Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed pracą? Mam już dość

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

28 sierpnia 2015, o 23:10

Dzięki marianna, poczytam ;) Ostatnio zaczęłam słuchać nagrań z forum i więcej zaczynam rozumieć. Mimo wszystko ja jednak spróbuje z tą pracą na kasie prędzej czy później, bo chcę nawet sprawdzić, czy moje obawy są aż tak duże. Zawsze też chciałam nauczyć się dystansu od opinii, a wydaje mi się, że w obsłudze klienta jest to dobry sposób żeby wyrobić sobie silną psychę na niektóre zachowania.
Jerry, dzięki za radę. Na pewno następnym razem spróbuje to zaakceptować. W chwili paniki, zwątpienia wejdę na to forum i poczytam też te wpisy :) Bardzo mi to pomaga. Fajnie, że można pogadać z ludźmi, którzy wiedzą o czym mówię.
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

29 sierpnia 2015, o 11:55

Fajnie, że chcesz próbować. Nie poprzestawaj na chceniu. Lęk jest straszny, ale ... to tylko lęk :)
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

17 września 2015, o 22:21

Nie chcę tworzyć miliona wątków, dlatego tutaj będę pisać, jak wydarzy się u mnie coś ciekawego. Może komuś to również pomoże ;)

Przez pierwsze 3 tygodnie od ataku paniki przeszłam mega doła, depresję, huśtawki nastrojów, unikanie kontaktów z ludźmi, ciągły stres, strach, napięcie, lęk. Trzy razy miałam również pętlę na szyi, jednak spokojnie ja wiem, że tak na prawdę nie chciałam się wtedy zabić.

Nastąpił PRZEŁOM. Ja ODPUŚCIŁAM. Uważam, że pomogły mi w tym również leki. Wiem, że fluoksentyna ma zarówno zwolenników, jak i wielu przeciwników. Jest to mój pierwszy lek, to była w ogóle moja pierwsza wizyta u psychiatry i tak jak wielu uciekałam od chemii. Bardzo bałam się wziąć pierwszą tabletkę. Po tym ataku paniki było ze mną tak źle, że wtedy stwierdziłam, że spróbuję. Początki były ciężkie. Uważam, że fluoksentyna z początku powoduje większą skłonność do samobójstw, huśtawki nastrojów etc. Absolutnie się z tym zgadzam.
Już prawie miesiąc ją biorę i dopiero od niedawna zaczęłam odczuwać jej skutki. ODPUŚCIŁAM sobie usilną chęć pokonania swojego problemu. Wywierałam na siebie presję, a teraz już tego nie robię. Myślę, że to pierwszy krok do osiągnięcia sukcesu. Po drugie zauważyłam, że myśli które niedawno powodowały u mnie natychmiastowy stres, lęk, napięcie teraz już przestają tak na mnie działać. Prawda jest taka, że moja obecna sytuacja rodzinna jest nieciekawa i zazwyczaj w takich momentach jestem spięta, zestresowana. Teraz coraz rzadziej odczuwam lęk. Mam tak jakby WYWALONE. Co będzie, to będzie.

Oczywiście nie jest tak, że nic nie robię albo że jest idealnie, bo huśtawki nastrojów jeszcze nie minęły. Dziś jesteście świadkiem dobrego nastroju. Zaczęłam rozwiązywać mój problem powoli. Ostatnio stałam się ambasadorem międzynarodowego konkursu, decyzję podjęłam prawdę mówiąc zestresowana, bo jest to jakieś zobowiązanie, mam przełożonych etc. Teraz jednak wiem, że dam radę i jestem do tego pozytywnie nastawiona. Po drugie koleżanka namówiła mnie do zorganizowania darmowych warsztatów z programowania dla studentów. Musimy zdobyć sponsorów, wypromować wydarzenie, załatwić patronaty medialne, pozyskać szkoleniowców, znaleźć miejsce, gdzie to zorganizujemy etc. Będzie to dla mnie wyzwanie i wiem, że cenne doświadczenie.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

