Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed niepewnością w związku

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
ODPOWIEDZ
ebis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 16 lipca 2022, o 14:38

7 sierpnia 2022, o 07:58

Cześć zbieram się kilka tygodni aby tutaj napisać. Mam nerwicę lękową natręctwa i jestem osobą uzależnioną. W psychoterapii jestem już kilka lat i z wieloma rzeczami się uporałem jak nałóg czy lęki egzystęcjonalne.

Jednak ostatnio doszedłem do ściany a mianowicie wszedłem w nową dziedzinę związek z kobietą. Odkąd pamiętam zawsze marzyłem o tym aby być w związku przez co łatwo się zauroczalem w dziewczynach które mi się podobały z wyglądu ale tak naprawdę to nic o nich nie wiedziałem i jedyne co to mogłem tylko o nich marzyć bo nie czułem w sobie siły aby z nimi być. Często było też tak że mogłem być z jakąś dziewczyną, której czułem że się podobam to ciągle coś mi nie pasowało i kończyłem tą znajomość.

Obecnie mam 35 lat i pierwszy raz byłem w związku. Zbliżyliśmy się do siebie otwierając się z czym się borykamy więc pomyślałem że to chyba to i zaczęliśmy się spotykać. Po mimo moich wątpliwości na początku postanowiłem już im nie ufać tylko poprostu w to wejść. Początkowo bardzo się cieszyłem tą relacją. Ale po 2 tygodniach zacząłem mieć lęki że to chyba nie to bo tego nie czuje bo mało mamy wspólnych tematów do rozmów (po za codziennymi ale i tak rozmawialiśmy 2h dziennie). W głowie miałem obraz dziewczyny idealnej (jeśli chodzi o religijność, moralność) której cechy chciałbym aby miała moja żona. Przez co każdą jej wypowiedź lub zachowanie ciągle analizowałem pod tym kątem co sprawiło że nie potrafiłem spać a tym bardziej cieszyć się tą relacją. Przez to też jeszcze przed wejściem w relacje dostałem silnego stanu zapalnego. Dziewczyna mi się bardzo podobała była wrażliwa, szczera chciała mnie wspierać w wychodzeniu z moich lęków bo Jej o tym powiedziałem. Ja na głowę dostrzegałem wiele Jej dobrych cech ale nie potrafiłem tego docenić, zaufać Jej tylko ciągle że nie ma tych pozostałych cech na 100%. Przez co jakiś czas zawodzilem Jej zaufanie robiąc Jej wyrzuty o te rzeczy (wiele osób mówiło mi że to pierdoły) Na koniec miałem bardzo silne bóle brzucha, przelotne myśli samobójcze ciągle towarzyszyło mi poczucie że będąc z nią i nie czując tego skrzywdzę Ją. Dlatego zerwałem tą relacje i teoretycznie powinno być lepiej a w rzeczywistości jest tak że się zapadłem i nie potrafię iść do przodu. Po mimo że już nie jesteśmy razem to Ja w głowie jestem o Nią chorobliwie zazdrosny, mam obawy że ktoś Ją zaraz  zajmie i dlatego wmawiam sobie że już nigdy nie spotkam nikogo takiego kto okazałby mi tak wiele ciepłych uczuć i że straciłem szansę na miłość. Ale z drugiej strony gdy mówię sobie w głowie że jesteśmy znowu razem to wracają te silne uczucia że nie ma tych cech na których mi zależy przez co pewnie mnie zawiedzie w przyszłości no i boję się nudy w związku. Co jakiś czas widzę Ją w gronie naszych znajomych, wtedy też w swojej głowie jestem wobec niej bardzo oceniający i pochopnie wyciągam wnioski, że jeśli to robi tak i tak to tak samo będzie w małżeństwie. To później prowadzi do ogromnego smutku, płaczu że jestem podły że Ją tak oceniam i jak mogę być z kimś jeśli nie potrafię zaakceptować tej drugiej osoby. Wzruszam się również gdy przypominam sobie Jej dobre cechy to jak bardzo się dla mnie starała i jak wiele się od niej nauczyłem

