Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Stres związany ze świętami

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 176
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

22 grudnia 2022, o 21:16

Zbliżają się święta i znowu zaczynam się okropnie stresować co mam zrobić.
Ogólnie to jak się czuję w święta opisywałam już tu: czasami-odechciewa-wszystkiego-t16412.html
Sprawa wygląda tak. Ja nie jestem religijna, nie jestem nawet katoliczką, wychowałam się w innej religii. Więc zakładam że przeżywanie tego czasu wyglądało u mnie inaczej niż u 99% Polaków.

Jednak mój mąż obchodzi święta, tzn. nie jest religijny ale mówi że to tradycja itp.
Dotąd chodziłam ale mój odbiór tego wydarzenia jest straszny. 3 dni siedzenia, totalnego chaosu, przez 2 dni wjeżdża jeszcze wódka ja jako niepijąca nie czuję się komfortowo. Opisze jak mniej więcej to widzę.

Prezenty - totalnie tego nie rozumiem, zawsze dostaję takie rzeczy od czapy, że jak je widzę to chce mi się płakać - ja wiem, liczy się sam gest ale wolałabym nic nie dostać niż musieć udawać że to mi się podoba. Te prezenty lądują potem głęboko w szafie. Czuję ogromną presję w związku z tym a jak zaczyna się rozdawanie paczek - na samą myśl już boli mnie brzuch. Wydaje mi się, że nie jestem osobą, której ciężko coś kupić. Mam swoje pasje (niedrogie) o których mówie, poza tym nie jestem wybredna. Mimo to ostatnio dostałam zabawkę dla sześcioletniego chłopca i nie wiedziałam jak się z tym zachować, nie rozumiałam, czy ktoś chciał mnie tym obrazić czy co. Udawałam, że mi się podoba a tak naprawdę się prawie rozpłakałam.

Kolejny problem - łamanie się opłatkiem. Strasznie dla mnie sztuczne i krępujące. Ludzie którzy normalnie unikają swojego towarzystwa i mówią o sobie niezbyt miłe rzeczy nagle padają sobie w spocone ramiona i każdy życzy każdemu gwiazdki z nieba. I tak każdy z każdym. Dla mnie dalsza rodzina męża to zupełnie obcy ludzie.

Rozmowy. Gadają tylko te same osoby, zazwyczaj najstarsze. Zauważyłam, że gdy ktoś z mojego pokolenia się odezwie, jest najczęściej po prostu ignorowany. Ja się nie udzielam bo fobia mnie blokuje tak, że nie jestem w stanie się normalnie wypowiedzieć. Nie ma też ciekawych tematów w ogóle, żeby dołączyć się do rozmowy. Nie jestem w stanie żadnego nawet przytoczyć bo nie pamiętam.

Jedzenie. Zero przyjemności przy zaciśniętym gardle. Boję się że znowu się zacznę krztusić. Boję się jeść karpia, tych ości, bo jak się je połknie, można umrzeć. Nie rozumiem jak takie coś może być podawane na stoły. Żeby jeszcze było smaczne.

Zmuszanie do jedzenia. Nie wiem czemu ale mam wrażenie że mi jest najczęściej zarzucane, że "ona nic nie je". Słyszę to co najmniej kilka razy. A ja jem, po prostu nie mam takiego spustu żeby non stop przez 8 godzin coś mielić!

Problemy gastryczne. Po jedzeniu dostaję takich wzdęć, że mam wrażenie, że zaraz trafię na SOR ze skrętem jelit. Siedzieć tak przez parę godzin żadna przyjemność. Pójście do toalety nic nie da, bo fobia mi podpowiada, że wszyscy mnie wtedy słyszą i choćbym próbowała to i owo, organizm odmawia posłuszeństwa. Ten ból brzucha jest potworny, po paru godzinach to już nawet nie mam siły się sztucznie uśmiechać i czuję, że umieram.

Mikołaj. Nieprzyjemność która doszła w ostatnich latach po pojawieniu się dziecka w rodzinie. Zupełnie nie rozumiem tego udawania, jest to po prostu nudne. Udawanie emocji, że kto to idzie? Ojej, to Mikołaj! itp itd

Siedzenie na tyłku. Przez co najmniej 8 godzin dziennie. To jest najstraszniejsze. Boję się, że dostanę zakrzepicy. Nie ma mowy o spacerze ani nic, trzeba siedzieć na tyłku. Po paru godzinach już boli. I tak bite trzy dni.