17 września 2015, o 23:20

Ines, świetna wiadomość! Gratuluję Ci tego dużego kroku i trzymam kciuki, żeby plany się udały. Najważniejsze, że aktywnie zadziałałaś , i że możesz dostrzec różnice! Może być różnie, raz trudno raz łatwo z emocjami i samopoczuciem, ale myślę, że kiedy już zaczęłaś coś robić, w gruncie rzeczy może być tylko lepiej! :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
War Machine
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 198
Rejestracja: 13 sierpnia 2015, o 16:45

12 października 2015, o 16:00

ogólnie chyba też mam strach przed pracą,czasami tak bardzo nie chce iść,patrzę tylko na zegarek,kiedy wybije godzina wyjścia do domu,czasami natręty się zwiększają,szczególnie jak jest jakiś stres większy a jak jest godzina pójścia do domu to wszystko jakby się zmniejsza,ale sama w sobie NN nadal jest
Awatar użytkownika
a.....j!!!
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 12 października 2015, o 11:06

12 października 2015, o 16:40

Przeczytałem posty ines na temat jej problemów i lęków związanych z pracą. Pragnę się ustosunkować do stwierdzenia że po zastosowaniu fluoksetyny nastąpiła wyraźna redukcja lęków i znaczna poprawą jej stanu psychicznego. Fluksetyna należy do grupy inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny (SSRI) w synapsach mózgu. Nie wgłębiając się w szczegóły leki z tej grupy powodują wzrost stężenia serotoniny w układzie nerwowym. Z własnego doświadczenia oraz relacji wielu chorujących na nerwicę lękową wiem, że leki te powodują ( oczywiście nie u wszystkich) po 2-4 tygodniach stosowania znaczącą redukcję lęków, natręctw i ataków paniki. Zastanawiam się nad tym czy terapia psychologiczna bez leków, która także jest skuteczna, czy odburzanie w oparciu o informacje z forum takrze prowadzą w końcowym efekcie do zwiększenia serotoniny w synapsie co przekłada się na wyzdrowienie. Warto by to zbadać. A może są badania na ten temat :^ ??? Może ktoś z was coś czytał na ten temat. Czekam na odpowiedzi.
P.S. Cieszę się ines że twoje samopoczucie poprawiło się i możesz funkcjonować normalnie.
Awatar użytkownika
Rosebud
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 139
Rejestracja: 14 marca 2015, o 14:26

29 października 2015, o 20:32

Miałem taki lęk, zawalałem rozmowy o pracę, nie chodziłem na nie, miałem czarne myśli, że źle pójdzie, i nawet jak juz sie gdzies dostalem to nie szedlem nawet dalej i rezygnowalem przez fobie spoleczna, ale sie zawzialem teraz pracuje i jestem happy, ze pokonalem tego potwora. :)
Nerwica rozpoznana od 1 roku i 9 miesięcy. Aktualny lek Asetra - oczekiwanie na działanie.
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

3 stycznia 2016, o 09:04

AKTUALIZACJA,
Cześć :) Dawno mnie tu nie było. Dużo dowiedziałam się o samej sobie podczas tych miesięcy leczenia. Hmmm ... jeśli chodzi o fluoksentynę to u mnie zadziałała dobrze, ale ostatnio coś się pogorszyło i głównie dlatego jestem tutaj z powrotem. Do tej pory przyjmuje tę niższą dawkę, czyli 20mg/dzień i czułam się na prawdę normalnie. Na prawdę ja chyba nigdy nie wiedziałam, co to jest normalność i dodam więcej po tym pierwszym okresie, kiedy wystąpiły jakieś tam skutki uboczne (brak apetytu, brak większych emocji etc.) to potem to się jakoś uregulowało i nawet się ZAKOCHAŁAM, co wydawało mi się dziwne, bo dużo osób piszę, że emocje/uczucia w trakcie brania fluoksentyny są jakby wyłączone.

I wszystko by było dobrze, ale ostatnio znowu BEZ POWODU zaczęłam odczuwać te charakterystyczne napięcie/lęk, które czułam zazwyczaj w trakcie nerwicy. Oczywiście jest to przytłumione, ale np. powoduje u mnie już problemy ze spaniem, bezsenność. Cały czas czuje to głupie napięcie i jest ono mega denerwujące. Nieee, ja z tym nie walczę, no ale to dostrzegam to i już w końcu nie wiem, co robić i czy w ogóle coś robić? W poniedziałek umawiam się do swojego lekarza żeby to przedyskutować. Może lek przestał na mnie działać? albo pojawiają się jakieś dziwne skutki uboczne? Czy ktoś czegoś takiego doświadczył? Może macie jakąś radę?