Ten paraliż decyzyjny sprawia że nie potrafię iść do przodu i wpadłem w depresje mało rzeczy już mnie cieszy, trudno jest mi uwierzyć że ze swoimi problemami kiedyś będę z kimś. Dodatkowo czuję presję czasu w związku ze swoim wiekiem i ogromną samotność której przed tej tak nie dostrzegałem. Naczytałem się też w internecie że takie toksyczne zachowania jak Ja miałem w związku są przejawem narcyzmu i ciężko jest z tego wyjść co dodatkowo mnie dołuje i odbiera nadzieje.

Podsumowując główny problem to to iż nie potrafię podjąć decyzji czy walczyć o Nią czy to odpuścić i poszukać sobie kogoś innego.  Trochę tak jakbym sam nie wiedział z kim chce być i czego chce. Myślę że duży problem jest w tym że boję się zaryzykować (bo uważam że żonę wybiera się tylko raz) i tej niepewności bo przecież nie da się wszystkiego przewidzieć i skontrolować jeśli chodzi o drugiego człowieka. Chciałbym się cieszyć byciem z drugim człowiekiem. Jeśli ktoś z Was wie co to dokładnie jest lub ma podobne doświadczenia i pomysł jak z tego wyjść to proszę podzielcie się.

Dodam tylko że od paru dobrych lat mam problem z podejmowaniem decyzji jeśli coś kupuje droższego przez co zawsze jest to poprzedzone kilku tygodniowymi analizami bo boję się że źle wybiorę no i to wewnętrzne przekonanie że wybór o mnie świadczy.
blackline
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 7 sierpnia 2022, o 15:55

7 sierpnia 2022, o 16:58

uuhh, opisane obszernie ale przebrnęłąm. Po 1 nie jestem psychologiem itp. Po drugie rozumiem Cie i chce Ci pomóc, ale usłyszysz kilka gorzkich słów, możesz je przyjąć lub nie, bo jestem tylko obcym człowiekiem i znam wycinek sytuacji. Jednak z tego co opisałeś mogę wysciągnąć kilka wniosków.

Wg mnie to normalne, że zastanawiasz się nad tym czy ta kobieta jest dla Ciebie czy nie. Jednak ona też ma uczucia i jak postanowisz o nią walczyć to chyba nie po to, żeby za chwilę się rozmyślić i ją zranić. Jak dla mnie, jeśli ją zostawiłeś, to po raz drugi wchodzisz w to na maksa albo wcale. Przemyśl sobie czy taką ją chcesz, w całości z wadami i zaletami.

Bo jednak mam wrażenie że bardzo dużo od niej wymagasz.
"nie potrafiłem tego docenić, zaufać Jej tylko ciągle że nie ma tych pozostałych cech na 100%.", czyli najpierw pomyślałeś sobie jaka Twoja żona powinna być, a potem szukasz puzelka który pasuje do układnki. Może jest to jakiś sposób szukania drugiej połówki, chociaż wydaje mi się, że nawet jak kogoś znajdziesz, to może Ty nie będziesz jej odpowiadać. Żeby zdać sobie sprawę jak dużo wymaga się od partnera, pomyśl jakie wady jestes w stanie zaakceptować. Czy może być cichą szarą myszką? czy przeciwnie trajkotką, która mówi za dużo? czy może nałogowo pić alkohol? czy może mieć napady gniewu? czy może się pocić i mieć wiecznie tłuste włosy? czy może nie umieć gotować? seplenić? mieć piękne oczy ale brzydki nos? być dobra dla ludzi ale nie szanować zwierząt? itd...
Do każdej zalety której szukasz znajdz wadę którą zaakceptujesz. Nikt nie jest idealny, no chyba że Ty jesteś i czujesz że możesz sobie wysoko zawiesić poprzeczkę :)
"Dziewczyna mi się bardzo podobała była wrażliwa, szczera chciała mnie wspierać w wychodzeniu z moich lęków." - wiedziała o Twoich lękach i słabościach i akceptowała to? Jak dla mnie super.