Mój introwertyzm. Gdy w towarzystwie jest więcej niż 5 osób, czuję się niekomfortowo. Już po godzinie mam wrażenie że zeszła ze mnie cała energia. Robię się autentycznie senna i zamulona.

Poczucie straconego czasu. Święta nic nie wnoszą, bo więcej można pogadać z rodziną na zwykłym, nieformalnym spotkaniu niż przez 8 godzin. Nic miłego tam nigdy nie usłyszałam, wręcz przeciwnie, czasem powstawały jakieś dziwne niedopowiedzenia, które zostawały ze mną na parę dni i sprawiały, że czułam się beznadziejnie. Poza tym to aż 3 dni wolnego od pracy! A nie można ich spędzić tak, jak się chce.

Chce mi się płakać na samą myśl o świętach, wewnątrz czuję taki sprzeciw - nieeee, nie chcę tam iść.

Jest oczywiście druga opcja. Zostać w domu sama i spędzić czas, jak chcę. Ale co powiedzą lub pomyślą inni? Jak się wytłumaczę? I będąc sama, mogę czuć się samotna, i z tego powodu załapać doła.

Serio 24.12. chciałabym się obudzić przeziębiona.

Co wy o tym myślicie? Czy coś ze mną nie tak (na pewno, wiem). Weźcie tylko proszę pod uwagę, że nie miałam styczności w dzieciństwie ze świętami, nie miałam okazji się z nimi oswoić przez lata jak wy. Co byście mi radzili - iść czy się wykręcić?
F40.1
Awatar użytkownika
mike48
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 157
Rejestracja: 18 kwietnia 2018, o 21:17

22 grudnia 2022, o 21:57

Witaj. Ja święta obchodziłem od dziecka i je uwielbiałem. Nie mogłem się ich doczekać, ten klimat, ta magia... Niestety to wszystko już minęło i dzisiaj w dużej części utożsamiam się z tym co piszesz. Rozumiem Cię. Nie lubię świąt. Nie mam nic do świąt w kontekście religii czy tradycji, ale już na długo przed świętami jestem nimi zmęczony. Od listopada jesteśmy atakowani choinkami, światełkami, świątecznymi piosenkami (których nienawidzę!), w telewizji, w mieście, w pracy, gdzie nie spojrzysz widzisz święta. Na szczęście święta spędzam w gronie najbliższych i w zasadzie tylko wigilię spędzimy przy stole, co i tak mnie trochę męczy. Chciałbym żeby już było po świętach. Fajną opcją jest wyjazd na wczasy, kiedyś byłem i polecam każdemu kto jest w stanie pojechać, bo ja niestety przez nerwicę póki co nie jestem w stanie.
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 176
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

23 grudnia 2022, o 21:59

mike48 pisze:
22 grudnia 2022, o 21:57
Na szczęście święta spędzam w gronie najbliższych i w zasadzie tylko wigilię spędzimy przy stole, co i tak mnie trochę męczy.
Zazdroszczę. Gdyby grono było ograniczone tylko do najbliższych, a nie obejmowało wujków i ciotek z którymi i tak się nie ma przez cały rok kontaktu, byłoby łatwiej.
Denerwuje mnie to wielogodzinne siedzenie, do trzech godzin jeszcze dałabym radę ale powyżej to katorga.
mike48 pisze:
22 grudnia 2022, o 21:57
Chciałbym żeby już było po świętach.
Ja też.
F40.1
Awatar użytkownika
Hightower
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 386
Rejestracja: 26 września 2022, o 20:22

23 grudnia 2022, o 22:13

Arya pisze:
22 grudnia 2022, o 21:16
Co byście mi radzili - iść czy się wykręcić?
Podejrzewam, że jest już ciut za późno, by znaleźć wiarygodną wymówkę i uniknąć wojny domowej. Dobrze rozumiem, że święta zwykle spędzasz w towarzystwie rodziny męża? Nie myśleliście, by wejść w rolę organizatorów/gospodarzy którejś z kolejnej edycji tego zacnego wydarzenia? Mam wrażenie, że oboje jesteście w wieku, w którym z czystym sumieniem możecie zaproponować własne reguły gry i spróbować sił w roli podmiotu, a nie tylko przedmiotu scenariusza, który napisali teściowie ;]

