Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed pracą? Mam już dość

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

29 marca 2019, o 21:59

Aktualizacja :)
Jestem po terapii. Trwała ona krótko, bo tylko 6 miesięcy. Sama jednak moja psycholog od początku wiedziała, że ja bardzo dużą pracę wykonałam już wcześniej.
Terapia dużo mi pomogła. Były jednak lepsze, gorsze sesje. Była to pewna cegiełka, która na pewno pomogła mi coś zbudować, ruszyć dalej.

Nie jestem osobą, którą już nigdy w życiu nie spotka lęk, atak paniki. Być może mnie spotka, być może nie. Do gabinetu weszłam z celem unicestwienia swojego problemu. Wyszłam z akceptacją, innym podejściem do życia, do różnych sytuacji, do siebie samej ... Właściwie to przebudowałam całkowicie swój pogląd na temat niektórych emocji. Stwierdziłam, że ja właściwie nie mam problemu :)

Tak, nikt nigdy nie powie mi, że lęk/atak paniki to super uczucie. Uwierzcie mi, są też pozytywne aspekty tej emocji. Już po zakończeniu terapii widzę pozytywne zmiany, jakie się pojawiają. Nie przejmuje i nie boję się już lęku. Jeśli lęk się u mnie z jakiegoś powodu pojawia to po prostu jest. Nie analizuje już tak tych symptomów, nie ubolewam nad tym, że go mam. Nie analizuje i nie rozmyślam już nad rzeczami, których się boję. Wiecie jak to jest.... "A co jeśli ktoś zobaczy, że ..... A co jak popełnię błąd i .... A co jak ...." no i można tak wymieniać dalej. Ci którzy tego doświadczyli, sami wiedzą o co chodzi. Nie mam już tego! Wyleczyłam się z takich myśli :D Kiedyś myślałam, że to niemożliwe i nieosiągalne .... a jednak!

Takie zmiany oczywiście zachodzą powoli, stopniowo. Bardzo ważne jest to żeby sobie nie wyznaczać jakichś celów i deadlin'ów, nie spieszyć się i nie wymagać od siebie nie wiadomo czego. Tak, czasami przejdzie mi przez głowę natrętna myśl, tak pojawi się u mnie stres, lęk i to nawet taki duży. Nie jestem jednak gorsza od innych, nienormalna że takie rzeczy się dzieją. Mam je z różnych, bardzo wielu powodów. Czemu niektórzy odczuwają tak silnie niektóre sytuacje, a inni nie? Powodów jest naprawdę bardzo wiele. Mnóstwo ludzi boryka się z różnego rodzaju fobiami, zaburzeniami. Wspólnym elementem tego wszystkiego jest najczęściej lęk oraz morze jego objawów somatycznych. Także dla mnie stało się to całkowicie naturalne. To normalne, czegoś się człowiek boi, z jakiegoś powodu jest rekacja taka, a nie inna. Nie myślcie o sobie jako, że jest z Wami coś nie tak :) Mi to wręcz pomogło. Obecnie u mnie bardzo rzadko pojawiają się takie silne reakcje lękowe, a jak już są .... no to co? Czy ja mam coś do stracenia? Nie :)

Pojawiają się kolejne fajne, ciekawe doświadczenia, gdzie udowadniam sobie, że lęk to nie jest problem. To naprawdę nie przeszkadza mi w jasności mojego umysłu i Waszego pewnie też nie. Nie wkręcajcie sobie, że przez stres, zmęczenie, objawy somatyczne itp. nie będziecie w stanie zrobić jakichś rzeczy. Ostatni taki mega silny lęk miałam we wrześniu, kiedy zdawałam prawo jazdy. Nie wiem, czemu AŻ tak się zestresowałam. Serio. To było moje drugie podejście, już kiedyś zdawałam prawko, ale kilka lat wcześniej i nie miałam aż tak silnej reakcji.
Lęk był taki, że myślałam że zejdę jak już tam pójdę na ten egzamin. Nie mogłam zasnąć całą noc z tego napięcia. Martwilo mnie oczywiście ogromne zmęczenie. Mimo tego, poszłam, nie analizowałam i ... uwaga pomimo ogromnego zmęczenia zdałam i zawdzięczam to chyba tylko temu stresowi. Gdyby nie on to bym tam zasnęła i jeszcze nie była tak przytomna na umyśle i skupiona.