"żonę wybiera się tylko raz" ale nie musi być od razu żoną, ludziom się różnie układa i tylko będąc z kimś dłuższy czas można podjąc decyzję czy chce sie takiego życia czy nie. Oprócz cech które cenisz w drugiej osobie ważniejsze jest (mi się wydaje) jak się ze sobą czujecie, czy potraficie ze sobą dobrze spędzić czas i mieć tzw. flow.Będziecie żyć ze sobą, a nie podziwiać się wzajemnie, klaskać i chwalić przed innymi.

Przede wszystkim związki są ogólnie problematyczne. Związki kiedy ma się jakieś fobie, lęki, są problematyczne podwójnie.
Problem z podejmowaniem decyjzi może wynika z tego że nie chcesz wziąć na klatę odpowiedzialności za konsekwencje? Mam wrażenie że to częsty problem u nas nerwicowców. Wolimy uciekać od decyzji żeby nie czuć smutku jeśli wybór był zły. Nie chcemy się narażać na ewntualne niepowodzenie, eby się pozornie chronić. Pytanie czy chcesz wiecznie przed decyjzami uciekać, czy w końcu rządzić swoim życiem. Na pewno będą dobre i złe decyzje ale kurde TWOJE.
ebis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 16 lipca 2022, o 14:38

8 sierpnia 2022, o 21:43

Dzięki za ten bardzo trzeźwiący zwrot jest zgodny z tym co usłyszałem już wcześniej od przyjaciół.

"Przemyśl sobie czy taką ją chcesz, w całości z wadami i zaletami." Chyba żyję trochę iluzją, że może jednak z czasem się zmieni i mnie będzie łatwiej. Niestety jest tak, że na obecną chwilę nie potrafię zaakceptować Jej taka jaka jest przez co gdy byliśmy razem chciałem Ją zmieniać i byłem toksyczny.

"Nikt nie jest idealny, no chyba że Ty jesteś i czujesz że możesz sobie wysoko zawiesić poprzeczkę." Problem w tym, że Ja to wiem na głowe, że nie jestem idealny ale uczucia i moje postrzeganie siebie mówi mi co innego. Jedna psychoterapeutka zasugerowała mi, że jestem narcyzem. Myślę, że to głowny problem dlaczego ciągle jestem sam.

""Dziewczyna mi się bardzo podobała była wrażliwa, szczera chciała mnie wspierać w wychodzeniu z moich lęków." - wiedziała o Twoich lękach i słabościach i akceptowała to? Jak dla mnie super."
Chyba dlatego tak trudno jest mi to zostawić. Tylko, że to ciągle wychodzi mój egocentryzm bo przecież zdanie wcześniej piszę o tym, że ciężko jest mi zaakceptować Jej wady.

""żonę wybiera się tylko raz" ale nie musi być od razu żoną, ludziom się różnie układa i tylko będąc z kimś dłuższy czas można podjąc decyzję czy chce sie takiego życia czy nie. Oprócz cech które cenisz w drugiej osobie ważniejsze jest (mi się wydaje) jak się ze sobą czujecie, czy potraficie ze sobą dobrze spędzić czas i mieć tzw. flow. Będziecie żyć ze sobą, a nie podziwiać się wzajemnie, klaskać i chwalić przed innymi."
Tak tylko tak jak napisałaś wcześniej dziewczyna ma swoje uczucia i takie sprawdzanie nie wchodzi już w grę w moim przypadku. Druga sprawa przez to, że byłem skupiony na swoich lękach, ciągłym analizowaniu Jej postawy to tak naprawdę Jej nie poznałem i ta relacja się nie rozwinęła, myślę, że Ona to czuła przez co też miała blokady.
blackline
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 7 sierpnia 2022, o 15:55