Wracając do ogólnej wymowy Twojego komentarza - kapitalny post. Nie zdziwiłbym się, gdyby pod większością punktów podpisałaby się cała masa użytkowników tego forum, dla których najbliższe dni będą po prostu wyjątkowo trudnym czasem, czymś pomiędzy wymuszonym publicznym wystąpieniem a utratą auta w wyniku kradzieży. Sprawy z pewnością nie ułatwi fakt, że najbliżsi członkowie rodziny będą oczekiwać, że ich znerwicowana żona/siostra/ciotka "stanie na wysokości zadania" i nie odstawi jakiegoś dramatu przy stole. W końcu na same wędliny poszło 500 PLN ;]

Trzymaj się tam ciepło, Arya.
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 176
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

23 grudnia 2022, o 22:54

Hightower pisze:
23 grudnia 2022, o 22:13

Podejrzewam, że jest już ciut za późno, by znaleźć wiarygodną wymówkę i uniknąć wojny domowej. Dobrze rozumiem, że święta zwykle spędzasz w towarzystwie rodziny męża? Nie myśleliście, by wejść w rolę organizatorów/gospodarzy którejś z kolejnej edycji tego zacnego wydarzenia? Mam wrażenie, że oboje jesteście w wieku, w którym z czystym sumieniem możecie zaproponować własne reguły gry i spróbować sił w roli podmiotu, a nie tylko przedmiotu scenariusza, który napisali teściowie ;]
Dobrze rozumiesz, i nie tyle co zwykle, a zawsze. Nawet w czasach covida i pamiętnych limitów nie było taryfy ulgowej.

Wejście w rolę gospodarzy nie wchodzi w grę, bo tradycja nakazuje aby to najstarsze osoby w rodzinie wszystko zorganizowały. Nie wiem czemu - tak po prostu jest.
Hightower pisze:
23 grudnia 2022, o 22:13
Wracając do ogólnej wymowy Twojego komentarza - kapitalny post. Nie zdziwiłbym się, gdyby pod większością punktów podpisałaby się cała masa użytkowników tego forum, dla których najbliższe dni będą po prostu wyjątkowo trudnym czasem, czymś pomiędzy wymuszonym publicznym wystąpieniem a utratą auta w wyniku kradzieży. Sprawy z pewnością nie ułatwi fakt, że najbliżsi członkowie rodziny będą oczekiwać, że ich znerwicowana żona/siostra/ciotka "stanie na wysokości zadania" i nie odstawi jakiegoś dramatu przy stole. W końcu na same wędliny poszło 500 PLN ;]

Trzymaj się jakoś, Arya.
Dzięki. Już po awanturze, zostaję jutro w domu i odpalam Kevina o 20. Sama nie wiem czy się cieszyć czy nie. Czuję się dziwnie, mam jakieś wyrzuty sumienia. Próbuję dodać sobie otuchy, że nie jestem nienormalna i czytam różne artykuły na ten temat. Najgorsze jest to uczucie presji, że powinnam się zmusić. Ale ja nie jestem w stanie. Już wolę się izolować od ludzi niż męczyć się w ich towarzystwie. No i nie chcę swoją cierpiącą miną psuć atmosfery.
F40.1
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 176
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

24 grudnia 2022, o 13:40

Chyba zwariuję.
Dzwoni teściowa by obczaić czy już jedziemy i mąż mówi że no już wychodzi. A teściowa: a jak to wychodzisz sam będziesz. Mąż no że tak, bo X (ja) nie obchodzi świąt. A ona na to obrażonym tonem: no przecież to rodzinne spotkanie, my do kościoła nie idziemy... Mąż tłumaczy, że przecież jest opłatek, modlitwa Ojcze nasz, a w tle lecą kolędy. Że nie wspomnę o choince, Mikołaju, prezentach. Ta dalej swoje. Chyba się naraziłam.