Oczywiście po powrocie do domu padłam i spałam :D Ale mogłabym opowiedzieć jeszcze kilka podobnych sytuacji z przeszłości.
Także jeśli ktoś tu zagląda po to aby znaleźć receptę na lęk (właściwie to nie tylko przed pracą) to mam tylko jedną - nie uciekajcie przed rzeczami, których się boicie :)
Karola94@
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 116
Rejestracja: 25 stycznia 2019, o 18:21

29 marca 2019, o 23:06

Super jest to co piszesz ;-) i fajnie,że tak sobie świetnie radzisz na codzień. Ja jeszcze w trakcie terapii i leczenia.

What if I fall?

Oh,my darling,
What if you fly?
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

30 marca 2019, o 10:49

Karola94@ życzę Ci samych sukcesów w leczeniu :)

Wiem, że jak się tkwi akurat w danym momencie w stanie lęku, różnych jego objawów to ciężko uwierzyć, że taki stan może się poprawić.
Na pewno jednak kroczek po kroczku zmiany nadejdą i sama będziesz pisała takie posty :)
Awatar użytkownika
SasankaLesna
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 307
Rejestracja: 8 lutego 2019, o 13:51

30 marca 2019, o 11:42

Dzięki za post, bardzo pozytywny jest :). Fajnie że się podzieliłas. Mam nadzieję, że mój post też kiedyś poprawi komuś humor i da wskazówkę i nadzieję:). Powodzenia!
Czasami lepiej użyć miotacza ognia niż narzekać na ciemność. [T. Pratchett]
Ar3k
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 23 stycznia 2019, o 15:10

22 kwietnia 2019, o 13:47

Ines, jesteś moją boginią normalnej! :D
Dzięki Tobie dalej uwierzylem gdy miałem lekki kryzys! Mam to samo z czym Ty wygrałaś! Czyli lęk przed pracą / oceną? Dochodzi jeszcze Fobia społeczna, no ale z tym też powoli daje rade! Dałaś mi mocną motywację, w czasie kryzysów na pewno będę tutaj wracał! A i mam jeszcze kilka pytań! Ale to już na priv, gdy dalej zawitasz miejmy nadzieję na forum :)
19domi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 19
Rejestracja: 12 października 2018, o 13:11

23 kwietnia 2019, o 06:17

Kochani, ja przez lęk musialam juz z jednej pracy zrezygnowac, bo byl tak silny ze przed praca az plakalam bo tak sie balam. Teraz od tygodnia jestem w nowej. Znowu to samo, ogromny lęk ze w nocy spac nie moge. Jak prosi mnie o cos szefowa to mam pustke w glowie i oczywiscie lęk ze zle zrobie, ze nie wiem jak cos zrobic itp. Ciezko mi tak funckjonowac i potrzebuje otuchy!
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

9 maja 2019, o 02:17

Hej, Ar3k :) Bez przesady, aż tak wspaniale nie jest :P Wspaniałe jest jednak to, że mam w końcu do tego inne podejście, bo wcale nie czuje się już jako ktoś, kto musi się z czegoś leczyć.
Nie muszę być jak każdy, zazdrościć "normalnym" osobom. Nieee, bo pozornie to ja jestem silniejszą osobą. Serio! I wy pewnie też, pomimo że wmawiacie sobie czasami, że jesteście tak mega słabi i bezwartościowi. Jeeej, jak ja siebie kiedyś niedoceniałam ....

