swoimi planami na czyjeś podwórko, mam tu na myśli sytuacje w której ona Ci oznajmia, że pojedzie z Wami na wakacje, albo kupi rower i będzie z Wami jezdzić, na Twoim miejscu zdecydowanie bym postawiła tutaj tamę jej zapędą, bo Twoje milczenie może być odebrane za zgodę. Ona stosuje metodę zamęczania Cię, tak żebyś w końcu uległa bo ile razy mozna komus odmawiać. Tego typu technika jest stosowana jeśli ktoś wuczuwa Twoją niepewość i wie, że w końcu się złamiesz. Dlatego powinnaś być konsekwentna i pewna siebie w odmawianiu. Żadnego przepraszania, ani tłumaczenia się.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
1987
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 250
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:23

4 maja 2021, o 14:56

Nana pisze:
4 maja 2021, o 11:58
Witam,
Proszę o ocenę takiej sytuacji, która mnie obecnie męczy:
Pracuję z pewną dziewczyną od 3 lat przy 1 biurku ( też cierpi na nerwicę ). Z uwagi na podobny problem polubiłyśmy się. Wychodziłyśmy czasami gdzieś i miałyśmy ze sobą kontakt po pracy.
Odkąd zaczęła się pandemia te spotkania były coraz częstsze. Wiadomo, że mniej aktywności to miałam więcej czasu wolnego. Jednak od pewnego czasu zaczęło mnie to bardzo mocno męczyć. Nie należę do osób asertywnych, zgadzałam się na spotkania nawet kiedy nie miałam na to ochoty. Często było to wynikiem tego, że się litowałam. Bo koleżanka mieszka sama, bo chłopak jest 200 km stąd, bo jest jej smutno itd..
Ja mam męża, gotuję obiady, sprzątam, robię treningi itd. ( koleżanka za sukces uważa pozmywanie naczyń ).. Jest coraz cieplej więc w weekendy z mężem wyruszam na wycieczki rowerowe i nie mam czasu ani ochoty wychodzić na spacery z koleżanką z pracy, z którą widzę się 8 h dziennie.
Zaczęłam ćwiczyć asertywność i jej odmawiać, ale jej to w ogóle nie zniechęcało do proponowania nowych wspólnych aktywności. Nawet jak wspominałam, że mamy z mężem w planach zrobić 100 km trasy to ona, że musi kupić sobie rower i z nami pojeździć. Jak mówiłam, że będziemy jechać nad morze jak będzie cieplej to ona że chętnie się przejedzie z Nami. Jak wiedziała, że po pracy idę do babci a później na badanie to powiedziała, że mnie odprowadzi, poczeka pod domem babci i odprowadzi na badanie. Któregoś dnia przyszła do mnie, ja od razu zaznaczyłam, że chcę zrobić trening i obiad do czasu dopóki mąż nie wróci z pracy, czyli 15:00. Ciągle jej o tym przypominałam a ona siedziała i siedziała... W końcu ją "wyprosiłam" ubierając się w strój do treningu i mówiąc, że idę biegać więc ją odprowadzę.. Coraz bardziej mnie to od niej odpychało. Jestem introwertyczką, nie lubię jak ktoś "wpycha" się z buciorami w moje życie.
Przez cały ostatni tydzień jasno daje jej do zrozumienia, że nie interesują mnie ostatnio spotkania po pracy, bo nie mam tyle wolnego czasu a jak już on jest to go spędzam z mężem, albo rodziną. Mówiłam, że potrzebuję też czasami samotni, tym bardziej, że nasza praca polega na obsłudze klientów. Ostatnio przez 2 dni odprowadzała mnie do domu bo 'szla na samotny spacer" i wzdychała, że może nikt jej nie zaatakuje jak będzie szła tak sama... Ja twardo na to odpowiadałam, że musi uważać w takim razie, albo wybrać inną drogę, żegnałam się i szłam do domu. Po jakiejś godzinie miałam już wiadomosć od niej z informacją jak było na spacerze itd.. W pracy często mi opowiada o tym, że jest samotna itd. Szkoda mi jest jej, ale chyba moim obowiązkiem nie jest bycie czasoumilaczem.
Przez tą całą sytuację majówkę miałam do dupy bo takie stawianie granic wcale nie było dla mnie czymś łatwym. Byliśmy u znajomych to nasilił mi się lęk społeczny. Teraz doskwiera mi ból pleców, parcie na pęcherz i wzmożona potliwość.
Mam poczucie winy, że może krzywdzę tą koleżankę swoim odmawianiem jej. Z drugiej strony nie chcę robić czegoś wbrew sobie. Co o tym sądzicie? Czy też macie często problemy z asertywnością? Musiałam się wygadać..
Dlatego ja zawsze mówie jak nie wiem czy mi się chce "nie chce mi się" A potem najwyżej zaskakuje. Czy to szef, rodzina, praca, prezydent. I każdy to akceptuje i się nie obraża, a jak obraża to nie mój problem w sumie. Najgorzej jest obiecywać. Zawsze jak nie jesteś pewno to się mówi "zobaczę" co znaczy 50-50. Mi np kumpel z pracy od czasu jak ma rodzinę 90% razy mówi nie mogę, nie chece mi się, padam na ryj, gram w PlayStation itd. Ale się nie obrażam bo wiem ze ma robotę i obowiązki w domu, albo mu się nie chce i tyle, proste. Twoja koleżanka powinna poszukać jakiejś singielki kumpeli do misji.
Awatar użytkownika
Nana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 76
Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27

4 maja 2021, o 23:11

Dziękuję Wam serdecznie za odpowiedzi. Czyli mimo objawów z ciała muszę twardo stawiać granice. W zasadzie to mi chyba przyniesie większą wolność w przyszłości. Dyskomfort teraz, a później spokojniejsze życie bez osoby, która wtrąca się chamsko w moje wszystkie plany i aktywności. Dziękuję Wam, utwierdziliście mnie w przekonaniu, że nie krzywdzę koleżanki i nie powinnam mieć wyrzutów sumienia z tego powodu, że stale odmawiam.
John502
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 28 marca 2021, o 21:21

5 maja 2021, o 13:45

Nie miej w ogóle wyrzutów sumienia, gdy jej odmawiasz. Jak najbardziej masz prawo do swojego życia, pamiętaj o tym. Ta koleżanka grubo przekroczyła Twoje granice.
ODPOWIEDZ