Coś z tego rozumiecie? Bo dla mnie samo to, że nie idzie się do kościoła, a wszystkie pozostałe rzeczy zachowuje to dalej jest obchodzenie świąt. Spotkanie rodzinne to dla mnie takie spotkanie na luzie w dżinsach i przy ciastkach, a nie w jakiejś otoczce odświętnych ciuchów, wykwintnych i licznych potraw przygotowywanych pieczołowicie od dwóch tygodni, a w tle leci telewizja a nie Cicha noc czy inne kolędy. Poza tym spotkanie rodzinne jest ustalane w terminie który wszystkim pasuje i jest jednorazowe, a nie jest ciągiem siedzenia po trzy dni przez wiele godzin! I nie nazywa się go Wigilią czy 1 czy 2 dniem świąt!

Wyczuwam w tym pretensje do mnie, że śmiałam się wyłamać z jakiegoś schematu - nie mojego, którego w ogóle nie czuję!
F40.1
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 176
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

25 grudnia 2022, o 14:20

Nie pojechałam wczoraj i nie żałuję. Spędziłam dzień w spokoju i w zgodzie ze sobą.
Jedyny zgrzyt w ciągu dnia to gdy mąż wrócił i wręczył mi "prezent" od rodziny. Nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać. A potem się jednak popłakałam.

Może jestem dziwna, nie wiem. Wydaje mi się, że lepiej nie dawać byle czego komuś, na kim przecież Ci nie zależy, tylko po to, żeby dać. Wydaje mi się po tym co dostałam, że ta osoba czuła wręcz przymus, że musi mi coś dać, a nie chciała przecież się na mnie wykosztowywać i dała... no właśnie. Coś co prawdopodobnie jej zbywało. Śmieszne, bo to już drugi prezent w tym stylu. W przyszłym roku zamierzam wcześniej uprzedzić, że nie przyjmuję prezentów z okazji świąt.

Czułabym się na pewno lepiej nie dostając nic, niż po tym, co dostałam. Moje niskie poczucie wartości po tym prezencie wyzerowało.

Strasznie to wszystko smutne.
F40.1
Zumba
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 377
Rejestracja: 30 czerwca 2022, o 18:09

25 grudnia 2022, o 17:35

Arya pisze:
25 grudnia 2022, o 14:20
Nie pojechałam wczoraj i nie żałuję. Spędziłam dzień w spokoju i w zgodzie ze sobą.
Jedyny zgrzyt w ciągu dnia to gdy mąż wrócił i wręczył mi "prezent" od rodziny. Nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać. A potem się jednak popłakałam.

Może jestem dziwna, nie wiem. Wydaje mi się, że lepiej nie dawać byle czego komuś, na kim przecież Ci nie zależy, tylko po to, żeby dać. Wydaje mi się po tym co dostałam, że ta osoba czuła wręcz przymus, że musi mi coś dać, a nie chciała przecież się na mnie wykosztowywać i dała... no właśnie. Coś co prawdopodobnie jej zbywało. Śmieszne, bo to już drugi prezent w tym stylu. W przyszłym roku zamierzam wcześniej uprzedzić, że nie przyjmuję prezentów z okazji świąt.

Czułabym się na pewno lepiej nie dostając nic, niż po tym, co dostałam. Moje niskie poczucie wartości po tym prezencie wyzerowało.

Strasznie to wszystko smutne.

Co dostałaś? Może ta osoba nie wiedziała co Ci dać? Mize chciała Ci dać coś neutralnego co się przyda? Widzę po wpisach że bardzo dużo Cię kosztuje świąteczny czas, współczuję bardzo. Pewnie trudno znaleźć złoty środek wtakiej sytuacji.
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 176
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

25 grudnia 2022, o 18:07

Zumba pisze:
25 grudnia 2022, o 17:35

Co dostałaś? Może ta osoba nie wiedziała co Ci dać? Mize chciała Ci dać coś neutralnego co się przyda? Widzę po wpisach że bardzo dużo Cię kosztuje świąteczny czas, współczuję bardzo. Pewnie trudno znaleźć złoty środek wtakiej sytuacji.
Dostałam mały tester perfum 33 ml z napisem tester demonstration. Nietrudno było znaleźć w Internecie ile kosztował - 15 zł. Stać mnie, żeby kupić sobie oryginalne perfumy. Rodzina też do najbiedniejszych nie należy. Mężowi w prezencie kupowali już nie raz perfumy normalne, zawsze we flakonie.