Zdarza mi się czuć lęk/stres, pewnie niebawem będzie czekał mnie "wspaniały" atak paniki, bo chodzę na rozmowy rekrutacyjne, szukam obecnie pracy i nie wierzę, że jest na tyle ekstra aby ataku paniki i lęku nie było, jak już się gdzieś dostanę. Hmmmm, moja psycholog w tym momencie by mi powiedziała, że nie mam przewidywać sobie przyszłości, ale ... kurcze tego jeszcze nie do końca się oduczyłam :P
Nie mam jednak lęku przed lękiem. Kurde, miałam już tyle sytuacji tak mega stresowych, ataków paniki, czy lęków, że dokładnie wiem, co trzeba wtedy robić ... czyli nic, nie wprowadzać żadnych zmian :) Żeby umieć się tak obijać trzeba jednak lęk trochę zaakceptować, ale nie tak na niby, bo siebie nie oszukacie, ale tak na serio. Jeeej, jakie ja błędy robiłam kiedyś:
- biegałam w środku nocy wokół bloku aby się zmęczyć, wyrzucić z siebie lęk, nie wiem endorfiny te sprawy i zasnąć, hahahahaha
- odwracałam uwagę od lęku i udawałam, że robię coś innego np. oglądam film, słuchałam jakiejś muzyki, czytałam książkę, jakaś joga (taaaa, yhyym, na pewno zadziała)
- albo skupiałam się na natrętnych myślach, prowadziłam z nimi dialogi i dosłownie mnie pożerały, a ja w nich tonęłam i było jeszcze gorzej
Były jeszcze inne "sposoby", ale chodzi mi o to, że z lękiem się nie walczy, a z myślami natrętnymi się nie rozmawia, nie wierzy się w nie i nie słucha.

Myśli natrętne traktujcie jako mowę pijanej osoby, która idzie po drugiej stronie ulicy, zatacza się, zaczepia i krzyczy w waszą stronę, że jesteście beznadziejni, że nie dacie rady z tym, czy z tamtym. Czy słuchalibyście w prawdziwym życiu porad takiej osoby i brali to na poważnie? Nooo, nieee. Czasami serio, zamknijcie sobie oczy, wyobraźcię sobie tę sytuacje i po prostu nie słuchajcie tego, co się dzieje w waszej głowie. Ja pozbyłam się tego typu myśli w większości. Oczywiście gdzieś tam się pojawiają, ale mówię sobie tak - okeeej, bądźcie sobie, ale ja tu robię swoje i was nie słucham. Wyobrażam sobie wtedy tę pijaną osobę i myślę, że i tak analizowanie myśli, które są tylko w mojej głowie nie ma sensu.

Druga rada jest też taka, aby nie wkładać myśli do cudzych głów, bo to niegrzeczne :P Wiem, że wiele osób boi się rekacji innych, boi się co inni pomyślą lub wręcz przewiduje myśli innych osób.
Nie wiem, jak wy, ale ja czułabym się urażona, gdyby ktoś mi wkładał tak myśli do mojej głowy? Bo dobrze wiem, że nigdy w życiu nie pomyślę złej rzeczy o osobie, która się stresuje, ma jakieś fobie itp.
Myślę, że jest wiele osób o podobnych "problemach". Ten post widziano ponad 8000 razy, to bardzo dużo i wątpie że te wejścia były przypadkowe.

19domi uważam, że jesteś bardzo ambitną osobą, która chce się rozwijać i ma bardzo dużo do zaoferowania.
Pamiętaj, że zdobywasz doświadczenie i cały czas się uczysz. Masz prawo nie wiedzieć wielu rzeczy, masz prawo nie umieć czegoś robić z prędkością światła, jak to wymagają teraz w wielu zawodach.
Nie wstydź się pytań, nie wstydź się tego, że być może czujesz, że coś idzie Ci słabiej niż innym. Po pierwsze to w ogóle nie porównuj się do innych. Pamiętaj, Ty masz prawdopodbnie ciężej i pomimo tego, że nie śpisz po nocach, pomimo tego że jesteś potem zmęczona i procesy myślowe wiadomo zwalniają, spada koncentracja to jednak pracujesz. To normalne, że może Ci przychodzić ciężej zrozumienie czegoś. To, że szefowa mówi coś do Ciebie, a Ty nie wiesz jak masz to zrobić, boisz się, że będzie źle itp. Nie przewiduj tego. Najpierw dwa wdechy, wydechy, w międzyczasie nie słuchaj tych myśli, nie skupiaj na nich całej uwagi, niech sobie są, a Ty siadasz próbujesz i dopiero wtedy oceniasz, czy rzeczywiście nie wiesz.
Ja też mam pustkę w głowie, jak ktoś mi daje polecenie i na początku mam - olaboga, kurde nie wiem, nie umiem, jak to zrobić. Potem chwila moment, hola, hola, siadam, chwila prób i wtedy jest albo ... o kurde umiem, albo w drugą stronę ... no dobra nie umiem, ale co? nauczę się. Jestem na początku swojej drogi zawodowej i nie umiem bardzo wielu rzeczy i do końca życia prawdopodobnie nie poznam wszsytkiego, co bym mogła w danej dziedzinie się nauczyć. Dlatego w pracy nie pracuje jedna osoba, a więcej osób, idę i pytam, a jak ktoś jest na mnie za coś takiego wkurzony ... to prawdopodbnie on jest nienormalny.
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

