Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Taki sobie ja i moja historią jak to się zaczęło..

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Arczi-Czajka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 6 listopada 2021, o 21:11

8 lutego 2022, o 21:42

Witam wszystkich.
Generalnie napisałem w jednym temacie moje poniższe zmartwienia, ale wydaje mi się, że więcej napisałem o tym jak zaczęła się moja przygoda zanim zaczęła się moja nerwica na poziomie hipochondrycznym, z którymi chciałem się z Wami podzielić.

Z góry przepraszam, że to takie niespójne, ale ogarnia mnie w głowie taki chaos, że nie potrafię tego poukładać.
Generalnie moja nerwica myślę że zaczęła się ogólnie wcześniej, w skrócie napiszę co działo się jeszcze przed ujawnieniem się generalnie na światło dzienne mojej nerwicy. Czynniki, które być może na to wpłynęły to: Alkoholicka rodzina, awantury domowe(nawet kiedyś był epizod z moim ojcem i siekierą w ręce czy też duszenie mojej matki przez ojca będąc w sumie mały, no ale mniejsza, może kiedyś znajdę czas na swoją spowiedź :p), nieudany pierwszy związek, wyjazd za granicę, wywrócenie moich planów o 180 stopni które zdestabilizowały obecnie moje poczucie bezpiecznego gruntu pod nogami, no i na zdrowiu skończywszy.

Jeszcze przed pandemią zmagałem się z nadżerkami żołądka - tak dla informacji, poniżej też to będzie opisane, ale żeby zachować chronologiczność i ogólnie to oraz potykania serca to są klu do dzisiaj, które zapoczątkowały moje obawy o zdrowie.

Odkąd zaczęła się pandemia, zaczęły się ujawniać u mnie mnie objawy nerwicowe / hipohondryczne.
Robiłem wszelakie badania, tomografie głowy, rezonans odcinka piersiowego kręgosłupa, rtg odcinka piersiowego, USG brzucha chyba co pół roku, EKG z 3 razy, holter 24 godzinny też x3 razy do tej pory, 3 gastroskopie, badania morfologiczne to chyba co miesiąc, chyba że mnie fest nastraszyło to zdarzyło się dzień po dniu, zwiedziłem lekarzy z hematologii, neurologii, gastrologii, nie wspomnę już o POZ.
Początki mojego sfiksowania na punkcie zdrowia zaczęły się od momentu jak w gastroskopii ukazały się nadżerki żołądka. Było to jeszcze przed pandemią. Gdy je wyleczyłem okazało się że zaczął mi doskwierać problem z pobolewaniem w okolicach, gdzie znajduje się żołądek, czyli bóle pod lewym żebrem, sporadyczne pikania w tym miejscu, bóle klatki piersiowej, które pokazywały się bardzo sporadycznie, przeważnie w takich momentach nie mogłem wziąć pełnego oddechu, bo jakbym go zrobił, to czułem jakby mi miało rozerwać klatkę piersiową, no ale mniejsza. Zaczęły się badania, jako że paliłem w tym okresie również, bałem się że to coś związanego z rakiem itd. Wydaje mi się że jeśli chodzi o nerwice, to wielu grupowiczów jeśli chodzi o najgorsze choroby wraz ze strachem, że zaraz się umrze lub coś się stanie to chyba jest standardem.

W gastro na czas pandemii ukazały się wrzody żołądka, był to jeszcze okres, w którym w Polsce jeszcze nie było osoby z covidem, więc w ruch znów antybiotyki, kontrola i wrzodu nie ma.
Po ekscesach z żołądkiem zaczęły się dziwne potykania serca, więc do kardiologa. u niego EKG, UKG holtery 24 godzinne, generalnie wynik = pojedyncze skurcze dodatkowe, trochę tachy i bradykardii okresowo bigeminia. Lekarz stwierdził że serce generalnie jest zdrowe. Raz nie wierząc w wyniki wylądowałem na sorze, bo nie wierzyłem w te 3 holtery, w myślach zrobiłem się mądrzejszy bo czytałem sobie w interneciku, przez co zacząłem podważać lekarzy, bo przecież czuje jakieś potykania serca, pewnie jakiś zawał itd. No ale olałem kardio po sorze, bo tam też mimo iż miałem napady paniki, znów miałem te potykania serca, w myślach trochę szczęścia, bo pewnie aparaty zarejestrowały te potykania, więc będzie konkret diagnoza. a tam co? Nico, jak pytałem się lekarza to powiedziała mi że to były pojedyncze epizody, nic groźnego, mimo tego iż czułem się że zaraz zjadę na te kafelki w gabinecie, gdzieś mnie to wewnętrznie uspokoiło, do tego czytanie niektórych tutaj postów, pozwoliło mi na ten moment zlać objawy sercowe. Do dzisiaj mnie telepie jeśli chodzi o dodatkowe skurcze, bądź ich brak, ale nie przykuwam do tego uwagi, bo już nie mam poprostu siły jeździć non top po lekarzach, tym bardziej zacząłem pomału odpuszczać i zwalać to na nerwice, gdzie zauważyłem że nie dokucza mi teraz tak często ten objaw, tylko w momentach silnych emocji, które w sobie tłumie. Ale ten żołądek do dzisiaj mi dokucza. Gastrolog, tym razem prywatny i z dobrymi opiniami w necie, mimo kłuć w okolicy żołądka, pod lewym żebrem, nie przepisał mi gastroskopii, stwierdził refluks.
Tabletki IPP na 3 miesiące, po terapii lekowej po 2 tygodniach znów pieczenie w gardle, pobolewanie pod tym cholernym lewym żebrem. Lekarz gastrolog więc zalecił mi branie IPP przez rok, trochę się obawiam bo gdziekolwiek nie zerkniesz to piszą że nie powinno się brać IPP dłużej niż 3 miesiące, bo potem SIBO i inne polipy można dostać, dodatkowo gdy przechodziłem covid, doczytałem się że jak się bierze IPP w czasie covida, to zwiększa sie ryzyko przejścia go ciężko do 90%, przestałem brać to cholerstwo, bo i tak ten lek nie pomógł, po drugie chcę spróbować innego sposobu, bardziej naturalnego niż trucie się lekami. Mimo tego, że niby wyleczyłem te wrzody, dalej w głowie siedzi mi że pewnie zrobił się kolejny, lekarz po objawach również nie widzi podstaw do wykonania gastroskopii bo w tamtym momencie ostatnia gastroskopia, ta kontrolna, gdzie wrzodu nie było, była robiona w okresie mniej więcej roku czasu. Niestety do tej pory zostałem w niepewności, ponieważ jak wcześniej zgłaszałem te bóle to robili mi gastroskopie i wyszły nadżerki i wrzody, do tego teraz refluks, który rzekomo zdiagnozował mi nie pomaga. Niby lekarz z dobrymi opiniami, ale odniosłem wrażenie że mnie też po części zlekceważył, moje zaufanie co do gastrologów ogólnie jest nadszarpane, bo byłem parę razy u innych gastrologów, którzy nawet nie zaglądali w poprzednie moje wyniki badań, tylko wzięli pieniądze, by stwierdzić że nic mi nie jest.