To już drugi raz. Dwa lata temu jak dostałam inny tester perfum nawet nie zauważyłam, że to tylko tester. Teraz sprawdziłam - nawet opakowanie podobne, ten sam styl i napisy tester demonstration. Komuś zbywał, tak podejrzewam. Może ma dojście do darmowych próbek XD

Ten tester nawet folią nie był zabezpieczony - ktoś pewnie otworzył, powąchał i zapach mu nie przypadł do gustu, to się przy okazji pozbył.

Tak jakoś mi przykro. Ja bym nikomu czegoś takiego nie dała na prezent. Po pół godzinie już nie czuć zapachu. Jak kupowaliśmy z mężem perfumy na urodziny jego mamie czy szwagierce, to były to zawsze normalne, pełnowartościowe produkty. Nie mówię, że kosztujące kilka stów bo nie o to chodzi, ale już w okolicy 50 zł+ szło dostać coś fajnego i w buteleczce (przynajmniej 2-3 lata temu, bo teraz galopująca inflacja to nie orientowałam się).

Mąż oczywiście dostał prezent wart kilkadziesiąt razy więcej niż mój. Dzieciak (nie mój), wnuk teściów, został zasypany wręcz drogimi zabawkami a nie umie jeszcze korzystać z toalety. Smutne wnioski nasuwają mi się same.
F40.1
Zumba
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 377
Rejestracja: 30 czerwca 2022, o 18:09

25 grudnia 2022, o 18:24

Arya pisze:
25 grudnia 2022, o 18:07
Zumba pisze:
25 grudnia 2022, o 17:35

Co dostałaś? Może ta osoba nie wiedziała co Ci dać? Mize chciała Ci dać coś neutralnego co się przyda? Widzę po wpisach że bardzo dużo Cię kosztuje świąteczny czas, współczuję bardzo. Pewnie trudno znaleźć złoty środek wtakiej sytuacji.
Dostałam mały tester perfum 33 ml z napisem tester demonstration. Nietrudno było znaleźć w Internecie ile kosztował - 15 zł. Stać mnie, żeby kupić sobie oryginalne perfumy. Rodzina też do najbiedniejszych nie należy. Mężowi w prezencie kupowali już nie raz perfumy normalne, zawsze we flakonie.

To już drugi raz. Dwa lata temu jak dostałam inny tester perfum nawet nie zauważyłam, że to tylko tester. Teraz sprawdziłam - nawet opakowanie podobne, ten sam styl i napisy tester demonstration. Komuś zbywał, tak podejrzewam. Może ma dojście do darmowych próbek XD

Ten tester nawet folią nie był zabezpieczony - ktoś pewnie otworzył, powąchał i zapach mu nie przypadł do gustu, to się przy okazji pozbył.

Tak jakoś mi przykro. Ja bym nikomu czegoś takiego nie dała na prezent. Po pół godzinie już nie czuć zapachu. Jak kupowaliśmy z mężem perfumy na urodziny jego mamie czy szwagierce, to były to zawsze normalne, pełnowartościowe produkty. Nie mówię, że kosztujące kilka stów bo nie o to chodzi, ale już w okolicy 50 zł+ szło dostać coś fajnego i w buteleczce (przynajmniej 2-3 lata temu, bo teraz galopująca inflacja to nie orientowałam się).

Mąż oczywiście dostał prezent wart kilkadziesiąt razy więcej niż mój. Dzieciak (nie mój), wnuk teściów, został zasypany wręcz drogimi zabawkami a nie umie jeszcze korzystać z toalety. Smutne wnioski nasuwają mi się same.
A mąż jak reaguje na tą sytuację? Jest wsparciem? Rozumie Cię? Jeśli faktycznie jest taka dysproporcja między prezentami dla Ciebie i męża to faktycznie przykre. A na inne okazję też tak jest, np na Twoje urodziny, imieniny? O dysproporcji między obdarowywaniem dzieci i dorosłych to chyba tak w większości domów jest , generalnie dzieci dostają najwięcej przynajmniej u mnie, wszyscy się staramy żeby to był bardzo magiczny czas dla nich. Ja akurat bardzo lubię święta i zawsze je lubiłam bo u mnie to się odbywalo beż spiny i było w tym zawsze coś magicznego. U męża jest trochę tak jak Ty piszesz, starsi gadają tesc dominuje impreze itd ale my oboje się z tego śmiejemy ze trzeba to odbębnić, idziemy na godzinkę w święta i tyle. Wigilię i spora część świątecznego czasu organizujemy po swojemu z bliskimi nam ludźmi. I powiem Ci ze z nerwica na plecach nawet dla mnie uwielbiajacej święta stresik był bo sama sobie robię jakieś głupie presję ale staram się z tym walczyć.
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 176
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