9 maja 2019, o 02:47

Dodam jeszcze, że w mojej poprzedniej pracy pod moimi skrzydłami było 3 stażystów, współpracowałam też z osobami doświadczonymi, z takimi, które mnie lubią, albo takimi, które mnie nie lubią i się ze mnie śmieją. Miałam taką grupę osób w pracy, gdzie zawsze jak szłam, a musiałam z nimi wpsółpracować i wiele rzeczy załatwiać to śmiały się ze mnie za plecami. Szczerze to nawet nie wiem czemu.
Każda z tych osób popełniała błedy, każdej zdarzyło się o coś pytać, bo nie wiedziała jak coś zrobić lub jaką decyzję podjąć i to było normalne. Każdy popełnił kiedyś jakiś fuckup mniejszy lub większy.
Ogólnie to byłam w szoku, tempo było zawrotne, współpraca z klientami biznesowymi stresująca, a fakt, że sama byłam chwilę wcześniej stażystą, a potem sama uczyłam stażystów też był szokujący. Ja, osoba, która wiecznie się stresuje, czymś przejmuje, ma jakieś zaburzenia lękowe i ataki paniki.
Chcieli mnie w tej firmie zostawić, 3 razy dostawałam podwyżkę, a moja szefowa na pożegnanie powiedziała mi, że żałuje mojej decyzji i że byłam nieoszlifowanym diamentem. Nie jestem jakąś wybitną jednostką, jestem pewnie przeciętna, a tego nie piszę aby się pochwalić. Życzę Ci kiedyś takiej atmosfery w pracy, w sensie takiego docenienia. Ja ostatecznie rzuciłam tę pracę, bo to jednak nie był mój dream job i tempo serio było zawotne, chciałam się rozwijać w innym kierunku, a to był ostatni czas na to, ale rzucić tę pracę i tak było mi BARDZO trudno.
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

31 sierpnia 2019, o 12:59

Chyba ... się wyleczyłam?
Od pewnego czasu szukałam pracy w kierunku, który kończę studiować. Wysyłałam CV, chodziłam na testy, rozmowy ...
Jako, że było to dla mnie bardzo ważne, aby znaleźć pracę każdy z tych etapów był dla mnie trochę bardziej niż zazwyczaj stresujący. Im więcej spotkań miałam, tym stres związany z rozmowami oczywiście zmniejszał się. W końcu dostałam odpowiedź od jednej z firm, że mnie przyjmują. Na początku radość, jednocześnie czułam lekki stres/napięcie, bo przecież ja mam te ataki paniki, wiadomo że nie jestem super entuzjastycznie nastawiona do tego uczucia. Potem pytania w głowie, czy ja już jestem zdrowa?, czy znowu będę czuła taki stres?