11 sierpnia 2022, o 09:38

Ciekawa jestem jakich konkretnie cech nie ma, które byś chciał, a jakich wad nie akceptujesz? Też myślę, że czy z tą, czy inną kobietą, jeśli jesteś wymagający i oceniający to znalezienie tego idealnego puzelka graniczy z cudem :(

Ja zakochałam się młodo, ale jestem w związku 8 lat i zastanawiam sie czy w dorosłym wieku też ma sie motyle w brzuchu i różowe okulary na początku związku? Mam taką teorię, że jak jesteśmy zakochani na początku dominują uczucia i hormony i to jak się przy kimś czujemy zamiast logicznego dopasowania partnera do szukanych kategorii. Ta miłosna chemiczna mieszanka w organizmie sprawia, że wybieramy partnera instynktownie, trochę podświadomie, tolerujemy wszystko, a dopiero potem powoli odkrywamy wady, ale zostajemy z partnerem bo już jest jakaś relacja, bo się przywiązaliśmy. Po tym haju i upojeniu miłością taki etap zawsze musi nadejść, a ludzie są w szoku i myślą że coś się popsuło, mi to przypominało taki łagodny odwyk po uzależnieniu. Żeby przetrwać te przejście między hajem i resztą normalnego życia trzeba zrozumieć że haj zakochania nie trwa wiecznie. Być może dlatego tyle związków się rozpada, bo z czasem emocje opadają i zostaje goła prawda, nazywana też rutyną. Ty chyba próbujesz być w tej kwestii zapobiegliwy, myślisz mózgiem nie sercem, albo poryw emocji przy tej kobiecie nie był wystarczająco duży, tj. po prostu nie zaiskrzyło?

"nie potrafię zaakceptować Jej taka jaka jest przez co gdy byliśmy razem chciałem Ją zmieniać i byłem toksyczny."
Musiałbyś nad sobą popracować ale możesz siedzieć na terapii latami, a nie zrozumiesz i nie zmienisz nic dopóki będziesz wierzył że znalezienie idealnej kobiety, w której wszystko będzie tak jak chcesz, jest możliwe. Bo niby chcesz to zmienić żeby było dobrze, ale tak naprawde nie umiesz odpuścić tych swoich wymagań. Chcę ale nie chcę. To będzie problem u każdej następnej kobiety, zawsze coś znajdziesz, zawsze, jak nie na początku to po latach.
ebis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 16 lipca 2022, o 14:38

20 sierpnia 2022, o 15:32

blackline pisze:
11 sierpnia 2022, o 09:38
Ciekawa jestem jakich konkretnie cech nie ma, które byś chciał, a jakich wad nie akceptujesz? Też myślę, że czy z tą, czy inną kobietą, jeśli jesteś wymagający i oceniający to znalezienie tego idealnego puzelka graniczy z cudem :(
Była mało mówna i chciałem aby była bardziej towarzyska. Nie wiem co to jest ale strasznie się bałem tej ciszy, która często pojawiała się w naszej relacji. Zastanawiam się na ile by się przełamała gdybym nie był tak bardzo zafiksowany aby gadać i nie robił o to takiej presji, bo słyszę od znajomych, że się to u niej zmienia na plus. Nie akceptuje jeśli dziewczyna przejawia cechy władcze jest opryskliwa, nie miła. Tylko, że teraz po czasie zauważam, że to Ja jestem mało mówny rozmawiam z ludźmi ale jeśli jest, ktoś gadatliwy to Ja dopowiadam a w ostatnim czasie sam często nie wiem co powiedzieć w towarzystwie gdy ktoś nie wyjdzie z inicjatywą dopiero jakoś kręci się rozmowa. Druga rzecz napisałem, że nie akceptuje władczych cech a sam taki byłem w tej relacji i często Jej coś narzucałem aby było tak jak Ja sobie wyobrażam.
Ja zakochałam się młodo, ale jestem w związku 8 lat i zastanawiam sie czy w dorosłym wieku też ma sie motyle w brzuchu i różowe okulary na początku związku? Mam taką teorię, że jak jesteśmy zakochani na początku dominują uczucia i hormony i to jak się przy kimś czujemy zamiast logicznego dopasowania partnera do szukanych kategorii. Ta miłosna chemiczna mieszanka w organizmie sprawia, że wybieramy partnera instynktownie, trochę podświadomie, tolerujemy wszystko, a dopiero potem powoli odkrywamy wady, ale zostajemy z partnerem bo już jest jakaś relacja, bo się przywiązaliśmy. Po tym haju i upojeniu miłością taki etap zawsze musi nadejść, a ludzie są w szoku i myślą że coś się popsuło, mi to przypominało taki łagodny odwyk po uzależnieniu. Żeby przetrwać te przejście między hajem i resztą normalnego życia trzeba zrozumieć że haj zakochania nie trwa wiecznie. Być może dlatego tyle związków się rozpada, bo z czasem emocje opadają i zostaje goła prawda, nazywana też rutyną. Ty chyba próbujesz być w tej kwestii zapobiegliwy, myślisz mózgiem nie sercem, albo poryw emocji przy tej kobiecie nie był wystarczająco duży, tj. po prostu nie zaiskrzyło?