25 grudnia 2022, o 18:42

Zumba pisze:
25 grudnia 2022, o 18:24

A mąż jak reaguje na tą sytuację? Jest wsparciem? Rozumie Cię? Jeśli faktycznie jest taka dysproporcja między prezentami dla Ciebie i męża to faktycznie przykre. A na inne okazję też tak jest, np na Twoje urodziny, imieniny? O dysproporcji między obdarowywaniem dzieci i dorosłych to chyba tak w większości domów jest , generalnie dzieci dostają najwięcej przynajmniej u mnie, wszyscy się staramy żeby to był bardzo magiczny czas dla nich. Ja akurat bardzo lubię święta i zawsze je lubiłam bo u mnie to się odbywalo beż spiny i było w tym zawsze coś magicznego. U męża jest trochę tak jak Ty piszesz, starsi gadają tesc dominuje impreze itd ale my oboje się z tego śmiejemy ze trzeba to odbębnić, idziemy na godzinkę w święta i tyle. Wigilię i spora część świątecznego czasu organizujemy po swojemu z bliskimi nam ludźmi. I powiem Ci ze z nerwica na plecach nawet dla mnie uwielbiajacej święta stresik był bo sama sobie robię jakieś głupie presję ale staram się z tym walczyć.
Jak się rozpłakałam to powiedział, że przesadzam i tyle. Nie widzi nic niewłaściwego, bo wg niego trzeba się cieszyć z każdego prezentu. Później się pokłóciliśmy.

Urodzin i imienin nigdy nie organizuję, więc nic nie dostaję i to jest dla mnie ok. Ze świętami już wiem, że muszę im powiedzieć, że nic nie chcę. Bo ja właśnie wolę nie dostać nic, nic dostać taki wymuszony prezent że aż się robi smutno.

Nie no wiadomo, dziecko zawsze zgarnia najwięcej prezentów. Chodziło mi tylko o to, że w rodzinie liczą się najwyraźniej węzły pokrewieństwa a taka synowa to już nieważna bo obca.

Na godzinkę święta... nawet nie wiesz jak ja Ci zazdroszczę u mnie nie ma mowy o żadnym kompromisie, żeby np. zamiast tych 8 godzin siedzieć 4.
F40.1
slowmo
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 17 grudnia 2022, o 21:56

25 grudnia 2022, o 19:18

moja była dziewczyna, dostała kiedyś szczotkę do odchudzania od bliskiej mi osoby
Zumba
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 377
Rejestracja: 30 czerwca 2022, o 18:09

25 grudnia 2022, o 20:29

Arya pisze:
25 grudnia 2022, o 18:42
Zumba pisze:
25 grudnia 2022, o 18:24

A mąż jak reaguje na tą sytuację? Jest wsparciem? Rozumie Cię? Jeśli faktycznie jest taka dysproporcja między prezentami dla Ciebie i męża to faktycznie przykre. A na inne okazję też tak jest, np na Twoje urodziny, imieniny? O dysproporcji między obdarowywaniem dzieci i dorosłych to chyba tak w większości domów jest , generalnie dzieci dostają najwięcej przynajmniej u mnie, wszyscy się staramy żeby to był bardzo magiczny czas dla nich. Ja akurat bardzo lubię święta i zawsze je lubiłam bo u mnie to się odbywalo beż spiny i było w tym zawsze coś magicznego. U męża jest trochę tak jak Ty piszesz, starsi gadają tesc dominuje impreze itd ale my oboje się z tego śmiejemy ze trzeba to odbębnić, idziemy na godzinkę w święta i tyle. Wigilię i spora część świątecznego czasu organizujemy po swojemu z bliskimi nam ludźmi. I powiem Ci ze z nerwica na plecach nawet dla mnie uwielbiajacej święta stresik był bo sama sobie robię jakieś głupie presję ale staram się z tym walczyć.
Jak się rozpłakałam to powiedział, że przesadzam i tyle. Nie widzi nic niewłaściwego, bo wg niego trzeba się cieszyć z każdego prezentu. Później się pokłóciliśmy.