Jeśli chodzi o neurologa, zgłosiłem się ponieważ miałem, miewam sporadycznie może 2, 3 razy w roku ataki migrenowego bólu głowy z aurą. To też jest poniekąd mój konik nerwicowy, ponieważ przed moimi problemami nerwicowymi pojawiły się u mnie problemy z plamkami w oczach, pierw w prawym oku, po 2 latach w lewym, te plamki okazały się jakąś Centralną Retinopatią Surowiczą, o idiopatycznym stanie chorobowym, czyli niewiadomym. Gdzieś w głowie układam sobie że może być to przez czynniki stresowe, ponieważ w lewym oku pojawiło mi się w momencie ciężkiego stresu, który przeżywałem wewnętrznie w głowie, gdy musiałem nawiązać kontakt z osobą, z którą miałem konflikt wewnętrzny, bo prawdopodobnie zarysował mi samochód na moją nieobecność, no i ogólnie dość awanturujący się gościu. Ogólnie sytuacje konfliktowe stawiają mnie w osłupienie niestety przez sytuacje z dzieciństwa :( Wracając dalej w kwestii neurologicznej, bóle kręgosłupa wszelakiej maści, od lędźwi po między łopatki. bóle międzyżebrowe, szyi itd. Zrobione badania to tomografia głowy, rezonans odcinka piersiowego jak i rtg lędźwi nic nie wykazało, neurolog na bóle migrenowe stwierdził że dopadła mnie kobieca przypadłość i nic z tym nie poradzi. rtg klatki piersiowej, spirometrie, i mimo tego, że miewam czasem kaszel, przez który wydziela się nie przyjemna twarda wydzielina, to osłuchowo jestem czysty a na rentgenach nic nie wyszło, wszystko rzekomo w normie.

Lekarze POZ co przychodzę to mówią że nic nie mogą już poradzić, bo jestem przebadany od stóp do głów.

Chciałbym już zakończyć tą wieczną gonitwę po najgorszą diagnozę, bo nie dość że mnie to męczy, to dzisiejsze podejście lekarzy pokazuje mi że nie ma co na nich liczyć przez co utraciłem w nich wiarę.
Byłem wczoraj u fizjoterapeuty, powiedział że jestem bardzo pospinany w niektórych miejscach. Do tego powiedziała mi że mam bardzo spiętą przeponę i teraz nie wiem czy może być przyczyna moich dolegliwości żołądkowych typu refluks czy wrzody.

Czemu tak jest że jak człowiek chce już wyjść z tej nerwicy, chce zacząć działać w tym kierunku, to pojawiają się problemy? Gdyby nie ten zasrany żołądek i po części serducho, które na chwilę obecną ujarzmiłem, to pewnie bym już bardzo dużo przepracował jeśli chodzi o nerwice, bo niestety nie wspomniałem wcześniej ale poszedłem na terapię grupową, gdzie nawet na niej nie mogę się skupić bo somaty atakują... :(

Życzę wszystkim przede wszystkim wytrwałości i powrotu w pełni do zdrowia, oraz jak najmniej stresu :)
Luk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 117
Rejestracja: 8 sierpnia 2020, o 18:56

14 lutego 2022, o 10:39

Tak, zblokowana przepona może być jedną z przyczyn refluksu.


Arczi-Czajka pisze:
8 lutego 2022, o 21:42
Czemu tak jest że jak człowiek chce już wyjść z tej nerwicy, chce zacząć działać w tym kierunku, to pojawiają się problemy?
Też bym chciał to wiedzieć :)
ODPOWIEDZ