Dobrze to nazwałaś ciągle myślę mózgiem a nie sercem przez co już na samym początku w ogóle nie czułem tych motyli w brzuchu ani nie patrzyłem przez różowe okulary tylko ciągła logiczna analiza myślowa przez co problemy ze snem przez co ciężko było mi poczuć czy się w niej zakochałem, czy tęsknie. Podobnie jest w życiu przyjaciele znają mnie z tego, że ciągle wszystko analizuje i mało jest we mnie uczuć. O swoim braku odczuwania uczuć wiem od dawna ale dopiero teraz jestem tym przerażony bo takie, życie oparte na ciągłej analizie, kontroli braku spontaniczności widzę, że jest smutne i nie mam miejsca w nim na miłość, której bardzo pragnę. Myślę, że Ona mi to pokazała, zwłaszcza, że potrafiła się bez powodu uśmiechać. Masz jakiś pomysł jak zatrzymać analizy?
"nie potrafię zaakceptować Jej taka jaka jest przez co gdy byliśmy razem chciałem Ją zmieniać i byłem toksyczny."
Musiałbyś nad sobą popracować ale możesz siedzieć na terapii latami, a nie zrozumiesz i nie zmienisz nic dopóki będziesz wierzył że znalezienie idealnej kobiety, w której wszystko będzie tak jak chcesz, jest możliwe. Bo niby chcesz to zmienić żeby było dobrze, ale tak naprawde nie umiesz odpuścić tych swoich wymagań. Chcę ale nie chcę. To będzie problem u każdej następnej kobiety, zawsze coś znajdziesz, zawsze, jak nie na początku to po latach.
Coraz bardziej mam tego świadomość chciałbym już to zostawić ale jak tak mówię to wtedy zalewa mnie lęk, że nie ma tego i tamtego. Przez co mam depresje, częsty płacz bo jak na razie nie wiem jak to przeskoczyć ugryźć aby to zostawić. Byłem parę lat na terapii dużo się u mnie zmieniło jeśli chodzi o leki do tego stopnia, że zacząłem się wspinać co na początku było nie wyobrażalne(bo miałem 100 scenariuszy co się stanie a nie da się tego kontrolować). Wiem jakich krzywd doznałem w domu ale wszystko na głowę i nie wykrzyczałem tego wszystkiego ani tak naprawdę nie wypłakałem ale ciągłe grzebanie w przeszłości też nie jest rozwiązaniem bo Ja chce po prostu żyć zwłaszcza jak widzę po znajomych, że życie mi odjeżdża a Ja ciągle marzę o idealnej dziewczynie/żonie. Myślę, że główny problem to to iż nie czuje swojej niedoskonałości. Mam taką maskę bo w środku tak naprawdę czuje się bardzo słaby i mało warty.
ODPOWIEDZ