Urodzin i imienin nigdy nie organizuję, więc nic nie dostaję i to jest dla mnie ok. Ze świętami już wiem, że muszę im powiedzieć, że nic nie chcę. Bo ja właśnie wolę nie dostać nic, nic dostać taki wymuszony prezent że aż się robi smutno.

Nie no wiadomo, dziecko zawsze zgarnia najwięcej prezentów. Chodziło mi tylko o to, że w rodzinie liczą się najwyraźniej węzły pokrewieństwa a taka synowa to już nieważna bo obca.

Na godzinkę święta... nawet nie wiesz jak ja Ci zazdroszczę u mnie nie ma mowy o żadnym kompromisie, żeby np. zamiast tych 8 godzin siedzieć 4.

Jakbym miała siedzieć 8 godzin to też zostałabym w domu, musicie znaleźć jakiś kompromis przegadać to, szkoda byłoby się co roku kłócić o to samo i stresować.
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 176
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

25 grudnia 2022, o 20:40

Zumba pisze:
25 grudnia 2022, o 20:29
Jakbym miała siedzieć 8 godzin to też zostałabym w domu, musicie znaleźć jakiś kompromis przegadać to, szkoda byłoby się co roku kłócić o to samo i stresować.
No i właśnie dlatego zostałam XD czasami wychodzi i 10 godzin.
To drażliwy temat. Jak próbuję o tym napomknąć to zawsze wychodzę na egoistkę, która zabrania mężowi spotykać się z bliskimi. Dlatego już przestałam walczyć.
Dla mnie głównym problemem jest to, że po kilku godzinach siedzenia zbierają mi się w brzuchu gazy, powodujące potworny ból. A jak brzuch boli, trudno być uśmiechniętym i skoncentrowanym na rozmowie.
Poza tym z teściami widzę się średnio raz na tydzień/dwa, o wiele częściej niż z własnymi rodzicami. Nie mam więc specjalnej ochoty na długie przesiadywanie u nich.
F40.1
Awatar użytkownika
Hightower
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 386
Rejestracja: 26 września 2022, o 20:22

25 grudnia 2022, o 20:55

Arya pisze:
25 grudnia 2022, o 18:07
Dostałam mały tester perfum 33 ml z napisem tester demonstration.
Bardzo Ci współczuję, Arya. Nie wyciągałbym jednak pochopnych wniosków. Taki prezent świadczy wyłącznie o darującym. To nawet nie musiało wynikać z poczucia wyższości, pogardy czy braku szacunku, nie sądzę również, by chodziło o kiepski dowcip; niektórzy ludzie są po prostu lekkomyślni. Sam otrzymałem kiedyś od znajomego z pracy coś podobnego: zestaw miniszamponików podróżnych czy olejków do kąpieli, nie pamiętam w tej chwili; zapamiętałem natomiast drobny napis na odwrocie opakowania: "Próbki testowe". Nikt nie chciał zrobić mi przykrości, po prostu poszedł po taniości, obdarowując w ten sposób tuzin innych osób, więc sumarycznie pewnie wydał całkiem sporo ;] Tutaj też mógł zadziałać podobny mechanizm. Teściowa trochę się odkleiła. Mniej szczęścia miała przed laty moja ówczesna partnerka, która w trakcie jakiejś imprezy integracyjnej w korpo otrzymała elegancko opakowany prezencik. W środku znajdował się porcelanowy kubek do kawy. Na kubku był napis: "Lubię (w) kakao". To z kolei pewnie miało być zabawne.

Nie ma sensu tego analizować. Szkoda jedynie, że Twój mąż nie wykazuje więcej zrozumienia.
ODPOWIEDZ