Poza tym mankamentem ostatnie miesiące były bardzo pracowite. Przez miesiąc byłam ambasadorką, potem mieliśmy spotkanie w siedzibie firmy w Warszawie. Poznałam mega ludzi z całej Polski i już planujemy kolejne spotkania :) Miałam iść do pracy i szczerze miałam taki plan, ale na prawdę NIE MAM CZASU xD Zresztą teraz widzę, że większą satysfakcje daje mi praca nad różnymi projektami - aktualnie właśnie zajmuje się organizacją warsztatów odbędą się w lutym. Trzymajcie kciuki żeby wszystko wypaliło, bo łatwo nie jest, a stres też gdzieś tam się pojawia.

Mam również mega wsparcie od części mojej rodziny. Czy nerwica i takie skłonności do depresji mogą być dziedziczone? Okazuje się, że moja babcia również miała i ma nadal takie problemy. Tak samo moja kuzynka. Podejrzewamy, że właśnie od babci może to pochodzić.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

3 stycznia 2016, o 12:00

Ines śledzę ten wątek i też Ci kibicuję:)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

23 marca 2018, o 20:13

Powracam ponownie :) Minęło już trochę czasu i chcę się podzielić z innymi, którzy może mają podobny problem do mojego, jak ta historia się zakończyła, a właściwie nadal trwa, ale jest już lepiej. Może komuś doda to otuchy. Ten post będzie długi, ale podejrzewam że już mój ostatni w tym wątku ;)

W międzyczasie znalazłam miłość swojego życia. Teraz mogę już powiedzieć, prawie że permanentnego towarzysza życia, bo jesteśmy już zaręczeni i krok dzieli nas od ślubu. Generalnie zwierzałam się wtedy mojemu chłopakowi z czym mam problem. On o wszystkim wiedział, ale i tak do końca nie zzrozumiał, o co chodzi. On jest totalnym przeciwieństwem. Wszystko mu się w życiu udaje właściwie tylko dlatego, że jest po prostu odważny i W OGÓLE się nie stresuje. Chodziłam wtedy jeszcze do psychiatry, aż w końcu zdecydowałam, że pora skończyć brać tabletki.
Próbowałam "pracować", ale właściwie za darmo i nie była to tak naprawdę praca. Były to różne inicjatywy, które wspólnie z koleżankami organizowałyśmy. Zresztą pisałam trochę o tym wcześnie. Było tego więcej i nie chciałam stać w miejscu. Myślałam, że może to pomoże mi kiedyś pokonać lęk do prawdziwej pracy. Bałam się np. rozmów biznesowych z przedstawicielami z firm to próbowałam w projektach właśnie tym się zajmować i tak kroczek po kroczku to co mnie trochę przerażało, to za to się właśnie zabierałam. Miałam duże wsparcie finansowe z uczelni - bo otrzymywałam stypendium naukowe i dzięki temu odraczałam trochę to moje pójście do prawdziwej pracy. Miałam przed tym straszny lęk, nie do opisania. Zresztą osoby, które to czytają na pewno wiedzą, co to za uczucie.

Z natłoku tych dodatkowych inicjatyw nie zdążyłam wyrobić się z terminem oddania inżynierki. Przedłużyłam sobie czas o pół roku i stwierdziłam, że chyba czas na ponowną konfrontacje z lękiem. Był styczeń i zaczęłam aplikować na staże i praktyki, które mnie interesowały. Muszę przyznać, że nigdy nie miałam problemu z rozmowami rekrutacyjnymi. Zazwyczaj atak paniki/lęk/fobię miałam wtedy, gdy rzeczywiście miałam już iść do pracy. Pracodawcy chętnie się generalnie do mnie odzywali i zapraszali na rozmowy. Ogólnie nie jestem głupia, myślę że ambitna, lubię się rozwijać i uważam, że gdyby nie ten lęk mogłabym osiągnąć co bym tylko chciała. Ostatecznie przyjęli mnie do jednej z firm z branży marketingowej, która była kiedyś spełnieniem moich marzeń.