Pracę miałam zacząć dopiero za 2 tygodnie, więc na początku wrzuciłam na luz, w ogóle nie myślałam o tym, że idę do pracy. Potem im bliżej terminu pierwszego dnia pracy tym bardziej odczuwałam dziwne napięcie, bardzo łatwo budziłam się w nocy, potem nie mogłam spać, byłam na takim standby mode, ale ... nie był to ogromny stres. Tym razem przestałam zastanawiać się, co mi może pójść nie tak, czego nie umiem, czy dam sobie radę. W ogóle porzuciłam takie myśli, a jak coś mi przychodziło do głowy to po prostu myślałam ... no trudno, najgorsze co może się stać to mnie wywalą i tyle, świat się nie zawali, będę najwyżej próbować dalej. Jedyne co właśnie mi przeszkadzało to takie dziwne uczucie ciszy przed burzą, niby wszystko ok, lekki stresik, ale gdzieś tam czułam, że atak paniki mnie czeka, bo przecież zawsze występował.
Noc przed pierwszym dniem w nowej pracy był ZAZWYCZAJ dla mnie okropny. Zawsze mimo najlepszych moich prób miałam ogromny atak paniki, myśli same zalewały moją głowę, u mnie uciążliwe było jeszcze to, że ja dużo myślę obrazami, więc ciężko zatrzymać coś co po prostu mój mózg sobie wyobraża. Zazwyczaj leżałam z takim atakiem paniki lub stresem całą noc, myśli same zalewały moją głowę i nie spałam.
Dzisiaj mogę jednak powiedzieć, że tym razem to nie miało miejsca. Nawet nie wiem, jak to zrobiłam, ja po prostu przestałam się tym aż tak bardzo przejmować. Idąc spać byłam przygotowana na atak paniki, w końcu od kilku dni mój organizm był na takim standby mode, zaakceptowałam to, że taki atak może się pojawić, że prawdopodobnie nie prześpię całej nocy ... no trudno taki mój los, tak mój mózg to wywołuje, nie mam na to wpływu, a jedyne co mogę zrobić to poprostu to przeleżeć. Zaakceptowałam taki stan rzeczy. Poza tym psycholog dała mi też wskazówkę, aby widzieć też pozytywne aspekty stresu i rzeczywiście da się to zrobić. Wracając myślami wstecz, miałam bardzo dużo sytuacji, gdzie stres wręcz mi pomógł np. bardziej się skupić, nie zasnąć etc.
Okazało się jednak, że przespałam prawie całą noc. Mój stres związany z pierwszym dniem w nowej pracy uważam za taki normalny poziom, gdy po prostu idzie się do nowej pracy i ma się lekki stres.
Także nie wiem, chyba się wyleczylam :) Sama jestem w szoku. U mnie taki stan nie miał nigdy miejsca, zawsze nie przesypiałam całej nocy i miałam atak paniki przed jakimiś takimi ważnymi dniami.

Obecnie jestem szczęśliwa, mam fajnych przełożonych, mimo iż na rozmowie się tacy nie wydawali. Praca też jest w porządku, trafiłam w miejsce, gdzie mogę zachować work-life balance, nie mam ogromnej presji czasu, jak to było w mojej poprzedniej pracy. Presja czasu zawsze jakaś jest, ale w porównaniu do mojego poprzedniego stanowiska to jest to przepaść. Widzę też, że rzeczywiście im więcej prób walki mam ze swoją fobią, tym fobia zanika. Szczerze mówiąc wydaje mi się obecnie, że ja już prawie nie mam mojej fobii, całkowicie zmienia mi się myślenie o pracy.
menago49
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 398
Rejestracja: 26 lutego 2018, o 11:32

1 września 2019, o 13:45

Pięknie to wszystko opisalas,dzięki za cenne rady.Powodzenia
Slonce8864
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 17 kwietnia 2020, o 17:45

24 kwietnia 2020, o 12:33

Szukam osób z okolic Katowic, które chca złapać kontakt z osobami które zmagają się z podobnym problemem jakim jest nerwica lekowa. Podaje maila dla zainteresowanych, również choruje i mam już dość chce to zmienić w końcu i znaleźć ludzi którzy zrozumieją.
Slonce8864@Onet.pl
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

16 września 2020, o 21:18

Czy uwierzycie mi, kiedy powiem Wam, że będąc tak wrażliwą i delikatną osobą da się być przewrotnie do tego co napisałam tak na prawdę solidną skałą nie do ruszenia?
Dziękuję, to forum bardzo mi pomogło, a to chyba będzie już mój ostatni post ... szczęśliwie zakończony happy endem :)

Cały czas jestem bardziej wrażliwa emocjonalnie niż inni, ale całkiem dobrze mi się z tym żyje. Teraz już wiem, że drogą do lepszego życia jest po prostu pokochanie i zaakceptowanie siebie. Kiedyś tego nie miałam, chciałam wszystko w sobie zmieniać, a najbardziej wkurzona byłam na to, że mam jakieś fobie, lęki itd. Tylko, że to nie tędy droga żeby ze sobą wiecznie walczyć. Lęk nie zniknie i nikt się go na zawsze nie pozbędzie. Jedni oczywiście odczuwają go częściej, intensywniej, mają wręcz wrażenie, że zaraz umrą ... wiem przechodziłam przez to :( W drugiej grupie są też Ci, co nie odczuwają go prawie w ogóle.