No to zaczynamy.... :( Wszystko było dobrze do momentu telefonu, że przyjęli mnie do pracy. Był piątek i od poniedziałku miałam iść pierwszy dzień na staż. Najpierw spoko, potem zaczęłam się obawiać, jednocześnie uspokajać. Piątek, sobota przebiegła w lekkim stresie, ale jeszcze było w miarę ok. Czułam napięcie, ale nie lęk. Oczywiście zaczęłam sobie przypominać Excela, Power Pointa, jakieś tam marketingowe rzeczy itp. Nie chciałam żeby ktoś mnie wyśmiał. Niedziela była już tragedią. Na początku zapalnik w postaci myśli i obaw, że dadzą mi takie zadanie, że totalnie nie będę umiała tego zrobić. Potem myśli zaczęły płynąć dalej. Zaczęłam sobie tłumaczyć, że jak tak się stanie to przecież nie koniec świata. Na chwile się uspokoiłam, jednak moja podświadomość zaczęła znowu zasypywać kolejnymi myślami ... i tak w kółko :( Ostatecznie mój lęk skupił się nad tym, że właściwie nie bałam się już, że czegoś tam nie umiem tylko pojawił się u mnie typowy lęk przed lękiem. Cały dzień czułam mega stres, ale najgorsza była noc, której nie przespałam w ogóle. Przeszłam wszystko. Kołatanie serca, suchość w ustach, paraliżujący lęk, milion innych rzeczy i ... nawet biegunkę. Wszystko, co tylko wymieniają w symptomach ataku paniki. Zaczęłam myśleć o tym żeby znowu nie pójść (tak jak było z moją próbą pójścia do pracy na kasę). Mieszkałam już wtedy z chłopakiem. On był też zestresowany. Pierwszy raz widział mnie w takim stanie. Dopiero wtedy zobaczył, z czym tak naprawdę się zmagam. Rano miałam już myśli samobójcze, chciałam po prostu umrzeć. Tak bardzo chciałam się realizować, a ten lęki mi na to nie pozwalał i uważałam, że jak go nie pokonam to po prostu się zabiję. Nie potrafiłabym żyć na czyimś garnuszku. Ostatecznie poprosiłam chłopaka żeby mnie zawiózł. Przed wejściem do firmy myślałam, że zejdę - tak po prostu ze stresu. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie czułam. Myślałam, że zaraz po prostu umrę. Chciałam uciekać i jednocześnie pójść tam. Rozpłakałam się. Po chwili wzięłam w garść i powiedziałam, że idę. Poszłam. Mój chłopak siedział chwilę w samochodzie i patrzył jak wchodzę, bo bał się że jak odjedzie to nie pójdę, a co gorsza pójdę zrobić sobie gdzieś krzywdę.

Po wejściu byłam jeszcze sparaliżowana. Musiałam chwilę poczekać. Po 5 minutach powitała mnie moja nowa uśmiechnięta szefowa. Zaczęła mnie oprowadzać po całej firmie, przedstawiać wszystkim. Nie zapamiętałam wtedy ŻADNEGO imienia. Byłam jeszcze w szoku, ale o dziwo....powoli, powoli atak zaczął ustępować. Pokazała mi nowe miejsce, dała dane do logowania na laptopa i powiedziała żebym się zalogowała i poczekała. I wiecie co? Ja wcale nie umarłam :D O dziwo mimo tego, że zawsze się ludziom z takimi atakami wydaje, że będzie to po nich widać, że umrą, że zaczną się zachowywać dziwnie itp. .... nic takiego nie miało miejsca. Czułam te wszystkie emocje, czułam że normalnie umrę, a potem zaczęło to wszystko .... zanikać. Powiem Wam, że cały ten dzień czułam stres .... ba nawet ogólnie pierwszy tydzień, ale było to do zniesienia. Ostatecznie nie dostałam żadnego zadania, z którym bym sobie nie poradziła ... nawet w mega stresie. Praca nie była łatwa. Co miesiąc dochodziły nowe obowiązki. Ostatecznie bardzo szybko awansowałam ... po 3 miesiącach. Zaczęłam zarabiać coraz lepiej, szefowa i współpracownicy mnie doceniali. Stresowałam się oczywiście nowymi sytuacjami/obowiązkami, bo chyba nigdy całkowicie nie pokonam stresu. Miałam ogólnie mega super zespół. Myślę, że atmosfera w pracy jest kluczowa. Zostałam w tej pracy rok. Dlaczego odeszłam? Wszystko było super, jednak mimo wszystko po prostu praca moich marzeń okazała się w praktyce trochę czymś innym niż sobie wyobrażałam. Dodatkowo była to jednak za bardzo stresująca praca. Nie uważam, że to tylko moje odczucie. W trakcie mojego roku z pracy zwolniło się tam naprawdę dużo osób. Po prostu ... było ciężko i to normalne, że większość odczuwała stres, a że ja mam z nim trochę większy problem to po prostu nie widziałam siebie tam dalej. Zresztą i tak uważam to za duży sukces. Czy jest to dla mnie jakaś klęska? Nie.