Dlaczego w tych czasach (czyli względnego bezpieczeństwa, bo przecież raczej żadne zwierze nas nie pożre) w mechanizmie walcz lub uciekaj wybieramy uciekaj?
Wybierając uciekaj wybieramy tak naprawdę destrukcyjną wersję lęku, ponieważ pomimo tego że na czymś nam zależy, chcemy coś zrobić to uciekamy, wpędzamy się potem w wyrzuty sumienia, przestajemy siebie kochać, wpadamy w depresję itd.
Patrzę teraz na lęk w zupełnie inny sposób. Lęk gdy się u mnie pojawia to mobilizuje mnie, motywuje i pomaga mi się skupić, wykonać jakieś zadanie itp. Teraz, gdy pojawia się u mnie lęk to nie panikuje, nie rozmyślam nad tym dlaczego się pojawił, bo ja już to zazwyczaj od razu wiem. Zależy oczywiście od sytuacji, ale np. gdy:
  • jestem pod dużą presją czasu - pojawia się u mnie stres (większy/mniejszy), jednak jest on pozytywny, bo jego celem nie jest sparaliżowanie mnie tylko szybkie działanie, pełne skupienie na danym zadaniu, motywacja do jego wykonania i pomoc, bo wtedy nawet gdy na koniec dnia pracy jestem jakaś mega zmęczona taki stresik od razu mnie pobudza do działania :)
  • czasami pojawia się u mnie taki lęk, że na początku właściwie nie wiem dlaczego - w ciągu kilku sekund od jego wystąpienia jestem właściwie w stanie zlokalizować przyczynę i jest to zazwyczaj sytuacja, gdzie taki lęk sobie jest, a gdzieś z tyłu głowy mam do zrobienia jakąś rzecz, która jest odległa w czasie, ale cały czas ją odkładam. Taki lęk pomaga mi ruszyć 4 litery i mówi mi "zajmij się tym" :)
  • atak paniki - oczywiście jest to najmniej przyjemna forma lęku, pojawia się już u mnie bardzo rzadko, na ten moment nie pamiętam kiedy, bo ja po prostu zaakceptowałam (ale tak szczerze), że takie coś u mnie występuje lub może się pojawić i gdyby się ponownie pojawiło to ja po prostu nic z tym nie zrobię i muszę to przeleżeć, przeczekać i tyle. Wiem jednak, że od tego nie zwariuje, ani nie umrę. Taki atak paniki to był u mnie zazwyczaj epizod, kiedy na czymś mega mi zależało, mega się przejmowałam czy podołam i wtedy się pojawiało. Każda forma walki z atakiem paniki powoduje po prostu zużycie więcej energii, frustrację, rozpacz i pogorszenie stanu. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się z tym pogodziłam, a teraz się to po prostu nie pojawia, ale też nie obawiam się gdyby miało się pojawić. To mi po prostu mówi, że mam jakieś mega obawy czy dam radę, ale przecież póki tego nie sprawdzę to się nie dowiem. Teraz już nie uciekam :)
Wszystko jest do zrobienia. Polecam nie naciskać na siebie, nie patrzeć na innych, iść swoim tempem, nie robić też nic za wszelką cenę, na siłę. Jeśli leczenie okazuje się za szybkie, za intensywne ... zwolnić, a jak są po drodze jakieś porażki, nie załamywać się tym, bo każdy je ma. Ja osobiście dostosowuje teraz swoje ambicje do swoich możliwości. Nie jestem osobą, która rzuca się na jakąś ultra głęboką wodę. Powoli realizuje jakiś tam swój cel, ale robię to tak żeby moje życie było przyjemne, żeby gdzieś dążyć, spełniać marzenia, jednak nie mam na nie konkretnych deadline'ów i to wam polecam :) 3majcie się ! Nie warto się poddawać. Na moim przykładzie, ja naprawdę mam teraz fajne życie, ale jakiś czas temu to była jakaś totalna porażka i prędzej myślałam o jego zakończeniu niż kontynuowaniu.
ODPOWIEDZ