Wróciłam na II stopień studiów, ale dalej współpracuje przy niektórych dorywczych zleceniach z tą firmą i sobie dorabiam. Za rok jak już nabiorę większych umiejętności w kierunku, w którym obecnie się rozwijam planuje szukać stażu i pracy, bo nieco się przebranżawiam. Hmmmm.... czy znowu pojawi się u mnie ten lęk? Niestety myślę, że tak :( Może trochę lżejszy. Na szczęście mam teraz już świadomość, że jestem w stanie to przeżyć, opanować i potem po tym okresie adaptacji nawet bardzo dobrze wykonywać swoje obowiązki. Także jest to z jednej strony coś pozytywnego. Nie ukrywam, męczy mnie czasami to ciągłe stresowanie się, ale chyba taką już mnie stworzono. Walczę dalej i pewnie za kilka dobrych lat będę się z tego śmiać :) Chyba powiedzenie "Co mnie nie zabije to mnie wzmocni" jest tu strzałem w 10!
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

26 marca 2018, o 14:17

Stres to uczucie, do którego nie da się przywyknąć i żyć z nim bez uczucia dyskomfortu.Jednak uczy nas dużo i pokazuje nam granice.
Dobry tekst @inet.Niech Ci się wiedzie.
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

27 czerwca 2018, o 14:11

Dziękuję wszystkim za pomoc i słowa otuchy. Właściwie samo takie pisanie postów po prostu mi pomaga.

Miał to być już mój ostatni post, ale widząc ile wyświetleń było tego wątku mam wrażenie, że ten problem jest bardzo rozległy i dotyczy wielu osób,
także pewnie się tu jeszcze odezwę.
Po latach w końcu idę na terapię do psychologa ... dżizas w końcu! :) Wiem, że wielu osób na to nie stać i mnie przez lata również nie było na to stać.
Nie czuje, że w 100% radzę sobie ze swoim problemem, dlatego chcę podjąć terapię. Na pewno będę się odzywać, bo może podczas terapii odkryje coś przełomowego :)

Tak naprawdę minutę temu napisałam myślę, że bardzo fajny post. Odświeżyłam jednak stronę i cały ten post mi zniknął hahahaha :D i nie chcę mi się go pisać już teraz od nowa, ale jak pewnie znajdę kiedyś czas to napiszę. Był to właściwie post o tym, jak wyszłam z lęku bardziej społecznego, bo widzę że to się z takim lękiem przed pracą u wielu ludzi łączy, czytając niektóre posty na forum.
Także z kontaktami z ludźmi, z pewnymi sytuacjami tego typu nie mam już kompletnie problemu. Po wyjściu z pewnych lęków okazało się, że ja jestem bardzo towarzyską osobą i uwielbiam poznawanie obcych osób. Stało się to trochę moim nałogiem :) I to jest takie trochę świadectwo na to, że da się w 100% wyjść z lęków.
Nie należy sobie wmawiać, że się nie da! (ależ ze mnie hipokryta, bo ja sobie też tak czasami wmawiam :))
Awatar użytkownika
Formenos
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 239
Rejestracja: 14 maja 2018, o 08:37

27 czerwca 2018, o 17:18

ines pisze:
27 czerwca 2018, o 14:11
Dziękuję wszystkim za pomoc i słowa otuchy. Właściwie samo takie pisanie postów po prostu mi pomaga.

Miał to być już mój ostatni post, ale widząc ile wyświetleń było tego wątku mam wrażenie, że ten problem jest bardzo rozległy i dotyczy wielu osób,
także pewnie się tu jeszcze odezwę.
Po latach w końcu idę na terapię do psychologa ... dżizas w końcu! :) Wiem, że wielu osób na to nie stać i mnie przez lata również nie było na to stać.
Nie czuje, że w 100% radzę sobie ze swoim problemem, dlatego chcę podjąć terapię. Na pewno będę się odzywać, bo może podczas terapii odkryje coś przełomowego :)

Tak naprawdę minutę temu napisałam myślę, że bardzo fajny post. Odświeżyłam jednak stronę i cały ten post mi zniknął hahahaha :D i nie chcę mi się go pisać już teraz od nowa, ale jak pewnie znajdę kiedyś czas to napiszę. Był to właściwie post o tym, jak wyszłam z lęku bardziej społecznego, bo widzę że to się z takim lękiem przed pracą u wielu ludzi łączy, czytając niektóre posty na forum.
Także z kontaktami z ludźmi, z pewnymi sytuacjami tego typu nie mam już kompletnie problemu. Po wyjściu z pewnych lęków okazało się, że ja jestem bardzo towarzyską osobą i uwielbiam poznawanie obcych osób. Stało się to trochę moim nałogiem :) I to jest takie trochę świadectwo na to, że da się w 100% wyjść z lęków.
Nie należy sobie wmawiać, że się nie da! (ależ ze mnie hipokryta, bo ja sobie też tak czasami wmawiam :))

Gratuluję! Tak trzymać! Powodzenia! :-)
"A Ci, którzy tańczyli zostali uznani za szalonych przez Tych, którzy nie słyszeli muzyki"
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

12 lipca 2018, o 15:08

Heeej, powiem Wam, że zaczęłam psychoterapię i polecam wszystkim :)
Jestem dopiero po 2 spotkaniach, ale już zaczynam rozumieć, co mi jest.
A to pomaga mi w zrozumieniu, że wcale nie jestem jakaś chora, nienormalna :)

Mój problem, który tu opisywałam to tylko objaw (coś jak kaszel), a prawdziwa choroba jest głębiej (coś jak rak).
U mnie wszystko pochodzi tak naprawdę z przeszłości, generalnie z dzieciństwa.

Mimo, że to często takie oczywiste nigdy tego tak nie wiązałam ze sobą. Ot miałam jakieś tam cięższe doświadczenia i tyle.
Na terapii dostałam jakiegoś olśnienia :o Całkiem inaczej zaczęłam patrzeć teraz na siebie. Nawet podbudowałam już w jakiś
sposób swoją własną samoocenę. Raka niestety nie da się wyleczyć, lecząc kaszel.... a ja usilnie leczyłam kaszel.
Fajnie na pewno wykonałam i tak kawał dobrej roboty, ale dopiero teraz czuje, że jestem na właściwej ścieżce.

Fajnie jest wykonywać jakąś pracę nad sobą samodzielnie, też tak robiłam. Ale zapatrzona byłam tak bardzo w jeden objaw,
że nie zauważałam niczego innego. Właściwie ciężko być samemu sobie terapeutą, mając zaburzony obraz własnej osoby,
zaburzony obraz sytuacji no i też jakąś niedostateczną wiedzę.
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

12 lipca 2018, o 19:06

ines pisze:
12 lipca 2018, o 15:08
Właściwie ciężko być samemu sobie terapeutą, mając zaburzony obraz własnej osoby,
zaburzony obraz sytuacji no i też jakąś niedostateczną wiedzę.
Otóż to.Bycie samemu sobie terapeutą nic nie kosztuje, lecz wysiłek jaki trzeba włożyć jest większy niż zarobienie tych 2 setek na psychologa czy psychiatrę :)
ODPOWIEDZ